Recenzja Insurgency: Sandstorm - twarde lądowanie na pustyni

Po wielu latach od premiery pecetowej na konsolach wreszcie wylądowało Insurgency: Sandstorm. Problem w tym, że o ile do gry trudno mieć zarzuty, tak do portu...

Recenzja Insurgency: Sandstorm - twarde lądowanie na pustyni

Zastanawiałem się swego czasu, czy na gram.pl mieliśmy recenzję Insurgency: Sandstorm. Głównie dlatego, że stosunkowo niedawno w moich rękach wylądował port konsolowy gry od New World i nie ukrywam – czekałem na niego niecierpliwie. Głównie ze względu na to, jak bardzo lubiłem grać w klasyczne Insurgency, a jakoś w Sandstorm do tej pory nie szło mi zagrać na pececie.

Okazało się jednak, że recenzji jeszcze nie było, więc postaram się w jakiś sposób połączyć recenzję samej gry z tym, jakim portem jest konsolowa wersja Insurgency: Sandstorm. Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych w klimacie pustynnym (i niekiedy również górskim, zimowym) wyłania się bowiem obraz gry, która pod względem rozgrywki jest tym, czego oczekiwałem – hardkorowym, ale nadal przystępnym dla casualowego gracza shooterem, który potrafi dawać całą tonę satysfakcji. Z drugiej strony natomiast można byłoby zapytać o to… dlaczego po kilku latach pracy nad konsolowym portem wszystko działa tak źle?

Misja jak każda inna.

Tak naprawdę Insurgency Sandstorm oferuje bardzo podobne doświadczenia – dalej będąc po jednej ze stron konfliktu (Security lub Insurgency) gracz ma za zadanie odbijać kolejne punkty kontrolne, niszczyć uzbrojenie wroga lub bronić się przed ewentualnym kontratakiem. Wszystko to w klimatach konfliktu na Bliskim Wschodzie z całą masą zabawy od strony wybierania klas postaci oraz uzbrojenia, którym przyjdzie wojować.

Jest to o tyle dobry system, że w większości przypadków po rozegraniu kilku godzin dostęp do wszystkich klas postaci stoi otworem. Jedyne, co ogranicza to limity na oddział np. dwóch obserwatorów, jeden dowódca, ale klasycznych strzelców może być już dowolna liczba. Podobnie sprawa wygląda z uzbrojeniem oraz modyfikacjami do broni. W zależności od wybranego trybu rozgrywki wszystko rozgrywa się w oparciu o limit punktów wyposażenia. Tradycyjny tryb z odbijaniem punktów ma ich stałą liczbę, w trybie Outpost zdobywamy dwa punkty co pokonaną falę, a w trybie Survival… zbieramy co popadnie ze skrzynek i poległych przeciwników. Skupiając się jednak na tym pierwszym trybie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać wcześniej dopracowany zestaw uzbrojenia lub też dowolnie stworzyć nowy w tracie rozgrywki i wyciągnąć go ze skrzyni z zaopatrzeniem. I właśnie ta dowolność oraz zabawa ekwipunkiem jest tym, co w Insurgency: Sandstorm polubiłem najbardziej. W zależności od potrzeb z łatwością można ze snajpera zmienić się w dowódcę, który przyzywa wsparcie ogniowe… aby po chwili pójść w stronę specjalisty od czyszczenia ciasnych uliczek i korytarzy.

Zmiana myślenia o każdym kolejnym starciu również sprawia, że o wiele łatwiej jest się nimi ekscytować. Tutaj każda zabłąkana kula może bezproblemowo gracza pozbawić życia, a brak umiarkowania w korzystaniu z amunicji skutkuje zimnym prysznicem przy obronie przyczółku. Nie mówiąc już o kontroli odrzutu oraz łatwym friendly fire. Plusem jest jednak to, że w odróżnieniu od chociażby ArmA 3 wszystko to jest łatwe do ogarnięcia i w zasięgu przeciętnego gracza lubiącego FPSy. Fakt, trzeba się do pewnych przywar przyzwyczaić (np. że full auto nie jest odpowiedzią na wszystko), ale pokonanie przeciwników i zwycięstwo potrafi satysfakcjonować bardziej niż starcia innych dynamicznych shooterach.

A do tego można również bawić się w trybach PvP, choć mówiąc zupełnie szczerze – jednak Insurgency o wiele lepiej pasuje mi w trybie kooperacji przeciwko AI i zapewne większość z was będzie właśnie w tym trybie bawiła się ze znajomymi czy w ramach matchmakingu. Pod tym względem trudno jest się do Insurgency: Sandstorm przyczepić, bo tak jak w poprzedniej wersji wszystko było naprawdę dobrze skrojone, tak jest i tutaj. Co prawda niektóre elementy jak np. system postępów powinny być o wiele bardziej czytelne dla gracza, aby ten nie musiał się wszystkiego domyślać… ale da się z tym żyć.

I nagle odcięło nam łączność…

GramTV przedstawia:

Wszystko byłoby świetnie gdyby nie fakt, że port Insurgency: Sandstorm na PS4 jest… w najlepszym wypadku średni.

