Billy Bob Thornton wraca jako nafciarz Tommy w serialu Taylora Sheridana. Jesteśmy po seansie dwóch pierwszych odcinków drugiego sezonu (premiera na SkyShowtime) i dzielimy się wrażeniami. Czy historia wciąż wciąga, niczym wiertło poszukujące ropy?
Zaskakujące jest to, że w przypadku Taylora Sheridana mamy do czynienia z twórcą, który od lat opowiada w gruncie rzeczy o tym samym świecie – o amerykańskiej prowincji, twardych ludziach, rodzinnych lojalnościach i brutalnych zasadach rynku – a mimo to wciąż potrafi robić to w sposób świeży i atrakcyjny. Wielu filmowców w takiej sytuacji milknie, bo czują, że nie mają już nic nowego do powiedzenia. Sheridan natomiast ze swojej powtarzalności uczynił atut: zamienił ją w rozpoznawalny styl, który z każdym kolejnym projektem tylko zyskuje na sile
Landman
Ropa to tylko pretekst
Już w pierwszym odcinku pojawia się scena, w której Sam Elliot, jako ojciec Tommy’ego, wpatruje się w zachodzące słońce. Robi się melancholijnie. To moment, który pokazuje, że niektóre rzeczy pozostają poza kontrolą – nawet przy całym bogactwie i wpływach. Landman opowiada o ludziach starających się kontrolować naturę i złoża ropy, a równocześnie uświadamia, że przemijanie dotyczy nie tylko świata, lecz także nas samych i naszych relacji. Sheridan w subtelny sposób sugeruje, że czas i tak zrobi swoje, niezależnie od tego, jak bardzo staramy się utrzymać władzę czy majątek.
Nowy sezon bezpośrednio kontynuuje przykry fakt finału poprzedniego sezonu. Pożegnaliśmy bowiem postać Johna Hamma. Był to moment odważny i zaskakujący, ale dramaturgicznie uzasadniony, bo pozwala fabule ruszyć w nowe rejony. Demi Moore, dotąd funkcjonująca w cieniu męża, teraz przejmuje inicjatywę i gra pierwsze skrzypce w historii. Dla niej to kolejna aktorska przygoda po Substancji, w której pokazała zdolność do budowania wielowymiarowych postaci w wymagających emocjonalnie rolach. Widać tu, że Moore nie tylko odnajduje się w tym świecie, ale wręcz rozwija się, prowadząc fabułę i wyznaczając ton wydarzeń. Billy Bob Thornton jako Tommy, co należy raz jeszcze podkreślić, potwierdza, że idealnie odnajduje się w tej roli. Jego szorstki, opanowany sposób bycia, balansowanie między autorytetem a czułością, daje postaci wiarygodność i głębię.
Landman
Niezastąpiony Sam Elliot
Do obsady dołącza Andy Garcia jako Gallino, postać, której obecność była sygnalizowana już w finale pierwszego sezonu. Konflikt z nim eskaluje, gdy okazuje się, że syn Tommy’ego uwikłał się w powiązania z firmą Gallino. Teraz ojciec i syn mają wobec niego dług, który zagraża stabilności M-Tex Oil. To kolejny dowód, że Sheridan umiejętnie łączy dramaty rodzinne z brutalną logiką przemysłu, tworząc napięcie zarówno w sferze prywatnej, jak i biznesowej.
GramTV przedstawia:
Pojawia się też wspomniany Sam Elliot, jako ojciec Tommy’ego. Nie da się ukryć, że poszerza on portret psychologiczny głównego bohatera i wnosi do historii sporo dynamik (i aktorskiej jakości). Relacje między nim a synem są napięte i pełne nieporozumień, co dodatkowo potęguje dramat. To kolejny przykład, jak Sheridan sięga po sprawdzonych aktorów, tworząc postacie, które od razu przyciągają uwagę. Elliot, znany z 1883 – prequelu Yellowstone – podkreśla jeszcze mocniej podobieństwo obu produkcji, tworząc przestrzeń, w której rodzina, pieniądze i władza przenikają się nawzajem w sposób zarówno fascynujący, jak i brutalny.
