„Proponowane rozwiązania mogłyby ograniczyć swobodę twórczą deweloperów”.
Niedawno informowaliśmy o sukcesie petycji Stop Killing Games. Kampania zebrała bowiem milion podpisów, osiągając tym samym swój cel. Okazuje się jednak, że ruch ten spotkał się z oporem ze strony branży gier.
Stop Killing Games
Stop Killing Games na celowniku Video Games Europe
Video Games Europe, stowarzyszenie reprezentujące deweloperów i wydawców gier w Unii Europejskiej, wydało oświadczenie, w którym wyraża sprzeciw wobec postulatów inicjatywy, twierdząc, że mogą one ograniczyć swobodę twórców. W oświadczeniu Video Games Europe podkreślono, że decyzje o wycofywaniu usług online nigdy nie są podejmowane pochopnie i wynikają z wielu złożonych czynników.
Doceniamy pasję naszej społeczności, jednak decyzja o zakończeniu świadczenia usług online jest złożona, nigdy nie podejmujemy jej pochopnie i musi ona pozostać opcją dla firm w sytuacji, gdy dalsze utrzymywanie trybu online przestaje być opłacalne. Rozumiemy, że może to być rozczarowujące dla graczy, ale gdy taka decyzja zapada, branża dokłada starań, by gracze zostali o niej odpowiednio wcześniej poinformowani, zgodnie z lokalnymi przepisami dotyczącymi ochrony konsumentów.
Prywatne serwery nie zawsze są realną alternatywą dla graczy, ponieważ nie zapewniają ochrony danych użytkowników, nie eliminują nielegalnych treści ani nie przeciwdziałają szkodliwym materiałom społecznościowym – co narażałoby właścicieli praw na odpowiedzialność. Dodatkowo wiele gier jest projektowanych od podstaw jako tytuły wyłącznie online, a proponowane rozwiązania mogłyby ograniczyć swobodę twórczą deweloperów, czyniąc produkcję takich gier zbyt kosztowną.
Jesteśmy otwarci na rozmowę z decydentami oraz osobami zaangażowanymi w Europejską Inicjatywę Obywatelską w nadchodzących miesiącach. – czytamy w oświadczeniu.
GramTV przedstawia:
Z drugiej strony, ruch Stop Killing Games wskazuje, że gracze płacą za gry, które są im następnie odbierane, gdy wsparcie wydawcy się kończy, bez możliwości zwrotu pieniędzy. Inicjatywa kwestionuje legalność praktyki, w której gry sprzedawane jako towary bez określonej daty ważności, stają się całkowicie niegrywalne po zakończeniu wsparcia online.
Nonsens. ESRB to właśnie kluczowy niedobry przykład. Taka branżowa wydmuszka w postaci listka figowego gdy cała d*a na wierzchu, Wystarczy posłać 10-latka żeby kupił grę PG17. Każdy empik mu sprzeda o steamie nie wspominając. A spróbuj posłać 10-latka żeby kupił pół litra. Grzecznie go odprawią, bo stracą licencję na handel alkoholem. Wiesz jaka jest różnica? Za regulacje jednego się wzięli politycy, a drugie jest samoregulacją branży czyli niczym.
A wiesz że nigdy w życiu nie miałem problemu by kupić alkohol w sklepie? Jak miałem 10 lat to po prostu wszyscy zakładali że kupuje dla taty bo to im mówiłem i nikt tego nie kwestionował. Mogłem iść po samą flaszkę. Nie musiałem kupować nic innego. Piłem alkohol z kolegami w szkole zanim byłem pełnoletni - nigdy nie było problemu by go kupić. Tak samo sporo dzieciaków w szkole paliło i też nie widziałem żeby mieli problem by po prostu kupić je w sklepie.
Tak samo miało być z samoregulacją branży gier w stosunku do mikrotransakcji. I co? I d*a. Na wszystkim można zarabiać a najlepiej na dzieciakach. Bo jeszcze niewykształcone mózgi. I małe pojęcie konsekwencji.
O ile wiem to nie ma samoregulacji na szerszą skalę odnośnie MTX. Są krajowe i tak jak to opisywałem - były wprowadzone kiepsko. Np. panowały gry które miały jakąkolwiek losowość która można uznać za grę dla zysku nawet jeżeli nie mogłeś użyć prawdziwych pieniędzy. Wystarczyło mieć w grze jednorękiego bandytę I nam - prawo cię blokuje.
Wiara w to, że jakikolwiek wielki biznes się sam wyreguluje albo go wyreguluje niewidzialna ręka rynku to idiotyzm. I to niebezpieczny idiotyzm. Bo przykładów na obalenie tej teorii jest mnóstwo. Każdy biznes dąży do dwóch rzeczy: żeby byś monopolem, i żeby dymać z pieniędzy kogo się da od niemowlaków po starców. Nie ma tam żadnej etyki i żadnej moralności. I tak to państwo stoi i ma stać na straży żeby taki biznes powstrzymać. A nie niewidzialna ręka rynku, którą taki biznes po prostu utnie jak będzie potrzeba.
