Dwa miecze i talia kart - recenzja gry planszowej Wiedźmin: Stary świat

Jakub Zagalski
2023/06/05 09:00
3
0

Polowanie na plastikowe potwory czas zacząć. Są zgrzyty i niedosyt, który można zaspokoić dodatkami. Ale czy warto było czekać na takiego Wiedźmina?

Dwa miecze i talia kart - recenzja gry planszowej Wiedźmin: Stary świat

W ostatnich latach planszówki na licencjach popularnych gier komputerowych wyrastają jak grzyby po deszczu. Wersji analogowej doczekały się takie hity jak Monster Hunter, Dead by Daylight, Frostpunk, Resident Evil, Bloodborne i wiele innych. Takie projekty zwykle rodzą się na Kickstarterze czy innej platformie crowdfundingowej. Tam nie brakuje chętnych do wpłacania grubych setek dolarów w zamian za obietnicę dostarczenia ciężkich pudeł pełnych plastiku i papieru w atrakcyjnej dla zmysłów formie figurek, kart, plansz itd. Spełnienie tej obietnicy jest zwykle odraczane w czasie, a na wymarzoną przesyłkę trzeba czekać nawet kilka lat.

Polski Wiedźmin: Stary świat, znany też jako The Witcher: Old World, nie był tutaj wyjątkiem. Najnowsza gra Łukasza Woźniaka odniosła w połowie 2021 roku spektakularny sukces na jego własnej platformie zagramw.to, generując blisko 7 milionów złotych. A międzynarodowa zbiórka odpalona na Kickstarterze pokazuje mi dzisiaj zawrotną kwotę 6,8 milionów euro (prawie 31 milionów polskich złotych). Widzę tam również pierwotny termin dostarczenia gotowego produktu “czerwiec 2022”, podczas gdy pierwsze paczki zaczęły docierać do polskich wspierających pod koniec maja 2023 roku.

Niżej podpisany jest jedną z tysięcy osób, które zaufały Woźniakowi i spółce pierwszego dnia odpalenia zbiórki. Co tu dużo mówić: kupił mnie wiedźmiński temat, oprawa graficzna, figurki i obietnica przeżywania przygód w oparciu o niezbyt skomplikowane, ale ciekawe zasady. Bez większego namysłu zaklepałem więc sobie wersję Deluxe, czyli podstawową wersję gry z figurkami potworów (w wersji standardowej tylko wiedźmini są figurkami), do której przysłano mi także cały pakiet dodatków odblokowywanych w trakcie kampanii.

Poniższa recenzja dotyczy więc przede wszystkim wersji “sklepowej”, czyli podstawki, która 21 czerwca ma być dostępna w sprzedaży dla wszystkich. Przy okazji wspomnę jednak o zaletach dodatków z pakietu dla wspierających (Dziki gon, Zestaw przygód, Na tropie potworów), które nie będą na razie dostępne w sklepach. Ale według zapewnień twórców mają również trafić do regularnej sprzedaży bodajże najwcześniej w 2024 roku.

Oddzielną kategorię stanowią trzy duże rozszerzenia: Legendarne łowy, Skellige i Magowie. Te pudła były rozsyłane do wspierających i mają być dostępne w okolicach premiery sklepowej podstawki. Ja na ich zakup się nie zdecydowałem, o egzemplarze recenzenckie się nie ubiegałem, więc na ten moment o ich zawartości/jakości/niezbędnością się nie wypowiem. Ale na wstępie zaznaczę, że Wiedźmin: Stary świat zamknięty w jednym pudełku dostarcza sporo dobrej zabawy. A jak dorzucić do tego elementy z Zestawu przygód czy Na tropie potworów, to już w ogóle nie sposób się nudzić.

Wiedźmin Sapkowskiego czy CDP?

Na wstępie wrzuciłem Wiedźmina: Stary świat do jednego wora z planszówkami na licencjach gier wideo. I choć logo CD Projekt Red pojawia się na pudełku, w instrukcji itd., to Wiedźmin Woźniaka nie jest adaptacją którejś części trylogii o Geralcie. Ani tym bardziej książkowej sagi. Autor po rozmowach z CD Projekt Red zaczął bowiem robić grę osadzoną w uniwersum Sapkowskiego, ale z realiami, w których nie ma Geralta czy Jaskra. A znajome twarze w stylu Ciri czy Eredina są jedynie kosmetycznymi dodatkami. Tak samo jak Płotka na dachu – figurkowe nawiązanie do słynnego buga z Wiedźmina 3.

Wiedźmin: Stary świat jest pomyślany w ten sposób, by cieszył zarówno fanów Sapkowskiego/CDP (choć oczywiście nie wszystkim da się dogodzić) jak i kompletnych laików, którzy pragną po prostu pograć w przygodową planszówkę fantasy. Nie da się jednak ukryć, że tytuł ten mocno zyskuje w przypadku, gdy znamy materiał źródłowy. Wiedźmin: Stary świat nie jest grą stricte fabularną czy narracyjną, ale świat przedstawiony, przedmioty, bohaterowie, potwory czy wreszcie opisy i zadania na kartach sprytnie nawiązują do tego, o czym pisał Sapkowski czy scenarzyści z CDP.

