Hongkońska zwariowana klasyka kung-fu z lat 80., która cieszyła (i raniła) nasze oczy na kasetach video, ponownie ma dziś swoje pięć minut.
19 Festiwal Filmów Azjatyckich Pięć Smaków
Obecnie wiele obrazów kinematografii z Hongkongu otrzymuje kolejne życie – a tym samym szansę na kolejne pokolenia zadowolonych widzów i widzek – poprzez projekty cyfrowej renowacji klasyki. Na Azjatyckim Festiwalu Filmowym Pięć Smaków (obecna edycja występuje pod nazwą 19 Festiwal Filmów Azjatyckich Pięć Smaków) od lat można oglądać odrestaurowane cyfrowo wersje rozmaitych filmów. Zachęcam tym samym, by zwrócić uwagę na sekcję Odrestaurowana klasyka na stronie festiwalu. Na tegorocznej edycji w glorii i chwale, pośród śmiechu szczerze ubawionej publiki, powrócił w splendorze odnowionej kopii 4K legendarny już Pan Wampir (Mr. Vampire / Geung see sing sang). To komediowy horror w reżyserii Ricky’ego Lau z 1985 roku, w Polsce relatywnie mało znany. Produkcja niemal pęka w szwach od scen akcji i nagromadzenia absurdalnych gagów, łącząc elementy taoistycznych wierzeń ze slapstickową komedią i sztukami walki. Co więcej, jest to tytuł kultowy w oczach miłośników i miłośniczek utworów z lat 80., najbardziej zresztą owocnej i szalonej dekady dla tamtejszego kina, a przede wszystkim wielbicieli filmów o „skaczących wampirach”...
Skok ku widowni
Skaczące wampiry? – ktoś zapyta. Tak, to nie żart. Chodzi tu o jianghsi, czyli żywe trupy z chińskiego folkloru, które łakną posiłku z istot żywych w tradycyjnym tego słowa znaczeniu tudzież zarażają swym stanem pogryzionych nieszczęśników. Poruszają się przy tym cokolwiek pociesznymi skokami (fakt ten został dowcipnie wykorzystany w jednej ze scen recenzowanego obrazu). W przeciwieństwie do zachodnich wampirów i zombiaków nie widzą one ofiary, lecz kierują się jej oddechem (co również zostało skrzętnie wykorzystane w komediowych celach). Dzieje się tak, gdyż bardziej niż krew interesuje je siła życiowa – energia qi. Pan Wampir Ricky’ego Lau stał się nie tylko zaczątkiem serii, ale także filmowym protoplastą całego podgatunku komedii kung-fu poświęconemu owym stworom. Pod wpływem kina z Hongkongu we współczesnej chińskiej popkulturze upowszechnił się wizerunek wyprężonego na baczność wskutek pośmiertnego zesztywnienia, podskakującego trupa, odzianego w oficjalne szaty z czasów dynastii Qing (dynastii mandżurskiej), z którym często walczy taoistyczny mnich/kapłan, posługując się zarówno magią, jak i spektakularnymi ciosami i kopniakami.
19 Festiwal Filmów Azjatyckich Pięć Smaków
Film powstał z inicjatywy Sammo Hunga, jednego z najważniejszych przedstawicieli kina akcji i kina sztuk walki, gdzie dał się poznać jako kaskader, aktor i producent (niedawno mogliśmy go podziwiać w produkcji Zmierzch wojowników: Miasto za murami, która była w stanie udowodnić, że choć dekada największej świetności kinematografii Hongkongu minęła, tamtejszy przemysł filmowy o niej nie zapomniał i wciąż ma coś solidnego do pokazania). Dzięki temu aktor Lam Ching-Ying zapisał się w świadomości odbiorców jako taoistyczny mistrz kopiący tyłki nadprzyrodzonym i przyziemnym przeciwnikom, a Ricky Lau, który do tamtego momentu zrobił tylko dwa pełnometrażowe filmy (w tamtych czasach i miejscu to niewiele), wypłynął na szerokie wody, a raczej wykonał wielki skok wprost w ramiona zadowolonej widowni, Pan Wampir okazał się bowiem dużym sukcesem. Reżyser wracał do tematu jeszcze pięciokrotnie, jak na razie ostatni raz w 2021 roku filmem o znamiennym tytule Taoist Priest (Yi mei xian sheng).
