DOOM Eternal: The Ancient Gods - Part One - recenzja dodatku

Jeszcze więcej chaosu, jeszcze więcej demonów, jeszcze więcej szybkiego i brutalnego rozprawiania problemami – oto DOOM Eternal: The Ancient Gods - Part One!

DOOM Eternal: The Ancient Gods - Part One - recenzja dodatku

Oceniając DOOM Eternal w marcu już wtedy wiedziałem, że gra spokojnie wpisze się do mojej ścisłej czołówki GOTY 2020 roku. Nawet po kilku miesiącach od premiery siekanie demonów na wyższych poziomach trudności sprawia niesamowitą frajdę, a dalsze etapy ogromne wyzwanie nawet dla największych wymiataczy.

Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ pierwsza część The Ancient Gods, pierwszego DLC do DOOM Eternal, nie bierze jeńców. Rzuca na głęboką wodę i podbija poprzeczkę jeszcze wyżej. Jeśli myśleliście, że to, co do tej pory miało miejsce było “piekłem na ziemi”... to polecam rozgrzać porządnie nadgarstki, przygotować dodatkowego pada i zagryźć zęby, bo będzie gorąco.

Fabularny double-tap:

DOOM Slayer po pokonaniu Icon of Sin wraz z ARC ruszył na poszukiwanie Seraphima - tajemniczej postaci, która przekazała mu potężną moc wiele lat temu. To on jest również kluczem do tego, aby odnaleźć tego, którego zgładzenie przyniesie spokój mieszkańcom ziemi. I właściwie tyle. Strzelba w dłoń, przeładować, ruszyć przez portal… i siać zniszczenie, powtórzyć. Bez większego martwienia się o runy czy inne cuda, bo całość jest automatycznie odblokowana z kilkoma dodatkowymi rzeczami do zgarnięcia w trakcie rozgrywki.

To co jednak rzuca się w oczy najbardziej to fakt, iż mimo w The Ancient Gods znajdują się tylko trzy misje, to są one dość mocno rozbudowane oraz czasami o wiele bardziej wymagające niż te w DOOM Eternal. Do tego stopnia, że przez chwilę myślałem czy czasem gdzieś nie zabłądziłem i krążyłem w kółko przez dobrą godzinę. Można byłoby powiedzieć, że jedna misja z DLC to takie 2-3 z podstawowej edycji, co jest całkiem zacnym wynikiem. Wychodziłoby na to, że w pierwszej części The Ancient Gods dostaliśmy jakieś mniej więcej pół DOOM Eternal, a to chyba dobry przelicznik, prawda?

Nie mogło zabraknąć pewnego napięcia, które powoduje pojawienie się DOOM Slayera… a te stało się wręcz komediową wstawką w serii. Jedni uciekają, drudzy są podekscytowani (stażysta ARC!), a jeszcze inni mówią “nie możesz tego zrobić”. DOOM Slayer nie pyta się czy może, po prostu robi swoje i to jest piękne, a zarazem mocno humorystyczne.

Symfonia chaosu i rozwałki:

GramTV przedstawia:

Pamiętam moją rozmowę z Myszastym, który po QuakeConie mniej więcej tak opisał mi DOOM Eternal: “więcej krwi, chaosu, rozwałki i szatana!”. Nie mylił się, bo rzeczywiście kombinacje alpejskie oraz ostateczny egzamin w ostatnich dwóch-trzech etapach kampanii to idealny przykład tego, jak można połączyć old schoolowe rozwiązania z nowoczesnym podejściem do gier.

Wczytywanie ramki mediów.

