GRID Legends - wrażenia z prezentacji Codemasters

W GRID z 2019 roku czegoś zdecydowanie brakowało. Codemasters stara się wrócić z GRID Legends na właściwie tory oferując kilka ciekawych nowości i powroty ulubionych trybów.

GRID Legends - wrażenia z prezentacji Codemasters

GRID z 2019 roku przez wielu graczy nazywany był tytułem z niewykorzystanym potencjałem. Miał być wielki powrót do czasów świetności serii, a ostatecznie wyszło dość dyskusyjnie. Mimo całkiem przyjemnego jak na arcade’owe ściganie modelu jazdy oraz całej masy wyścigów do pokonania po pewnym czasie można było odczuć pewną monotonię oraz fakt, iż niekoniecznie dużo znaczy dobrze. Zwłaszcza, gdy trybów wyścigowych nie było zbyt wiele.

Zastanawiałem się czy nazwanie GRID Legends kontynuacją drogi wytyczoną przez poprzedniego GRIDa nie będzie również negatywnie cechowało całości. Bo prawdę mówiąc to, co Codemasters planuje w przypadku kolejnej odsłony serii to właściwie lepsza i większa wersja tego, co zobaczyliśmy w 2019 roku. To z kolei może odstraszyć tych, którym nie do końca przypadł kierunek obrany przez Codemasters w przypadku poprzedniej odsłony cyklu.

To co jednak najważniejsze jest w przypadku GRID Legends to pojawienie się fabularyzowanej kampanii dla jednego gracza stylizowanej na dokument przypominający „Drive to Surivive” od Netflix. Żeby było jeszcze ciekawiej to w taki sposób, aby poniekąd połączyć żywych aktorów ze światem wirtualnym. Rozwiązanie trochę przypominające to, co czasami można było zobaczyć w serii Need for Speed, ale pod względem klimatu oraz wykonania pierwsze skojarzenia miałem z pierwszymi odsłonami serii TOCA: Race Driver. Jeśli więc całość trybu kariery będzie powiązana ze sobą fabularnie, a przy okazji dojdą elementy zarządzania własnym zespołem (jak w poprzedniej odsłonie), to będzie to prezentowało się zdecydowanie lepiej niż odklepywanie kolejnych wyścigów z listy. Przejście całości według Codemasters ma zając od 8 do 10 godzin w zależności od wybranego poziomu trudności, co tak właściwie złym wynikiem nie jest. Jeśli dołożyć do tego czas potrzebny na pokonanie wszystkich wyścigów, to zdecydowanie ten czas się wydłuży o kilkanaście godzin.

Z kolei to, co tak naprawdę mnie zainteresowało najbardziej to możliwości tworzenia własnych wyścigów w ramach GRID Legends. Ale idąc krok po kroku…

Codemasters w ramach GRID Legends zapowiedziało, że pojawi się około 250 różnych wydarzeń w ramach kampanii na 130 różnych kombinacjach layoutów dobrze znanych torach (np. Sepang, Brands Hatch), miejscówkach z poprzednich GRID (np. San Francisco czy Okutama Sprint) oraz zupełnie nowych (Londyn, Moskwa, Strada Alpina). Dodatkowo w grze pojawi się łącznie 48 klas wyścigowych wraz z powrotem trybów takich jak Elimination czy Drift oraz pojawieniem się nowego trybu poświęconego wyścigom pojazdów elektrycznych czy mieszanych, w których zestawić można pozornie niepasujące do siebie kategorie wyścigowe.

W ramach wersji udostępnionej po pokazie wersji GRID Legends Codemasters mogłem rozegrać w kilka przygotowanych przez twórców wyścigów oraz przetestować możliwości Race Creatora. I tak właściwie najwięcej czasu spędziłem w tym drugim sprawdzając krok po kroku to, ile na ten moment jest dostępne na nieco ponad dwa miesiące przed premierą. Tutaj, tak jak wspomniałem, niektórzy mogą się cieszyć, że zasady jako takie w stosunku do GRID z 2019 roku nie uległy drastycznym zmianom. Nemesis oraz to, w jaki sposób zawodnicy potrafią popełniać błędy nadal sprawiają, że wyścigi zyskują na dynamice i zawsze może się wydarzyć coś niespodziewanego. Przy odpowiednim wyważeniu wszystkiego pod siebie poziomem trudności oraz asystami spokojnie można połączyć wyzwanie z luźnym ściganiem się bez większej spiny. Torów i ich potencjalnych nitek jest całkiem sporo, klas i aut prawdopodobnie również drugie tyle (plus DLC). Jeśli Race Creator pozwoliłby na tworzenie swoich własnych serii wyścigowych i dzielenie się kombinacjami ze znajomymi/w sieci, to myślę, że to naprawdę dobry dodatek do GRID. Zwłaszcza, że w ramach wyścigów można również dodawać rampy czy też miejsca, w których zawodnik może otrzymać doładowanie mocy (trochę na zasadach Attack Mode z Formuły E – przejeżdżasz przez zakręt poza linią wyścigową i przez to dostajesz doładowanie do mocy samochodu w wyścigach elektrycznych).

