Strefa gangsterów - recenzja serialu. Tom Hardy sprząta

Jakub Piwoński
2025/08/04 08:00
3
1

Trochę Rodzina Soprano, trochę Sukcesja, w stylu Guya Ritchiego, z wyraźnym angielskim akcentem. Ten gangsterski serial z pewnością przykuje was do ekranu.

Nie wiem, co o nas świadczy fakt, że najchętniej gramy w gry, w których wcielamy się w gangsterów, a najbardziej poruszają nas gangsterskie filmy — ale na pewno nie mówi to o nas nic dobrego. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: ekranowi gangsterzy to nic innego jak świadectwo naszego, ludzkiego zepsucia. Sęk w tym, że oni przynajmniej potrafili przyznać się do mroku, który w nich panuje, i uczynić z niego narzędzie siły. Nam pozostaje (z tęsknotą?) się temu przyglądać, tkwiąc w konwenansach kultury. I może właśnie dlatego jeszcze się nie pozabijaliśmy.

Kto jak kto, ale on nigdy nie był grzecznym chłopcem. Tom Hardy mógł zostać Jamesem Bondem, ale najwyraźniej bardziej ciągnie go w stronę świata gangsterów. Zamiast czarno-białego garnituru i jednoznacznych wyborów, woli look niepokornego chłopca i moralne odcienie szarości. Na Netfliksie wywołał tym niemały Chaos, a teraz pojawia się w produkcji SkyShowtime — ramię w ramię z, nomen omen, byłym agentem 007. Poradził sobie?

Strefa gangsterów
Strefa gangsterów

Tom Hardy i odcienie szarości

Skoro już o słynnym agencie mowa, warto zwrócić uwagę na ciekawą zależność. W tym roku na SkyShowtime zadebiutował drugi sezon 1923 – westernowego prequela Yellowstone. Rolę czarnego charakteru zagrał tam Timothy Dalton, znany przede wszystkim jako dawny agent Jej Królewskiej Mości. Kilka miesięcy później w bibliotece platformy pojawia się kolejny serial o rodzinnych porachunkach i wielkich pieniądzach, a w jednej z głównych ról występuje Pierce Brosnan – Bond z GoldenEye i kilku mniej udanych kontynuacji.

Co jednak istotne – aktor, który przez lata kojarzył się z urokiem i szlachetnym wdziękiem, tym razem gra kogoś, z kim prędzej chciałbyś nie mieć nic wspólnego, niż wypić wódkę z martini. Strefa gangsterów ma jeszcze jeden follow-up do 1923. Jest nim Hellen Mirren. Ale zarówno o niej, jak i Brosnanie, opowiem w innym fragmencie.

Głównym bohaterem serialu jest niejaki Harry (Hardy) — oficjalnie ochroniarz, nieoficjalnie specjalista od brudnej roboty w pewnej gangsterskiej rodzinie. Typowy „fixer”, ktoś jak Ray Donovan, tylko jeszcze mniej przebierający w środkach. Trzeba przyznać, że w tej historii jest co „sprzątać”. W Strefie gangsterów władza nie jest dana raz na zawsze — trzeba ją wyrwać, utrzymać i nie dać sobie odebrać. Dwie rodziny, dwa światy, jedna stawka: przetrwać i nie przegrać wszystkiego. Serial wrzuca nas w środek brutalnej gry o wpływy, gdzie lojalność ma swoją cenę, a każdy ruch może pociągnąć za sobą lawinę zdrad, krwi i upadków.

Strefa gangsterów
Strefa gangsterów

Porachunki

Serial zadebiutował w czerwcu i składa się z dziesięciu odcinków. Finał zaplanowano na sierpień na SkyShowtime. Co istotne — już teraz wiadomo, że powstanie drugi sezon. Za całość odpowiada Ronan Bennett, znany widzom tej platformy z innego głośnego tytułu — Dnia Szakala. Tym razem również serwuje historię, w której napięcie trzyma za gardło od pierwszych minut. Co więcej, za reżyserię części odcinków odpowiada sam Guy Ritchie — specjalista od gangsterskich porachunków, zwłaszcza tych w brytyjskim stylu. Twórca Porachunków i Przekrętu wraca tu do dobrze sobie znanych klimatów: brudnych interesów, ostrych dialogów i bohaterów, którzy pomiędzy rzucaniem bluzgami a oddawaniem strzałów, znajdują przerwę na kubek ciepłej herbaty.

