Recenzja filmu Babilon. Każda gwiazda musi upaść

Radosław Krajewski
2023/01/20 20:30
1
1

Twórca La La Land i Pierwszego człowieka powraca z nowym filmem. Oceniamy, czy Babilon to kolejne audiowizualne arcydzieło tego reżysera.

Pewnego razu na jednej imprezie…

Damien Chazelle kocha muzykę i kino, o czym dobitnie przypomina nam w każdym swoim dziele. Wydawało się, że najlepszym zwieńczeniem umiłowania reżysera do tych dwóch muz będzie La La Land, żywy list miłosny zarówno do starego, jak i nowego Hollywood. Mimo to zaskakujący był kolejny ruch Chazelle’a, który porzucił muzyczne filmy na rzecz autobiograficznego dramatu o jednym z największych Amerykanów w historii. Pierwszy człowiek pod względem dźwiękowym wcale nie ustępował poprzednim dziełom reżysera, w który mógł podszlifować swoje umiejętności budowania postaci, czy prowadzenia innego rodzaju narracji. Ale wraz z przejściem do świata telewizji i stworzeniu serialu dla Netflixa, coś najwyraźniej się w Chazelle’u zepsuło. Nadal podziwiam jego odwagę, której brakuje wielu reżyserom zamykającym się w swoich bezpiecznych strefach, ale filmowcowi wyraźnie sława uderzyła do głowy, czego najlepszym dowodem jest ostatnia scena Babilonu.

Pewnego razu na jednej imprezie…, Recenzja filmu Babilon. Każda gwiazda musi upaść

Podczas jednej z wielkich imprez w Los Angeles krzyżują się drogi początkującej aktorki Nellie LaRoy (Margot Robbie), pragnącego wejść do świata showbiznesu Manny’ego Torresa (Diego Calva) oraz wielkiej filmowej gwiazdy, Jacka Conrada (Brad Pitt). Cała trójka nie zdaje sobie jednak sprawy, że przypadkowe spotkanie odmieni ich życie na zawsze, zarówno podczas wysokich wzlotów i jeszcze boleśniejszych upadków. Hollywood nie wybacza żadnych błędów, a już w szczególności, gdy nadchodzi dźwiękowa rewolucja, która niczym kurtyna w teatrze odsłoni wszystkie wady dotychczasowych ulubieńców publiczności. Kto przetrwa ten trudny okres, a kto dostosuje się do szybko zmieniającego się krajobrazu fabryki snów, w obliczu tak wielkiej liczby pokus?

GramTV przedstawia:

Reżyser powraca niemal do samych podstaw przemysłu filmowego, malując przed widzem krajobraz szalonego Hollywood ery niemej, niczym w jednej z pierwszych scen, gdzie ogromna impreza przeradza się w istny chaos, orgię emocji i doświadczeń, którą nie sposób ogarnąć umysłem. Ale czasy się zmieniają, a technologia idzie naprzód, co nie jest na rękę niektórym gwiazdom, które do tej pory nie musiały martwić się o swój warsztat głosowy, mogąc jedynie świecić piękną buźką. Chazelle nie odkrywa jednak przeszłości na nowo, podążając jednak tropami takich filmów jak Artysta, w których wielki gwiazdor musi upaść z głośnym hukiem, zastąpiony innymi pięknisiami z wyraźniejszą i mniej manieryczną mową.

Chazelle nie boi się ukazywać wczesnych lat rozwoju amerykańskiego kina przez soczewkę, grubymi liniami odgradzając to, co realne, od tego, co ma stanowić atrakcyjną, ale przesadzoną laurkę. Zresztą wytrzymałość widzów testuje już w pierwszych minutach, nie stroniąc od kontrowersyjnych obrazów, które w tamtych latach uznawane byłyby za wulgarne i gorszące, ale sto lat później stały się stałym elementem krajobrazu współczesnej popkultury, choć w dosadnej, ekstremalnej formie. I zresztą taki jest cały pierwszy akt Babilonu, w którym szybkie tempo i zamierzona chaotyczność zwiększa walory nie tylko artystyczne, ale i rozrywkowe, pozwalając widzowie zanurzyć się w odmętach historii.

Komentarze
1
mikke
Gramowicz
22/01/2023 11:00

Przykro się czyta takie wypociny pseudo recenzentów, którzy rozrywkę widzieli tylko zza szklanej szyby. Nie polcecam czytania opinni wysilających się na "ą", "ę" frustratów tylko odpiąć wrotki i wybrać się do kina (najlepiej IMAX). Takich smutnych, intelygenckich snobów najlepiej skwitowała Margot Robbie w scenie z pawiem😉