Specyficzne towarzystwo – recenzja filmu Towarzysz

Joanna Kułakowska i Łukasz M. Wiśniewski
2025/02/12 09:00
1
0

Pełnometrażowy debiut Drew Hancocka to film, który wdzięcznie łączy różne gatunki – thriller SF, kryminał, romans, dramat i czarną komedię.

Specyficzne towarzystwo – recenzja filmu Towarzysz

Pisaliśmy już przy okazji dylogii Alienoid Choi Dong-hoona, że koreańskie kino zaczyna odchodzić od swoich cech charakterystycznych, jakie stanowią miks gatunkowy i żonglerka zmianą nastroju. W przeciwieństwie do wyraźnych tendencji w zachodnim kinie niezależnym i gatunkowym (czego ten obraz jest dowodem) porzuca je, dryfując w stronę bardziej jednolitego kina w hollywoodzkim stylu, co wcale nie musi spodobać się zagranicznej publiczności. Owszem, wielu odbiorców i odbiorczyń woli wiedzieć „na co idzie”, jednakże praktyka pokazuje, że im bardziej produkt będzie zaskakujący, tym lepiej zaskoczy jako filmowy trybik w rozrywkowej machinie. Grunt to łączyć elementy z wdziękiem, a to przez większą część fabuły udało się twórcy Towarzysza (Companion), zarówno na etapie scenariusza, jak i reżyserii.

Im mniej wiadomo, tym lepiej...

...się tę produkcję ogląda. Jeżeli zatem ktoś spośród przyszłych widzów i widzek jeszcze o Towarzyszu nie słyszał lub brał seans pod uwagę, lecz tej uwagi nie poświęcił trailerowi, niech tego ostatniego za nic nie czyni. Należymy do odbiorców, którzy stanowczo twierdzą, że realizatorzy i marketingowcy zajmujący się niniejszym filmem do końca powinni trzymać karty przy orderach. Źle się stało, że rozbudowany trailer podsuwa nazbyt wyraźny trop odnośnie do najważniejszej i najciekawszej części.

Im mniej wiadomo, tym lepiej..., Specyficzne towarzystwo – recenzja filmu Towarzysz

Co trzeba wiedzieć? W filmie Drew Hancocka mamy parę głównych bohaterów – Iris (Sophie Thatcher) i Josha (Jack Quaid). Ona – urocza i elokwentna, lecz z intelektu nie brzytwa (bez trudu można znaleźć ostrzejsze noże w szufladzie), niepewna, zagubiona, z kiepską samooceną, stanami lękowymi i wyraźnymi sygnałami depresji, na dokładkę z pretensjonalnym gustem odnośnie do odzieży i stylizacji. On – miły facet, trochę niezręczny, trochę romantyk, chce swoją drugą połówkę rozruszać towarzysko, dlatego radzi jej, by „wyluzowała i nie świrowała”, a wszystko będzie dobrze – będzie się świetnie bawić na imprezie organizowanej przez jego przyjaciółkę Kat (Megan Suri). Problem w tym, że Iris świetnie wie, iż jego przyjaciele nie mają o niej zbyt wysokiego mniemania. Jak by jednak nie było, oboje przybywają do wielkiego domostwa na odludziu, które to należy do Siergieja (Ruperd Friend), bogatego faceta o niebezpiecznej aurze, z którym prowadza się Kat. Na miejscu znajdują się już kumple Josha, Elie (Harvey Guillen) i Patrick (Lukas Gage).

Obraz prezentuje barwnie i wnikliwie odmalowaną stronę psychologiczną. Impreza, której jesteśmy świadkami, daje nam wgląd w sieć wzajemnych zależności i problemów z ego. Obserwujemy z różnych względów toksyczne relacje, tak przyjacielskie, jak i miłosne. Przyglądamy się dziwnej służalczości Patricka wobec Eliego, którą ów przyjmuje jako coś sobie należnego, odpłacając lepką, aczkolwiek najwyraźniej szczerą czułością. Wprost wyrażone przez Kat podsumowanie istoty jej związku z Siergiejem, praktycznie rzecz biorąc, wskazuje na sponsoring, a nawet rodzaj czasowego ubezwłasnowolnienia. Josh wyraźnie bawi się i manipuluje Iris, żerując na jej ewidentnym uzależnieniu od jego obecności, choć do pewnego momentu możemy mu nieco współczuć, bo też zdaje się przed nią uciekać, tęsknić za chwilą świętego spokoju. Przeraża chwila, w której dziewczyna werbalizuje myśl, że bez niego po prostu czuje się uszkodzona... Raczej nie umknie naszej uwadze, że Josh ma kompleksy względem swoich towarzyszy.

