Suburbia - recenzja gry planszowej. SimCity w heksach

Patryk Purczyński
2023/01/30 19:00
0
1

Portal Games odświeża planszowy hit sprzed dekady. Z jakim skutkiem? Czy warto zanurzyć się w świat budowy miasta? Zapraszamy na Suburbia!

Suburbia - recenzja gry planszowej. SimCity w heksach

Odkąd pamiętam fascynowały mnie gry, w których mogę zrealizować własną wizję miasta. Cities: Skylines, Cities XL, SimCity, Tropico, a nawet skupione bardziej na transporcie Cities in Motion czy starusieńkie Traffic Giant - te wszystkie tytuły zajmują szczególne miejsce w moim sercu. Trudno też zliczyć godziny, jakie pochłonęły z mojego nastoletniego życia. Naturalnym krokiem było więc dla mnie zainteresowanie się grą, która ten motyw przenosi na stół. Suburbia to planszówka z długim stażem, pierwotnie trafiła na rynek już w 2013 roku. Wydanie postanowiło wznowić Portal Games, z czego skrzętnie skorzystałem. Czy dzieło Teda Alspacha sprawdza się w heksowych realiach? Czy dorównuje cenionym symulatorom z komputerów osobistych? A może udaje mu się spojrzeć na urbanistyczne wyzwania we własnym, niepowtarzalnym ujęciu?

Trzy filary ekosystemu

Trzy filary ekosystemu, Suburbia - recenzja gry planszowej. SimCity w heksach

Suburbia to gra ekonomiczna dla 1-4 osób, w której trzeba sprawnie zarządzać trzema parametrami. Pierwszym jest dochód, który przynosi nam pieniądze na kolejne inwestycje. Drugi to reputacja - im wyższa, tym więcej ludzi chce zamieszkać w naszej dzielnicy. Najważniejsza jest jednak populacja, gdyż to ona określa zwycięzcę. Ten z graczy, któremu uda się nakłonić najwięcej osób do zamieszkania w jego dzielnicy, wygrywa grę. Wskaźniki te wpływają na siebie wzajemnie - i to w obie strony. Im większy mamy dochód, tym lepszą reputację jesteśmy w stanie wygenerować dzięki kolejnym inwestycjom. Reputacja wprost przekłada się na populację. Ta ostatnia, im bardziej rośnie, tym większym ciężarem okazuje się dla naszej dzielnicy.

Po zwiększeniu się ludności gracze przesuwają swój pionek na planszy populacji. W niektórych miejscach występują na niej czerwone linie. Za każdym razem, gdy pionek przekroczy taką linię, należy obniżyć generowany dochód i posiadaną reputację o 1. W ten sposób autor utkał prosty, ale świetnie funkcjonujący ekosystem. To nie jest klasyczna budowa silniczka, który z każdą rundą coraz bardziej napędza naszą machinę. W Suburbiach jest jak w życiu - mamy okres prosperity, pozwalający na inwestowanie środków z łatwością, a po nim następuje dołek, gdy musimy szukać środków na kolejne inwestycje i walczyć z niezadowoleniem wynikającym z obniżającej się reputacji dzielnicy. Jest to podejście bardziej realistyczne, a jednocześnie wprowadza istotny dla rozgrywki mechanizm hamujący. Nawet jeśli jeden z graczy wyszedł szybko na wyraźne prowadzenie, w dalszej części będzie mu to przysparzało dodatkowych trudności i ułatwi nieco pogoń pozostałym urbanistom.

Sześciokątne dzielnice

Sześciokątne dzielnice, Suburbia - recenzja gry planszowej. SimCity w heksach

W Suburbiach każdy z graczy rozpoczyna z trzema lokacjami w swojej dzielnicy: przedmieściami, parkiem miejskim i fabryką. Są to sześciokątne płytki terenu, do których dokładać będziemy kolejne heksy, rozbudowując w ten sposób swoją dzielnicę. Płytki kupuje się z rynku. Każda z nich ma określony koszt, a ten wynika z dwóch składowych. Pierwszym jest cena na kafelku, drugim kwota podana przy miejscu, na którym w danej chwili znajduje się kupowany przez nas kafelek. Jest to sprytny mechanizm, w znacznym stopniu ograniczający losowość przy wchodzeniu płytek na rynek z przygotowanych uprzednio stosów. Po każdym zakupie heksy przesuwane są bowiem na wolne miejsce w stronę tańszych pól (dwa skrajnie po prawej stronie nie mają dodatkowego kosztu zakupu, a na kolejnych w lewo zwiększa się on o 2$), tworząc lukę na ostatnim, najdroższym polu. Właśnie tam za każdym razem trafia nowy kafelek.

