Thomas Jane po latach wraca wspomnieniami do roli Punishera – i zaskakująco szczerze ocenia swoje występy w filmie z 2004 roku.
Podczas promocji swojego najnowszego filmu Frontier Crucible Thomas Jane został zapytany o Punishera w reżyserii Jonathana Hensleigha. Tak, mowa o tej nieco zapomnianej już wersji z 2004 roku. Produkcja sprzed dwóch dekad była głośna, brutalna i szybko zdobyła reputację problematycznej adaptacji komiksu. Krytycy ją odrzucili, widzowie nie dopisali, a sam aktor dziś otwarcie przyznaje, że nie powinien był wcielać się w Franka Castle’a. Dlaczego?
Punisher
Punisher – aktor żałuje wcielenia się w rolę bohatera komiksów Marvela
Jak mówi, od początku czuł, że nie pasuje do tej roli pod względem wyglądu, etnicznego pochodzenia i samej tożsamości bohatera. Jane wyjaśnił, że stworzenie przekonującej wersji Castle’a wymagało od niego dużej transformacji.
Frank Castle jest Włochem, ma czarne włosy i zupełnie inną historię niż moja. Musiałem farbować włosy i próbować stać się kimś, kim nie jestem – powiedział.
Aż ciśnie się na usta – czy nie na tym właśnie polega aktorstwo? Dla Jane’a musiało to być jednak niekomfortowe. Mimo krytycznej oceny własnego występu aktor podkreślił, że praca na planie była dla niego cennym doświadczeniem i że zrobił wszystko, co w jego mocy, aby oddać ducha tej postaci. Jednocześnie z uznaniem wskazał swojego następcę, Jona Bernthala, którego interpretacja Punishera w serialach Netfliksa zdobyła szerokie uznanie.
GramTV przedstawia:
Warto przypomnieć, że film z 2004 roku, choć nie odniósł sukcesu kasowego, pozostawił po sobie ślad jako jedno z bardziej bezkompromisowych podejść do komiksowej przemocy. Produkcja była surowa, mroczna i nasycona stylistyką kina klasy B, co odróżniało ją od współczesnego wówczas kina superbohaterskiego. W roli antagonisty pojawił się John Travolta, który stworzył przerysowanego, ale zapadającego w pamięć villana. Sama brutalność oraz ton opowieści przyniosły filmowi kategorię R i sprawiły, że z czasem zyskał niewielką, ale wierną grupę fanów.
Reżyser Jonathan Hensleigh, wcześniej znany jako scenarzysta hitów pokroju Armageddonu czy Szklanej pułapki 3, debiutował tu w pełnym metrażu. Choć jego Punisher nie spełnił oczekiwań, część widzów docenia dziś jego bezpośredniość i brak kalkulacji. Dla nich to przypomnienie epoki, w której adaptacje komiksów mogły pozwolić sobie na większy mrok i ryzyko artystyczne.
W sumie to najciekawsze jest to, że zasadniczo jakby wskazać najlepiej "odwzorowanego" Punishera w filmach... to bardziej bym stawiał na Raya Stevensona z Punisher War Zone.
Chociaż do kreacji Jane'a mam większy sentyment. Tym bardziej, gdy później pojawiło się fanowskie Dirty Laundry.