Rozskakana historia
Niniejszą opowieść rozpoczyna emanujący akcją i absurdalnym humorem wstęp, który jasno ukazuje, z jakiego typu historią mamy do czynienia. Oto rozbrajający nieudacznik Man Choi (Ricky Hui) krząta się po obejściu, próbując zadbać o pozostawione w nim... wampiry, niestety wskutek splotu kuriozalnych okoliczności wieczór okazuje się dlań nader pechowy. Szczęściem w nieszczęściu mistrz Gau (Lam Ching-Ying) i jego gość, zaprzyjaźniony taoistyczny kapłan (Anthony Chan), szybko przybywają na ratunek, a na ekranie rozgrywa się akrobatyczny balet złożony z imponujących skoków i przewrotów oraz piruetów najeżonych kopnięciami i uderzeniami. W całym rozgardiaszu poznajemy też drugiego ucznia – bezczelnego przystojniaka Chou Shenga (Chin Siu-Ho). Niedługo potem pryncypał ubija interes z bogatym panem Yamem (Ha Huang), który życzy sobie ponownego pochówku swego dawno zmarłego ojca. Jak łatwo można było się spodziewać, nieboszczyk okazuje się podejrzanie dobrze zachowany... co oczywiście rodzi szereg strasznie śmiesznych problemów. Tytuł Pan Wampir zobowiązuje. Dodajmy do tego jeszcze, że pan Yam ma śliczną córkę, pannę na wydaniu imieniem Ting-Ting (Lee Moon), do której smalą cholewki uczniowie mistrza Gau i jej kuzyn Wai (Billy Lau), który z kolei jest kapitanem policji... A gdy we wszystko miesza się ponętna, spragniona seksu duszyca Jade (Wong Siu-Fiung), publiczność czeka ból brzucha z nieodpartego śmiechu.
19 Festiwal Filmów Azjatyckich Pięć Smaków
GramTV przedstawia:
Film Ricky’ego Lau charakteryzuje się slapstickowym, sytuacyjnym i rubasznym humorem, który dostarcza nielichej frajdy, choć pewnie nie każdemu będzie odpowiadał w równym stopniu. Nieraz żenadometr grozi eksplozją, ale przynajmniej nie ma tu fekalnych żartów. W tej produkcji można zaobserwować swoistą paralelę do naszego swojskiego „chłop się za babę przebrał”, tyle że dotyczy to głównie kwestii wieku – „stary udaje młodego” i „młody udaje starego”. Ricky Hui miał 39 lat, gdy po raz pierwszy wcielił się w nierozgarniętego ucznia duchowego mistrza granego przez 32-letniego Lam Chin-Yinga, którego włosy przyprószono „siwizną”, nad oczami zaś umieszczono mu absurdalną krzaczastą „starczą monobrew”. Filmowe taoistyczne rytuały okazują się tu gotową mechaniką gagów oraz punktem wyjścia dla sekwencji walk. Aktorzy są pod tym względem niesamowici. To, co wyczyniają Lam Chin-Ying (który to w wieku 19 lat asystował Bruce’owi Lee), Chin Siu-Ho i Anthony Chan, budzi szczery podziw. Są obłędni, a kreskówkowa choreografia, koszmarne dziś efekty specjalne i charakteryzacja tylko ów fakt podkreślają. Pan Wampir ujmuje niefrasobliwością: nie jest to dzieło z gatunku tych „bardzo mądrych” i bynajmniej do tego nie aspirowało, a sceny, które w zachodnich filmach o wampirach i zombiakach tudzież mistycznych rytuałach uderzałyby patosem i dramatycznością, tu stanowią żarty z poetyki grozy i poważnie traktowanej fantastyki, płynnie przechodząc w sekwencje rozbrajających pojedynków, pościgów i ucieczek.
19 Festiwal Filmów Azjatyckich Pięć Smaków
Edycja online Pięciu Smaków 2025 potrwa do 30 listopada (w praktyce dostęp do wybranych obrazów trwa dłużej – na obejrzenie filmu, który uruchomimy przed północą, mamy 48 godzin). Warto zwrócić uwagę między innymi na niniejszą produkcję w sekcji Odrestaurowana klasyka oraz sekcje Azjatyckie sci-fi i Japan 80s, w której również znajdują się fantastyczne filmy w obu znaczeniach tego słowa.
19 Festiwal Filmów Azjatyckich Pięć Smaków
7,0
Perełka z Hongkongu, którą warto poznać lub obejrzeć znów, ciesząc się wyrazistymi kadrami, kolorystyką, szczegółami i energią bijącą z ekranu.
Plusy
Niefrasobliwy humor...
Rozbrajający komediohorror przybliżający nieco chiński folklor...
Gra aktorska (widać, że ekipa świetnie się bawiła)
Oszałamiające sceny walk i wszelakich akrobacji
Ścieżka dźwiękowa, w tym piosenka o duchu z tłumaczeniem tekstu
Minusy
...który dla części widowni być może nazbyt żenujący
...lecz praktycznie pozbawiony horroru (wada dla tych, którzy oczekują grozy po filmach z umarlakami w tle)
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!