Bardzo ważne jest to, co dzieje się po zakupie płytki terenu oraz dołożeniu jej do swojej dzielnicy. Mają one efekt natychmiastowy, mogący wpływać na dochód, reputację dzielnicy i zaludnienie. Mają też efekt warunkowy, uzależniony od tego jakie kafelki znajdują się w sąsiedztwie lub ile lokacji danego typu jest w całej dzielnicy, a nawet w grze (czyli także w dzielnicach przeciwników). Efekty te uruchamiają się również wtedy, gdy obok danego kafelka dokładamy kolejny. Łącznie analiza oddziaływania nowej płytki w dzielnicy ma aż siedem kroków. To trochę skomplikowany proces, który zwłaszcza na późniejszym etapie potrafi męczyć zamiast cieszyć. Trzeba kontrolować i zwracać uwagę na naprawdę sporo rzeczy, gdyż każde przeoczenie może okazać się bardzo kosztowne.

I to mi w Suburbiach przeszkadza najbardziej, ten moment, w którym każda nowo dołożona płytka sprawia, że cały obszar gry trzeba z uwagą przeskanować oczami. Im dalej w las, tym proces ten staje się bardziej żmudny. A to ma być przecież przede wszystkim przyjemność. Owszem, system jest przemyślany pod wieloma względami (o tym więcej za chwilę), ale negatywnie wpływa na płynność rozgrywki oraz jej ogólny odbiór. Wygląda to trochę tak jakby jechać rowerem na lekko zaciśniętych klockach hamulcowych - niby nadal ptaszki wokół ćwierkają, niby czuć przyjemny powiew wiatru we włosach, ale jednak nie idzie do końca tak płynnie, jak byśmy sobie tego życzyli i im dłuższa to podróż, tym bardziej czujemy ją w udach.

Decyzje w ramach budżetu

Decyzje w ramach budżetu, Suburbia - recenzja gry planszowej. SimCity w heksach

GramTV przedstawia:

Nawet mając tę niedogodność na względzie, jest za co Suburbia chwalić. Podoba mi się kilkuwarstwowa decyzyjność. Zaczyna się ona w momencie wybrania kafelka do kupienia, a kończy na wybraniu najlepszego miejsca na jego dołożenie do swojej dzielnicy. Obie te decyzje są ze sobą rzecz jasna powiązane, choć pierwsza zawsze jest dodatkowo ograniczona posiadanymi funduszami. Inwestycje nie są tanie. Jeśli nie mamy rozwiniętych dochodów na odpowiednim poziomie, zbieranie na wymarzoną lokację może zająć nawet dwie-trzy tury. Wybór często mamy więc mocno ograniczony lub nie mamy żadnego, ale tu z pomocą przychodzą inne akcje, które można wykonać w ramach swojej tury.

Zamiast kupować lokację z rynku można zdecydować się bowiem na zakup jednego z trzech podstawowych heksów (przedmieścia, park, fabryka). Nie mają one co prawda tak silnych efektów, ale dzięki niewielkiemu kosztowi zakupu inwestycja taka jest łatwiejsza do zrealizowania. Darmową lokacją jest jezioro, które pozwala zarobić za wszystkie przylegające płytki. Znajduje się ono na rewersie każdego heksa. Gracz może też całkowicie zrezygnować z zakupu kafelka, a zamiast tego rozbudować już istniejącą lokację. W takiej sytuacji ponownie opłaca jej koszt i korzysta z oferowanych przez nią bonusów (ale już nie bierze pod uwagę efektów kafelków przylegających).

Aby nie spowodować zastoju, gracze korzystając z akcji alternatywnych są zobowiązani do odrzucenia jednego z dostępnych na rynku kafelków. Aby utrudnić możliwość odrzucania płytek na złość przeciwnikowi, w grze funkcjonuje zasada, że trzeba opłacić koszt wskazany na rynku przy odrzucanym kaflu. Zwykle najbardziej opłaca się więc odrzucenie darmowej lokacji, ale niekiedy warto dopłacić, by sprzątnąć przeciwnikowi łakomy kąsek sprzed nosa. I właśnie tego typu drobne reguły wprowadzają do Suburbiów wiele dodatkowych smaczków.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!