Historia została opowiedziana bardzo sprawnie i wciąga od pierwszych minut. Twórcy startują z niskiego, zrozumiałego dla każdego pułapu konfliktu — w jednej z rodzin jest czarna owca, która nieco bruździ i krzyżuje szyki drugiej stronie. Sytuacja się zaognia, dochodzi do eskalacji, a w końcu do wojny. Z boku wszystkiemu bacznie przygląda się brytyjska policja, czekając na pierwsze ofiary. W sam środek tego chaosu zostaje wrzucony Harry, który ma zażegnać kryzys — ale jest to dla niego jednocześnie moment weryfikacji wartości, której jest wierny: lojalności.

Mniej akcja, więcej rozmowa

Akcja rozwija się punkt po punkcie, łatwo się w niej odnaleźć. Przebywanie w tej niekorzystnej — dla jednych i drugich — sytuacji umilają świetnie napisane sceny dialogowe, które podsycają napięcie i uwypuklają skalę intryg. Pojawia się kilka zaskoczeń, głównie związanych z postaciami. Jeśli wydaje się wam, że główny bohater nie przepuści żadnej okazji, by spuścić komuś ostry łomot, a po wszystkim weźmie siłą swoją kobietę — to jesteście w błędzie.

GramTV przedstawia:

Nie wiem, czy ten pomysł na postać wyszedł bardziej od Toma Hardy’ego, czy od scenarzysty, ale mamy tu do czynienia ze stoikiem o romantycznej duszy. Bohaterem wiernym zasadom, który używa siły tylko wtedy, gdy ich przestrzeganie traci sens i zagraża status quo jego rodziny. Jego zdawkowe, ale trafne wypowiedzi i bijąca z niego pokora to jeden z ciekawszych aspektów serialu — i z pewnością jedna z bardziej oryginalnych wizji gangstera, jakie widziałem. Nie, to nie Ray Liotta z Chłopców z ferajny — to raczej jego odwrotność.

Strefa gangsterów
Strefa gangsterów

Pierce Brosnan i Helen Mirren – wybuchowa para

Ten aktorski spektakl, utrzymujący się przez większość czasu na wyrównanym poziomie, co jakiś czas przerywany jest momentami nieokiełznanej szarży Pierce’a Brosnana — i, o dziwo, także Helen Mirren. Grają osobliwą parę małżeńską, która z założenia miała wyróżniać się na tle pozostałych postaci ekspresją i energią. Zadanie wykonują, ale co za dużo, to niezdrowo. Z czasem ich obecność na ekranie zaczyna przypominać karykaturę. Jest w tych postaciach niewiele autentycznie ludzkich słabości, a sporo teatralnego trzymania się masek makiawelicznych, aroganckich liderów, którzy mają wszystkich za nic. Jakby istotniejsze było ego, a nie opowiedzenie historii, która ma sens.

To, że Brosnan czuł się w tej roli jak ryba w wodzie — widać gołym okiem. Problem w tym, że nikomu nie udało się tej ryby złowić i utrzymać na wędce. Efekt? Aktorstwo wymykające się spod kontroli. Jest tu coś, co szczególnie mnie uwiera: trudno zrozumieć, dlaczego tak nieznoszący sprzeciwu boss pozwala swojej żonie na tak bezrefleksyjną ingerencję, która w oczywisty sposób przyczynia się do pogorszenia sytuacji. Najwyraźniej scenariusz potrzebował pikanterii — a Helen Mirren ją dostarczyła.

