Scarlet Nexus - sześć godzin w brainpunkowym świecie...

Po spędzonych sześciu godzinach w brainpunkowej wizji Japończyków dochodzę do wniosku, że mój apetyt na Scarlet Nexus wzrósł… chociaż nadal wkrada się mała niepewność.

Scarlet Nexus - sześć godzin w brainpunkowym świecie...

Niedawno miałem okazję zagrać w najnowszą grę od Bandai Namco - Scarlet Nexus. Nie powiem, że nie byłem tym podekscytowany, bo i od jakiegoś czasu zauważyłem u siebie spore zainteresowanie grami wydawanymi przez Bamco w podobnym klimacie. Uwielbiam serię God Eater, nawet podobało mi się Code Vein (choć po opublikowanej recenzji niektórzy mogą myśleć, że wcale tak nie było), a teraz przyszedł czas na zupełnie nową przygodę. Spędziłem z tym tytułem trochę czasu w trakcie prezentacji, wiem na co Scarlet Nexus stać i postaram się w kilku żołnierskich słowach przestawić wam to, czego się dowiedziałem.

Najciekawsze jest to, że mimo pewnych tropów fabularnych oraz dokładnego czytania dialogów między bohaterami… nadal nie mogłem złapać odpowiedniego rytmu, aby ten świat całym sobą chłonąć. Do tego jednak się już przyzwyczaiłem…

Oddział do zadań specjalnych.

W ramach prezentacji mogłem rozegrać dwie trzygodzinne sesje obojgiem bohaterów - Yuito Sumeragi oraz Kasane Randall, których ścieżki fabularne są do siebie bardzo… podobne.

Oboje trafiają do oddziału OSF (Other Suppression Force), którego zadaniem jest obrona New Himuka ze strony “innych”. W tym celu żołnierze wykorzystują połączenia między ludzkimi mózgami, aby nadać im również specjalne umiejętności i mieszać je między członkami oddziałów. W przypadku głównych bohaterów są to moce psychokinetyczne, a żeby było ciekawiej, to każde z nich podchodzi do tematu nieco inaczej. O ile Yuito stawia na walkę w zwarciu za pomocą miecza, tak Kasane stawia na półdystans oraz ataki czymś, co przypomina styl walki Ace’a z Final Fantasy Type-0 i rzucanie kartami.

GramTV przedstawia:

O stylach walki oraz tym, jak one wpływają na gameplay będzie nieco później, ale warto również wspomnieć o tym, że każdy z bohaterów również ma do dyspozycji członków swojego oddziału. To z kolei pozwala na mieszanie umiejętności swoich z innymi oraz tworzenie przeróżnych kombinacji, jak również i stosowanie przeróżnych strategii w trakcie walki. Nie zapominając również o takich elementach jak wykonywanie misji związanych z przywiązaniem się prowadzonego bohatera do innych postaci, czyli nic, czego byśmy już nie znali. Z jednej strony rywalizacja między zespołami oraz kamery, które śledzą każdy ruch oddziałów OSF. Z drugiej natomiast kolejne próby walki o porządek w pełnym nieprzewidywalnych zdarzeń świecie i próba wyjaśnienia kilku tajemnic stojących za przeszłością głównych bohaterów i nie tylko. Nie ma lekko – takie rzeczy to trzeba przyjmować na spokojnie...

Chaos? Chaos.

Tak naprawdę w Scarlet Nexus na pierwszy plan wysuwa się gameplay. O ile jakiś zalążek fabularny w trakcie tych kilku godzin się pojawił, a pewne wydarzenia zasiały ziarno ciekawości, tak dopiero pod koniec przebiegu drugim bohaterem zacząłem łączyć wszystkie elementy oraz bohaterów w całość.

Rozgrywka w Scarlet Nexus to połączenie slashera z elementami typowymi dla jrpegów. Jest dużo rozwałki i młócenia przeciwników, ale jest również zarządzanie zespołem, dbanie o ekwipunek towarzyszy oraz wykorzystywanie wszystkich dostępnych atutów na polu bitwy. Bez względu na to, czy związane są one z mieszaniem umiejętności towarzyszy, czy też wykorzystywania elementów otoczenia znajdujących się w pobliżu. To wszystko sprawia, że Scarlet Nexus jest niezwykle efektowne, może zachwycić, ale potrafi stawiać wyzwanie. W trakcie całej prezentacji kilkukrotnie zdarzyło mi się potknąć, a raz nawet zobaczyć ekran “you died” i cofnąć się do ostatniego przystanku. Czy to oznacza, że gra jest trudna? Trudno (nomen omen) stwierdzić. Złapałem się na tym, że potrafiła mnie ponieść fantazja lub też starałem się w bardzo podobny sposób grać obydwiema postaciami mimo różniących się stylów walki. Nie wspominając o tym, że łudząco podobne do siebie zadania fabularne potrafią się różnić zestawami przeciwników oraz dostępnymi towarzyszami. Oznacza to również, że w przypadku różnych ścieżek wybranych przez głównych bohaterów trzeba również podejść do tematu w inny sposób.

Standardowe mieszanie lekkich i średnich ataków w kombinacje, łączenie w tym wszystkim możliwości rzucania przedmiotami, a także wykorzystywania elementów otoczenia do ataków obszarowych (i nie tylko) sprawia, że w Scarlet Nexus jest rozgrywka jest niesamowicie satysfakcjonująca. Nawet wykorzystując niektóre ze sztuczek po raz kolejny doszedłem do wniosku, że jest w tym pewna reguła i w zależności od typów przeciwników strategia również ulegała zmianie. Nie było w tym zbyt wiele chaosu, chyba że mówimy o samym początku zabawy. Podobnie jest w przypadku umiejętności towarzyszy, których gra oddaje graczowi do dyspozycji. Najlepszym przykładem niech będzie to, że w trakcie jednej z misji jeden z przeciwników rzuca na całą arenę mgłę, która nie pozwala na wykrycie oraz namierzanie konkretnych celów. Wystarczy w tym momencie połączyć swoje moce z towarzyszką, która posiada umiejętność wykrywania niewidzialnych przeciwników i dzięki temu zyskujemy widoczność w trudnych warunkach.

Problem w tym, że każda ścieżka fabularna oferuje zupełnie inne kombinacje i trudno jest przyznać, która z nich jest o wiele bardziej wymagająca. Po tych kilku godzinach spędzonych ze Scarlet Nexus miałem wrażenie, że ścieżka Yuito była tą o wiele łatwiejszą do opanowania od strony czystej rozgrywki. Jednakże z drugiej strony ta Kasane na początku była dość… nietypowa. Zestaw towarzyszy i umiejętności raczej idzie w kierunku sprawnego wykorzystywania umiejętności niż przedzierania się przez wszystko niczym kombajn czystą siłą. Tylko gdy już się porządnie nauczy kilku nowych tricków i połączy się to z mocami specjalnymi oraz drzewkami rozwoju, to można ma to wszystko spory potencjał.

Tu zapewne rodzi się w waszych głowach pytanie – czy będzie konieczność rozegrania gry obiema postaciami, aby zrozumieć wszelkie niuanse fabularne? Teoretycznie na to się zanosi, ale jakie będą różnice w dalszych etapach gry, to dowiemy się dopiero po premierze. Liczę po cichu na to, że na pełnym dystansie Scarlet Nexus postawi na przenikanie się obydwu ścieżek i podobieństw, ale z drugiej strony zaoferuje unikalne zadania oraz coś w rodzaju “wielkiego finału” dla wszystkich. To są jednak moje domysły i sam jestem ciekaw, czy moje podejrzenia się sprawdzą.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!