Intergalactic ma przyćmić wszystkie gry Naughty Dog. Znamy nowe szczegóły projektu

Mikołaj Berlik
2025/11/25 14:15
9
0

Najnowsze doniesienia brzmią bardzo obiecująco.

Wokół Intergalactic: The Heretic Prophet wciąż panuje pełna tajemnica, ale kolejne przecieki zaczynają zarysowywać skalę przedsięwzięcia. Informacje, które trafiły do sieci za pośrednictwem znanego informatora Detective Seeda, wskazują, że Naughty Dog szykuje produkcję znacznie większą i bardziej złożoną od swoich dotychczasowych hitów.

Intergalactic: The Heretic Prophet

Intergalactic – największy projekt w historii studia

Według źródła Intergalactic ma być nawet dwukrotnie większe niż The Last of Us Part II, którego przejście zajmowało ok. 24 godzin. Rozmiar gry nie jest jedynym elementem, który ma wyróżniać projekt. Naughty Dog ma mocniej niż dotychczas postawić na elementy RPG – decyzje gracza mają wpływać na różne segmenty opowieści i budować większe poczucie immersji. Produkcja rozwijana jest w oparciu o nową filozofię narracyjną studia, a twórcy zapewniają, że to kierunek obrany świadomie po latach pracy nad bardziej liniowymi historiami.

Wczytywanie ramki mediów.

GramTV przedstawia:

Gra została zapowiedziana wyłącznie jednym zwiastunem, który według studia nie oddaje jeszcze finalnego charakteru projektu. Co więcej, Intergalactic nie pojawi się na tegorocznej gali The Game Awards, a premiera – jak twierdzi informator – planowana jest najwcześniej na 2027 rok. Data ma jednak pozostawać „elastycznym celem”, co może oznaczać dodatkowe opóźnienia. Prace nad lokalizacją już trwają i mają przebiegać w tempie podobnym do The Last of Us Part II, co tylko potwierdza zaawansowany etap produkcji.

Przypomnijmy, że w dniu premiery Intergalactic: The Heretic Prophet będzie dostępne wyłącznie dla posiadaczy PlayStation 5.

Komentarze
9
dariuszp
Gramowicz
25/11/2025 21:56
wolff01 napisał:

Tak naprawdę ta gra to po prostu kalejdoskop trendów panujących w ostatnich kilku latach kiedy powstała:

- brak "złych charakterów", bo nic nie może być "czarno-białe" tylko w odcieniach szarości... 

Akurat osobiście "złych" charakterów nie lubię bo takie postacie są po prostu bez sensu. Jakby w rzeczywistości jakiś "zły" sobie losowo zabijał kogoś z otoczenia - kto by chciał z nim pracować? Jedynie gdzie akceptuje takie postacie to tam gdzie produkcja nie traktuje się poważnie. Gdzie wszyscy są przerysowani. Jak np. Austin Powers albo Spy Hard.

Czasem wspominam na gram.pl o Legend of the Galactic Heroes. W tej space operze na 110 odcinków masz antagonistę który jest kompetentny, charyzmatyczny i dba o swoich ludzi. Przymknie oczy jeżeli jego podopieczni przekroczą granicę tak długo jak to przyniesie więcej dobrego (dla niego i kraju) jak złego. 

No i jest dyktatorem. 

I to jest piękne bo kiedy antagonista w końcu siada do rozmowy z bohaterem - ten mówi że może w innych okolicznościach by mu służył albo gdyby urodził się w imperium. Ale zakosztował demokrację i nie może go zaakceptować.

...chyba że biały cis mężczyzna (motyw wykorzystywany nadmiernie w ostatnich latach bo po prostu grupa ta stała się "chłopakami do bicia") - Druckman sam mówił że jest pod dużym wpływem feministki Anity Sarkeesian. To widać.

- umniejszanie roli męskich bohaterów, obrzydzanie ich żeby łatwiej było ich zepchnąć do roli drugoplanowych postaci (np. decyzja Joela z końca jedynki przedstawiona jako jednoznacznie zła)...

Ale to co zrobił było złe. Facet zorganizował masakrę. I jest szansa że pozbawił ludzkość leku/szczepionki czy co tam robili. 

Jego decyzja była w pełni samolubna. Wynikała z jego traumy z przeszłości a nie z kalkulacji. Postawił interes swój nawet bardziej jak Ellie nad interes ludzkości. 

