Ten film może przynieść aktorowi kolejnego Oscara.
Paul Thomas Anderson powraca w wielkim stylu. Jego najnowszy film, zatytułowany Jedna bitwa po drugiej, wzbudza prawdziwy zachwyt wśród krytyków i już teraz wyrasta na jedno z najgłośniejszych kinowych wydarzeń roku. Reżyser, który od lat cieszy się niezmiennym uznaniem branży, tym razem przekroczył wszelkie oczekiwania i recenzenci zgodnie określają jego nowe dzieło mianem „arcydzieła”, „filmu dekady” oraz „natychmiastowego klasyka”.
Jedna bitwa po drugiej
Jedna bitwa po drugiej to najlepszy film dekady twierdzą recenzenci
Pierwsze opinie pojawiły się tuż po zniesieniu embarga recenzenckiego i od razu wzbudziły ogromne poruszenie. Jedna bitwa po drugiej może pochwalić się obecnie średnią oceną 96/100 z 33 recenzji na Metacriticu oraz aż 97% pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes. Co ciekawe, to wyższe noty niż w przypadku kultowego Aż poleje się krew, dotychczas uznawanego za największe osiągnięcie Andersona. W środowisku krytyków mówi się wręcz, że to jego najbardziej ambitne i dojrzałe dzieło w całej karierze. Poniżej znajdziecie fragmenty wybranych recenzji.
Jedna bitwa po drugiej może być jednym z bardziej absurdalnych filmów, jakie Anderson kiedykolwiek nakręcił, ale nie sposób pomylić się co do szczerości przedstawionych w nim okropieństw ani tego, jak klarownie ukazuje on małość ludzi, którzy zadają cierpienie niewinnym i bezbronnym - IndieWire.
W nadchodzących latach, kiedy film będzie puszczany nocą w telewizji, nie będzie można się od niego oderwać. To po prostu jeden z tych filmów - absolutny klasyk już od pierwszego seansu - Empire.
Ten film często sprawia wrażenie beczki prochu, która w każdej chwili może wybuchnąć… A jednak Anderson potrafi zachować w nim stałą dawkę zabawy i humoru. Prawie wszystko, co robi tu DiCaprio, jest przezabawne - Slashfilm.
Jest tu mnóstwo drobnych detali, pozornie nieistotnych akcentów - styl reżysera, jeśli można to tak nazwać - które z czasem składają się na coś więcej, przemieniając ten niezwykły film w arcydzieło - IGN.
Anderson dokonał niewiarygodnie rzadkiego wyczynu: stworzył wysokobudżetowy film akcji w ramach systemu studyjnego, który zachowuje jego unikalny ton i styl, a przy tym wydaje się dziełem absolutnie kluczowym dla naszych niespokojnych czasów - Collider.
To przerażająca i zarazem pobudzająca wizja, w której Anderson porzuca swoją złożoną nostalgię za dawnymi (i łatwiejszymi do zrozumienia) czasami, by z rozbrajającą szlachetnością zmierzyć się z teraźniejszością - The Hollywood Reporter.
Możliwe, a nawet prawdopodobne, że Paul Thomas Anderson umieścił w tym jednym filmie tak wiele, iż każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Ja widzę w tym jedynie brak skupienia - TheWrap.
GramTV przedstawia:
Anderson pracował nad scenariuszem filmu przez ponad dwie dekady - pierwsze szkice powstawały jeszcze przed rozpoczęciem prac nad Aż poleje się krew. Produkcja, zrealizowana za imponujący budżet 150 milionów dolarów, trwa 162 minuty i może pochwalić się gwiazdorską obsadą. W główną rolę wciela się Leonardo DiCaprio, partnerują mu między innymi Sean Penn, Benicio del Toro, Regina Hall, Teyana Taylor oraz debiutująca Chase Infiniti. Film luźno bazuje na powieści Vineland autorstwa Thomasa Pynchona, a jego fabuła opowiada o byłym rewolucjoniście, który po latach musi stawić czoła dawnemu wrogowi, aby ocalić swoją nastoletnią córkę.
W Polsce film zadebiutuje już 26 września bieżącego roku.
Śmierdzi upolitycznionym filmem na kilometr. Zachwyty krytyków wydają się też podejrzane.
Zobacze co powiedzą "niezależni krytycy", albo sam dam temu szanse jak będzie gdzieś na streamie. Ten film może byc faktycznie dobry, nie powiem. Ale po prostu widzę za dużo czerwonych lampek gdy ktoś mówi o filmie w kontekście "teraźniejszości". Mamy po prostu zbyt spolaryzowane punkty widzenia żeby patrzeć na filmy z Hollywood obiektywnie.