Członkowie zespołu Stone Temple Pilots zdradzają, kiedy Scott Weiland zszedł na złą drogę i zaczął niszczyć sobie życie

Członkowie zespołu Stone Temple Pilots ujawnili, kiedy – ich zdaniem – zmarły wokalista Scott Weiland zaczął wpadać w sidła uzależnienia. Przy okazji wspominają powrót zespołu w 2008 roku.

Scott Weiland, który poza Stone Temple Pilots śpiewał także w Velvet Revolver, zmarł w 2015 roku w wieku 48 lat. Oficjalną przyczyną śmierci było przypadkowe przedawkowanie. Mieszanka toksycznych substancji doprowadziła do zgonu artysty. Członkowie zespołu opowiedzieli o momencie, który według negatywnie wpłynął na dalsze losy zmarłego wokalisty.

Scott Weiland
Scott Weiland

Stone Temple Pilots opowiadają o zejściu na złą drogę ich wokalisty

W najnowszym podcaście The Magnificent Others prowadzonym przez Billy’ego Corgana (Smashing Pumpkins), bracia Robert i Dean DeLeo opowiedzieli o relacjach w zespole i o tym, kiedy zauważyli zmianę w zachowaniu Weinlanda, która wiązała się z pogłębiającym się uzależnieniem. Robert wspomina:

Myślę, że wszystko zaczęło się po trasie w ’93 roku z Butthole Surfers. Scott wtedy jakby zboczył z kursu. Gibby [Haynes, lider Butthole Surfers] był jak chodzący cyrk. Scott spędzał z nim sporo czasu i, jak sądzę, został wtedy wprowadzony w rzeczy, które rozbudziły jego uzależniające skłonności.

Bracia przyznali, że już na wczesnym etapie działalności zespołu uzależnienie Weinlanda wpływało negatywnie na pracę w studiu i realizację nagrań:

Choć rzadko o tym mówimy, to niektóre z naszych albumów prawie nie zostały dokończone. Czasem siadało się z producentem Brendanem O’Brienem i padało pytanie: „Panowie, co robimy? Czy w ogóle skończymy tę płytę?”

Problemy wokalisty doprowadziły do rozpadu zespołu w 2003 roku. Scott dołączył wtedy do Velvet Revolver, a bracia DeLeo założyli grupę Army Of Anyone. Jednak w 2008 roku doszło do ponownego zejścia się Stone Temple Pilots – decyzji, której muzycy nie podjęli lekkomyślnie. Dean przyznał, że były pewne wątpliwości, natomiast Robert dodał, że mimo to gdzieś skromnie wierzyli, że to może się udać, ale Scott ponownie był problemem. Muzycy wspominają, że już pierwszy dzień prób przyniósł rozczarowanie:

Scott przyszedł w kiepskim stanie zdrowia. Zastanawialiśmy się: „Pakujemy się i kończymy?”. Wróciły dawne demony. Pamiętam, że po prostu powiedziałem: „Wiecie co? Ja pier... wracam do domu”.

GramTV przedstawia:

Mimo to zespół zjednoczył się i działał razem do 2013 roku. Choć oficjalnie uznano, że Weiland zmarł w wyniku przypadkowego przedawkowania, jego żona Jamie Wachtel Weiland zakwestionowała to w ubiegłorocznym podcaście Appetite for Distortion:

Kiedy Scott zmarł, wielu ludzi powiedziało: „To tragiczne, ale oczywiście, że przedawkował”. A on k*a nie przedawkował! Próbowałam to wyjaśnić. On nie przedawkował.

Dodała, że główną przyczyną zgonu było 95-procentowe zablokowanie tętnicy wieńcowej, co było efektem wieloletniego uzależnienia od heroiny i palenia papierosów. Wkrótce po śmierci artysty jego żona napisała także emocjonalny list otwarty, w którym apelowała, by nie gloryfikować jego odejścia. Wspomniano również, że David Bowie próbował skontaktować się z Weilandem przed swoją śmiercią, by udzielić mu wsparcia i wysłuchać, jeśli chciałby porozmawiać o swoich problemach.

W zeszłym roku syn artysty, Noah Weiland, ujawnił, że pracuje nad nową piosenką zatytułowaną “Time Will Tell”, wykorzystującą niepublikowane wokale ojca. Nagranie to miało zostać zabezpieczone po próbie szantażu. Jak się okazało, nieznana osoba groziła ujawnieniem dema, jeśli Noah nie zapłaci dwóch tysięcy dolarów.

W hołdzie opublikowanym przez NME, Scott Weiland został nazwany „niedoskonałym geniuszem rock and rolla”, a jego śmierć określono jako „kolejne tragiczne odejście utalentowanego artysty”.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!