Skandal w Cannes. Dla tego aktora nie rozłożono czerwonego dywanu

Jakub Piwoński
2025/05/16 10:30
3
0

Czerwony dywan w Cannes – tylko dla osób z nieposzlakowaną opinią.

W czwartek na festiwalu filmowym w Cannes doszło do kontrowersyjnego incydentu. Podczas premiery filmu Dossier 137, który bierze udział w konkursie głównym, aktor Théo Navarro-Mussy nie został wpuszczony na czerwony dywan. Decyzję o wykluczeniu artysty podjął szef festiwalu, Thierry Frémaux.

Dossier 137
Dossier 137

Oskarżony o gwałt, bez prawa do promocji filmu

Théo Navarro-Mussy, który wystąpił w Dossier 137, nie mógł pojawić się na uroczystej premierze produkcji z powodu poważnych zarzutów. Trzy kobiety oskarżyły go o gwałt oraz przemoc na tle seksualnym. Do zdarzeń miało dojść w latach 2018–2020.

Choć aktor został uniewinniony w pierwszym procesie karnym, wszystkie poszkodowane złożyły apelacje. Oznacza to, że sprawa nie została prawomocnie zakończona. Warto jednak dodać, że regulamin festiwalu w Cannes nie zawiera przepisów dotyczących obecności artystów oskarżonych o przestępstwa seksualne. Szef festiwalu przyznał, że swoją decyzję wzorował na zasadach obowiązujących podczas wręczania Cezarów – najważniejszych francuskich nagród filmowych. Tam jasno zapisano, że osoby z toczącymi się postępowaniami nie mogą brać udziału w ceremonii ani otrzymywać wyróżnień.

GramTV przedstawia:

Frémaux stwierdził, że skoro sprawa przeciwko Navarro-Mussy'emu nadal się toczy, jego obecność na czerwonym dywanie byłaby nie na miejscu. Film Dossier 137 zaprezentowano co prawda zgodnie z planem, ale bez jednego ze swoich aktorów. Decyzja Frémaux wzbudziła mieszane reakcje – jedni chwalą go za odważne stanowisko, inni wskazują na brak formalnych podstaw i domniemanie niewinności. Wcześniej informowaliśmy o ceremonii otwarcia festiwalu, który potrwa do 24 maja.

Théo Navarro-Mussy
Théo Navarro-Mussy

Komentarze
3
dariuszp
Gramowicz
16/05/2025 15:56
wolff01 napisał:

Chyba już trochę jesteśmy post-metoo że mężczyzn się z miejsca skazywało i niszczyło im kariery. W miedzyczasie zapadło też parę uniewinniających wyroków. Ale jakoś sprawa Pana Diddy-ego przycichła... ciekawe.

Po latach wiemy że było to wykorzystywane m. in. w Hollywood do tzw "power struggle" - jak chciałeś się kogoś pozbyć/odegrać to robiłeś "zamieszanie" wokół jego osoby. Wystarczyło nawet czasem tylko sformułowanie zarzutów a media robiły resztę. Szkoda tylko że prawdziwa intencja tego ruchu gdzieś po drodze zginęła (zwrócenie uwagi na wykorzystywanie/dyskryminacje kobiet w przemyśle rozrywkowym, warto zaznaczyć że często przez/przy przyzwoleniu innych wyżej postawionych kobiet).

dariuszp napisał:

Przecież to skrajna lewica - domniemanie niewinności u nich to abstrakcja nie do zrozumienia.

Myślę że jednak prawda jest gdzieś po środku. W Hollywood wszelakiej maści zboczeńców nie brakuje. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. I wielu z tych znanych jak Weinstein działali przez lata bezkarnie. I nie tyczyło się to tylko kobiet. Kevin Spacey został oskarżony przez około 60 mężczyzn.

W wypadku #metoo - dużo oskarżeń zostało odrzuconych. Ale też jest ten problem że... raczej nikt Cię nie atakuje ze świadkami na około czy pod okiem kamery/mikrofonu. Więc często nawet jak się poskarżysz czy pójdziesz do sądu lub na policje to ciężko jednoznacznie kogoś skazać.

I to niestety też otwiera miejsce dla tych co robią to o czym mówisz - wysuwają fałszywe oskarżenia umyślnie by kogoś zniszczyć wykorzystując wady takich sytuacji. Bo wiedzą że nawet jak oskarżenie jest fałszywe to nikt im nic nie zrobi bo nikt nie kara za fałszywe oskarżenia o ile nie ma solidnych dowodów że oskarżyciel działał umyślnie.

Bo nie da się łatwo rozróżnić fałszywych oskarżeń od tych których nie udało się udowodnić.

Mój problem z tym wszystkim jest głównie taki że zbyt dużo ludzi poszło właśnie w lewicową skrajność i każą po prostu wierzyć oskarżycielom. Bezwzględnie. Bo to otwiera drogę ludziom o którym mówisz.

wolff01
Gramowicz
16/05/2025 12:26
dariuszp napisał:

Przecież to skrajna lewica - domniemanie niewinności u nich to abstrakcja nie do zrozumienia.

Chyba już trochę jesteśmy post-metoo że mężczyzn się z miejsca skazywało i niszczyło im kariery. W miedzyczasie zapadło też parę uniewinniających wyroków. Ale jakoś sprawa Pana Diddy-ego przycichła... ciekawe.

Po latach wiemy że było to wykorzystywane m. in. w Hollywood do tzw "power struggle" - jak chciałeś się kogoś pozbyć/odegrać to robiłeś "zamieszanie" wokół jego osoby. Wystarczyło nawet czasem tylko sformułowanie zarzutów a media robiły resztę. Szkoda tylko że prawdziwa intencja tego ruchu gdzieś po drodze zginęła (zwrócenie uwagi na wykorzystywanie/dyskryminacje kobiet w przemyśle rozrywkowym, warto zaznaczyć że często przez/przy przyzwoleniu innych wyżej postawionych kobiet).

dariuszp
Gramowicz
16/05/2025 10:43

Przecież to skrajna lewica - domniemanie niewinności u nich to abstrakcja nie do zrozumienia.




Trwa Wczytywanie