Przemawia za nim tylko dwie rzeczy. Po pierwsze nie było 100% szansy że uzyskanie leku się powiedzie. I Firefly nigdy nie zapytali Ellie o zdanie. 

I to ostatnie to jedyny powód dla którego pochwalam decyzje Joela. Ogól nie powinien decydować o losie jednostki która niczemu nie zawiniła. Na tym polega wolność by każdy mógł decydować o sobie w pewnych ramach. 

A to bardzo cienka linia prawda? Gdyby Firefly pozwoli Ellie zadecydować, jestem przekonany że by poddała się operacji i gdyby Joel zrobił to co zrobił wtedy bym jego krytykował. Zresztą to byłby lepszy dramat.

Widzisz, jak dla mnie linia między tym czy Joel postąpił dobrze czy źle jest bardzo cienka i właśnie sprowadza się do tej jednej niemałej rzeczy. Ellie nigdy nie mogła zadecydować. 

...a jeżeli już stawia się nacisk na żeńskie postacie (co samo w sobie nie jest przecież złe) - robienie wszystkiego żeby nie dało się ich polubić.

Widzisz, napisanie dobrej postaci wymaga talentu. Często masz unikalne połączenie scenarzysty z paskudnym charakterem który po prostu przenosi siebie na papier i dlatego nikt nie lubi postaci które pisze.

Ale bywają naprawdę aroganccy pisarze z paskudnym charakterem którzy jednak potrafią stworzyć wspaniałe, świetnie napisane postacie. To są ludzie z ogromnym doświadczeniem życiowym którzy też używają innych za inspiracje. Potrafią obserwować, potrafią zrozumieć innych nawet jak się z nimi nie zgadzają i przenieść to umiejętnie na papier. 

Do tego dochodzi typowa polityka czyli wszelakiej maści producenci, oficerzy DEI czy marketing którzy się wpieprzają i postać jest tak często zmieniana że w końcu kończy jako kiepsko napisana karykatura. 

W filmach o tym słychać wielokrotnie. Brat Pitt był tak zdegustowany tym że kiedyś wziął udział w filmie po czym studio go zmieniło czyniąc film gorszym że kiedy dostał Se7en do ręki i zobaczył zakończenie - zgodził się wziąć udział tylko jeżeli w kontrakcie zapiszą że nie wolno zmienić zakończenia. 

I mimo tego studio próbowało negocjować by zmienić zakończenie.  

- tzw "subvert expectations" - czyli zrób coś "odważnego" (w mniemaniu twórców) co skrytykuje wielu fanów, czasem wręcz na złość im, a później wywołuj w nich poczucie winy że nie są "otwarci", mają zamknięte umysły albo jeszcze lepiej... są bigotami.

I tu znowu się z Tobą nie zgodzę. To jest bardzo dobry trik. Tylko bardzo trudny. Bo to co ludzie się spodziewają to to co lubią, co jest dla nich fajne. 

I możesz ich zaskoczyć ALE to zadziała tylko jeżeli w zamian zaoferujesz im coś innego co docenią. Co razem z zaskoczeniem stworzy pozytywny odbiór. 

I tak w The Last of Us 2 jak sam wspomniałeś - ludzie nie przyjęli "zaskoczenia" bo zachowanie Joela było z czapy. Nie pasowało do jego charakteru. 

Inny znany przykład to Star Wars The Last Jedi. Bombardowanie ala druga wojna światowa to było definitywnie zaskoczenie. Ale bezdennie głupie bo było zero powodów by tak podlatywać powolnymi statkami. Zabicie głównego złego? Zaskoczenie ale bezdennie głupie. Powolny pościg w kosmosie? Zaskoczenie - znowu piekielnie głupie. Rozwalenie statku skacząc w nadprzestrzeń przez Generała DEI? Zaskoczenie ale znowu piekielnie głupie bo neguje wszystkie filmy. Skywalker myślący by zabić syna swojej siostry i przyjaciela? Największy idiotyzm na świecie. Scena z kasynem która prowadzi do niczego podczas której ratują parę krów które i tak zostaną złapane i zabite a międzyczasie nic nie zrobili z dziećmi w niewoli? Nic głupszego chyba nie ma we wszystkich filmach jakie zrobił Disney. 

