… ale również nie jest dobrze, aby przejść obok tego wszystkiego, co się wydarzyło obojętnie. Przyszedł czas na gruntowne zmiany w serii Call of Duty.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Coraz częściej grając w Call of Duty czuję w kościach, że może nie tyle, co nie zmienia się w grze za wiele, a tych pomysłów na kolejne odsłony serii zwyczajnie nie ma. Bowiem jeszcze kilka lat temu przy Infinite Warfare szanowałem twórców za odważne podejście do tematów kosmicznych nadal trzymając się tego, co można było nazwać pewnego rodzaju „przyziemnością” serii. Powrót do Black Ops po bardzo słabym Modern Warfare III z 2023 roku w jakiś sposób uratował serię tak samo, jak Modern Warfare II z 2022 roku zrobił to po Call of Duty Vanguard.
Tym razem Black Ops 7 łatwo nie ma. Nie chodzi bowiem o fakt, że konkurencja wrzuciła szósty bieg. Raczej o to, że Call of Duty pojechało w zupełnie innym, może nawet odwrotnym kierunku oferując zupełnie co innego, momentami eksperymentalnego.
Jeśli ktoś przed przeczytaniem tej recenzji spodziewał się, że napiszę „to najgorsze Call of Duty w historii”, to może poczuć się rozczarowany – nie jest on bowiem takim w żadnym calu. Nadal jednak daleko tej odsłonie do pewnego poziomu. Nawet, jeśli oznaczałby on przeciętność i ocenę 5/10.
Przepotężne deja vu… ale i przepotężny koszmar – kampania Call of Duty: Black Ops 7
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Sprawa jest pod względem historii Call of Duty: Black Ops 7 prosta. David Mason 10 lat po wydarzeniach z Call of Duty: Black Ops II ponownie musi stawić czoła rzekomemu zagrożeniu ze strony Raula Menendeza. Pomoc w walce z terrorystami oferuje korporacja The Guild prowadzona przez Emmę Kagan. Szybko jednak okazuje się, że firma ma swoje cele do zrealizowania, a drużyna Black Ops z ramienia JSOC ma za zadanie zbadać, czym tak naprawdę zajmuje się organizacja… tym bardziej, że ponownie wraca temat tajemniczego gazu o nazwie Cradle.
I powiem szczerze, że ta kampania mogłaby się obronić pod jednym względem – gdyby rzeczywiście mocniej polegała na wspomnieniach z innych odsłon serii oraz kreowaniu w ciekawy sposób motywu strachu wywołanego przez Cradle. Jednak mam wrażenie, że po ubiegłorocznym Black Ops 6 oraz „tej jednej misji, która przypominała bardziej survival horror” Activision postanowiło eksplorować ten temat bardziej, ale tworząc przy okazji coś, co można byłoby nazwać śmiało hybrydą Call of Duty z Destiny. Wynik tego eksperymentu pozostawia jednak wiele do życzenia, bowiem o ile daleko CoDowi do pewnego rodzaju realizmu, to również nadal trzymał się pewnych przyziemnych założeń.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
W tym miejscu ponownie warto wspomnieć o jednej rzeczy, a mianowicie… ja pamiętam jak bardzo hejtowane było Infinite Warfare przez graczy za fakt postawienia na kosmos oraz odejście formuły konfliktów, które są o wiele bardziej przyziemne. Jednakże w tym wszystkim nadal była ta cząstka realizmu – drobna, ale była. Dodatkowo najbardziej zdenerwował ludzi fakt, że remaster Modern Warfare był dostępny początkowo tylko i wyłącznie w wersji deluxe. Niemniej jednak fabularnie był to jeden z lepszych tytułów w wieloletniej historii Call of Duty i mocną niesprawiedliwością ze strony graczy było bezmyślne dawanie minusów „dla zasady”.
W przypadku Black Ops 7 natomiast jest to jak najbardziej uzasadnione, bowiem szczerze mówiąc o ile w przypadku Modern Warfare III (z 2023 roku) ta złość oraz rozczarowanie były spowodowane głównie poprzez bardzo słabo opowiedzianą fabułę oraz wybory narracyjne. I nawet, jeśli uznaję je za najsłabsze elementy tej odsłony, to trzeba oddać Activision jedno – jakieś emocje we mnie jednak ta kampania poruszyła. Nawet, jeśli są one jednoznacznie negatywne.
