Zanim przejdziemy do sedna chciałbym zaznaczyć, że w niniejszym zestawieniu umieściłem TOP 10 moich ulubionych gier typu souls-like, a więc takich, które nie zostały wyprodukowane przez studio From Software. Nie mam jednak ulubionego przedstawiciela gatunku zapoczątkowanego przez Azjatów kilkanaście lat temu - każdą produkcję widniejącą na poniższej liście cenię za coś zupełnie innego. Owszem, w jedne grałem znacznie więcej, w inne mniej, ale każda dała mi mnóstwo frajdy. Niektóre kończyłem wielokrotnie, ale są i takie, które odłożyłem na wirtualną półkę po jednorazowym dotarciu do napisów końcowych. A dwóch nie skończyłem wcale. Póki co. Choć nie wyprzedzajmy faktów. No to zaczynamy.
Nioh
Od premiery Nioh minęło już ponad 8 lat, bo gra ukazała się 7 lutego 2017 roku w wersji na PlayStation 4 (z czasem zadebiutowała także na PlayStation 5 oraz PC). Co prawda nie wracam do tej gry regularnie ze względu na jej obszerny rozmiar (pierwsze przejście zajęło mi 80 godzin, a kampania podzielona jest na zamknięte misje, więc jeśli nie bawimy się w speedruny, to ciężko ten czas bardzo skrócić tak jak w przypadku serii Dark Souls), niemniej bardzo dobrze wspominam rozgrywkę w produkcji Tecmo Koei. Świetny klimat, zapadające w pamięć walki z bossami i końcówka, której nie da się zapomnieć - boss rush po zamku zakończony starciem na dachu zrealizowano po mistrzowsku.

Lords of the Fallen (2014)
Lords of the Fallen z 2014 roku miało być polskim Dark Souls, które zadebiutowało raptem pół roku po premierze Dark Souls II i niedługo przed debiutem Bloodborne’a. Choć na pierwszy rzut oka gra mogła przypominać hit azjatyckiego studia, CI Games wraz z Deck13 Interactive stworzyło znacznie wolniejszego RPG-a akcji z wymagającym systemem walki. Grę dzisiaj wspominam głównie ze względu na świetną atmosferę i fenomenalne udźwiękowienie. W pierwszym Lords of the Fallen czuć było wagę poszczególnych broni, co idealnie komponowało się z dość ślamazarnym - w porównaniu do Soulsów - tempem zabawy. Lords of the Fallen dzisiaj już tak nie zachwyca, ale nadal mam do tego tytułu ogromny sentyment.

Lords of the Fallen (2023)
Przepraszam, czy to Dark Souls 4? Takie pytanie zadałem w tytule recenzji Lords of the Fallen z 2023 roku. Mowa w tym przypadku o reboocie marki, który ma więcej wspólnego właśnie z Dark Souls aniżeli ze swoim poprzednikiem. Podobała mi się konstrukcja świata, gdzie początek przypominał w tym aspekcie Dark Souls III i Bloodborne (początkowo liniowa ścieżka, dopiero po jakimś czasie odblokowaliśmy dostęp do kilku różnych miejscówek), a połączone ze sobą lokacje przywoływały na myśl to, co From Software zaprezentowało w 2011 roku właśnie za sprawą Dark Souls. Ciekawie sprawdził się także system dwóch światów - jeden żywych, drugi umarłych. W tym ostatnim mogliśmy odblokowywać dodatkowe ścieżki niewidoczne w trakcie klasycznej eksploracji, co pozwalało na przykład odkryć przejścia niezbędne do osiągnięcia postępów w kampanii. System ten wykorzystywano także w wielu innych miejscach, na przykład podczas pomysłowych walk z bossami.

Lies of P
W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć Pinokia w świecie Bloodborne’a, czyli Lies of P, które cechuje się niesamowitym klimatem i fenomenalnym, opartym na parowaniu i wyprowadzaniu ciosów, systemem walki. Lies of P, tak jak poprzednie gry, o których wspominałem, nie oferuje otwartego świata, ale szereg połączonych ze sobą lokacji. Możemy podążać wyłącznie główną ścieżką, ale twórcy umieścili w poszczególnych miejscówkach sporo sekretów, więc warto je zwiedzać bardzo dokładnie, zwłaszcza przy pierwszym podejściu. Nic dziwnego, że Lies of P to jeden z najlepszych souls-like’ów zdaniem fanów tego gatunku i gra, która jakością wykonania dorównuje produkcjom From Software. Wszyscy z niecierpliwością czekają więc na premierę Lies of P: Overture, a więc obszernego dodatku, który ma stanowić nie lada wyzwanie nawet dla weteranów Soulsów.