GramTV przedstawia:

To, co również można było odczuć to fakt, że model jazdy w stosunku do poprzedniej odsłony serii także uległ mniejszym lub większym poprawkom w zależności od wybranej klasy samochodów. Nadal jednak agresywniejsze najazdy na tarki potrafiły z łatwością wybić i zakręcić samochodem, co najłatwiej było zauważyć przy Hypercarach (nie mówiąc już o tym, że udostępniony Aston Martin Valkyrie po prostu był bardzo niestabilny, ale to może kwestia przedpremierowego dopracowania detali). Nie mniej jednak kwestia przyzwyczajenia do reguł zabawy stawianych przez GRID – raczej nie ma co spodziewać się hiperrealistycznego modelu jazdy. To raczej coś bliżej arcade niż simcade… a to z kolei nie jest złym rozwiązaniem, bo takich gier wyścigowych również potrzeba na rynku. W przypadku GRID Legends jest szansa na to, aby połączyć pewien pro-racingowy sznyt z przystępnością dla wielu graczy. Trochę jak za dawnych czasów.

Codemasters podzieliło się również planami na zawartość sieciową. To, co wiadomo na dzień dzisiejszy to fakt, że w GRID Legends pojawi się kilka elementów dodatkowych takich jak dzienne wyścigi (plus dodatkowe dla posiadaczy specjalnej przepustki z edycji deluxe) czy też możliwość wskakiwania do wyścigów innych graczy (tak, aby móc trochę namieszać i zdobyć fundusze dla swojej ekipy). Na ile natomiast zmiany pojawią się w samym module sieciowym, czy GRID Legends doczeka się rankingowego ścigania z prawdziwego zdarzenia? O tym dowiemy się zapewne po premierze. Ja nadal jednak staram się tonować swój zapał z podobnego powodu, co w przypadku modelu jazdy – to nadal ma być gra skierowana do tych, którzy lubią się pościgać bez większych zobowiązań i konieczności rozgryzania wielu elementów. Taki hop in – hop out w przypadku tego wskakiwania do wyścigów innych graczy może być tutaj zdecydowanie fajnym dodatkiem. Tym bardziej, że Codemasters zapowiedziało cross-play, więc nie będzie problemu z zabawą z graczami na innych platformach.

Natomiast ja cały czas zadaję sobie jedno, podstawowe pytanie – czy aby GRID Legends nie wychodzi w złym okienku wydawniczym?

Premierę zaplanowano na koniec lutego 2021 roku. Kilka miesięcy po premierze Forzy Horizon 5, na chwilę przed premierą Gran Turismo 7, a fani symulacji dostaną jeszcze next-genową wersję Assetto Corsa Competizione. Teoretycznie GRID Legends dla fanów bardzo luźnego jeżdżenia będzie jak znalazł, zwłaszcza że to premiera multiplatformowa, ale w praktyce może być z tym bardzo różnie. Zwłaszcza, że dwa lata temu powrót GRID nie rozgrzał do czerwoności graczy, a oceny w recenzjach były dość mieszane. Mimo wszystko jednak, mając na względzie wszystkie nowości oraz powroty lubianych trybów sprzed lat (drift sprawia sporo frajdy, choć działa na trochę innych zasadach niż w poprzednich odsłonach) wiem, że prawdopodobnie będę się bawił z GRID Legends równie dobrze.

Tylko zostaje kwestia tego, jak wypadnie na tle pozostałych gier wyścigowych – tych bardziej zręcznościowych rzecz jasna. Pod tym względem seria Forza podniosła niesamowicie poprzeczkę. Bez względu na to czy to podseria Motorsport czy Horizon. Turn 10 oraz Playground Games udowodniło, że da się zrobić dobre wyścigi z bardzo przystępnym modelem jazdy, które również zadowolą tych bardziej wymagających graczy. Czy na to samo stać Codemasters? Ja uważam że tak i GRID Legends może być kolejnym krokiem, aby odnaleźli formę sprzed wielu lat.

GRID Legends pojawi się na półkach sklepowych 25. Lutego 2022 na PlayStation 4 /5, Xbox One i Series X/S oraz PC.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!