Także "subvert expectations" to jest equialent zrobienia salta z miejsca. Kiedy ktoś to zrobi - jest to niesamowite. Niektórzy robią to bez wysiłku. Dla wielu takie coś skończy się z twarzą rozbitą przez chodnik. Nikt nie zapamięta że próbowaliśmy zrobić salto. Zapamiętają że próbowaliśmy zrobić coś co wyszło głupio i będą się z tego śmiać.

Rian Johnson czy Niel Druckmann to są tacy ludzie co próbowali zrobić salto i przywalili twarzą w chodnik. A później udawali że to nasza wina. 

wolff01
Gramowicz
25/11/2025 21:03
dariuszp napisał:

Nie świadczy to nijak o The Last of Us 2. Świadczy to że popularna niegdyś franczyzna podzieliła społeczność przez pomysły jednego człowieka. 

Żeby nie było - The Last of Us 2 ma swoje plusy. Np. ilość animacji jest niesamowita. Pod względem technicznym to świetnie zrealizowana gra. Ale nadal utrzymuje że cały mechanizm walki w The Last of Us jest biedny a gra jest zwyczajnie nudna. Jedynkę jeszcze ratowało to że była krótka. Przeszedłem ją dla cutscenek a nie gameplayu. 

Z dwójką nie zawracałem sobie głowy. Obejrzałem podsumowanie na Youtube. I to świadczy jak biedna jest ta gra kiedy to co mi zapadło najbardziej w pamięć to jak działa w niej lina. 

Tak naprawdę ta gra to po prostu kalejdoskop trendów panujących w ostatnich kilku latach kiedy powstała:

- brak "złych charakterów", bo nic nie może być "czarno-białe" tylko w odcieniach szarości... 

...chyba że biały cis mężczyzna (motyw wykorzystywany nadmiernie w ostatnich latach bo po prostu grupa ta stała się "chłopakami do bicia") - Druckman sam mówił że jest pod dużym wpływem feministki Anity Sarkeesian. To widać.

- umniejszanie roli męskich bohaterów, obrzydzanie ich żeby łatwiej było ich zepchnąć do roli drugoplanowych postaci (np. decyzja Joela z końca jedynki przedstawiona jako jednoznacznie zła)...

...a jeżeli już stawia się nacisk na żeńskie postacie (co samo w sobie nie jest przecież złe) - robienie wszystkiego żeby nie dało się ich polubić.

- tzw "subvert expectations" - czyli zrób coś "odważnego" (w mniemaniu twórców) co skrytykuje wielu fanów, czasem wręcz na złość im, a później wywołuj w nich poczucie winy że nie są "otwarci", mają zamknięte umysły albo jeszcze lepiej... są bigotami.

- robienie/pisanie scenariuszy gier pod siebie a nie dla fanów. I to dwa razy (licząc serial). I nie mylmy sukcesu gry (tzw. critical acclaim) z tym jak została odebrana przez fanów jedynki - przypominam też o spadku oglądalności sezonu drugiego serialu HBO, który pokazał że nie tylko wielu graczy negatywnie zareagowało na kierunek historii ale też widzów. 

I inne trendy których wymieniał nie będę bo jeszcze bardziej mi się 'dostanie" za powyższy komentarz xD

wolff01
Gramowicz
25/11/2025 20:38
GThoro napisał:

Wrzucasz do jednego wora wszystkich, którym się TLoU2 nie podobało, niezależnie od przyczyny i jeszcze zwalasz na nich, że to oni minusowali zwiastun i to jeszcze w zorganizowany sposób?

Krytyka krytyków TLoU 2 stała się już obecnie mega wtórna. No ale "wybitna" gra przecież nie może się nie podobać, a to wszystko jest robione dla picu...

Krytyka "wybitnej" gry w związku z tym że ubijają popularnego bohatera (gdzie bohater zachowuje się zupełnie wbrew swojej naturze), na rzecz niestrawnej, wciśniętej na siłę postaci (której motywacje bardzo starają się uzasadnić, ale coś im nie wychodzi) i dając ci w zamian zakończenie historii które nie daje żadnej satysfakcji wmawiając ci jakiś morał/konkluzje abyś podumał nad sensem zemsty. Nie nie, to jest hejterstwo, bo ty masz klaskać.




Trwa Wczytywanie