Towarzysz to gra konwencjami, zręczna zabawa wątkami, co stanowi wielką siłę tej, bynajmniej nie jakoś bardzo skomplikowanej, fabuły. Scenarzysta i reżyser Drew Hancock stawia na prostotę w kwestii kryminalnej intrygi, zarazem jednak oferuje gęstą atmosferę thrillera psychologicznego, wyraźnie interesując się dynamiką relacji władzy i podporządkowania, budzeniem się świadomości co do swego położenia i próbą zmiany sytuacji. Nie stroni też od czarnego humoru i groteski (parodia papierowych, a jednocześnie kuriozalnych Rosjan w hollywoodzkich filmach – bezcenna). Podczas seansu wielokrotnie parska się śmiechem. Jest zabawnie, przewrotnie i dość brutalnie – przerysowana (a zarazem jakby niepoważna) przemoc rodem z filmów klasy B podkręca efekt gatunkowej mieszanki, groteskowość i komediowość dzieła. Filmowe sceny celnie ilustrują różne aspekty rzeczywistości, a prawie każda strzelba wypala, gdyż w filmie Hancocka ważne są i wypowiedzi bohaterów (sporo z nich ma drugie dno), i widziane na ekranie przedmioty. A w tym wszystkim nad wyraz istotny okazuje się wątek relacji człowieka z technologią i jej wpływ na samo człowieczeństwo, na to, do czego jesteśmy zdolni. Coraz bardziej pokrętną, mroczną sytuację uwypuklają kontrastujące z nią pastelowe barwy, stwarzając wrażenie świata kolorowych zabawek w rękach olbrzymiego potwornego dziecka, które być może drzemie w każdym z nas.

Dla tych, co jednak widzieli trailer...

...i już wiedzą, o czym traktuje wątek SF w Towarzyszu. Powiedzmy sobie wprost, Drew Hancock nie czyni tu szczególnie nowatorskich spostrzeżeń ani w kwestii potencjalnych relacji człowieka i sztucznej inteligencji, ani w odpowiedzi na pytanie, kogo można nazwać człowiekiem. Mamy za to udane nawiązania do Łowcy androidów (a skoro na starcie wspomnieliśmy o kinie koreańskim, to i Natural City, filmu Byunga-chun Mina, podejmującego dialog z dziełem Ridleya Scotta), Blade Runnera 2049 (Denis Villeneuve) i Ex Machiny (Alex Garland), a nawet hiszpańskiej Automaty (Gabe Ibáñez), lecz przede wszystkim perskie oko puszczone do widzów serialu Westworld. Wątek ten stanowi wycieczkę w prawdopodobną przyszłość, a zarazem metaforę i pretekst, aby pokazać sytuację najzwyklejszych ludzi uwikłanych w toksyczne relacje, poddawanych gaslightingowi i kontroli.

Dla tych, co jednak widzieli trailer..., Specyficzne towarzystwo – recenzja filmu Towarzysz

Za pośrednictwem opowieści o zdobywającym wolną wolę „towarzyszu”, czyli seksrobocie, który jest praktycznie bardzo nowoczesną wersją dmuchanej lalki, dostajemy swoistą analizę bezradności człowieka, który nie umie nawiązać bliskiej relacji z innym człowiekiem, ale i jego potrzeby bezwarunkowej akceptacji. Twórca złośliwie portretuje oczekiwania wobec kobiet ze strony niepewnych siebie mężczyzn, mających problem z wyobrażeniem sobie równościowej, partnerskiej relacji (sugeruje to także garderoba Iris, która odwołuje się do lat 50-60. XX w.). Oczywiście nie tylko – pokazano tu oczekiwania kogokolwiek, kto chorobliwie potrzebuje dominacji w związku i czołobitnego zachwytu partnera, by odbić sobie nikłe znaczenie w świecie zewnętrznym. Mamy więc po trosze opowieść feministyczną, po trosze zaś utwór o stosunku władzy w rozumieniu Michela Foucaulta, gdzie wiedza i władza wiążą się ze sobą, jedna rodzi drugą – posiadana wiedza zmienia dynamikę.