W przypadku tegorocznego BLOPSa… to wszystko jest po prostu potężnie rozwodnione i bez smaku, a jak już ten smak się pojawia, to jest on przekombinowany do granic możliwości.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
The Guild jako przeciwnicy JSOC poza tym, że kombinują coś z niebezpiecznym Cradle to tak właściwie nie ekscytują swoją obecnością, a ich liderka Kagan (grana przez… Kiernan Shipkę, czyli Sabrinę z serialu Netflixa) również poza tym, że eksperymentuje z nowymi technologiami daleka jest od ciekawych antagonistów serii z interesującymi pobudkami do czynienia zła. Postawiłbym ją spokojnie obok Hermanna Freisingera… jeśli nie wiecie kim jest, to podpowiem – główny antagonista Call of Duty Vanguard. Tak, nawet ja nie pamiętałem jego imienia i raczej również o Kagan bardzo szybko wszyscy zapomną.
Sam motyw oddziaływania Cradle na głównych bohaterów Black Ops 7 nie jest wcale takim złym pomysłem – nadal bowiem wpisuje się on w momentami pokręcony świat Black Ops, a dodając do tego motyw traum bohaterów również tu pasuje. Jednak zdecydowanie można było to wszystko opowiedzieć lepiej bez uciekania się do motywów żywcem wyjętych z trybu Zombies. Jeśli dołożymy do tego fakt przeplatania całości zrobionymi po linii najmniejszego oporu misjami wyciętymi z mapy Avalon do Warzone, to mamy w tym wszystkim odpowiedź na pytanie – dlaczego kooperacja?
Z prostego powodu – bo prawdopodobniej było łatwiej tak to zaimplementować w grze bez większego wysiłku.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Mapa jest, model rozgrywki niejako również, więc wystarczyło to pociąć i wrzucić do gry przecinając resztę innymi momentami z rozgrywki (czytaj – mapami do multi). Sam pomysł na kooperację oraz tego typu zabawę również by nie był taki zły gdyby nie fakt, że większość z tego oddana jest w zasadzie losowi. Brak możliwości wyboru loadoutów mimo, iż zbieramy doświadczenie konta i broni to właściwie głupota. Podobnie jest w przypadku umiejętności głównych oraz pobocznych czy operatorów, których też można byłoby wybierać przed startem misji.
Dobieranie graczy w matchmakingu również w teorii działa, ale w praktyce zdarzały się momenty, w których ostatecznie kończyłem sam lub z jednym lub dwoma towarzyszami. Czy było to spowodowane oczekiwaniem na połączenie czy problemami z cutscenkami? Nie wiem. Wisienką na tym torcie z kolei był fakt wprowadzenia potężnych „worków na życie” w przypadku przeciwników oraz bossowie… o których internet już dawno powiedział swoje trzy grosze.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Koniec końców przebiłem się przez tę kampanię taranem wykorzystując to, że dzięki niej mogę wbijać kolejne poziomy konta czy broni i przyspieszyć zabawę na pełnym gazie w multiplayerze. Miałem jednak cały czas wrażenie, że ktoś pomysł na ten element zabawy miał może i dobry na papierze… ale wrzucenie tego wszystkiego na łapu-capu do gry tylko po to, aby całość jako-tako działała było najgorszym możliwym rozwiązaniem. Chciałbym delikatnie pochwalić za te wszystkie nawiązania do przeszłości serii Black Ops i przełożenie tego na inny grunt, ale to jeden, delikatny plus w tym całym chaosie i braku zrozumienia dla tego, czym było Call of Duty. Dorzucając do tego jeszcze pomysł, aby stworzyć coś takiego jak „Endgame” można mieć wrażenie, że tym bardziej Activison oraz studia zrzeszone pod egidą giganta zwyczajnie się pogubiły chcąc złapać wszystkie sroki w jednym momencie. To się totalnie nie udało.
I gdyby tak starać się uporządkować wszystkie kręgi piekła serii Call of Duty, to to, co wydarzyło się w Black Ops 7 zdecydowanie byłoby bardzo blisko tych ostatnich pięter pod ziemią, bowiem niżej było tylko to, co wydarzyło się w Vanguard, Modern Warfare III z 2023 roku oraz… brak kampanii, czyli po prostu ciemność, pustka, nicość.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Tylko tej Kagan strasznie szkoda. Właściwie pomysłu na Menendeza oraz pokręconą powtórkę z rozrywki z poprzednich odsłon Black Opsa również, ale doceniam pewnego rodzaju autoironię w kontekście wykorzystywania nowych narzędzi szerzenia dezinformacji.