Z wiedźminem przez życie

Wiedźmin: Stary świat jest rywalizacyjną (dodatek Dziki gon wprowadza kooperację) grą przygodową dla 1-5 graczy. Każdy uczestnik zabawy wciela się w przedstawiciela jednej ze szkół wiedźmińskich, po czym wyrusza w świat i podejmuje się różnych działań, które docelowo zapewnią mu wielką sławę. W praktyce przekłada się to na zdobywanie punktów reputacji – pierwszy gracz, który przesunie swój żeton na czwarty poziom reputacji, wygrywa.

GramTV przedstawia:

Jest to więc w dużej mierze gra wyścigowa, gdzie można optymalnie planować kolejne ruchy, by w jak najmniejszej liczbie tur osiągnąć zamierzone cele. Ale w praktyce dochodzi sporo niewiadomych związanych z walką, grą w kościanego pokera czy efektami eksploracji i wykonywaniem zadań.

Punkty reputacji zdobywamy na trzy sposoby: pokonując innych wiedźminów, pokonując potwory lub medytując. Proste? Niby tak, ale zanim zdecydujemy się na jedną z tych metod, trzeba odpowiednio rozwinąć atrybuty (atak, obrona, alchemia, zdolność specjalna) swojej postaci. Medytację można wykonać tylko wtedy, gdy dana cecha jest na najwyższym, piątym poziomie. A podchodzenie do walki bez chociaż minimalnego rozwinięcia jest cokolwiek ryzykowne. Bez uprzedniego treningu się więc nie obejdzie.

Rozwój postaci jest banalny w zamyśle (wchodzi się na dane pole i ulepszamy cechę za darmo lub po wpłaceniu kilku monet), ale kryje się za tym sporo planowania i kombinowania. Nie zawsze można bowiem rozwinąć wybrany atrybut i trzeba szukać innych aktywności, które przybliżą nas do założonego celu. Jak na grę z wiedźminami przystało, będziemy więc przyjmować zlecenia i tropić potwory (brzmi fajnie, ale kryje się za tym bardzo prosta mechanika z żetonem, monetą i odwiedzaniem wskazanej lokacji), grać w kościanego pokera (super minigra) i eksplorować miasta i dzikie okolice, gdzie mogą na nas czekać dłuższe zadania.

Dwa miecze i talia kart

Rozgrywka w Wiedźmin: Stary świat opiera się w głównej mierze na używaniu kart akcji. Początkowa talia składa się z dziesięciu kart, ale jest wiele okazji do kupowania nowych/mocniejszych i pozbywania się tych słabszych lub niechcianych. Bardzo fajne jest to, że karty mają różnorakie zastosowanie. W pierwszej fazie tury zwracamy uwagę na symbol terenu (góry, las, woda), bo zagrywając kartę możemy przemieścić się na pole danego rodzaju. Ale gdy zaczynamy walkę, te same karty akcji używa się do tworzenia kombinacji – zadawania ciosów, wzmacniania obrony, dobierania dodatkowych kart. Jednocześnie są one naszymi punktami zdrowia. Jeżeli przed ubiciem przeciwnika zagramy wszystkie karty z naszej talii lub stracimy je w ramach otrzymywanych obrażeń, jesteśmy “powaleni” (w grze nasz bohater nie ginie).

Takie podejście do budowania i zarządzania talią nie jest szczególnie odkrywcze dla kogoś, kto grywa w nowoczesne planszówki, ale trzeba przyznać Woźniakowi, że walka w Wiedźmin: Stary świat to jeden z mocniejszych elementów całej gry. Kluczem do sukcesu jest tworzenie combosów w oparciu o symbole, kolory i tzw. przedłużenia na brzegach kart. Do tego trzeba rozważyć, czy lepiej uderzyć raz, a mocniej kosztem utraty punktów życia, czy postawić na obronę. Wszystko to piszę w sposób bardzo uproszczony, ale choć system walki nie jest szczególnie skomplikowany, to mamy tu kilka fajnych niuansów (tarcza, eliksiry, odzyskiwanie kart na rękę), które skutecznie urozmaicają zabawę. I sprawiają, że każde starcie jest wyzwaniem i zmusza do główkowania.

Komentarze
3
Crask
Gramowicz
05/06/2023 22:27

Jak rzadko zgadzam się z recenzentem. Grę odebrałem ponad tydzień temu i miałem już okazję rozegrać kilka partii. Wnioski mam podobne, przyjemna gra ale bez rewelacji. Z dodatkami z Kickstartera dałbym 7,5/10. Grałem min. w czteroosobowej grupie. Faktycznie się momentami dłuży, ale jest bardziej emocjonująco. Gracze szybciej rzucali się na najsilniejsze potwory i zdarzyło się kilka spektakularnych porażek. Eredrin na koniu to dziad i franca.

Dodatki mam wszystkie, ale jeszcze nie testowałem nic poza tymi ze zbiórki. W ten weekend planuję spróbować ze Skellige. Zapowiada się fajnie, chociaż raczej jak więcej tego samego. Mam natomiast spore obawy co do dodatku z Magami. Twórcy odmówili stworzenia osobnej talii kart eksploracji i zdarzeń dla Czarnoksiężników. Zamiast tego grając magami powinniśmy słowo Wiedźmin zastępować słowem Czarodziej. Niestety bardzo wiele przygód pisanych jest pod Wiedźmaków. Bez gruntownego retuszu będzie i śmiesznie i smutno.

Kocham życie jako gracz
Gramowicz
05/06/2023 20:46

Nawet jakby gra była 8/10 to nie mam z kim grać

MisticGohan_MODED
Gramowicz
05/06/2023 18:09

Całość robi spore wrażenie.




Trwa Wczytywanie