Tak więc przekaz związany z ideą budzenia się, wyzwalania, samostanowienia i człowieczeństwa cybernetycznej istoty nie rzuca na kolana oryginalnością, świeże natomiast jest podejście – połączenie tych tematów z komedią i sugestią związków z sytuacją będących udziałem zwykłych zjadaczy chleba. Kino science fiction przyzwyczaiło nas przecież do bardzo moralizatorskiego i wartościującego tonu, gdy mowa o relacjach ludzi i cyberbytów. Drew Hancock bynajmniej nie obraca wszystkiego w żart, kilka scen mocno gra na emocjach osób oglądających film, ale zarazem łagodzi całość komediowym wdziękiem. Można powiedzieć, że w związku z tym jego obraz nie jest ambitnym dziełem sztuki, ale za to dostarcza porządnej rozrywki. Tyle że to może być właśnie wytrych, pułapka na tych, którzy nie chcą głębokich przemyśleń: garść ich i tak się przemknie pod zabawnymi i krwawymi scenami.

Solidne rzemiosło…

…to nie tylko zegarmistrzowska wręcz precyzja w konstrukcji scen (warto zobaczyć ten film dwukrotnie, by – już będąc świadomym zwrotów akcji i pułapek – wychwycić, gdzie delikatnie było nam sygnalizowane, co stanowi sedno fabuły). Zarazem w takim drugim oglądaniu może zadrażnić jedna, skądinąd dobrze zagrana scena, w której jeden z bohaterów wykłada kawę na ławę. Nam zresztą zaszkodziła nieco w odbiorze całości już za pierwszym razem, bo zaburzyła dynamikę obrazu.

Solidne rzemiosło…, Specyficzne towarzystwo – recenzja filmu Towarzysz

GramTV przedstawia:

Film jest kameralny, wykorzystuje zaledwie garstkę aktorów i aktorek, ale robi to doskonale. Reżyser potrafi dać każdej postaci czas ekranowy, sprzedać z czasem nieco sekretów. Z wyjątkiem chłopaka z Chłopaków (czyli serialu Boys) mamy tu osoby relatywnie nieopatrzone, choć jak najbardziej nie bez dorobku. Oglądając ich, nie wpadamy w koleiny oczekiwań, związanych z wcześniejszymi rolami (Josh jest w sumie rodzajem świadomie zastawionej na nas pułapki). W tak komfortowych warunkach i przy dobrze napisanych rolach reżyser prowadzi całą ekipę w mistrzowski sposób, pozwalając wszystkim solidnie zaistnieć na ekranie. Nie ma w tym filmie mocniejszych i słabszych ról, cały zespół gra spójny koncert. Skoro zaś padło słowo „koncert”, to nie sposób nie wspomnieć o bardzo przemyślanym doborze utworów, które towarzyszą opowieści. Mówiąc najprościej, jest tu jak z aktorami: dobre, raczej znane kawałki, ale nic z aktualnej toplisty. Jak i przy doborze aktorów – kluczem było to, jak będą pasować, a nie to, jak dobrze się dziś sprzedają.

7,2
Pomysłowa mieszanka gatunków, która może nie powala oryginalnością przekazu, ale dostarcza porządnej rozrywki.
Plusy
  • Przerysowana, rozbrajająca przemoc rodem z filmów klasy B, podbijająca groteskowość, a zarazem komediowość filmu
  • Celne, choć znane już widzom spostrzeżenia i przemyślenia związane z motywem SF zyskały świeżość poprzez połączenie z komedią i odniesienia do sytuacji zwyczajnych ludzi uwikłanych w toksyczne relacje
  • Malownicze sceny i pomysłowe dialogi zawierające drugie dno i wskazujące na strzelby, które później wypalą
  • Wybuchowy miks gatunków tworzący fabułę
  • Porządnie zrealizowana strona psychologiczna przy akompaniamencie żywej akcji
  • Znakomita gra aktorska
  • Ścieżka dźwiękowa doskonale uzupełniająca przekaz płynący z obrazu
Minusy
  • Niektórym osobom tak ukazana przemoc może zepsuć immersję
  • Brak naprawdę nowatorskiej myśli w przekazie
  • Jedna ze scen, skądinąd świetnie zagrana, subtelnie wskazująca na ukryty sadyzm jednego z rozmówców, psuje nieco dynamikę filmu poprzez podanie wszystkiego na tacy
Komentarze
1
BruceD
Gramowicz
12/02/2025 10:16

Do momentu odkrycia tożsamości głównej bohaterki film jest nudny. Na szczęście to następuje dosyć szybko.