Milestone zwykle dobrze radzi sobie z grami na licencji, czego dobrym przykładem mogą być serie MotoGP, Monster Energy Supercross czy też ostatnio Hot Wheels, ale gdy próbowali stworzyć coś autorskiego, wówczas kończyło się to różnie (wyjątkiem jest seria Ride, która stoi na bardzo wysokim poziomie). Screamer odczarowuje tę klątwę i może być przełomowy dla studia.
Przed Gamescomem nie było widomo zbyt wiele na temat Screamera, poza tym, że będą to arcade’owe wyścigi osadzone w futurystycznym mieście i w klimacie anime. Wielu – w tym ja – uważało, że Screamer jest po prostu remake’iem wyścigów z 1995 roku, ale z pewnymi zmianami. Zespół Milestone szybko wytrącił mnie z tego przekonania, jasno dając do zrozumienia, że nie jest to ani remake, ani remaster, tylko zupełnie nowe podejście do wyścigów, swego rodzaju restart z zupełnie inną dynamiką i mechanikami, których próżno było szukać w przeszłości. Słusznie, czasy się zmieniły i wyścigi pokroju pierwszego Screamera z lat 90. mogłyby dzisiaj nie zrobić na nikim wrażenia.
Graliśmy w Screamera – Gamescom 2025
Takie podejście sprawiło, że nowy Screamer to nie tylko zwykłe wyścigi zręcznościowe, ale całkiem nieźle przemyślana produkcja, której jednym z elementów jest zarządzanie zasobami, ale do tych wrócę nieco później. Trafiamy do futurystycznego i obłędnie wyglądającego nocą miasta, gdzie walczą ze sobą gangi z konkretnymi bohaterami w składzie. Wszyscy biorą udział w zawodach zorganizowanych przez tajemniczego, zamaskowanego jegomościa. Bardzo spodobało mi się to, że każdy z bohaterów ma swoją historię, motywację do ścigania, a także własny samochód, który posiada inne statystyki. Oznacza to, że warto przemyśleć swój wybór przed wyścigiem, ale to też nie jest tak, że nie da się wygrać czymkolwiek – da się, ale na niektórych trasach trzeba będzie trzeba dać z siebie więcej. Tutaj zaznaczę, że liderzy gangów posiadają najlepsze samochody, których prędkość zmusiła mnie do wyciśnięcia z siebie maksimum koncentracji i precyzji. Przy okazji, wszystkie samochody zostały od zera zaprojektowane przez Włochów, ale i tak przy niektórych z nich czuć był inspirację prawdziwymi pojazdami.
Co ciekawe, Screamer to nie tylko wyścigi. To także… bijatyka. Na swój sposób oczywiście. Możemy wygrać wyścig w klasyczny sposób, ale prawda jest taka, że dobrze jest jednak podjąć walkę z rywalami i często ich brutalne pokonanie na torze może być kluczem do zwycięstwa. Tutaj pojawia się wspomniane wcześniej zarządzanie zasobami. Ścigając napełniamy niebieski pasek energii, który możemy przekonwertować na tymczasowy dopalacz, z kolei zużyta energia po przyspieszeniu nie znika, a uzupełnia fioletowy pasek, który możemy wykorzystać do ataku lub aktywowania osłony. Atak polega na tym, że przez chwilę nasz samochód staje płomieniach, dostajemy nagłego przyspieszenia i uderzamy w przeciwnika rozwalając go na kawałki. Oczywiście gra nie namierza rywali sama, więc musimy wyczuć odpowiedni moment w którym zastosujemy atak i lepiej trafić, aby nie zmarnować cennego zasobu. Przy okazji dodam, że Screamer posiada wyłącznie automatyczną skrzynię biegów, ale tylko dlatego, że zaimplementowano mechanikę w której musimy w odpowiednim momencie nacisnąć własnoręcznie zmianę biegu, by zyskać krótkie, dodatkowe przyspieszenie.
No właśnie, taki atak powoduje eksplozję uderzonego samochodu, w tym również naszego jeśli ktoś w nas trafi, dlatego warto nie ignorować osłony, która nie raz potrafiła mnie uratować w krytycznej sytuacji przed metą, aby nie zawalić wyścigu. To jednak nie wszystko. Gdy zbierzemy odpowiednią ilość energii, będziemy mogli aktywować super moc samochodu. Tutaj również staniemy w płomieniach, ale przy okazji osiągniemy na jakiś czas zawrotną prędkość, którą naprawdę ciężko opanować. Co więcej, w tym trybie nie ma mowy o popełnianiu błędów. Jeśli gdzieś delikatnie zarysujecie bandę to być może się uratujecie, ale każde konkretniejsze uderzenie w przeszkodę (poza rywalami) spowoduje waszą eksplozję. Warto więc przemyśleć w której części trasy można pozwolić sobie na zastosowanie tego rozwiązania, które może odmienić losy wyścigu na waszą korzyść lub całkowicie was pogrążyć. Jeśli chodzi o rywali, Ci się nie patyczkowali. Wcale nie łatwo było wygrać i zdarzyło się, że czasem rozwalony kilkukrotnie kończyłem zmagania dopiero na czwartym-piątym miejscu. Trzeba mieć trochę farta, ale też umiejętności i dobrego wyczucia w kontekście wykorzystywania naszej energii.
