Jeśli spodobał wam się pierwszy sezon serialu “Twisted Metal”, to drugi prawdopodobnie spodoba się jeszcze bardziej – czas zacząć ten wielki turniej z mocnym uderzeniem!
Twisted Metal – recenzja serialuPeacock / HBO Max
Jednym z największych problemów serialu „Twisted Metal” będącego owocem współpracy Universal Television oraz Sony Pictures Television jest fakt, że za oceanem wszyscy zakończenie drugiego sezonu serialu już znają, a kto był bardziej sprytny, to większość najważniejszych wydarzeń znalazł na YouTube. Ale tak to już czasami bywa z serialami, które nie są na liście priorytetowych produkcji. Szkoda, ponieważ czego by nie mówić o pierwszym sezonie serialu na podstawie dość popularnej serii gier sprzed lat, to był on naprawdę dobry. Nawet, jeśli tych elementów turnieju poza wspomnieniem w ostatnich minutach niebyło, a większość stanowiło poznawanie historii głównych bohaterów.
Nie zmienia to jednak faktu, że cały drugi sezon już jest do obejrzenia na HBO Max i wypadałoby sprawdzić, czy wprowadzenie turnieju Twisted Metal sprawiło, że to, co już było dobre stało się jeszcze lepsze. Mały spoiler… tak, udało się stworzyć lepszy, jeszcze bardziej porąbany serial, który powinni docenić nie tylko fani gier, ale również dobrej i mocno nieskrępowanej poprawnością rozrywki.
Także nie przedłużając, Panie i Panowie – Welcome to Twisted Metal!
W poprzednim odcinku, czyli kilka słów o pierwszym sezonie „Twisted Metal”
Twisted Metal – recenzja serialuPeacock / HBO Max
Zanim jednak wyruszymy w tę hardkorową podróż musimy tutaj posypać głowę popiołem, ponieważ z jakiegoś powodu recenzji pierwszego sezonu „Twisted Metal” nie znajdziecie u nas na gram.pl. Dlatego też w krótkim, telegraficznym skrócie nakreślę obraz sytuacji oraz to, jak widzę pierwszy sezon serialu.
Najważniejszym elementem jest fakt, że o ile tych elementów związanych ze światem Twisted Metal jest tutaj sporo, tak pierwsze kilkanaście odcinków to zasadniczo wprowadzenie do tego, co będzie miało miejsce w drugim sezonie. To powolne budowanie oraz przedstawianie bohaterów (również dla tych, którzy nie grali w grę), tworzenie świata, w którym przychodzi im walczyć o przetrwanie, a także spora liczba przeróżnych nawiązań oraz mrugnięć okiem w kierunku fanów serii podlana nostalgią za okresem lat 1990-2000. Zresztą, polecam poniżej zerknąć sobie na playlistę przygotowaną przez Peacock. Nie ukrywam, że przy niektórych utworach pojawiających się w pierwszym i drugim sezonie serce zabiło mocniej, a zwłaszcza, gdy popłynęła “Dragula” od Roba Zombie.
Do tego oczywiście cała masa niepoprawnego, może nawet miejscami mocno „krindżowego”, niepoprawnego z punktu widzenia dzisiejszego odbiorcy humoru. Chciałoby się rzec, że nic, czego w grach z serii Twisted Metal nie było. I nie przeszkadzał temu wszystkiemu fakt, iż w całej tonie efekciarstwa pojawiła się również nutka budżetowego podejścia do tematu, co również ma swój urok. Ewentualnie być może momentami całość była zbyt przegadana, ale było to niezbędne, aby widza wprowadzić do tego uniwersum. Przecież czego by nie mówić – od premiery ostatniej gry z serii minęło już 13 lat.
Dlatego też gdybym miał wystawić ocenę pierwszemu sezonowi „Twisted Metal”, to byłoby to takie solidne 7/10. Jest to bowiem naprawdę dobra, momentami chora, przerysowana i częściowo groteskowa jazda bez trzymanki, którą seria zawsze się charakteryzowała. Pod tym względem dobrze się broni i przyjemnie również się ogląda. Dodatkowy plus mogą również dodać ci, którzy niczym Leonardo Di Caprio będą wskazywać palcem na ekran w każdym momencie, gdy pojawi się jakieś luźne nawiązanie do gry.