Ocena kampanii singleplayer: 2/10
Na froncie (prawie) bez zmian – multiplayer Call of Duty: Black Ops 7
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Dobra wiadomość w przypadku sieciowych aspektów Call of Duty: Black Ops 7 jest taka, że nadal ten zręcznościowy charakter został utrzymany. Tak, wiem że w bezpośrednim starciu z innymi strzelankami na rynku daleko jest do pewnego realizmu… ale prawdopodobnie właśnie tak miało być. Właśnie dlatego Activision zamiast wciskać wsteczny nacisnęło przycisk z dopiskiem „nitro”, aby odróżnić się na tle innych strzelanek. Stąd postawienie na mocno futurystyczne aspekty rozgrywki i zabawę na „sterydach”. Czy jest to jakimś problemem? Ani trochę, bowiem dla wielu jedną z lepszych odsłon od strony czystej frajdy ze strzelania był chociażby Black Ops II, a ja sam z pewną nostalgią wspominam czasy Infinite Warfare (choć wiadomo – najwięcej godzin spędzonych mam w Modern Warfare 2… tym starym).
Dlatego też te kombinowanie perków, które rozszerzono w stosunku do Black Ops 6 czy też Overclocking pozwalający na odblokowanie dodatkowych atutów czy to Scorestreaków, czy to przedmiotów użytkowych nie jest niczym złym. Może nawet sprawia, że dodatkowo rozwijamy zestawy umiejętności oraz przedmiotów, które świetnie pasują do naszego loadoutu. Problem mam jednak z tym, że coraz więcej w tym wszystkim elementów, w których umiejętności są o wiele mniej ważne, a liczy się zwyczajnie obijanie przeciwników z rundy na rundę w stylu “fire and forget”. Nie dziwi mnie więc fakt, że wielu graczy nadal używa czy to dronów, czy to D.A.W.Ga, czy woli tańszego Skewera pozwalającego zabić jednego przeciwnika niż coś bardziej zaawansowanego (i wymagającego więcej punktów).
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Jak już przy umiejętnościach jesteśmy, to nowością w Call of Duty: Black Ops 7 jest mocniejsze postawienie na ustawienia persistent servers w trybie Open Match niż na SBMM.
I teraz będę kontrowersyjny, ale… jednak wolałem SBMM, a może bardziej – chyba się do niego przyzwyczaiłem na tyle, że prędzej wolałbym, aby na jego bazie później ustalało lobby na dłużej niż trafiać na losowo mocno napakowanych graczy bez większego ładu i składu. Tutaj jednak wychodzę z założenia, że ilu graczy to również tyle samo opinii. Po prostu mam wrażenie, iż do wcześniejszego rozwiązania zwyczajnie przywykłem i pod względem sieciowym pasuje mi ono o wiele bardziej w trakcie grania z osobami na podobnym poziomie umiejętności. Nawet, jeśli ten matchmaking według wszystkich jest popsuty, to u mnie sprawdzał się on o wiele lepiej.
GramTV przedstawia:
Dlatego też chętnie dowiem się, jak jest z tym u was – korzystacie z Open Match czy wróciliscie do Normal Mode? Dajcie znać w komentarzach!
Z drugiej strony pod względem liczby map, to Black Ops 7 ma do zaoferowania 16 różnych map – 13 nowych, 3 odświeżonych z poprzednich odsłon (w tym oczywiście Nuketown) i miałem spore wrażenie, jakby na niektórych mapach w przypadku chociażby Hardpoint tych punktów do odzyskiwania było jakby… za mało. Nie mówiąc już o stałym problemie związanym z odrodzeniami, gdzie odpowiednio ustawione zespoły potrafią w idealny sposób zblokować całą mapę trzymając przeciwników mocno za twarz przez cały dystans
Chciałoby się tutaj wykorzystać dobrze znany i lubiany mem o tym, jak to wszystko bardzo szybko śmiga, ale mam wrażenie, że brakuje temu wszystkiemu pewnej finezji w ruchu, którą miał chociażby wspomniany wcześniej Black Ops II czy Infinite Warfare stawiające na futurystyczne rozwiązania w tych aspektach. Niby nadal wykorzystywany jest Omnimovement, ale ta pewna dynamika w poruszaniu się po mapie w sposób inny niż tradycyjny z wykorzystaniem elementów otoczenia nie do końca się tutaj sprawdza.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Podsumowując tę część recenzji mogę tylko powiedzieć, że to nie jest tak, że multiplayer w Call of Duty: Black Ops 7 jest zły, bo nie jest. Trzeba jednak brać pod uwagę to, że pod tym względem Call of Duty wypełnia tradycję mocno zręcznościowej strzelanki, która stawiała dynamikę nad realizm. Nie zmienia to jednak faktu, że o ile tych kilka nowości wypada dobrze, tak trudno nie mieć wrażenia, iż można było wyciosać z tego coś więcej niż nowoczesną wersję poprzedniego Black Opsa.