W zależności od szczęścia przy dłuższych sesjach gra potrafiła się wysypywać do dashboardu konsoli (gram na PlayStation 5 w ramach wstecznej kompatybilności) i nie było w tym jakiegoś konkretnego schematu. Bez względu na to, czy był to początek lub koniec misji, małe lub duże natężenie akcji na ekranie. A to po dość trudnym i żmudnym przebijaniu się przez kolejne fale wrogów może zniechęcić do kolejnych sesji.

Podobnie sprawa ma się przy korzystaniu z menusów gry, zwłaszcza w ramach personalizacji. Pewne rzeczy takie jak zapisywanie schematów trzeba załatwiać na około, a momentami wybrane elementy potrafią znikać w nieznanych okolicznościach. Nie mówiąc już o tym, że od strony graficznej wszystko to prezentuje się bardzo niewyraźnie. Co prawda można to zrzucić na karb tego, iż jest to port na PlayStation 4, ale patrząc na to, jak niektóre gry z poprzedniej generacji potrafiły wyglądać na next-genach mam wrażenie, że New World zwyczajnie niezbyt mocno przyłożyło się w tej kwestii. Jest jeszcze kilka innych problemów, które trapią Insurgency Sandstorm – dźwiękowe, momentami nie działa przybliżenie z przyrządów celowniczych, animacje strzelania zza osłon również wyglądają komicznie, podobnie jak fizyka ciał przy zgonach po każdej ze stron konfliktu.

Teoretycznie twórcy zapowiedzieli, że łatki do gry są już w drodze, ale ile będzie trwało przywrócenie wszystkiego do stabilności? Tego nie wiadomo. I przyznam, że na dzień dzisiejszy mimo wszystko zastanowiłbym się, czy wydanie ok. 150-160 zł na wersję konsolową Insurgency: Sandstorm to aby na pewno dobry pomysł. Jeśli dorzucicie do tego to, że można kupić edycję rozszerzoną o przepustki sezonowe za bagatela 340 zł w tym momencie… to można nieco zazgrzytać zębami widząc stan, w jakim jest gra w dniu premiery portu konsolowego. Nie mniej jednak wierzę w to, że New World kiedyś Insurgency: Sandstorm naprawi i przynajmniej nie będzie z taką częstotliwością przerywało rozgrywki. Po jednym razie można powiedzieć, że “bywa”. Po dwóch razach to już raczej “niefart”, ale gdy przynajmniej dwa lub trzy razy na dwugodzinną sesję postępy wyparowują (gdzie każda misja może trwać ok. 20 minut), to już można być zaniepokojonym.

Dwa oblicza wojny.

Insurgency: Sandstorm to gra, na którą wielu fanów hardkorowych shooterów czekało na konsolach. Jak do samej formuły rozgrywki nie można się przyczepić i jest ona jak najbardziej miodna, tak problemy ze stabilnością rozgrywki, losowe wyrzucanie do dashboardu konsoli oraz bardzo niewyraźny graficznie obraz wraz z teksturami, które nie zawsze doczytują się poprawnie sprawiają, że trzeba niebywałego zacięcia, aby czerpać z tej gry przyjemność.

Do tego bardzo problematyczne zarządzanie elementami personalizacji, które zniechęca do dostosowywania swojego wojaka i wydawania czy to wirtualnej, czy to prawdziwej waluty. Koniec końców tak, Insurgency: Sandstorm wylądowało wreszcie poza PC, ale jest to niezwykle twarde lądowanie. Co prawda da się grać, ale każda utracona sesja na kilka sekund przed końcem starcia sprawia, że tej woli walki jest coraz mniej. A szkoda, bo Sandstorm pod względem rozgrywki broni się znakomicie łącząc przystępność z przyziemnym i hardkorowym jak na FPSy podejściem do starć w terenie. I to jest chyba w tym wszystkim najgorsze, bo z jednej strony za to dobro chciałoby się dać ocenę na wysokości 7 czy 8/10. Z kolei za stan techniczny portu już niestety należy się bardzo naciągane 3/10. Zwłaszcza, że mamy nową generację konsol i aż żal, że to wszystko jest momentami kompletnie rozmazane i niewyraźne.

Dlatego też z czystym sumieniem trudno jest mi polecić konsolowy port Insurgency: Sandstorm. A jeśli do czasu wyeliminowania technikaliów i innych bugów będzie w niższej cenie, to zdecydowanie warto spróbować swych sił w nieco innym podejściu do strzelanek.

4,0
Słaby port naprawdę świetnego shootera - Insurgency: Sandstorm szturmem konsol nie bierze.
Plusy
  • To nadal świetne i bardzo grywalne Insurgency: Sandstorm.
  • Przystępność dla nowych graczy, którzy chcieliby spróbować czegoś bardziej hardkorowego.
  • Brak konieczności większego grindu - kilka sesji wystarczy, aby mieć dostęp praktycznie do wszystkiego.
  • Naprawdę dobrze przemyślane obłożenie przycisków na kontrolerze...
Minusy
  • ... ale nawigowanie po menu personalizacji to jakiś koszmar.
  • Problemy z teksturami oraz spore rozmazanie wszystkiego na ekranie, nawet po wyłączeniu Motion Blur.
  • Brak wykorzystania mocy konsol nowej generacji, aby podkręcić to i owo.
  • Losowe wywalenia gry do dashboardu konsoli, co może wystawić nawet najcierpliwszych na ogromną próbę.
  • Bugi, glitche i inne "atrakcje" w tej cenie...
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!