Shadow Labyrinth - pierwsze wrażenia. Czuję ekscytację przed nadchodzącą podróżą

Adam "Harpen" Berlik
2025/06/23 16:00
0
0

Naprawdę, bo Shadow Labyrinth to taka trochę pac-manowa metroidvania, w którą warto zagrać w oczekiwaniu na Hollow Knight: Silksong. Zaraz, co?

Uwielbiam połączenie rozwiązań charakterystycznych dla Castlevanii i Metroida, więc nie stronię od platformówek akcji w stylu retro, ale kiedy pierwszy raz rzuciłem okiem na Shadow Labyrinth, to nie ukrywam, że gra nie zrobiła na mnie wrażenia z powodu oprawy wizualnej. Na statycznych obrazkach nie prezentuje się ona bowiem zbyt atrakcyjnie. Po kilku godzinach spędzonych z przedpremierową wersją Shadow Labyrinth kupił mnie przede wszystkim rozgrywką, ale przy okazji przekonałem się także do - moim zdaniem mimo wszystko specyficznej - grafiki zrealizowanej oczywiście w dwóch wymiarach.

Shadow Labyrinth
Shadow Labyrinth

O co tu chodzi?

Shadow Labyrinth to opracowywana przez wewnętrzne studio firmy Bandai Namco metroidvania 2D, w której eksplorujemy - a jakżeby inaczej - połączone ze sobą lokacje w formie całkiem skomplikowanego labiryntu, unikamy pułapek, walczymy z przeciwnikami, rozmawiamy z NPC, kolekcjonujemy przedmioty i... A tak, odblokowujemy zdolności, dzięki którym wracamy do uprzednio zwiedzonych obszarów, by otworzyć niedostępne wcześniej przejścia. Klasyka, prawda? Owszem, choć Shadow Labyrinth nie tylko bazuje na doskonale znanych rozwiązaniach, ale wplata do rozgrywki elementy, które na pierwszy rzut oka nijak tutaj nie pasują. Po czasie okazuje się jednak, że, kurcze, to naprawdę działa.

Wojownik spotyka pożeracza duchów

Głównym bohaterem Shadow Labyrinth jest Swordsman No.8, czyli wojownik który obudził się na zupełnie obcej planecie. Pozbawiony jakichkolwiek wspomnień protagonista rusza przed siebie, chcąc dowiedzieć się, co się stało. Nie jest jednak osamotniony, bo towarzyszy mu PUCK. To lewitująca kula, która przywołuje na myśl kultowego Pac-Mana. Autorzy prezentują nam odwróconą koncepcję klasycznego hitu. Zamiast kolorowego arcade’a mamy dystopiczną, śmiercionośną przygodę. Dodatkowo, elementy w których nie kierujemy przywołanym wojownikiem, ale właśnie jego kompanem, nie dość że bywają naprawdę wymagające, to idealnie wkomponowane są w główną rozgrywkę. To nie dodatkowe aktywności, ale pełnoprawne sekwencje bez których najzwyczajniej w świecie nie da się przejść dalej. Nie zabraknie więc odwróconej grawitacji, skakania, zżerania duchów i, tak tak, śmiercionośnych pułapek.

Shadow Labyrinth
Shadow Labyrinth

Shadow Labyrinth to oczywiście gra dość wymagająca. Nie ma tu poziomów trudności ani ułatwień dostępu. Widać, że autorzy od samego początku skrupulatnie realizowali swoją, dość oryginalną, wizję. Nie szli na kompromisy, ale też robili wszystko, by nie irytować graczy. W udostępnionych nam fragmentach walka z przeciwnikami stanowiła wyzwanie, ale czułem, że jest ono w zasięgu moich możliwości. Wrogowie nie atakowali mnie grupowo ze wszystkich stron jednocześnie, więc miałem szansę na reakcję i skrupulatne rozwiązywanie problemów, a mało tego - znalazły się także spokojniejsze momenty, w których po prostu zwiedzałem opuszczone ruiny, po których następowały kolejne miejsca wypełnione oponentami.

GramTV przedstawia:

Jedynym frustrującym momentem w Shadow Labyrinth była walka z bossem. Skądinąd bardzo klimatycznym, z ciekawym wachlarzem ruchów. Ale mam nadzieję, że do premiery twórcy uporają się z hitboxami, bo mocarny przeciwnik zadawał mi obrażenia w trakcie niemalże każdego kontaktu, a nie tylko podczas wyprowadzania ciosów. Raz zabił mnie odskokiem, innym razem straciłem nieco życia w momencie, gdy zetknąłem się z jego kolanem. To strasznie irytujące i, cóż, można w takich chwilach czuć się po prostu nieuczciwie potraktowanym przez autorów gry.

Shadow Labyrinth
Shadow Labyrinth

Poza możliwością sprawdzenia początkowej fazy kampanii (która nota bene została zaplanowana na około 30 godzin rozgrywki), w przedpremierowej wersji Shadow Labyrinth testowałem także późniejszy fragment. To właśnie on sprawił, że nie mogę doczekać się już 18 lipca, kiedy opisywany tytuł ujrzy światło dzienne. Mogłem bowiem sprawdzić w akcji znacznie bardziej rozwiniętą postać i bardzo podobała mi się liczba umiejętności oraz perków, które można zdobyć w trakcie przygody. Jest ich naprawdę sporo, są różnorodne i pozwalają podchodzić do starć na wiele różnych sposobów, dzięki czemu da się tu spędzić sporo czasu w menu, optymalizując swój build postaci. Tym bardziej, że możemy mieć (w tamtym momencie akurat) dwie aktywne umiejętności (parowanie i… powiedzmy, że odpowiednik znaku quen), a także szereg pasywnych zdolności, w tym - co ciekawe - nawet taką, która będzie nam wyświetlała nam paski życia i wytrzymałości przeciwników. Warto na to marnować slot? Zobaczymy.

Shadow Labyrinth
Shadow Labyrinth

A to nie wszystko

Shadow Labyrinth to nie tylko Swordsman No.8 i Pac-Man, ale także zaawansowana technologia, dzięki której zyskujemy dostęp do potężnego mecha. Po zapełnieniu jednego z pasków możemy na krótki czas przeobrazić się w ogromnego wojownika, siejąc spustoszenie w szeregach nieprzyjaciela czy też nieco ułatwiając sobie walkę z bossem. To również jakby tutaj trochę nie pasuje, ale w praktyce zdaje egzamin. Nie wspominając o tym, że fragmenty z Pac-Manem to ciekawe urozmaicenie, a machanie wielkimi łapami wspomnianego mecha sprawia po prostu ogromną frajdę. Zresztą, tu wszystko działa jak należy, w efekcie czego otrzymujemy bardzo wciągającą i angażującą metroidvanię.

Podsumowanie

Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak czekać, bo Shadow Labyrinth zapowiada się doprawdy rewelacyjnie. Jestem przekonany, że wypełni on pustkę w oczekiwaniu na Hollow Knight: Silksong, który podobno ma ukazać się jeszcze w tym roku. Przed premierą dzieła Team Cherry zagramy jednak na pewno w Shadow Labyrinth. Premiera odbędzie się 18 lipca. Gra trafi na PC, Xbox Series X/S, PlayStation 5 i oba Switche.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!