Teraz przyszedł czas na danie główne, czyli turniej Twisted Metal zorganizowany przez Calypso… i tutaj dzieje się jeszcze więcej oraz momentami jeszcze lepiej.
Jeden kierowca i jedno życzenie – drugi sezon „Twisted Metal”
Twisted Metal – recenzja serialuPeacock / HBO Max
Po wydarzeniach z pierwszego sezonu „Twisted Metal” John Doe (Anthony Mackie) dostaje od Raven (Patty Guggenheim), aby przygotować się do ogłoszonego przez Calypso (Anthony Carrigan) tytułowego turnieju. W międzyczasie Cicha (Stephanie Beatriz) trafia na gang prowadzony przez Dollface (Tiana Okoye), a Sweet Tooth (Will Arnett/ Joe Seanoa aka Samoa Joe) wraz ze Stu (Mike Mitchell) podróżują po USA… po prostu szukając guza po tym, jak zrobili wycieczkę uwalniając więźniów z zakładów karnych w USA grając na nosie mundurowym.
Wszystkich łączy jednak jeden cel – turniej Twisted Metal oraz nagroda główna, czyli spełnienie jednego życzenia bez względu na to, jakie one by nie było. Uczestnicy nie wiedzą jednak, że organizator zawodów ma jednego asa w rękawie…
Tak jak wspomniałem wcześniej najciekawszym elementem tego wszystkiego jest fakt, iż sam tytułowy turniej jest najważniejszy, ale znalazło się w tej przestrzeni więcej miejsca na nieco inne podejście do formuły opowiadanej historii, aby przeplatać wartką akcję i mocny humor spokojniejszymi momentami, w których poznajemy bliżej historie nowych bohaterów.
Twisted Metal – recenzja serialuPeacock / HBO Max
GramTV przedstawia:
Trudno również powiedzieć kto tak naprawdę błyszczy w drugim sezonie Twisted Metal najbardziej z prostego powodu – udało się dobrać taką ekipę, która pasuje do tego szalonego obrazka.
Z dobrze znanej ekipy zdecydowanie Sweet Tooth i Stu podnieśli poprzeczkę zdecydowanie wysoko, a Anthony Carrigan w roli Calypso to prawdopodobnie najlepszy możliwy wybór castingowy do tej roli – taki, który nawet przy ewentualnym restarcie serii gier mógłby pasować równie dobrze. Łączy on bowiem demoniczną aurę, powagę prowadzącego turnieju z humorem oraz przewrotnym podejściem do różnych sytuacji. Tak, nawet tych związanych z wybranym przez zawodników życzeniem.
Podobnie dobrym dodatkiem do duetu John Doe (w tej roli Anthony Mackie sprawdza się świetnie) oraz Cicha (tutaj Stephanie Beatriz dopiero z czasem wraca do formy z pierwszego sezonu) była Mayhem (grana przez Saylor Bell Curdę). Głównie ze względu na fakt, iż formuła dość burzliwej znajomości duetu protagonistów tak jakby zaczęła się wypalać pod koniec pierwszego sezonu i również można było to poczuć na początku drugiego. Dopiero z czasem, gdy zaczęli pojawiać się wokół nich kolejne postaci (np. Dollface czy właśnie Mayhem) było ciekawiej ze względu na przeplatające się wątki oraz dynamicznie zmieniające się sojusze między uczestnikami turnieju.
Najlepiej jednak można to wszystko podsumować tak, że najważniejsi bohaterowie ze świata Twisted Metal oraz ulubieńcy graczy (do których można dołączyć również Axela, Mr. Grimma czy Raven) tego miejsca historie z przeszłości oraz zainteresowanie swoją postacią dostają nader sporo. Nawet, jeśli każdy z nich to mniej więcej 30 minut na przedstawienie najważniejszych informacji tych, którzy w serialu grają postać typowego mięsa armatniego.
Również jednym z zauważalnych elementów drugiego sezonu “Twisted Metal” jest fakt, że pod względem budżetu postawiono na zdecydowanie większy rozmach, co najlepiej obrazuje jak wyglądała sytuacja z przedstawieniem Axela w serialu – poniżej materiał zza kulis, jak to wyglądało w rzeczywistości.