Strefa gangsterów
Strefa gangsterów

To nie jest nowa Rodzina Soprano. I dobrze

Kolejnym zaskoczeniem w tej, skądinąd prostej, gangsterskiej historii jest wątek dawnej krzywdy, która od lat trawi jedną z postaci. Trauma, która wpływa na rodzinne relacje, początkowo wydaje się wpleciona na siłę. Ale scenarzyści wykonali tu ciekawą robotę: w finale potrafią ten motyw zgrabnie domknąć i wykorzystać jako kluczową konkluzję. To właśnie dzięki temu historia, przez którą przedzieramy się w Strefie gangsterów, staje się opowieścią nie tylko o konflikcie rodzin i próbie sił, ale także o tym, że walcząc z potworami, sami się nimi stajemy. A „bakcyl Dżumy” przechodzi dalej — na naszych podopiecznych — i zaczyna trawić ich, nas, oraz naszych bliskich od środka.

To zresztą niejedyny dowód na to, że scenarzystom naprawdę zależało na tym, by nie wszystko zostało powiedziane wprost. Wątki rozwijane mimochodem znajdują swoje ujście, a finał nie pozostawia poczucia pustki.

Nie nazwałbym Strefy gangsterów nową Rodziną Soprano. Ale z pewnością warto zauważyć, że to jedna z ciekawszych historii tego typu w serialowym światku. Powiedziałbym, że to trochę tak, jakby Sukcesję przyprawić Martinem Scorsese i Guyem Ritchiem — z naciskiem nie tylko na gwałtowne sceny akcji, ale przede wszystkim na siarczyste dialogi, które nie tylko podkreślają gęstość atmosfery w pokoju, ale wręcz ją kształtują. Choć to może zabrzmieć jak paradoks — biorąc pod uwagę, że Tom Hardy gra postać, która raczej nie mówi więcej, niż musi. Serial, w ogólnym rozrachunku, działa dokładnie tak samo. Wypada więc czekać na drugi sezon, bo choć za nami dziesięć odcinków, twórcy pozostali nie tylko bezkompromisowi, ale też zaskakująco powściągliwi. Jestem przekonany, że ta historia dopiero teraz nabierze prawdziwego rozpędu. Myśl o kolejnych kartach, jakie mogą paść na stół, budzi moją ciekawość.

7,5
Strefa gangsterów to stylowa, dosadna i podszyta napięciem opowieść o władzy, lojalności i przemocy. Choć twórcy nie poszli na całość, finalnie obronili wszystkie wątki i postawili mocne fundamenty pod kontynuację.
Plusy
  • Tom Hardy nieco zaskakuje swoim pomysłem na rolę, jest powściągliwy ale skuteczny
  • Dialogi są siłą tego serialu: budują napięcie, wciągają w narrację
  • Wątki poboczne grają istotną rolę i docierają do wiarygodnej kulminacji
  • Za dwie sceny z użyciem utworów The Prodigy dodatkowy plusik ode mnie
Minusy
  • Pierce Brosnan na dłuższą metę nieco irytuję swoim krzykliwym pomysłem na rolę
  • Hellen Mirren robi to, co wymaga od niej scenariusz, ale zarówno u niej, jak i u ekranowego partnera, ważniejsze okazało się ego
  • Mało typowych scen akcji, ale twórcy znaleźli na to ciekawą rekompensatę
Komentarze
3
wolff01
Gramowicz
10/08/2025 21:52

Harry/Hardy świetna postać - super zagrana i z fajnym pomysłem na "gangstera". Dawno już nie widziałem tak ciężkiej do wybicia z równowagi osobistości. Najlepsze momenty jego gry to chyba jak potrafił "wyłączać" się gdy ktoś prawił mu monologi. Peak.

