Recenzja Gungrave G.O.R.E. - maszynka do strzelania

Gungrave G.O.R.E. to niewątpliwie nostalgiczny powrót stylu rodem z ery PlayStation 2, nawet jeśli nie wszystko zagrało.

Recenzja Gungrave G.O.R.E. - maszynka do strzelania

Powtarzałem to wiele razy w naszym podcaście pr0gram, więc powtórzę to raz jeszcze w recenzji – strasznie szanuję podejście Prime Matter do gier. Głownie dlatego, że przypomina mi takiego kuratora interesujących projektów, które prawdopodobnie przepadłyby gdzieś w mrokach branży, a pewnymi ambicjami trudno byłoby im pójść do przodu bez większego wsparcia.

Przykładem takiej ekipy, której potrzebne było wsparcie jest koreańskie Iggymob, które wcześniej co prawda już romansowało ze światem Gungrave za sprawą gier VRowych, ale poszło o krok dalej łącząc magię shooterów z ery wczesnego PS2 i PS3 z świetnym klimatem wcześniej wspomnianego świata. I tak powstało Gungrave G.O.R.E. – kontynuacja przygody z VRów oraz pierwsza od 18 lat gra z Brandonem Heatem/Gravem w roli głównej. Żeby było ciekawiej, to w pracach nad grą brali udział Ikumi Nakamura oraz Yasuhiro Nightow. Nie mniej jednak o ile wiele elementów mi w tej grze niesamowicie pasowało, a pewną strategię na dobrą zabawę odkryłem w połowie gry, tak koniec końców jest kilka problemów oraz niedoskonałości.

I przyznam się bez większego bicia, że niestety nie zdążyłem nadrobić anime. Ale nie ukrywam, że po przejściu Gungrave G.O.R.E. mam ochotę to zrobić. Jednak klimat robi swoje.

Zero strachu.

Tak właściwie kluczem do dobrej zabawy w Gungrave G.O.R.E. jest… granie na niższym poziomie trudności. Zanim jednak weźmiecie się za widły, pochodnie oraz inne ustrojstwa, które miałyby piszącemu ten tekst uprzykrzyć życie krótkie wyjaśnienie – o ile jest to gra przypominająca momentami slashery, to trzeba ją traktować jak korytarzową strzelankę w stylu Serious Sama z dodatkowymi atrakcjami w postaci Demolition Shotów, sztuczek wykonywanych Death Haulerem oraz prania ołowiem z pistoletów o nazwie Ceberus.

GramTV przedstawia:

I teraz o ile można grać od poziomu Normal i próbować przebijać się przez te niestrudzone hordy wrogów wszelakich, tak od pewnego momentu czuć jednak pewien opór. Niekoniecznie spowodowany poziomem trudności, ponieważ ten raczej wynika z konieczności lawirowania między różnymi typami pocisków i przeciwników oraz dostosowywania do nich swojej taktyki. Problem pojawia się wtedy, gdy tych narzędzi do walki brakuje – jest co prawda dostępny Lab, w którym wydajemy punkty na rozwój Grave’a, ale momentami wydaje się, że od poziomu normalnego w górę na początku brakuje mocy i lepiej zacząć na „easy”.

Dlatego też najlepiej jest w Gungrave’a grać od najłatwiejszego poziomu trudności, a później stopniować sobie wyzwania wraz z coraz większym arsenałem ciosów i możliwości głównego bohatera. Właściwie to najwytrwalsi prawdopodobnie spróbują pokonać grę kilkukrotnie wraz z poziomem G.O.R.E., jednakże tam już potrzeba prawdopodobnie maksymalnie doładowanej postaci, dobrego buildu umiejętności dodatkowych oraz dyscypliny w tym przepięknym tańcu śmierci, który Grave momentami wykonuje. Nawet, jeśli te hordy przeciwników otaczają z każdej strony i jeden atak zamienia je wszystkie w mokrą plamę. To podejście do gry w stylu arena/corridor shootera sprawia, że gra mocno zyskuje na atrakcyjności, nawet jeśli przeciwnicy to często różne kolorystyczne wariacje wcześniejszych żołnierzy i potworów, a miejscówki wypadają raz lepiej, raz gorzej. Tutaj prawdopodobnie najsłabiej wypada finałowa lokacja, a najlepiej rozjarzony neonami Hong-Kong. Do czego mógłbym się przyczepić to walki z bossami, które o ile mają wiele ciekawych pomysłów wymagających sporej zręczności (wyobraźcie sobie non stop naciskać trigger i unik), tak można wpaść z jednej skrajności w skrajność – na łatwym poziomie trudności nie sprawiają żadnego powodu i padają błyskawicznie, za to na normalnym i wyższych potrafią sprawić sporo problemów obrażeniami oraz wytrzymałością.

Chciałoby się powiedzieć, że właśnie ta skrajność w wielu przypadkach gra główną rolę. Można się do niej przyzwyczaić (na przykład do dużej liczby gości z rakietnicami na metr kwadratowy), ale też można jej mieć dość, gdy tej precyzji oraz określonej kolejności eliminowania przeciwników wymaga dane starcie i trzeba mocno zarządzać wszystkim – od ataków specjalnych po ruchy naszego bohatera (Demolition Shot regeneruje życie, finishery regenerują część tarczy), który koniec końców porusza się po polu bitwy jak czołg. Bez większego strachu, całkiem sprawnie sunie do przodu, ale jeśli chodzi o bardziej skomplikowane ruchy podstawowe jest już trudniej, a wykonywanie specjalnych Death Haulerem działa głównie na przeciwników w starciach bezpośrednich.

Komentarze
3
TobiAlex
Gramowicz
24/11/2022 20:21
Muradin_07 napisał:

Ej, ale Harpen przecież Evil West dał... 9 o.O

A poza tym, to liczba minusów wcale nie musi się równać, aby ocena była konkretna. Tak jak napisałem - wiele z tego to skrajności plus wszystko zależy od konwencji przyjętej przez twórców, a ci powiedzieli wprost, że ma to być oddanie hołdu grom z tamtych lat bez przeginania z nowymi elementami. I właściwie pod tym kątem dostarczają prostą i niezobowiązującą łupaninę.

TobiAlex napisał:

- Evil West - ocena 7 - tylko 2 minusy

- popierdółka z X360 (oh nie, wait...) - ocena 7 - 500 minusów...

Fakt, nie wiem czemu widziałem, że Evil West dostał tylko 7. Oczywiście prawda jest taka, że Evil to gra na 7/10. Ale ten cały Gruuve (czy jak to się tam pisze) to 5/10.

TobiAlex napisał:

- Evil West - ocena 7 - tylko 2 minusy

- popierdółka z X360 (oh nie, wait...) - ocena 7 - 500 minusów...

Ej, ale Harpen przecież Evil West dał... 9 o.O

A poza tym, to liczba minusów wcale nie musi się równać, aby ocena była konkretna. Tak jak napisałem - wiele z tego to skrajności plus wszystko zależy od konwencji przyjętej przez twórców, a ci powiedzieli wprost, że ma to być oddanie hołdu grom z tamtych lat bez przeginania z nowymi elementami. I właściwie pod tym kątem dostarczają prostą i niezobowiązującą łupaninę.

TobiAlex
Gramowicz
23/11/2022 21:19

- Evil West - ocena 7 - tylko 2 minusy

- popierdółka z X360 (oh nie, wait...) - ocena 7 - 500 minusów...




Trwa Wczytywanie