Recenzja SpellForce: Conquest of Eo – cichy, ale czarny koń wśród strategii

Jakub Smolak
2023/02/21 11:15
1
1

SpellForce: Conquest of Eo łączy w sobie cechy różnych znanych gier, ale twórcy nie zapomnieli dodać czegoś od siebie.

Tak to już właśnie z tymi strategiami w dzisiejszych czasach bywa. Siedzi sobie człowiek spokojnie wieczorem i nagle dostaje w twarz informacją, że premiera nowego SpellForce już pojutrze. Tak znana, lubiana i doceniana przez graczy marka została niemalże całkowicie pominięta, jeśli chodzi o marketing. Wieści o SpellForce: Conquest of Eo mogły ominąć wielu z Was, a nie powinny, bo to całkiem udana produkcja, która przypadnie do gustu miłośnikom schematu „jeszcze jedna tura”.

Recenzja SpellForce: Conquest of Eo – cichy, ale czarny koń wśród strategii

W SpellForce: Conquest of Eo uczymy się na błędach

Kampanię w SpellForce: Conquest of Eo rozpoczynamy od wyboru lokacji startowej oraz profesji naszego bohatera. Zdradzę tylko, że nie warto rzucać się od razu na głęboką wodę, bo gra dość szybko zweryfikuje nasze umiejętności. Pierwsze podejście najprawdopodobniej już po kilku turach zakończy się porażką, a w dużej mierze winę za to ponosić będzie kiepski i chaotyczny samouczek.

Deweloperzy z Owned by Gravity przygotowali sporo różnorodnych mechanik, a nauczenie się wszystkiego w jednym momencie jest wręcz niemożliwe. SpellForce: Conquest of Eo to strategia, której uczymy się z każdą kolejną przegraną godziną. Zdecydowanie najlepiej sprawdza się tutaj metoda prób i błędów.

W SpellForce: Conquest of Eo uczymy się na błędach, Recenzja SpellForce: Conquest of Eo – cichy, ale czarny koń wśród strategii

Władca na pełny etat

Zabawę rozpoczynamy jako skromny uczeń, próbujący rozwiązać zagadkę zniknięcia swojego mistrza. Okazuje się, że we wszystko zaangażowana jest potężna organizacja, dla której nasz dawny nestor stał się zbyt poważnym zagrożeniem. Wszystko za sprawą badań nad tajemniczym Praogniem, w którym drzemie potężna moc. Szybko odkrywamy, że dzięki kontroli nad tym surowcem możemy znacząco wzmocnić swoją siłę, co pozwoli na rzucenie wyzwania magom z Kręgu.

W świecie SpellForce: Conquest of Eo mamy masę rzeczy do zrobienia, co wiąże się z tym, że musimy dbać jednocześnie o wiele czynników. Trzonem rozgrywki pozostają starcia, w których udział biorą oddziały stworzone przez różnorodnych bohaterów i jednostki. Równie dużą wagę musimy przywiązywać do ekonomii, a podczas doglądania stanu skarbca nie będziemy się nudzić. Do tego wszystkiego dochodzą badania, magia, crafting, eksploracja mapy oraz ogrom zadań, które momentami mogą wręcz przytłoczyć. Ale po kolei.

Władca na pełny etat, Recenzja SpellForce: Conquest of Eo – cichy, ale czarny koń wśród strategii

Prawie jak ukochane Hirołsy

Najwięcej czasu spędzimy na turowych starciach, które mogą przywodzić na myśl, to co znamy chociażby z serii Heroes of Might and Magic. Dwie armie pełne różnorakich stworzeń stają naprzeciwko siebie i próbują się wzajemnie wykończyć. Oczywiście, potyczki wzbogacone są o masę statystyk i zdolności poszczególnych jednostek. Do tego dochodzą bonusy wynikające z flankowania, przewagi terenowej czy – w przypadku jednostek dystansowych – zasłony i odległości, która dzieli nas od wroga. Istotną rolę odgrywa również możliwość używania przedmiotów jednorazowych, które potrafią przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść.

System walki w SpellForce: Conquest of Eo został wykonany poprawnie i sprawia sporo frajdy, szczególnie gdy na pierwszy rzut oka przeciwnik ma nad nami przewagę. Z czasem potyczki stają się jednak monotonne, a ich natężenie przytłaczające. Niestety, system automatycznego rozstrzygania walk nie sprawdza się i w większości przypadków korzystanie z tego rozwiązania jest nieopłacalne. Jednostki, które możemy w ten sposób łatwo stracić, są najzwyczajniej zbyt cenne. Nawet przy przeciętnych zdolnościach strategicznych jesteśmy w stanie osiągnąć znacznie więcej niż automatyczny system.

Prawie jak ukochane Hirołsy, Recenzja SpellForce: Conquest of Eo – cichy, ale czarny koń wśród strategii

Nie zatrzymuj się!

Świat SpellForce: Conquest of Eo jest całkiem spory, a twórcy w sprytny sposób zadbali o to byśmy nie zasiedzieli się w jednym miejscu. Nasza wieża, będąca jednocześnie główną bazą, jest ruchoma i potrafi latać. Jej regularne przestawianie będzie wręcz niezbędne, bo dzięki odwiedzaniu nowych miejsc możemy zagwarantować sobie dostęp do dodatkowych surowców czy ważnych misji fabularnych. Ponadto część ze złóż szybko się eksploatuje, dlatego warto utrzymywać swoje włości na terenach, na których ciągle pozostaje coś do wydobycia. Muszę przyznać, że ta mechanika sprawdza się całkiem nieźle i dorzuca swoje trzy grosze do atrakcyjności gry.

Eksploracja mapy będzie jednak leżeć głównie w rękach naszych wojsk. Oprócz zbierania surowców i szukania dogodnych miejsc do osiedlenia się będziemy wykonywać całą masę różnorodnych misji. Każda z nich jest zarysowana fabularnie, a opisy zostały przygotowane w skrupulatny i atrakcyjny sposób. Kolejne historie odkrywa się z przyjemnością, chociaż ich nadmiar miejscami może przytłaczać. Bieganie po mapie za kolejnymi znacznikami zadań z czasem zaczyna męczyć, a odwiedzenie wszystkich ważnych miejscówek wydaje się być wręcz niemożliwe.

Nie zatrzymuj się!, Recenzja SpellForce: Conquest of Eo – cichy, ale czarny koń wśród strategii

Nie samym mieczem człowiek żyje

Celem rozgrywki w SpellForce: Conquest of Eo nie jest wyłącznie pokonanie wszystkich przeciwników. Starcia z innymi frakcjami są częste, ale nie jest to jedyna droga do osiągnięci zwycięstwa. Krąg przyjmie nas w swoje szeregi, jeśli wypełnimy 3 z 6 celów. W zależności od preferowanego stylu rozgrywki wygraną można osiągnąć więc na kilka sposobów. Nie jest to jednak system złożony na tyle, jak chociażby to, co znamy z serii Civilization. Takie porównania są mocno na wyrost, a zabawa w SpellForce: Conquest of Eo opiera się na nieco innych płaszczyznach.

GramTV przedstawia:

Komentarze
1
KotRyszard
Gramowicz
24/02/2023 19:25

Wygląda na ciekawą propozycję, chyba się skuszę :)