Zgodzę się z autorem recenzji - Conrad i Maeve to świetnie zagrane postaci tylko faktycznie - można odnieść wrażenie że momentami byli przesadnie przejaskrawieni. Taka konwencja serialu, ale czasem miałem wrażenie że robili jakieś krzywe akcje tylko po to żeby "było krzywo" - żeby na ekranie więcej się działo. Człowiek oczekiwał od nich jako postaci więcej, ale faktycznie - to po prostu psychole absolutnie uzależnione od władzy - tak naprawdę przez cały serial nie dali chyba żadnego dowodu że są gdzie są dzięki jakimś wybitnym umiejętnościom. Bycie dobrym w manipulowaniu innymi czy wymuszaniu na innych podległości to jeszcze nie wybitne cechy lidera. Chciałbym kiedyś zobaczyć retrospekcje jacy byli za młodu - może dostaniemy odpowiedź dlaczego zaszli tak daleko (z tego co powiedziano w serialu zaczynali jako dzieci farmerów z Irlandii).

Uważam też Eddiego za słabą postać - cały serial czekałem aż chłopak czymś błyśnie - że faktycznie Maeve w nim coś dostrzega czego nie widzą inni. Nope. To chyba była po prostu jej manipulacja bo gość nie nadaje się do niczego. Tak naprawdę wśród Harriganów nie ma chyba nikogo naprawdę kompetentnego - wszyscy jadą na tym że Harry za nich coś załatwi i to jest chyba zamierzony wydźwięk serialu.

Zaskakująco dobrze wypadają postacie drugoplanowe  - wiadomo że jak serial o mafii i "normalna" rodzina to będą motywy "ja już nie mogę tak dłużej żyć". Ale te postacie poboczne była zaskakująco znośnie - zwykle jest tak że te postaci tylko irytują. 

Na koniec powiem tak - serial oglądało się bardzo dobrze, wciągnął mnie, ale po takim zachwalaniu jakie słyszałem spodziewałem się czegoś więcej - to bardzo dobry serial, ale nie było w nim nic co naprawdę zrobiłoby na mnie wrażenie. No może poza Harrym - chce go oglądać dalej :)

Kresegoth
Gramowicz
04/08/2025 11:23
Yarod napisał:

Serial jest świetny pod prawie każdym względem. Hardy ma jedna z najlepszych rol. Jego Harry to wbrew pozorom facet z zasadami ale na serio  ie chciałoby sie go spotkać bi choć woli kogoś po prostu zastraszyć to nie cofa sie i przed zrzuceniem logos z dachu.

Nie Zgadzam sie z oceną Brosnana uważam że zagrana jest świetnie. Gorzej z Helen Mirren. Pozostali aktorsko trzymali poziom a kilka jest gesty.

To co mnie irytowało trochę to brak prawie policji i jakiegoś charyzmatycznego przeciwnika tam. Dopiero. na koncu pojawia sie ciekawa postać.

Tak Czy inaczej gorąco polecam.

Ja miałem wrażenie, że Brosnan świetnie się bawi w tej roli, bo wreszcie może zagrać sukinsyna z krwi i kości, i dobrze mu to wyszło. Hardy faktycznie daje popis. Najlepszą sceną była rozmowa z młodym, który chciał go sprowokować gadką o jego córce.

Co mnie z kolei boli to przebieg fabuły, bo sporo rzeczy jest zbyt przewidywalnych. Na szczęście dla samego aktorstwa warto zaliczyć całość.

Yarod
Gramowicz
04/08/2025 10:41

Serial jest świetny pod prawie każdym względem. Hardy ma jedna z najlepszych rol. Jego Harry to wbrew pozorom facet z zasadami ale na serio  ie chciałoby sie go spotkać bi choć woli kogoś po prostu zastraszyć to nie cofa sie i przed zrzuceniem logos z dachu.

Nie Zgadzam sie z oceną Brosnana uważam że zagrana jest świetnie. Gorzej z Helen Mirren. Pozostali aktorsko trzymali poziom a kilka jest gesty.

To co mnie irytowało trochę to brak prawie policji i jakiegoś charyzmatycznego przeciwnika tam. Dopiero. na koncu pojawia sie ciekawa postać.

Tak Czy inaczej gorąco polecam.




Trwa Wczytywanie