Nie można też pominąć pytania o przyszłość serialu w kontekście odejścia Sheridana z Paramount. Można było się obawiać, jak to wpłynie na drugi sezon, ale fakty są takie, że Sheridan był aktywnie zaangażowany w jego powstawanie, a jego duch wyraźnie czuć w każdym wątku. Nie zmienia to jednak faktu, że w perspektywie kolejnych lat, prócz tego serialu, zagrożone mogą być też inne produkcje jego autorstwa – od Tulsa King, przez zapowiadane spin-offy Yellowstone. Na razie jednak ta perspektywa pozostaje odległa; Sheridan pozostanie aktywnym twórcą dla Paramount co najmniej do 2028 roku.
Landman
Sheridan znowu robi swoje — i znowu trafia
Serial pokazuje bohaterów balansujących między ambicją a moralnością, między przeszłością a nieuchronnym przemijaniem. Żona Tommy’ego to satyra na kult ciała i materializmu, którą zaraża córkę, syn pragnie sukcesu kosztem relacji z kobietą swojego życia, a Tommy, jako ojciec i negocjator, próbuje łączyć te napięcia w charakterystyczny dla siebie, szorstki sposób. Sheridan nie moralizuje – pokazuje bohaterów pełnych sprzeczności, którzy starają się znaleźć własną drogę. Trudno powiedzieć, czy serial jest najlepszą możliwą reklamą konserwatywnej Ameryki, idącą ramię w ramię z duchem Partii Republikańskiej, czy wręcz przeciwnie – jej subtelną krytyką. Sheridan skutecznie utrudnia jednoznaczną ocenę, ukrywając się za gęstą siecią niuansów i sprzecznych sygnałów. I właśnie w tym tkwi siła Landmana: ten świat fascynuje, przyciąga swoją energią, ale jednocześnie emituje delikatne, ale czytelne ostrzeżenie.
Jeżeli dwa pierwsze odcinki potrafią zaoferować tak szerokie spektrum emocji – od śmiechu, przez autentyczne wzruszenie, po napięcie, które wkręca w historię – to jest to bardzo dobry prognostyk przed kolejnymi epizodami. Otwarcie sezonu jest mocne, postacie są wyraziste, konflikty budowane konsekwentnie, a dialogi pełne smaku i dynamiki. Landman pokazuje, że Sheridan nadal potrafi mieszać dramat, rodzinne napięcia i brutalny biznes w sposób, który przyciąga uwagę i trzyma w napięciu. Świetne otwarcie – nic tylko czekać na resztę odcinków.
Drugi sezon Landmana zapowiada się jako mocna dramaturgicznie i gęsta od emocji kontynuacja.
Plusy
Sam Elliot to jakość sama w sobie
Demi Moore po Substancji wspina się na kolejne szczyty
Wciągająca wielowątkowość historii - trochę polityki, trochę westernu i kina obyczajowego
Minusy
Powtarzalność motywów Sheridana - niektórych może to już razić
Ryzyko spowolnienia w środku sezonu – przy dziesięcioodcinkowej konstrukcji można spodziewać się momentu zadyszki w połowie, co w produkcjach Sheridana zdarzało się już wcześniej
Najlepsze jest to że Sheridan nie odkrywa koła na nowo. Proste historie ale ciekawymi zwrotami akcji, cliffhangerami, wyrazistymi postaciami - na ogół pełnymi przywar ale też dobrych cech. Ludzie zawsze będą z chęcią oglądać zmagania "zwykłego człowieka" (tzw. blue collar workers) albo zmagania "romantycznego" i charyzmatycznego bohatera który kryształem nie jest (gangstera z wartościami lub doświadczonego życiem ale trzymającego się swoich zasad "twardziela"). Widz im kibicuje. a nie kibicuje ich rywalom żeby ich ukatrupili xD To ABC dobrego scenarzysty. Ale dziś przede wszystkim tej prostoty brakuje wielu serialom czy filmom dlatego dla wielu jego seriale to wręcz objawienie, coś jak nie z tej epoki. Nie mówię że zaraz wszystko ma takie być (oby nie), ale czasem trzeba wrócić do podstaw. Ja zgadzam sie z tym że poniękąd Sheridan tworzy coś na kształt neo-westernów, ale dzięki temu że nie skupia się na jednym temacie (mimo że lubi wrzucać te same wątki, bo sam ma np. ranczo) jego repertuar wydaje się świeży.
I ciekawe jest też to że wdg mnie jego seriale nie tylko rezonują z Amerykanami szukającymi "powrotu do korzeni" czy "amerykańskości" - one wpisują się w pewną romantyczną wizję USA którą część z nas pamięta z dzieciństwa.