Wyjątkiem są właśnie sytuację gdzie stoją przed obliczem regulacji przez rząd. I stąd się wziął ESRB. Dodatkowo chce Ci zwrócić uwagę że ESRB i inne nie blokują polityków przed zrobieniem przepisów. Uznali że nie ma potrzeby bo to co wprowadIli jest wystarczające.
Regulacje polityków to zlo konieczne na którym i tak społeczeństwa wyszły lepiej niż na wolnej nomen omen amerykance. Brak regulacji odnośnie służby zdrowia masz w Stanach Zjednoczonych, więc karetki nie przyjeżdżają do potrzebujących bo kto zapłaci. I tak dalej.
Ale ja nie krytykuje samej regulacji. Tylko jest różnica między regulacją rzeczy w miarę nowoczesnych jak gry czy internet a regulacją służby zdrowia. Politycy rozumieją służbę zdrowia do pewnego stopnia. Nie wiedzą nic na temat internetu.
Btw Stany Zjednoczone to jedyny kraj gdzie nikt nie ustępuje karetce na sygnale. Bo nie musi. Samoregulacja... dobre sobie. Śmiechłem na całego. Czasem od ludzi człowieczeństwo trzeba wymuszać przepisami. Bo to wciąż bestie gotowe rzucić się innym do gardła jak nikt nie patrzy, albo ujdzie im to na sucho. 'Władca much' się kłania.
Jak już tak bardzo lubisz Stany Zjednoczone - obejrzyj sobie jak politycy przesłuchiwali Marka Zuckerberga odnośnie social mediów i śledzenia.
Ogladnij cały materiał dokładnie. Zrozumiesz jak bardzo politycy nie mają pojęcia o technologii. Ich wypowiedzi i pytania były tak głupie że będziesz w szoku że jesteś dużo bardziej kompetentny w tej kwestii niż oni.
A potem pomysł że tego typu durnie będą tworzyć przepisy prawne które będą obowiązywały wszystkich.
Yosar
Gramowicz
07/07/2025 19:52
dariuszp napisał:
Niekoniecznie. Czytałem jakiś czas temu na temat tej inicjatywy i oni sobie do wszystkiego podchodzą bardzo wybiórczo i nie czają że przepisy będą tworzyć bezmyślni politycy co nie wiedzą co to internet czy gra online. I jak się tacy durnie zabiorą za regulacje to może się to źle skończyć.
Dobry przykład to ESRB. Te wszystkie ratingi gier by wiedzieć dla kogo jest gra - to jest przykład regulacji które nałożyła na siebie branża gier żeby politycy się nie zabrali za robienie przepisów.
Nonsens. ESRB to właśnie kluczowy niedobry przykład. Taka branżowa wydmuszka w postaci listka figowego gdy cała d*a na wierzchu, Wystarczy posłać 10-latka żeby kupił grę PG17. Każdy empik mu sprzeda o steamie nie wspominając. A spróbuj posłać 10-latka żeby kupił pół litra. Grzecznie go odprawią, bo stracą licencję na handel alkoholem. Wiesz jaka jest różnica? Za regulacje jednego się wzięli politycy, a drugie jest samoregulacją branży czyli niczym.
Tak samo miało być z samoregulacją branży gier w stosunku do mikrotransakcji. I co? I d*a. Na wszystkim można zarabiać a najlepiej na dzieciakach. Bo jeszcze niewykształcone mózgi. I małe pojęcie konsekwencji.
Wiara w to, że jakikolwiek wielki biznes się sam wyreguluje albo go wyreguluje niewidzialna ręka rynku to idiotyzm. I to niebezpieczny idiotyzm. Bo przykładów na obalenie tej teorii jest mnóstwo. Każdy biznes dąży do dwóch rzeczy: żeby byś monopolem, i żeby dymać z pieniędzy kogo się da od niemowlaków po starców. Nie ma tam żadnej etyki i żadnej moralności. I tak to państwo stoi i ma stać na straży żeby taki biznes powstrzymać. A nie niewidzialna ręka rynku, którą taki biznes po prostu utnie jak będzie potrzeba.
Regulacje polityków to zlo konieczne na którym i tak społeczeństwa wyszły lepiej niż na wolnej nomen omen amerykance. Brak regulacji odnośnie służby zdrowia masz w Stanach Zjednoczonych, więc karetki nie przyjeżdżają do potrzebujących bo kto zapłaci. I tak dalej.
Btw Stany Zjednoczone to jedyny kraj gdzie nikt nie ustępuje karetce na sygnale. Bo nie musi. Samoregulacja... dobre sobie. Śmiechłem na całego. Czasem od ludzi człowieczeństwo trzeba wymuszać przepisami. Bo to wciąż bestie gotowe rzucić się innym do gardła jak nikt nie patrzy, albo ujdzie im to na sucho. 'Władca much' się kłania.
Silverburg
Gramowicz
07/07/2025 14:41
Raczej: "Proponowane rozwiązania mogłyby ograniczyć dymanie graczy przez deweloperów".