Amerykańscy konserwatyści biją na alarm. Według nich, ten film jest “niebezpieczny”.
Trudno było uwierzyć, że to nie nastąpi – ale nadeszło. W miarę jak zbliża się sezon oscarowy, Jedna bitwa pod druguej, najnowszy film Paula Thomasa Andersona z Leonardo DiCaprio w roli głównej, stał się jednym z najbardziej dyskutowanych tytułów roku. Produkcja zebrała znakomite recenzje krytyków i typowana jest na głównego faworyta do Oscara, jednak coraz głośniej mówi się o narastającej fali kontrowersji wokół jej treści.
Jedna bitwa po drugiej atakowana przez konserwatystów
Film opowiada historię wypalonego lewicowego rewolucjonisty (DiCaprio), który próbuje uratować swoją córkę (Chase Infiniti) przed białym nacjonalistycznym oficerem (Sean Penn). W fabule pojawiają się wątki imigracji, radykalizmu i przemocy politycznej – od ataku na ośrodek ICE po protesty kończące się wybuchem. Już sam ten opis wystarczył, by film wzbudził emocje, szczególnie wśród amerykańskich środowisk konserwatywnych.
Jak donosi The Hollywood Reporter, prawicowi komentatorzy uznali produkcję za „niebezpieczną” i „moralnie nieodpowiedzialną”, zarzucając jej gloryfikowanie lewicowej przemocy. Publicyści Fox News, The Blaze czy The National Review krytykują Andersona za rzekome usprawiedliwianie radykalnych działań i przedstawianie konserwatystów jako wrogów. Część z nich posunęła się nawet do stwierdzeń, że film może „inspirować przemoc w świecie rzeczywistym”.
GramTV przedstawia:
Z drugiej strony, wielu recenzentów i widzów wskazuje, że Jedna bitwa po drugiej nie jest wezwaniem do walki, lecz gorzkim komentarzem o kosztach politycznego fanatyzmu i przemocy. Bohater grany przez DiCaprio to człowiek wypalony, rozczarowany własnymi ideałami i skutkami działań, w które kiedyś wierzył. Film ukazuje więc raczej cenę radykalizmu, niż jego pochwałę.
Kontrowersje wokół filmu wynikają głównie z faktu, że Jedna bitwa po drugiej bardzo bezpośrednio ukazuje ekstremizm. Sytuację dodatkowo zaogniła śmierć konserwatywnego komentatora Charliego Kirka, która podsyciła debatę o granicach ideologii i przemocy, wywołując skojarzenia z tym, co pokazano w filmie.
Warto jednak pamiętać, że film powstawał na długo przed tymi wydarzeniami, a jego premiera w tym momencie to czysty zbieg okoliczności. Ostatecznie Jedna bitwa po drugiej to prowokacyjne, moralnie niejednoznaczne kino, które stawia pytania o naturę władzy i cenę radykalizmu. Choć wywołuje skrajne emocje, trudno uznać je za zachętę do przemocy – to raczej refleksja nad jej konsekwencjami. Zachęcamy jednak do własnej interpretacji tego dzieła.
No, ale wiadomo, że doczekaliśmy czasów, w których prawica zaczyna popełniać dokładnie te same błędy, które chwilę temu popełniała lewica i które doprowadziły do jej klęski. Wycie, że jakiś twór kultury nam się nie podoba jest absurdalne, ale nim ci wszyscy ludzie to zrozumieją (a pewnie nie zrozumieją tego nigdy), będzie już za późno.