Recenzja drugiego sezonu Wikingowie: Walhalla. Błędny kierunek

Radosław Krajewski
2023/01/10 21:01
0
0

Kontynuacja Wikingów powraca z drugim sezonem. Oceniamy, czy produkcja złapała odpowiedni wiatr w żagle.

Wielka ucieczka

Serial Wikingowie dobiegł końca pod koniec 2020 roku, ale jego dziedzictwo wciąż trwa. Netflix zamierzał kontynuować serię, poprzez stworzenie kontynuacji, przenosząc akcję sto lat w przyszłość, aby zaprezentować skutki podbojów Ragnara Lothbroka i jego synów. Wikingowie: Walhalla okazało się czymś więcej, niż ciekawostką wyłącznie dla fanów oryginału. Serial miał ogromny potencjał, który miał zostać wykorzystany w kolejnych sezonach. Na szczęście na nowe odcinki nie musieliśmy długo czekać i produkcja powraca z drugim sezonem zaledwie jedenaście miesięcy po premierze pierwszego. Ale w tym przypadku dłuższy czas oczekiwania mógłby okazać się zbawienny i pozwoliłby twórcom dopracować swoją produkcję, dostarczając dużo lepszy sezon niż to, co finalnie otrzymaliśmy.

Wielka ucieczka, Recenzja drugiego sezonu Wikingowie: Walhalla. Błędny kierunek

Po dramatycznych wydarzeniach z pierwszego sezonu Leif Eriksson (Sam Corlett), Freydis Eriksdotter (Frida Gustavsson) i Harald Sigurdsson (Leo Suter) muszą uciekać z Kattegat przed Olafem Haraldssonem (Jóhannes Haukur Jóhannesson). Ranni, wraz z grupą uchodźców muszą ukrywać się przed zagrożeniem. Wkrótce jednak ich los się odwróci, ale będzie oznaczało kilka rozstań. W międzyczasie w Anglii Emma z Normandii (Laura Berlin) zaczyna twardą ręką rządzić królestwem. Najmocniej odczuwa to Godwin (David Oakes), który zostaje wykorzystany przez królową w roli pionka.

Rozdzielenie opowieści w drugim sezonie na cztery osobne wątki nie wyszło zbyt dobrze. Choć w ośmiu odcinkach każdy z głównych bohaterów otrzymuje czas na rozwój swojej historii, to żaden z wątków nie został należycie poprowadzony. Najmocniej widać to przy wątku królowej Emmy, której historia jest zdecydowanie najmniej ciekawa. Pałacowe intrygi były ciekawe w Wikingach, bo sprowadzono je pierwotnie do roli dodatku, który nie wybijał poza opowieść o głównych bohaterach. Inaczej jest w Wikingowie: Walhalla, w którym twórcy kurczowo trzymają się poszerzania naszej wiedzy o wydarzeniach, które rozgrywały się w Anglii, chociaż nie mają one większego znaczenia na losy głównych nordyckich wojowników z tej produkcji.

GramTV przedstawia:

Nieco lepiej wygląda to w przypadku Olafa, który podróżuje wraz z młodym skandynawskich księciem, zastępując mu ojca i przygotowując do roli króla. Wątek Olafa Haraldssona otrzymał najmniej miejsca, ale dzięki doskonałemu Jóhannesowi Haukurowi Jóhannessonowi, śledzi się go miejscami z zaciekawieniem. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że jego historia zemsty została zmarnowana, chociaż mamy do czynienia z jednym z najbardziej charyzmatycznych i charakterystycznych postaci, która przywołuje na myśl największych i najgroźniejszych norweskich przeciwników samego Ragnara.

Wcale nie jest lepiej w pozostałych wątkach, które na dobrą sprawę rozpoczynają się od drugiego odcinka, jakby pierwszy był zaginionym epizodem z poprzedniego sezonu. Freydis wyrusza więc do Jomsborga na Pomorzu, aby ukryć się przed Olafem. Tam jednak nie może liczyć na oczekiwany spokój, tęskniąc za bratem i swoim ukochanym. Kobieta nie wie, że jej przeznaczeniem jest krwawa rewolucja, która zmieni układ sił w mieście. Jeżeli gdzieś szukać pozytywów w poszczególnych wątkach, to ten Freydis pozwala nieco bardziej zagłębić się w obyczaje i kulturę wikingów, dokładnie tak, jak robiły to pierwsze sezony głównego serialu, choć w tym przypadku dostajemy tego jedynie skondensowaną, krótką formę.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!