Mała Syrenka skrytykowana za „niebezpieczne wyeliminowanie niewolnictwa”

Radosław Krajewski
2023/06/01 15:45
2
0

Wybitny orędownik różnorodności skrytykował najnowszy film Disneya za pominięcie kwestii niewolnictwa.

Aktorska wersja Małej Syrenki miała być wielkim komercyjnym hitem, ale wszystko wskazuje na to, że nie będzie. Film w Ameryce otworzył się w kinach z mniejszą kwotą, niż przewidywali eksperci. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja na pozostałych rynkach, gdzie w wielu krajach produkcja wystartowała dużo poniżej oczekiwań. Dodatkowa Mała Syrenka wzbudza mnóstwo kontrowersji, przez które tytuł zmaga się z bombardowaniem najniższymi ocenami w serwisach filmowych. Teraz oliwę do ognia dolał Marcus Ryder, wpływowy brytyjski działacz, a także przewodniczący Królewskiej Akademii Sztuk Dramatycznych, który skrytykował produkcję Disneya za pominięcie niewolnictwa na Karaibach.

Mała Syrenka skrytykowana za „niebezpieczne wyeliminowanie niewolnictwa”

Mała Syrenka skrytykowana przez działacza na rzecz różnorodności

Ryder nie zgadza się z przedstawieniem „rasowej harmonii” w Małej Syrence. Po seansie filmu poczuł, że został zmuszony do napisania notatki na blogu, w której przedstawił, że remake Disneya „stracił okazję do delikatnej edukacji dzieci”. Działacz stwierdził, że Mała Syrenka wydaje się być osadzona w XVIII wieku, a więc w czasach afrykańskiego niewolnictwa. Fikcyjni mieszkańcy wysp karaibskich na Atlantyku, na których ma rozgrywać się akcja filmu, żyją w świecie wolnym od okrucieństw związanych z prawami człowieka.

Nie sądzę, żebyśmy wyświadczali naszym dzieciom przysługę, udając, że niewolnictwo nie istnieje. Osadzanie fantastycznej historii w tym czasie i miejscu jest dosłownie równoznaczne z tworzeniem historii miłosnej między Żydem a Gojem w Niemczech w 1940 roku i ignorowaniem żydowskiego holokaustu. — napisał na blogu zatytułowanym „Mała Syrenka Disneya, niewolnictwo na Karaibach i mówienie dzieciom prawdy”.

Działacz przyznał, że Mała Syrenka jest fantastyką, ale osadzenie opowieści w pewnych historycznych ramach musi wiernie te realia przedstawiać, gdyż według Rydera, prowadzi to do pomijania przeszłości, a to nie służy edukacji dzieciom.

Jesteśmy to winni naszym dzieciom, aby dać im najbardziej niesamowite, fantastyczne historie, które pomogą rozwinąć ich wyobraźnię. Nie zrobimy tego przez „wybielanie” trudnych części naszej historii. Robimy to, obejmując naszą bogatą historię i przekazując im prawdę.

GramTV przedstawia:

Marcus Ryder napisał również post na Twitterze, który spotkał się z krytyką ze strony użytkowników serwisu. Fani przyznali, że Małą Syrenkę należy traktować jak bajkę. Mężczyzna usunął wpis, tłumacząc, że „został źle zrozumiany”. W wątku na Twitterze działacz wyjaśnił, że film mu się podobał, chwalił również przedstawienie Arielki i różnorodności na ekranie, ale postawił pytanie dotyczące różnorodności osób pracujących za kamerą, w tym reżysera i scenarzysty.

Smutna rzeczywistość jest taka, że ​​ten wspaniały film wzbudził moje zaniepokojenie, że Disney nie potraktował poważnie tego bardzo wrażliwego czasu i miejsca akcji, który ze względu na okrucieństwa, które się tam wydarzyły, powinien być traktowany bardzo ostrożnie, szczególnie w przypadku wrażliwych dzieci – napisał na Twitterze.

Ryder w oświadczeniu dla serwisu Deadline stwierdził, że cała afera pokazuje, jak ważna jest reprezentacja i chociaż bycie celem ataku nie jest zabawne, to jest to dowód dla wytwórni, aby zwiększyć inkluzywność w swoich produkcjach, gdyż można dzięki temu zyskać lojalną i zaangażowaną publiczność, która głośno będzie bronić filmu nawet przed najmniejszą krytyką. Uważa, że to rodzaj zaangażowania widzów, którego nie da się kupić.

Komentarze
2
danglan
Gramowicz
02/06/2023 06:13

​Ja pamiętam arielkę jako bialą dziewczynkę o rudych włosach, kto o zdrowych zmysłach wybiera czarnoskórą. To tak jakby w filmie na podstawie wiersza "Murzynek Bambo" zagrał Karolak​

Kawalerzysta
Gramowicz
01/06/2023 16:40

Problem jest właściwie głębszy w lewicowych tworach. Oni mają założenie, że jak coś nie powinno mieć miejsca w ich utopijnym świecie, to nie można tego przedstawić w sztuce. Niewolnictwo jest tylko jednym z wielu przykładów. Ale to nic nowego, że w lewicowym świecie człowiek nie powinien myśleć, bo jeszcze przypadkiem ktoś się obrazi na coś. A już w szczególności jakby ktoś wspomniał, że przykładowo w nastowiecznej Anglii ktoś mógłby mieć czarnego służącego. A już broń boże, że w innych kulturach niż biała, niewolnictwo występowało na szeroką skalę.