Recenzja filmu Kobieta w oknie. Osiedlowy monitoring

Radosław Krajewski
2021/05/14 17:00
0
0

Na Netflixie pojawiła się długo oczekiwana ekranizacja bestsellerowego kryminału. Oceniamy, czy Kobieta w oknie to udana pozycja.

Zły sen

Disney zakupił FOX-a z całym dobrodziejstwem inwentarza, co oznaczało, że niektóre filmy czeka marny los. Pomocną dłoń wyciągnął Netflix, ratując Kobietę w oknie, ekranizację bestsellerowej powieści kryminalnej autorstwa A.J. Finna. Studio Myszki Miki bez żalu rozstało się z potencjalnym hitem, który miał pierwotnie pojawić się w kinach. Netflix zaślepiony nazwiskiem reżysera Joe Wrighta (Czas mroku, Anna Karenina) oraz bogatą w gwiazdy obsadę na czele z Amy Adams, nie zdawał sobie sprawy, w co utopili dziesiątki milionów dolarów. Nie dziwi więc, że platforma opóźniała premierę, jak tylko mogła, nie osłabiając swojej pozycji podczas sezonu nagród takimi filmami. Skoro już Oscary zostały rozdane, Netflix może teraz wystrzelać się z produkcji, które widniały na ich wirtualnej półce w kategorii „nierokujące filmy, które miały być hitami”. Dobrze, że Kobieta w oknie pojawia się na tydzień przed otwarciem kin, bo produkcja jedynie wzmaga apetyt na dobre filmy na dużym ekranie.

Zły sen, Recenzja filmu Kobieta w oknie. Osiedlowy monitoringAnna Fox (Amy Adams) żyje samotnie w wielkim mieszkaniu, mając za lokatora jedynie swojego kota oraz Davida (Wyatt Russell), który wynajmuje od niej piwnicę. Kobieta cierpi na agorafobię, a przez problemy rodzinne zarzuciła pracę jako dziecięca psycholog. Anna z nudów podgląda sąsiadów z budynku naprzeciwko. Wkrótce poznaje tajemniczych Russellów, którzy niedawno się wprowadzili. Gdy w mieszkaniu odwiedzają ją kolejni członkowie rodziny nowych sąsiadów, kobieta przestaje panować nad swoim życiem. Niedługo później staje się świadkiem brutalnej zbrodni, w której widzi, jak ginie Jane Russell (Julianne Moore). Gdy wzywa policję, okazuje się, że Jane żyje, ale jest zupełnie inną osobą, niż poznała na samym początku. Kobiecie nikt nie wierzy, a przez leki sama nie może zaufać swoim zmysłom. Rozpoczyna się gra z niebezpiecznym mordercą, ale czy on istnieje naprawdę?

Jako fan powieści kryminalnych, bardzo mocno czekałem na Kobietę w oknie. Książkowy pierwowzór nie przypadł mi do gustu, ale czytając powieści z tego gatunku, często żywię nadzieję, że kiedyś dane mi będzie obejrzeć ich ekranizację. Dlatego liczyłem, że najnowsza produkcja Netflixa otworzy drzwi dla podobnych produkcji, jeszcze bardziej zachęcając filmowców do sięgania po kryminały. Jednak po obejrzeniu filmu zaczynam mieć poważne obawy, czy trend się nie odwróci i nikt już nie będzie chciał ryzykować z kolejną tak katastrofalną porażką. Kobieta w oknie to pod każdym względem kuriozalna produkcja, która wygląda jak produkt mało utalentowanych i niedoświadczonych studentów pierwszego semestru filmówki, którzy są „zajarani” eksperymentalną formą i nieustanną próbą zaskakiwania widza.