Ocena trybu multiplayer – 6/10
A Zombie Zombie Zombie… – tryb Zombies w Call of Duty: Black Ops 7
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Przez dłuższą chwilę myślałem czy nie napisać, że zasadniczo tryb Zombies w Call of Duty: Black Ops 7 również nie doczekał się większych zmian względem poprzedniczki… ale nie byłoby to prawdą.
Bowiem o ile trzymamy się jeszcze tego standardowego dla Call of Duty trybu Surival, to rzeczywiście nie licząc innego niż w przypadku poprzedniej odsłony BLOPSa broni, podejścia do wzmocnień oraz możliwości utrudnienia sobie rozgrywki, to właściwie można byłoby to wszystko nazwać DLC do trybu Zombies.
Z drugiej jednak strony pierwsza mapa zaproponowana przez twórców bezsensownie rozwleka doświadczenie zamiast skupiać się na tym, co zawsze było w tym trybie najważniejsze – poszukiwaniem rozwiązań i wszelkich easter eggów. Nawet w ubiegłym roku, gdy pierwsza mapa była dość duża, to nadal sprawiała wrażenie momentami klaustrofobicznej, gdzie ewentualna ucieczka i tak skutkowała dotarciem do punktów kluczowych. Tutaj Farma jest stanowczo za mała na tryb Survival, a za to Ashes of the Damned jest zbyt mocno rozwleczone, aby efektywnie współpracować z towarzyszami z matchmakingu, gdy ktoś ucieka autem, a reszta musi gonić przez pole minowe i hordy zombiaków.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Inną sprawą natomiast jest to, że zabawa w przebiegi, w których trzeba wręcz wykorzystać pojazdy znajdujące się na mapie przypomina mi mocno (ponownie) eksperymenty, których dopuściło się Activision przy okazji Modern Warfare III. Wtedy było jednak gorzej, bowiem próbowano przerobić mapę do Warzone na mapę do Zombies. Tutaj tę sztuczkę zastosowano w przypadku kampanii, ale jest więcej niż prawdopodobne, że na ten element rozgrywki również nie było zbyt wielkiego pomysłu i stąd się wzięły te wszystkie puste przebiegi.
Chaos i przekombinowanie przeplata się tutaj z brakiem zrozumienia dla tego, czym zawsze ten tryb był – prostym, ale wciągającym trybem dla fanów strzelania do wszystkiego, co bezmózgie. I w pewnym stopniu nadal tak jest, ale do najlepszych odsłon Zombies tym z BLOPS 7 bardzo brakuje (za te uważam Zombie Chronicles do Black Ops III oraz tryby Zombies z Infinite Warfare czy WWII). W skrócie postrzelać można, ale głównie po to, aby poziomy na broni się zgadzały i szybko nabić maksymalny poziom profilu.
Ocena trybu Zombies: 5/10
Audiowizualne „status quo”
Pod kątem graficznym z kolei Call of Duty: Black Ops 7 cierpi na bardzo podobną przypadłość co poprzednia odsłona – można mieć wrażenie, że wiele elementów w rozgrywce jest uśrednionych pod względem graficznym tylko po to, aby te 60 FPS się zgadzało. Co prawda ta płynność ma spore znaczenie w multiplayerze, ale koniec końców szału pod względem graficznym tutaj nie ma. Na szczęście pod kątem dźwiękowym nie zawiedli Jack Wall i Big Giant Circles, którzy skomponowali naprawdę dobrą ścieżkę dźwiękową. Nawet udało się odświeżyć kultowe „Adrenaline” z Black Ops II… i szkoda, że gra nie ma możliwości wyboru konkretnego utworu na tło do multiplayera, ponieważ idealnie pasuje on do BLOPS 7.
Niby przed napisaniem tej recenzji chciałem pochwalić możliwość importowania ustawień z poprzedniej gry, aby wszystko działało bez zarzutu, ale jednak po wykonaniu tej operacji czułem, jakby celowanie i poruszanie się po mapie działy były delikatnie opóźnione. Koniec końców i tak trzeba było wrócić do ustawień domyślnych i zrobić operację raz jeszcze.
