Miesiące „dych”, ale i katastrof, czyli kto przerżnął pierwszy kwartał roku

Mateusz Mucharzewski
2022/04/11 12:00
1
0

Ostatnie dwa miesiące pełne niesamowitych premier to również ofiary. Gry, które nie mogły gorzej trafić z rynkowym debiutem.

Miesiące „dych”, ale i katastrof, czyli kto przerżnął pierwszy kwartał roku

Życie twórcy gier nie jest proste. Możesz kilka lat pracować nad czymś, zaangażować się, poświęcić, a finalnie efekt pracy trafia na rynek w okresie pełnym innych, fantastycznych tytułów i giniesz. Nie ma dla ciebie miejsca i po kilku minutach cała uwaga świata wraca do innych, wielkich premier. Taki niestety był pierwszy kwartał tego roku. O ile w styczniu niewiele się działo, tak w lutym i marcu zalała nas ogromna liczba genialnych premier. Zdecydowanie było w co grać. W tym pełnym hitów okresie pojawiło się też kilka produkcji, dla których taki moment rynkowego debiutu był gwoździem do trumny. Ktoś kompletnie nie pomyślał i skazał je na pożarcie. Być może wystarczyło chwilę poczekać i szanse na sukces znacznie by wzrosły. Tego już nie sprawdzimy. Widzimy jednak kto totalnie wtopił ze swoimi najnowszymi premierami.

59 dni szaleństwa premier

Luty i marzec były tak dobrym okresem, że przyniósł nam aż dwie „dychy”. Na naszych łamach maksymalną notę otrzymały Elden Ring oraz Gran Turismo 7. Wysokie oceny zgarnął też Dying Light 2, Tiny Tina’s Wonderlands, Horizon: Forbidden West, Sifu, Tunic, Destiny 2: Witch Queen, Total War: Warhammer III, Triangle Strategy czy Weird West. Do tego next gen patch otrzymały dwie duże produkcje – Cyberpunk 2077 oraz GTA V. O nieco mniejszych, ale również jakościowych grach nawet nie wspominam. Dużo, prawda? Najbliższe miesiące są dużo skromniejsze jeśli chodzi o premiery, a więc będzie czas wszystko nadrobić. Mimo, że już w zeszłym roku wiedzieliśmy jak zapowiada się ten okres, niektórzy wydawcy i deweloperzy uznali że są mocni. Zdecydowanie przestrzelili z oceną swoich możliwości. W tej branży takie błędy mogą kosztować nie tylko wizerunek, ale przede wszystkim ogromne pieniądze.

Stracić formę niczym Lo Wang

Ciepło musiało się zrobić w siedzibie Flying Wild Hog. Dla warszawskiego studia Shadow Warrior 3 jest wprawdzie jedną z kilku planowanych na ten rok premier, ale z drugiej strony mówimy o marce która zbudowała pozycję tego dewelopera. Z tego też względu kiepska premiera może być bolesna. W swojej recenzji musiałem niestety wytknąć mnóstwo rzeczy i wystawić rozczarowujące 6,5/10.

Flying Wild Hog zakopane jest w czterech projektach i odnoszę wrażenie, że Shadow Warrior 3 był dla nich najmniej istotny. To już czwarty pierwszoosobowy shooter warszawskiego studia – niestety zdecydowanie najsłabszy. Bije od tej gry straszna archaiczność, schematyczność i brak pomysłu. Nawet wszystkie lokacje wyglądają niemalże tak samo, jakby cała akcja rozgrywała się w jednym miejscu. Do tego skromny arsenał, mocno ograniczona liczba wrogów i wręcz prostacki schemat - mała arena z falami wrogów, korytarz z prostymi elementami zręcznościowymi i od nowa. Tej grze wręcz zaszkodziło istnienie Dooma, bo zamiast szukać swojej drogi twórcy nieudolnie skopiowali model rozgrywki zaproponowany przez id Software.

Konsekwencje wydania nieudanej gry w trudnym okresie widać na liczbach. Na Steamie Shadow Warrior 3 osiągnął wynik maksymalnie 1 651 jednocześnie grających graczy. Druga część zaczęła od 12 608 osób. Różnica jest ogromna. Nawet dzisiaj, raptem miesiąc po premierze, w SW3 gra kilka razy mniej osób niż w SW2, które jest 6 lat od debiutu. Oczywiście najnowsza odsłona od razu trafiła na konsole, a w przypadku dwójki trzeba było na to czekać rok. Nadal jednak zjazd jest ogromny i pokazuje, że najnowsza część przygód Lo Wanga kompletnie minęła się z oczekiwaniami graczy. Trudno dzisiaj uznać, że Shadow Warrior będzie jeszcze rozwijany.

Trudne początki małżeństwa EA z Codemasters

Kiedy Elektronicy kupowali Codemasters, część „ekspertów” już widziała jak to się skończy. Skoro EA ma długą tradycję kupowania i zamykania studiów (co z tego, że wiele z tych przypadków miało miejsce nawet 20 lat temu), na pewno Mistrzów Kodu czeka kiepski koniec. Uważam, że nie są to zbyt błyskotliwe analizy. Mimo wszystko ich fani otrzymali mocny argument w postaci premiery GRID Legends. Pierwszy projekt pod parasolem Electronic Arts i od razu wtopa. Najważniejsza kwestia to jakość gry. Nie jest to niestety kolejna udana wyścigówka. Muradin wystawił tylko 6,5/10.

Co prawda całość nie sprawia wrażenia totalnie zepsutej oraz niegrywalnej, wręcz przeciwnie – w GRID Legends da się grać i nawet czerpać satysfakcję z nabijania kolejnych kilometrów, jeśli nie ma się zbyt wielkich wymagań względem zawartości oraz możliwości konkretnych trybów. Mimo wszystko jednak, patrząc na to wszystko trudno nie mieć wrażenia, że poza trybem „Driven to Glory”, który jakoś się broni oraz możliwościami Race Creatora ekipa Codemasters nie miała zbyt dobrego pomysłu na to, jak ma wyglądać cała reszta gry. Zamiast zebrać najlepsze elementy z trzech odsłon serii i zrobić z tego grę, którą chcieliby zobaczyć fani serii zrobiono „coś”, co mogłoby się zdecydowanie dobrze obronić jako mniejsza gra pokroju DiRT Showdown.

GramTV przedstawia:

Wydawanie takiej gry raptem tydzień przed Gran Turismo 7 to nie był najmądrzejszy pomysł. W efekcie GRID Legends nie tylko został kiepsko oceniony, ale i słabo się sprzedaje. Na Steam DB w szczycie grało tylko 455 osób, a więc znacznie mniej niż w Shadow Warrior 3. Na pocieszenie (marne, bo marne) nie obserwujemy dużego odpływu graczy. Ich liczba jest w miarę stabilna, co nie zdarza się często. Nadal jednak taki wynik nie byłby odebrany jako sukces nawet w przypadku wielu polskich budżetowych symulatorów, a co dopiero produkcji za grube miliony dolarów. Konsole poprawiają sytuację, ale nadal mówimy o wielkiej porażce. Spodziewam się szybkiego debiutu w EA Play.

Komentarze
1
wolff01
Gramowicz
11/04/2022 15:05

"Dlaczego więc wydawcy wiedząc jaki poziom reprezentują ich produkcje zdecydowali się na ich wypuszczenie w towarzystwie"

Może chodzi o to że sporo premier poprzesuwało się przez pandemię i się to nałożyło wszystko akurat teraz?