Niedojrzała czarownica – recenzja Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon

Jakub Zagalski
2023/03/15 15:00
1
0

Zapomnijcie o wyzywającej, pewnej siebie seksbombie, która kopie tyłki dziwacznym stworom. Bayonetta z najnowszej gry jest niepełnoletnia, zahukana i bez demona w maskotce daleko by nie zaszła.

Niedojrzała czarownica – recenzja Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon

Główna bohaterka Cereza and the Lost Demon jest trochę jak Czerwony Kapturek, który przemierza groźny las w drodze do (w tym przypadku) mamy. Nietrudno też znaleźć wspólny mianownik z Alicją w Krainie Czarów Lewisa Carolla – nie tylko w kociej maskotce imieniem Cheshire, opanowanej przez wyjątkowo pomocnego demona. Ogólnie rzecz biorąc PlatinumGames zrobiło ogromną niespodziankę fanom Bayonetty swoim spin-offem, który zdecydowanie odcina się od tego, do czego przyzwyczaiły nas numerowane gry.

Dla miłośników napakowanych akcją slasherów, w których refleks, zwinne palce i bystry wzrok są niezbędne do wykręcania rekordowych wyników, Cereza and the Lost Demon będzie więc źródłem sporego zawodu. Nie oznacza to jednak, że Geneza Bayonetty to gra niewarta uwagi. Wręcz przeciwnie, trzeba jedynie mieć świadomość, co Cereza i jej demon mają do zaoferowania.

Przede wszystkim iście baśniową opowieść, którą poznajemy, przewracając kolejne strony w księdze i wsłuchując się w znakomite głosy (głównie) aktorek. Całość jest utrzymana w estetyce książki z ilustracjami, co nadaje odpowiedniego klimatu, choć nie ukrywam, że mnie po jakimś czasie znużyło. Zwłaszcza w pierwszej połowie około dwunastogodzinnej gry (można krócej, można dłużej, jeśli zagląda się w każdy kąt), która rozkręca się bardzo powoli i kładzie duży nacisk na ekspozycję. Głosy postaci są zagrane znakomicie (mowa oczywiście o wersji angielskiej), a narratorka przywodzi na myśl rasową gawędziarkę, która fenomenalnie moduluje głos w zależności od potrzeby. Momentami czułem już jednak przesyt i zamiast przewracać kolejne strony i słuchać opowieści, wolałbym ruszyć dalej przed siebie.

Cereza and the Lost Demon koncentruje się na historii młodej czarownicy, która jest owocem zakazanej miłości przedstawicieli dwóch wrogich klanów. Cereza, która nota bene miała już swoje pięć minut w pierwszej części Bayonetta, jest tutaj wyrzutkiem. Początkującą adeptką sztuki magicznej pozbawioną kontaktu z matką. Pewnego razu Cereza buntuje się i wyrusza do lasu Avalon, gdzie czeka na nią mnóstwo niebezpieczeństw, niespodzianek i wydarzeń, które ukształtują przyszłą bohaterkę serii Bayonetta.

GramTV przedstawia:

Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon jest oczywiście kanonicznym prequelem, który ukazuje tytułową bohaterkę z zupełnie innej strony. Fabularnie jest to przede wszystkim gratka dla fanów serii. Ale zieloni w temacie też powinni być zadowoleni. Pod warunkiem, że przebiją się przez pierwszą połowę gry, która i narracyjnie, i pod kątem samej rozgrywki odstaje od tego, co czeka nas później. A zdecydowanie warto zacisnąć zęby i wytrzymać do satysfakcjonującego finału.

Gra rozkręca się powoli i momentami miałem wrażenie, że utknąłem w przydługim tutorialu. W dużej mierze wynika to z ogólnego założenia, który czyni z Bayonetta Origins: Cereza and the Lost Demon mieszankę puzzle platformera z ostrą nawalanką. A wszystko to przy udziale dwóch niezależnie grywalnych postaci. Jak wspomniałem na początku, Cereza wiele by nie zdziałał bez swojego kota Cheshire’a, który z niepozornej maskotki może się zmienić w walecznego demona. Główny pomysł polega na tym, że młodociana bohaterka poza kilkoma prostymi zaklęciami jest praktycznie bezradna, więc niemal w każdej sytuacji musi polegać na swoim demonicznym kompanie.

W praktyce działa to tak, że po wypuszczenia Cheshire’a na “wolność”, gracz kontroluje dwie postacie jednocześnie. Do każdej jest przypisana oddzielna gałka analogowa i spusty. Możemy więc wychylać gałki i biegać po planszy wedle uznania, pamiętając jednak, że kluczem do sukcesu jest współpraca. W walce sprawa jest oczywista – Cereza poza ratowaniem swojego tyłka może przez większość czasu jedynie spowalniać/unieruchamiać przeciwników, z którymi Cheshire radzi sobie brutalną siłą.

Komentarze
1
Nalfein
Gramowicz
15/03/2023 19:06

Pff, angielski dubbing? A na co to komu? Only jp.