Nie, to nie jest najgorsza odsłona Call of Duty w historii… ale boję się o przyszłość tej serii
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Jedynym faktem przez który Call of Duty: Black Ops 7 nie dostało oceny niższej niż w przypadku Modern Warfare III to fakt, że tryb Zombies jest nadal wciągający, a Multiplayer jest nieco bardziej niż przeciętny biorąc pod uwagę to, że tych kilka zmian względem epoki, w której tegoroczna odsłona się odbywa pasuje do całości. I te elementy sprawiają, że cały zestaw został wyciągnięty nieco wyżej niż mogłoby się wydawać.
Nie zmienia to jednak faktu, że to prawdopodobnie jest ten moment, w którym Activision musi usiąść i przemyśleć to, co dalej z serią Call of Duty począć. Jest to bowiem jeden, wielki chaos, który próbował ktoś okiełznać, ale zwyczajnie nie podołał temu zadaniu. Bowiem o ile multiplayer obroni się nawet wtedy, kiedy będzie totalnie zręcznościową przeciwnością tego, co oferuje konkurencja, a Zombies to często jeden z najjaśniejszych elementów całego pakietu, to eksperymenty przy formule kampanii to była po prostu zbitka wszystkich pomysłów pozornie pasujących do siebie.
Specjalnie również nie wspominałem tutaj o fakcie, że Activision wspierało się przy tworzeniu Call of Duty Black Ops 7 narzędziami AI, co Activision samo potwierdziło. Nie mnie oceniać moralność takiego ruchu, ale koniec końców jak w ubiegłych latach wiele elementów takich jak emblematy czy rangi prestiżu miały swój charakterystyczny styl (gdzie w ubiegłym roku smaczki z poprzednich gier były niesamowitym dodatkiem), tak tutaj tego zwyczajnie nie ma.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 7
Mam takie dziwne wrażenie, że Call of Duty jako marka dotarła do punktu, w którym praktycznie ani ziębi, ani grzeje, a przy okazji prezentuje się jak produkt „skrojony pod Game Passa” – usługi, w której po prostu istnieje, a gracze wskoczą na kilka rundek i wyskoczą po tym, gdy się już znudzą. Reszta to tak naprawdę profity z trybu Warzone, który to jest darmową platformą i być może właśnie z tego powodu cała reszta serii niejako „obrywa” bylejakością, ponieważ to nie główna gra już te pieniądze robi, a sam fakt przerobienia kampanii na to, co oferuje Avalon w Warzone to potwierdza. Podobnie jak późniejsze stworzenie Endgame dość tanim sumptem, które to ma w jakimś stopniu przytrzymać graczy przy zabawie PvE na większą skalę.
Dlatego też ocena dla Call of Duty: Black Ops 7 inna być nie może. Niekoniecznie przez fakt, iż przez te wszystkie lata staram się wyciągać z poszczególnych składowych średnią arytmetyczną, a raczej przez fakt, iż można mówić tutaj o prawdopodobnie coraz mniejszym wysiłku włożonym w tworzeniu kolejnych odsłon serii.
A najgorsze jest jednak to, że mam wrażenie, iż perspektyw na pozytywne zmiany (jak na razie) nie ma, a jak dobrze wiemy… co się liczy? Kasa misiu, kasa.
4,5
To jest ten moment w serii Call of Duty, w którym warto zastanowić się co zrobić, aby wrócić do odpowiedniej formy.
Plusy
Mulitiplayer mimo wszystko nadal potrafi sprawić frajdę (jeśli lubicie zręcznościowe, szybkie tempo zabawy)...
Tryb Zombies to nadal odstresowujące zajęcie pozwalające przyspieszyć postępy...
Kampania ma jakiś fabularny pomysł na siebie...
Jack Wall i Big Giant Circles stają na wysokości zadania w kwestii dźwiękowej...
Minusy
... ale brakuje w nim czegoś więcej niż kilku dodatków na to, co było już w poprzednim Black Ops.
... ale w poprzednich odsłonach mapy premierowe były o wiele ciekawsze i bardziej grywalne niż Ashes of the Damned.
... ale wykorzystanie Warzone, wprowadzenie kooperacji, walk z bossami i bezsensownego systemu upgrade sprawiają, że ogrywa się ją bez wiekszej przyjemności, może nawet na siłę.
... ale graficznie jest za to co najwyżej przeciętnie.
I wiele innych bolączek, które wymienione zostały w tekście (warto go przeczytać).
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.