Ciężko jest przetrwać sam początek, w którym zostajemy wrzuceni bez żadnego szerszego kontekstu co do przeszłości i obecnego stanu bohaterki. Jeżeli więc nie zapoznamy się z opisem historii przed seansem, możemy być lekko zagubieni chaotycznym wstępem. Nie, żeby dalej było jakkolwiek lepiej, bo szybko zostają nam przedstawieni kolejni bohaterowie, którzy nie odznaczają się żadną ciekawą cechą czy jakimkolwiek problemem, który pozwalałby nam ich lepiej poznać. Wszystkie postacie poza główną bohaterką to figury, które w gruncie rzeczy mają znikomy wpływ na całą intrygę. Mowa w końcu o kryminale, w którym niczym L.B. Jefferies w Oknie na podwórze Alfreda Hitchcocka, obserwacje innych ludzi przez główną bohaterkę powinny stanowić klucz do fabuły, ale również do tworzenia napięcia. Jeżeli liczyliście na trzymające w niepewności sceny, to trafiliście pod zły adres.

Sekretne okno

Film kompletnie rujnuje tę historię próbami zdynamizowania tempa i złymi decyzjami reżyserskimi. Praca kamery woła o pomstę do nieba, styl wizualny potrafi się zmienić ze sceny na scenę, a montaż wydaje się wypadkową dwóch różnych koncepcji, która żadna nie pasuje do tego typu kina. Wszystko to sprawia, że Kobietę w oknie bardzo trudno jest oglądać. Rzadko kiedy jakikolwiek film sprawia ból podczas seansu, ale najnowsza propozycja Joe Wrighta do nich się zalicza. Będę pełen podziwu dla każdej osoby, która zdoła obejrzeć ten film do końca i szczerz przyznać, że nie miała, choć ułamka sekundy kryzysu, w którym chciała przerwać oglądanie. Szczególnie przy zakończeniu, który jest kompletnie położony. Nie czuć w nim żadnego ciężaru dramatycznego, a rozwiązanie zagadki w żaden sposób nie ekscytuje. Za to mamy festiwal kolejnych kiczowatych scen, które nawet nie pobudzają do śmiechu, jak wiele fatalnie nakręconych filmów.

GramTV przedstawia:

Imponująca obsada w żaden sposób nie ratuje tego filmu. Poza Amy Adams nikt nie otrzymał roli, z którą można było zrobić coś więcej. Julianne Moore pojawia się w jednej scenie, Jennifer Jason Leigh w aż trzech, podobnie jak Gary Oldman i Brian Tyree Henry. Nieco więcej jest Wyatta Russella, ale jego niczym szczególnym się nie wyróżnia, zaś Fred Hechinger nie radzi sobie z tak przerysowaną rolą młodego syna Russellów. Kobieta w oknie opiera się więc wyłącznie na Amy Adams, która przez większość seansu nie zawodzi. Problematyczny jest tylko koniec, w który sama aktorka najwyraźniej nie wierzy, bo zupełnie nie potrafiła wczuć się w sytuację swojej bohaterki. Adams nie ma ostatnio dobrej passy i po Elegii dla bidoków, zalicza kolejną co najwyżej przeciętną rolę w kiepskim filmie.

Kobieta w oknie wygląda jak mieszanka najgorszych oryginalnych filmów Netflixa z pandemicznymi produkcjami, czyli czegoś, czego powinniście się wystrzegać. To film męczący, irytujący i drażniący pracą kamery i montażem. Szkoda, że przynajmniej nie jest to tak zła produkcja, że aż zabawna, idealnie nadając się do wspólnego oglądania ze znajomymi. Kobieta w oknie to katastrofa w najczystszej postaci. Dobrze, że film zadebiutował teraz, zwiększając poczucie tęsknoty za kinowym doświadczeniem. Przynajmniej już za dwa tygodnie nie będziemy skazani na takie premiery.

1,5
Nic dziwnego, że zarówno Disney, jak i Netflix przeciągali debiut Kobiety w oknie. Szkoda, że platforma streamingowa ostatecznie zdecydowała się na premierę tego tytułu. Oglądacie wyłącznie na własną odpowiedzialność.
Plusy
  • Amy Adams nie jest taka zła
Minusy
  • Fatalny scenariusz
  • Kompozycyjny i wizualny koszmarek
  • Zdjęcia i montaż niczym z amatorskiej produkcji
  • Zmarnowanie utalentowanych aktorów
  • Zaczyna nudzić już na samym początku
  • Żaden z tego kryminał
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!