Były scenarzysta serii Dragon Age uważa, że tacy „antyfani” to realny problem dla całej branży.
Niedawno David Gaider przyznał, że sukces Baldur’s Gate 3 może zostać źle odebrany przez wydawców, którzy będą zmuszali studia do bardziej wytężonej pracy, przeznaczając na to o połowę mniej środków. Teraz były scenarzysta BioWare odpowiedzialny za Baldur's Gate 2, Star Wars: Knights of the Old Republic oraz trzy pierwsze odsłony Dragon Age poruszył temat rosnącego problemu tzw. „antyfanów”. Są to gracz, którzy aktywnie działają na szkodę gier, które nie spełniają ich oczekiwań.
Assassin’s Creed Shadows
David Gaider uważa, że “antyfani” szkodzą całej branży gier
Problem pojawia się, gdy nagle masz do czynienia z antyfanami. Zamiast promować twoją grę, jak robią to fani, oni robią coś zupełnie odwrotnego – oni są bardzo zdeterminowani, by doprowadzić do jej porażki, traktując to jako lekcję dla innych twórców, którzy ośmielą się tworzyć podobne gry.
Gaider zauważył, że zjawisko to nie jest nowe, ale w ostatnich latach nasiliło się, zwłaszcza wśród fanów gier RPG. Krytyka często zaczyna się na długo przed premierą, a gdy gra odnosi sukces, „antyfani” po prostu milkną.
Tak naprawdę, w dzisiejszych czasach, pewien element tego zjawiska jest obecny niemal w każdym fandomie. Ale zawsze w szczególny sposób dotyczyło to RPG-ów.
Zdaniem Gaidera, problem pogłębia sposób, w jaki współczesne społeczności graczy utożsamiają się z fikcyjnymi światami:
Coraz więcej fandomów czyni z rzeczy, które kochają, część swojej tożsamości. A jeśli coś uderza w tę tożsamość, to traktują to jako osobistą zniewagę. Tak więc, jeśli stają się antyfanami, ich zaangażowanie emocjonalne zmienia się w osobistą potrzebę, by dana gra poniosła porażkę – lub by twórcy, którzy podjęli nielubianą decyzję, zostali ukarani.
GramTV przedstawia:
Jak podkreśla Gaider, taka toksyczna atmosfera coraz częściej zniechęca twórców do obecności w mediach społecznościowych i bezpośredniego kontaktu z fanami.
Wielu deweloperów celowo ogranicza swoją widoczność. To niestety utrudnia dialog z graczami, którzy rzeczywiście chcą dawać konstruktywny feedback, i sprawia, że ginie on w gąszczu gniewnych komentarzy wynikających z wojen kulturowych.
Przykłady takie jak Dragon Age: The Veilguard, Avowed, czy Assassin’s Creed Shadows, które spotkało się z falą krytyki jeszcze na długo przed premierą, pokazują, jak niektóre tytuły stają się celem. Gdy gra odnosi porażkę, antyfani przypisują sobie zasługę. Gdy odnosi sukces, co też zdarza się rzadziej, wybierają sobie nowy cel. Gaider podsumował, że to zjawisko nie jest nowe, ale obecnie nabiera na sile i jego zdaniem wpływa negatywnie na całą branżę.
A z Gaiderem to w sumie smutna historia, bo w czasach BG2 samodzielnie stworzył Ascension mod, który mocno rozbudowywał grę, ponieważ chciał spełnić życzenia fanów. Dekadę później twierdził natomiast, że BG2 nie musiało być tak wielkie i w sumie niepotrzebnie dawali do niego tyle contentu.
Dziwi mnie że dużo takich "starych wyjadaczy" tak się zachowuje. Weźmy sobie ostatni kwiatek od Randy'ego Pitchforda - "fan zapłaci każdą cenę" (za co go szef Larian nawet zjechał). Mi się wydaje że problem branży też jest taki że wielu ludzi się już odkleiło. Część to ta fala narcyzów/pustaków którzy dostali od razu dobrze płatną pracę w IT - uważają się za kogoś lepszego a na każdą krytykę reagują nieraz histerycznie, wrogo (lub politycznie np. "bo oni wszyscy to alt-right!"). Część to dziady które chcą bronić "kumpli z branży" i często wchodzą w narracje tzw. wiktymizacji - "o my biedni a ludzie tacy wredni". Może intencje mają dobre, ale kto wchodzi w polemike w social mediach ten (prawie) nigdy nie wychodzi na tym dobrze. A to są nieraz faktycznie stare nerdy które coś palną a później nie wiedzą w czym problem a powiedzieli coś bez głębszej refleksji. Fajnie że tylu ludzi ma dzięki nim rozrywkę ale no właśnie - jest to rozrywka, towar luksusowy, opcjonalny.
Dlatego mówię że ostatnie lata stworzyły niezłe piekiełko w branży - obie "strony" coraz bardziej okopują się przy swoim (w debacie twórcy vs gracze).
Crask
Gramowicz
27/05/2025 12:35
David Gaider to gość, który pod wpływem krytyki DA2 napisał cały pasywnie agresywny słownik dla hejterów. Gdzieś jeszcze mam zrzuty ekranu. Facet długi czas wdawał się w pyskówki z fanami, mówiąc z pozycji: „ja pracuję przy grach, a wy wuja się znacie". A jak dyskusja szła nie po jego myśli, zamykał wątek ze względu na offtop. BSN to było interesujące pole minowe przez ostatnich kilka lat swojego istnienia. Nie bronię świrów, którzy żyją jechaniem po studiach i robieniem darmowego czarnego PR'u albo wręcz grożą twórcom gier śmiercią, ale aroganccy i absolutnie odporni na krytykę developerzy gier są winni całej sytuacji w przynajmniej takim samym stopniu.
A z Gaiderem to w sumie smutna historia, bo w czasach BG2 samodzielnie stworzył Ascension mod, który mocno rozbudowywał grę, ponieważ chciał spełnić życzenia fanów. Dekadę później twierdził natomiast, że BG2 nie musiało być tak wielkie i w sumie niepotrzebnie dawali do niego tyle contentu.
fenr1r
Gramowicz
27/05/2025 12:31
Jak zwykle ludzie z BioWare mają najwięcej do powiedzenia. To już się robi śmieszne, bo to studio nie wydało ani jednej dobrej gry od ponad 10 lat. Najłatwiej zwalać swoje własne porażki na tzw. 'anyt-fanów', ale czego się spodziewać od studia, które jawnie olewa fanów swoich gier, traktując ich jak 'nerdów, którzy wezmą wszystko'?