W przypadku The Ancient Gods wszystko trzeba natomiast pomnożyć kilkukrotnie. Od samego początku gra rzuca nam wszystkich dobrze znanych nam przeciwników w różnych kombinacjach. Do tego stopnia, że czasami trafiało się po dwóch, trzech czy nawet i czterech ciężkich do zgładzenia w jednym momencie. Tutaj trafienie na dwóch Tyrantów (w tym jednego opętanego, o czym za chwilę) czy też trzy-cztery Arachnotrony w jednym rzucie jest na porządku dziennym. Dokładając do tego kilka nowych typów przeciwników, którzy wymagają używania konkretnych modów do broni, aby ich pokonać, to maluje się przed oczami przepiękny pejzaż wypełniony wybuchami, laserami oraz fruwającymi wszędzie resztkami demonów. Przyspieszony do tego stopnia, że czasami po takim kilkuminutowym maratonie potrzebnych jest kilka chwil na głębszy oddech, napicie się czegoś zimnego i powrót do eksploracji.

Z drugiej strony jednak zastanawia mnie czy podwyższony poziom trudności w stosunku do podstawy DOOM Eternal oraz fantazja twórców nie jest zarówno plusem jak i minusem tego dodatku. Głównie dlatego, że o ile już wcześniej słychać było głosy o tym, że jest czasami zbyt wymagająco, tak tutaj tych głosów będzie znacznie więcej. Przeszkody terenowe są wymagające, a niektóre ze starć potrafią dać w kość nawet na normalnym poziomie trudności. Do tego stopnia, że zaskoczony byłem tym, iż gra po kilku skuchach postanowiła mi powiedzieć “masz tu ten pancerz obniżający obrażenia, bo coś ci nie idzie”... za co nawet nie jestem zły.

Nowi przeciwnicy potrafią trochę napsuć krwi (czy to duchy wzmacniające losowych przeciwników, które należy pokonać niczym Pogromcy Duchów… laserem, czy to Blood Makyr do wyeliminowania tylko za pomocą precyzyjnego strzału w głowę/wybuchu w głowę), ale liczyłem na nieco więcej. Nawet na jakieś specjalne wersje podstawowych przeciwników związane z konkretnymi miejscami byłyby ciekawym urozmaiceniem. Co nie zmienia tego, że w odpowiedniej kombinacji jest wymagająco.

Co ciekawe – mimo, iż wszystkie dostępne ulepszenia są dostępne to wcale nie oznacza, że nagle jest łatwiej. Twórcy zdają sobie sprawę z tego, że gracz jest wymaksowany, więc rzuca wszystkie oddziały piekła przeciwko DOOM Slayerowi. Czyli tak, jak właśnie powinno być! Dlatego też mimo, iż DLC zawiera tylko trzy misje w pierwszej części, to i tak czas spędzony z dodatkiem jest o wiele dłuższy, bo poświęcony na sprawdzenie najlepszych sposobów przejścia każdego z killroomów. To co jednak chyba jest największym problemem The Ancient Gods jest to, że to nadal “tylko” pierwsza część tej historii. Po zobaczeniu zakończenia oraz “... to be continued” byłem nieco zawiedziony, bo najchętniej idąc za ciosem cisnąłbym dalej. Zwłaszcza, że cliffhanger jest wręcz zachęca do wyczekiwania na to co dalej.

Został jeszcze jeden element - muzyka. Jak wiadomo w The Ancient Gods zabrakło Micka Gordona, ale na to miejsce weszło mocne zastępstwo… i to podwójne! Tło do tego, co ma miejsce na ekranie stworzyli Andrew Hulshult (m.in. Brutal DOOM. Quake Champions) i David Levy (RWBY) i o ile czuć w tym nieco inny smak niż w kawałkach przygotowanych przez Gordona, tak całość pasuje tutaj wręcz idealnie. Miałem nawet wrażenie, że momentami inspirowano się mocno właśnie Quake idąc ramię w ramię z DOOMem. Tworzy to niesamowite połączenie, które bardzo dobrze pasuje do atmosfery DLC przy sporym zamieszaniu na ekranie. Jeśli więc obawiliście się tego, że z jakiegoś powodu DOOM straci na swojej mocy to bądźcie spokojni - jest ona wystarczająca.

Komentarze
2
garfieldgarfield napisał:

Cudo!

Oj tak... 

garfieldgarfield
Gramowicz
23/10/2020 09:14

Cudo!