Rzadko się zdarza, aby twórcy gry w ramach preview dali do ogrania tak duży kawałek kodu. W przypadku było to prawie pół gry (zasadniczo prolog oraz cztery misje z ośmiu), więc zabawy było tutaj całkiem sporo.
… podstawa do naprawdę fajnej, nieco unikalnej strzelanki z zombiakami w tle na pewno jest. Pytanie jak Saber Interactive wykorzysta tę okazję na pełnym dystansie.
Rzadko się zdarza, aby twórcy gry w ramach preview dali do ogrania tak duży kawałek kodu. W przypadku było to prawie pół gry (zasadniczo prolog oraz cztery misje z ośmiu), więc zabawy było tutaj całkiem sporo.
Najciekawsze jest jednak to, że właściwie nigdy nie myślałem, że połączenie World War Z z elementami Snowrunnera będzie tak wciągające niczym błoto lub szlam w gęstym lesie. A to wszystko sprawia, że Toxic Commando z „kolejnej gry o zombie” stał się w mojej prywatnej kolejce premier na 2026 rok grą, w którą „warto zagrać, bo frajdy daje bardzo dużo”… a to dopiero początek zabawy.
Historia jest prosta – grupa naukowców próbuje wykorzystać energię jądra ziemi do swoich celów. Cała operacja wymyka się spod kontroli i zostaje przebudzony Sludge God, który zamieniając przeróżne tereny na powierzchni w szlamowiska również przemienia ludzi w bezmózgie zombie. Naukowcy postanawiają wysłać grupę komandosów po to, aby powstrzymać bóstwo, ale nie wszystko idzie zgodnie z planem. Dobra wiadomość jest taka, że komandosi przeżyli, zła… że mają jeszcze jeden problem do rozwiązania.
Specjalnie jednak nie chcę się rozpisywać na temat samej gry, wszelkich mechanizmów i innych podobnym tematom, ponieważ na to przyjdzie prawdopodobnie czas w marcu przy ewentualnej recenzji John Carpenter’s Toxic Commando. Dlatego też dzisiaj bardziej o tym jak to połączenie zombiaków i Snowrunnera bardzo ciekawie łączy się w całość.
Bowiem od samego prologu twórcy rzucają nam pierwsze auto (typowy, bojowy, terenowy wóz), które musimy po pierwsze zalać paliwem, a po drugie również trochę naprawić. W tym momencie oczy mi się zaświeciły, bowiem później wraz z każdą kolejną misją opanowanie tych wszystkich mechanizmów związanych z pojazdami będzie kluczowe dla powodzenia kolejnych zadań. Warto więc znaleźć kogoś, kto:
Dlatego też odpowiednia współpraca wydaje się być w John Carpenter’s Toxic Commando kluczem do sukcesu. Co prawda można grać tutaj z towarzyszami AI, którzy potrafią sobie dawać radę w trudniejszych warunkach, ale trzeba się przygotować na spory multitasking i problemy nawet na normalnym poziomie trudności z dość rozwiniętą klasą postaci oraz bronią na wyższym poziomie (o tym jednak za chwilę).
To, co również jest zauważalne to to, że czasami w przypadku niektórych misji pewne elementy się zmieniają. Możemy startować z innego punktu, możemy mieć inne ścieżki zablokowane, dlatego trzeba będzie dopasowywać się do nowych warunków bez dodatkowego kanistra paliwa czy też łatwo dostępnych części zamiennych nieopodal, którymi również trzeba umieć zarządzać. Raz przydadzą się bowiem do naprawy elementów obronnych w niektórych miejscówkach, a raz trzeba będzie naprawić uszkodzenia krytyczne w naszym pojeździe.
Każdy pojazd bowiem ma również różne dodatkowe gadżety. Przykładowo – wcześniej wspomniany terenowy pojazd bojowy z działkiem może nie tylko używać specjalnej linki holującej, ale również odpalać co jakiś czas ładunek elektryczny masakrujący przeciwników za jednym zamachem. Z drugiej strony jazda ambulansem daje co jakiś czas nie tylko dodatkową apteczkę, ale również aurę leczącą naszych towarzyszy. Najciekawszy natomiast jest… radiowóz, który pozwala stworzyć z niego samochód-pułapkę po odpaleniu syreny. Wtedy wszyscy przeciwnicy zgromadzeni przy aucie wybuchają razem z nim.
Tak jak jednak wspomniałem na wstępie – jest wymagająco, a rolę w ramach swojego zespołu warto dobrze poznać. Mamy bowiem do wyboru cztery klasy postaci (Strike, Medic, Operator i Defender), a każda z nich ma dość rozwinięte drzewko umiejętności, więc aby osiągnąć maksymalną moc bojową do starć na najwyższym poziomie trudności (od fabularnego do czwartego, najtrudniejszego) trochę trzeba będzie się nabiegać. Podobnie jak w przypadku dostosowywania swojej broni pod kątem dodatków oraz poziomu (feeling strzelania jest tutaj naprawdę dobry, więc da się wycisnąć za tego coś więcej), bowiem stworzenie idealnego zestawu będzie wymagało regularnego zbierania surowców.
Chyba na ten moment głównie ze względu na konieczność ogarnięcia chaosu, który ma momentami miejsce na polu bitwy z zombie. A jak dobrze wiemy apetyt rośnie w miarę jedzenia, a więcej surowców dostajemy na wyższych poziomach trudności. Warto będzie więc chwilę pokombinować, aby te swoje ulubione zestawy ulepszyć, a także zgrać się ze znajomymi.
Jedyna obawa, którą mam w tym momencie to tylko i wyłącznie fakt, że tak jakby tych misji może się wydawać za mało na start. Co prawda cena gry sama w sobie w preorderze nie jest jakoś wygórowanie wysoka (jakieś 130 zł na Steam), a Saber Interactive zapowiada regularne aktualizacje z nową zawartością, ale jak dobrze wiemy wszystko zależy od częstotliwości. Na całe szczęście ta losowość oraz momentami poziom trudności i zamieszania sprawiają, że te pierwsze przejścia nie muszą być wcale takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Jest więc spora szansa, że do tego pierwszego zrzutu nowości tego wszystkie wystarczy.
Jest spora szansa, że tak, choć przykład chociażby Back 4 Blood pokazuje, że nie zawsze gra w takim klimacie może mieć łatwo po premierze.
Na szczęście jest spora szansa, że najmocniejszym elementem zachęcającym do sprawdzenia John Carpenter’s Toxic Commando będzie cena, która wygórowana nie jest jak na luźnego shootera do zabawy ze znajomymi. Inną sprawą jest fakt, że połączenie piekielnego chaosu z elementami „runnerów” sprawia, iż trudno jest się oderwać od grania nawet, gdy z jakiegoś powodu misja nie idzie po naszej myśli. Do tego wszystkiego dochodzi również klimat rodem z twórczości Johna Carpentera z lat osiemdziesiątych – trochę luzu, trochę powagi i momentami świetna muzyka w tyle.
Czego chcieć więcej? Aby premiera przeszła bez problemów i crossplay działał tak, jak powinien. W przerwie między dużymi premierami roku 2026 John Carpenter’s Toxic Commando ma odpowiednie predyspozycje do tego, aby do luźnego strzelania z odrobiną skilla regularnie wracać.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!