Pięć koszmarnych nocy 2 – recenzja filmu. Potwornie nudna kontynuacja

Radosław Krajewski
2025/12/05 18:00
0
0

Po dwóch latach do kin powraca Freddy Fazbear wraz ze swoją animatroniczną drużyną. Oceniamy, czy jest lepiej niż w przypadku okropnej pierwszej części.

Nie zapraszamy ponownie

Pierwsza część Pięć koszmarnych nocy była słabym horrorem, ale jeszcze gorszym filmem. Mimo to fani, szczególnie ci młodsi, doskonale bawili się na filmie, a wyniki finansowe jedynie potwierdziły, że produkcja ma potencjał na stworzenie zupełnie nowej serii. Tak też się stało i po zaledwie dwóch latach doczekaliśmy się kontynuacji z tymi sami twórcami i obsadą. Przed reżyserką Emmą Tammi stanęło trudne zadanie, aby naprawić problemy z pierwszej części, a przy tym rozwinąć filmowe uniwersum w zupełnie nowym kierunku. Niestety druga odsłona nie tylko powiela błędy z poprzedniczki, co dodaje mnóstwo nowych, przez które nawet najwięksi fani mogą tym razem nie pałać miłością do tej produkcji.

Pięć koszmarnych nocy 2
Pięć koszmarnych nocy 2

Po straszliwych wydarzeniach z pizzerii Freddy’ego Mike Schmidt (Josh Hutcherson) próbuje ułożyć sobie życie na nowo i zapewnić swoją siostrze, Abby (Piper Rubio), bezpieczeństwo. Dziewczynka tęskni za swoimi przyjaciółmi, szczególnie Chicą, gdy Mke zaczyna umawiać się z Vanessą (Elizabeth Lail). Na przeszkodzie stoją jednak nieujawnione tajemnice, szczególnie pewnej dziewczynki sprzed wielu lat, która zginęła w oryginalnej restauracji Freddy’ego, a teraz jako straszliwa Marionetka, uwalnia się ze swojego więzienia i poprzysięga zemstę na nieodpowiedzialnych rodzicach. W to wszystko zostaje wplątana Abby, która nie zdaje sobie sprawy z ryzyka, jakie podejmuje. Na scenie pojawia się również tajemniczy ochroniarz Michael (Freddy Carter), który ma coś wspólnego z tym wszystkim.

W growej serii Five Nights at Freddy’s trudno nie uniknąć powtórek, w końcu rdzeń rozgrywki zawsze jest taki sam i niekoniecznie nadaje się na filmowe adaptacje. Dlatego też adaptacje powinny w większym stopniu skupiać się na tajemnicy i samych animatronikach, aby jak najbardziej rozszerzyć to uniwersum. Tammi jednak bardziej interesuje się ludzkimi bohaterami, popełniając ten sam błąd, który kilka lat temu trapił MonsterVerse, gdzie ludzie byli ważniejsi od Godziili, czy Konga. W Pięć koszmarnych nocy 2 i zanim pojawią się animatroniki, musimy przeżyć niezręczną i niesamowicie toporną randkę Mike’a z Vanessą, czy dosyć irytujące zachowanie Abby, która nie może pogodzić się ze stratą swoich przyjaciół-duchów. Ludzkie postacie, jak i ich wzajemne relacje nie należą do najciekawszej strony filmu i obawiam się, że te wątki nikogo nie obchodzą. W końcu nie po to gra się w Five Nights at Freddy’s i nie na taką ekranizację mogą liczyć fani.

Pięć koszmarnych nocy 2
Pięć koszmarnych nocy 2

Ale czy gdy na scenie pojawiają się animatroniki jest lepiej? Otóż nie. Pięć koszmarnych nocy 2 nadal niemiłosiernie nudzi, nie mając żadnego pomysłu na ciekawe ukazanie morderstw, których tym razem jest jak na lekarstwo. To film wyraźnie skierowany do młodszych widzów, więc ograniczono nie tylko sceny mogące uchodzić za zbyt brutalne, ale nawet same horrorowe elementy. Zdarzają się jump scare’y, ale są one tak oczywiste, że nie mają prawa wystraszyć, a o próbie budowania przez twórców jakiegokolwiek napięcia, czy atmosfery grozy nie ma tu żadnej mowy. Nawet na płaszczyźnie czysto fabularnej, gdzie niemal wszystko od samego początku jest oczywiste, a jedyny zwrot akcji po prostu nie działa, przez zbyt małe skupienie się na tej postaci i nadania jej jakiejkolwiek głębi.

Gdzie jest sanepid?

Podobnie jak w przypadku pierwszej części, również kontynuacja nie jest wolna od całej masy większych i mniejszych fabularnych głupot. Wielokrotnie zdarza się, że bohaterowie widzą wokół siebie dokładnie tyle, co widz patrzący w ekran, a więc zasadniczo niewiele. Pięć koszmarnych nocy 2 oferuje do tego sporo absurdów, głównie związanych z animatronikami, szczególnie pod konie filmu, kiedy to twórcy nawet nie kryją się, że jedyne na czym im zależy, to na zaserwowaniu jak najwięcej fanserwisu. Wiele zastrzeżeń można mieć również do finałowej potyczki, jak i samego zakończenia, które wydaje się niepotrzebnie przerwane i zapowiadające kolejną część.

Gdzie jest sanepid?, Pięć koszmarnych nocy 2 – recenzja filmu. Potwornie nudna kontynuacja

GramTV przedstawia:

Aktorzy również nie pomagają, aby Pięć koszmarnych nocy 2 było lepszym filmem. Josh Hutcherson gra na autopilocie, Elizabeth Lail nadal nie nauczyła się grać, a Matthew Lillarda jest zdecydowanie za mało. Podobnie jak Mckenny Grace, która mogłaby podnieść poziom, gdyby tylko miała więcej ekranowego czasu. Najlepiej wypada więc Piper Rubio, która dobrze balansuje między dziecięcą niewinnością a czymś na kształt nastoletniej determinacji.

Pięć koszmarnych nocy 2 na całe szczęście trwa tylko niecałe dwie godziny, ale to i tak zbyt wiele. Poza niezłą sceną otwierającą, w tym filmie praktycznie nic się nie udało. To nawet nie jest powtórka z rozrywki, ale zbiór nieudanych pomysłów, które nie tworzą żadnej spójnej całości. Uniwersum powinno stać tajemnicami, zagadkami i przede wszystkim animatronikami, a nie nużącymi ludzkimi postaciami. Jestem ciekawy reakcji fanów growego Five Nights at Freddy’s, którzy doskonale bawili się na pierwszej części, ale tym razem mogą nie podzielać już tego samego entuzjazmu.

2,0
Pięć koszmarnych nocy 2 okazuje się jeszcze słabszą kontynuacją, która powiela błędy poprzedniczki, a do tego dodając masę nowych.
Plusy
  • Scena otwierająca nie jest taka zła (tym bardziej na tle reszty filmu)
  • Piper Rubio sprawdza się w roli Rubby
Minusy
  • Te same problemy, co w pierwszej części, a do tego sporo nowych
  • Nudzi niemal od początku
  • Słabo napisane i zagrane bez zaangażowania ludzkie postacie
  • Nie ma tu żadnej tajemnicy, ani zagadki do rozwiązania
  • Niewykorzystany potencjał animatroników
  • Kiepsko rozbudowuje to uniwersum
  • Horrorowych elementów jak na lekarstwo
  • Beznadziejne zakończenie
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!