Natomiast ci, którzy będą spostrzegawczy zauważą również pewną zmianę (no może dwie) związaną z życzeniem dla zwycięzcy Twisted Metal. Nie powiem dokładnie o co chodzi, ale warto z czasem łączyć pewne kropki ze sobą w całość… Inną sprawą jest natomiast to, że można byłoby się doczepić do dwóch rzeczy – niewyjaśnione zmiany w formule samego turnieju w odróżnieniu od zakończenia pierwszego sezonu (zawodnicy, walki jeden na jednego) oraz recast Raven… który akurat broni się zamienienem tego wątku w pewien żart.
Z drugiej strony tych żartów jest zdecydowanie więcej i podoba mi się pewnego rodzaju samoświadomość twórców, którzy dobrze wiedzą, że Twisted Metal w żadnym stopniu nie sili się na poważną adaptację serialową gry, a coś, co ma być czystą rozwałką i rozrywką dla oglądającego. Nawet, jeśli nagle popłynie “Disarm” od The Smashing Pumpkins nadając wszystkiemu mocno nostalgiczny ton.
Czas na wycieczkę po całym świecie?
Twisted Metal – recenzja serialuPeacock / HBO Max
Podsumowując drugi sezon „Twisted Metal” właściwie wyeliminował bolączki poprzedniego sezonu w prosty sposób – wprowadzając turniej, który jest głównym elementem gry, ale i również luźno interpretując wiele elementów związanych z serią tak, aby nie wyglądało to na bezsensowne wklejanie i odhaczanie na liście. Wszystko łączy się w logiczną całość, a historie bohaterów w połączeniu z naprawdę dobrą grą aktorską (Anthony Carrigan jako Calypso - będę to powtarzał w nieskończoność) sprawiają, że cały sezon przelatuje błyskawicznie w oczekiwaniu na to, co wydarzy się dalej.
Dodając do tego całą masę wspomnień sprzed lat w przeróżnych formach oraz świadome wykorzystywanie pewnych niedoskonałości na swoją korzyść otrzymujemy prawdopodobnie jedną z lepszych ekranizacji gier komputerowych. Nie ukrywam, że na ewentualny trzeci sezon „Twisted Metal” będę czekał z wypiekami na twarzy. Głównie dlatego, że idąc tropem gier powinien nas czekać World Tour… a ten był obok Twisted Metal: Black jedną z najlepszych odsłon serii, jeśli nie najlepszą. Dlatego poprzeczka jest zawieszona dość wysoko. Mogę mieć nadzieję, że kooperacja Universal z Sony sprawi, iż uda się ją z łatwością podbić wyżej w przyszłości.
Tak czy inaczej z tak porąbaną ekipą chętnie w tę podróż wyruszę. Nawet, jeśli do perfekcji będzie jej trochę brakowało i trzeba będzie (niestety) czekać nieco dłużej na nie w Europie.
A… najważniejsze – Thank you for playing Twisted Metal!
8,0
Drugi sezon Twisted Metal dzięki turniejowi zyskuje rumieńców... i obyśmy nie musieli czekać na dalsze przygody tej porąbanej ekipy.
Plusy
Dość kreatywne wprowadzenie turnieju Twisted Metal do świata serialu, aby wyszło z tego coś więcej niż tylko strzelanina.
Spora masa nawiązań do czasów, w których królowała gra - muzyka, różne nawiązania kulturowe, elementy samej gry.
Kluczowi bohaterowie dla turnieju oraz cała masa groteskowego, mocno soczystego momentami humoru.
Krótkie odcinki, a maksimum treści podlane mocnym humorem - tak jak być powinno.
Anthony Carrigan jako Calypso zasługuje na osobny plus.
Zdecydowanie większy budżet produkcji i Axel - prawdziwy, nie taki z CGI!
Zabawne wyjaśnienie recastu Raven.
Minusy
Opóźnienie względem reszty świata - kto miał sobie zaspoilerować, to sobie zaspoilerował.
Stephanie Beatriz, która potrzebuje kilka odcinków na powrót do formy oraz karykaturalnie wyglądający... *beep*
Dziwnie nieuzasadniona zmiana formuły turnieju oraz zawodników (brak wielu aktorów z pierwszej serii serialu).
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.