Mapy w Screamerze są bardzo różnorodne. Ładnie zaprojektowane, malownicze, w dzień często surowe jak każda metropolia, ale w nocy neony oczarują wasze oczy. Swoją drogą na mapach istnieją skróty, które w nocy nie są tak dobrze widoczne, więc warto poznawać trasy w ciągu dnia. Sama konstrukcja torów jest bardzo różnorodna. Mamy tu długie proste, delikatne łuki, a także super ciasne zakręty nadające się idealnie do driftu i tutaj pojawia się świetne rozwiązanie zaprojektowane przez Milestone. Otóż w tych wyścigach driftujemy za pomocą prawej gałki. Początkowo wydawało mi się to wręcz dziwne i nienaturalne, ale szybko przekonałem się o tym, że daje to niesamowitą kontrolę nad pojazdem i oczywiście satysfakcję, jeśli wszystko uda się idealnie wykonać.
GramTV przedstawia:
Tutaj was uspokoję, każdą trasę da się przejechać bez driftu, jednocześnie uzyskując dobry rezultat – sprawdziłem. Mimo wszystko bywają zakręty w których warto opanować tę umiejętność, bowiem można wiele na tym zyskać. Tak więc, skręcamy normalnie lewą gałką, a gdy chcemy wprowadzić pojazd w drift, wystarczy że zaczniemy w odpowiednim kierunku skręcać prawą gałką, bez żadnego przyhamowania czy też używania hamulca ręcznego. Do tego stopień wychylenia gałki przekłada się na kąt skrętu samochodu, więc można bardzo łatwo korygować swój tor jazdy i serio daje to naprawdę mocną satysfakcję.
Jedyne co troszkę mnie zastanawia to nierówny poziom poczucia prędkości. Tzn. to już trochę moje czepialstwo, ale miałem wrażenie, że najsłabsze pojazdy zdają się być tak wolne, że jazda nimi w wyścigu raczej nie zrobi na was wrażenia – na mnie nie zrobiła. Dopiero fury liderów robią pokazują prawdziwe tempo zabawy oraz wspomniane potężne ulti, które daje nam giga prędkość na krótki czas. Oczywiście przy dobrym zarządzaniu zasobami jesteśmy w stanie doprowadzić do sytuacji w której niemal cały czas będziemy na dopalaczu, ale jeśli tego nie ogarniecie, wówczas nie zawsze odczujecie, że jest szybko. Mimo wszystko w ogólnym rozrachunku Screamer to naprawdę dynamiczna ścigałka.
Screamer to naprawdę dobrze przemyślane wyścigi arcade z kilkoma ciekawymi mechanikami, a każda z nich potrafi mieć wpływ na rozstrzygnięcie wyścigu. System zarządzania zasobami w trakcie zawodów świetnie się sprawdza i zmusza nas do prowadzenia wyścigu w sposób przemyślany, w końcu nie zawsze tymczasowe turbo będzie dobrym rozwiązaniem i czasem naprawdę warto sięgnąć po inne rozwiązanie. Drift prawą gałką? Precyzyjny i satysfakcjonujący. Do tego wszystkiego dojdzie jeszcze fabuła, która być może podkręci doznania naszej rywalizacji i nakreśli jakiś konkretny cel całej zabawy. Póki co zapowiada się na to, iż wkrótce otrzymamy jedne z lepszych wyścigów zręcznościowych dostępnych na rynku i prawdopodobnie najlepszą grę Milestone’u, która nie jest na licencji jakiejś prawdziwej serii wyścigowej. Czekam z wypiekami na twarzy, równie ognistymi co samochody Screamera w trybie walki.
Pierwszy Screamer z 1995 zrobił na mnie piorunujace wrażenie, ze względu na tempo wyścigów i niespotykane wcześniej detale graficzne (po raz pierwszy chmury odbijały się w szybach samochodu). Dziś to standard, ale nie wiem czy przy nowinkach wporwadzonych w nowej odsłonie, nadal jestem "grupą docelową" tej gry. Jednak w starych grach mieliśmy zwyczajne samochody wyścigowe bez futurystycznych gadżetów.
Na pokazie twórcy o tym wspominali i powiedzieli, że według nich, gdyby np. zrobili remake, zwykłego klasycznego ścigania bez fabuły na podstawie wydania z 1995 roku, to że gra przepadłaby bez echa i byłaby mało interesująca. Postawili więc na fabułę, anime które chcąc nie chcąc jest popularne wśród wielu osób, a także na nowe elementy w postaci walk, aby uatrakcyjnić rozgrywkę. Choć jestem fanem klasycznego ścigania, to Screamer siadł mi niesamowicie, musieli mnie siłą odciągać ekranu heh. Nadal chodzi o precyzję, dobre wejście w zakręt, szybkie tempo, ale czasem fajnie jest kogoś rozwalić po drodze jak choćby w Ridge Racer czy innym Gus Guzzlers. Jak nie od razu to na jakiejś mocnej przecenie polecam sprawdzić. Nudno nie było :)
Hagan
Gramowicz
27/08/2025 09:24
Pierwszy Screamer z 1995 zrobił na mnie piorunujace wrażenie, ze względu na tempo wyścigów i niespotykane wcześniej detale graficzne (po raz pierwszy chmury odbijały się w szybach samochodu). Dziś to standard, ale nie wiem czy przy nowinkach wporwadzonych w nowej odsłonie, nadal jestem "grupą docelową" tej gry. Jednak w starych grach mieliśmy zwyczajne samochody wyścigowe bez futurystycznych gadżetów.