Metamatrix – recenzja filmu Matrix Zmartwychwstania

Joanna Kułakowska
2021/12/22 03:15
9
4

Matrix powraca dwie dekady później – w nieco innej, dość specyficznej odsłonie, lecz kontynuując historię, którą znamy z trylogii.

Metamatrix – recenzja filmu Matrix Zmartwychwstania

Kultowy dziś Matrix z 1999 roku, dzieło Wachowskich, był nie tylko powiewem świeżości w kinematografii, łącząc frenetyczną strzelaninę i efektowną młóckę inspirowaną filmami Wuxia z ładunkiem filozoficznym (czy popfilozoficznym, jak twierdzą co bardziej złośliwi), który skłaniał do zastanowienia się nad sprawami pozornie prostymi i oczywistymi, wykraczającymi poza filmowe kategorie estetyczne. Ułatwił to fakt, że obraz ten i dwie kolejne części opierają się na wygodnej strategii braku jednej oficjalnej egzegezy treści trylogii, można więc dywagować nad jej znaczeniem ile dusza zapragnie. Wspomniane kontynuacje z 2003 roku – Matrix Reaktywacja i Matrix Rewolucje – dzięki różnym smaczkom i onelinerom po latach robią zdecydowanie lepsze wrażenie niż w momencie premiery, kiedy budziły nieuchronne rozczarowanie tym, że „to już nie to samo”, historia zmieniła ton i rytm, tracąc element nowości i kreując inne elementy mitologii, aniżeli pragnęli widzowie. Trylogia doczekała się wielu analiz, stając się nawet obiektem lub swoistym katalizatorem światopoglądowych sporów (vide ironiczne w swym wydźwięku zdominowanie użycia terminu „czerwona pigułka” przez środowiska, które dla sióstr Wachowskich są kwintesencją Matriksa, dla tamtych zaś Wachowskie i ich punkt widzenia na rzeczywistość reprezentują zło wcielone, co stanowi kolejne potwierdzenie, że życie pisze najlepsze scenariusze). Matrix Zmartwychwstania, czwarta odsłona stworzona przez Lanę Wachowski we współpracy z Davidem Mitchellem (znanym polskim czytelnikom i czytelniczkom głównie z książek Atlas chmur, Czasomierze, Widmopis) i Aleksandarem Hemonem, całkiem interesująco wykorzystuje uprzednio poruszone wątki, ciągnąc dalej opowieść, a zarazem oferując inną, nieco przewrotną formę.

Jak zatem prezentuje się Matrix IV?

Witajcie w Krainie Koszmarów

Thomas Anderson (Keanu Reeves) ma kłopoty. Dla postronnych jest uosobieniem sukcesu – osobą rozpoznawaną, sławnym twórcą niesamowitej gry mającej wielki wpływ na popkulturę (w tym świetle Matrix Awakens, udające grę tech-demo silnika Unreal 5, jest swoistym mrugnięciem okiem), działającej na wyobraźnię ludzi ze świata przedstawionego. Niestety, poza problemami natury psychicznej, które mozolnie próbuje rozwiązać z pomocą terapeuty (Neil Patrick Harris), napotyka trudności w pracy. To nie tylko brak weny w związku z nową grą Binary – nagle dzieją się dziwne rzeczy, na przykład traci istotne dane, służące jako środowisko do rozwoju różnych iteracji projektu, bazujące na jego opus magnum, czyli grze Matrix. Ponadto niczym grom z jasnego nieba spada nań wiadomość, że prace nad zakończoną, kompletną przecież trylogią, od której już się „uwolnił”, a która sporo go kosztowała, koniecznie mają zostać wznowione... i to z jego udziałem. Zwierzchnik (Jonathan Groff) nie pozostawia mu w tej sprawie złudzeń. Musi znosić team kreatywnych i menedżerów, w tym życzliwego, ale irytującego ni to asystenta, ni to superwajzora Jude’a (Andrew Lewis Caldwell). Pewną pociechę, dziwną ulgę (a zarazem niepokój) przynosi mu fakt, że od czasu do czasu widuje w kawiarni interesującą, atrakcyjną kobietę (Carrie-Anne Moss). Cóż z tego, kiedy przez długi czas nie znajduje w sobie odwagi, by się do niej odezwać...

Witajcie w Krainie Koszmarów, Metamatrix – recenzja filmu Matrix Zmartwychwstania

Nadchodzi jednak czas zmian. Znów pojawia się szansa, by podążyć za białym królikiem, choć jak to w Matriksie – w istocie złudny to wybór. Przebudzeni z różnych względów cały czas hakują Matriksa. Pewnego razu Bugs (Jessica Henwick) i jej załoga znajdują istny skarb, coś wręcz niewiarygodnego, co odmieni nie tylko ludzkie życie. Odkrywają „króliczą norę”, w której tkwią możliwości zmiany oblicza Krainy Czarów.

GramTV przedstawia:

Komentarze
9
wolff01 napisał:

Nie wiem czy akurat IGN jest dobrym punktem odniesienia. Wiem że to jeden z większych portali, ale pomijając że nie zawsze dobierają odpowiednią osobę do recenzji, a od paru lat mocno obniżyli poziom dziennikarstwa i skupili się na bardziej "okołogrowych" sprawach niż na byciu nerdami...

Wiesz co, ugryzę ten temat inaczej - wiele osób zazwyczaj w momencie pojawienia się pierwszych strzałów uważają, że to są te "prawdziwe" recenzje i na ich podstawie warto się posiłkować opiniami, bo reszta się dostosowuje do rynku.

A prawda jest taka, że rozstrzał ocenowy i pewnie odbiór fanów będzie różny jak w przypadku każdej serii wracającej po latach do obiegu. Jedni pomyślą, że to skok na kasę, a innym się spodoba bardziej niż powinno. Tak czy inaczej - pisząc ten komentarz kończą się powoli reklamy, więc pewnie opowiem coś więcej później :D 

dariuszp
Gramowicz
22/12/2021 16:40

Serio? Miałem okazję zobaczyć film.

Połowa filmu to "pamiętacie oryginalnego Matrixa? WINK ;-) WINK ;-)". 

Reszta to bzdury. Powtarzają to co było w oryginale tylko trochę inaczej. Tyle dobrego że nie zrobili kompletnego resetu tylko wydarzenia z poprzedniej części się faktycznie wydarzyły.

W zasadzie cały film wyglądał jak tania opowieść jakiegoś fana na blogu którego nikt nie czyta. Co mnie nie dziwi bo Lana Wachowska nie zrobiła nic porządnego od czasów Matrixa 1.

Samo dywagowanie nad znaczeniem oryginalnej trylogii jest śmieszne. Neo to Jezus. Biały wybraniec ratujący wszystkich. Na koniec dostaje supermoce dzięki "potędze miłości" i pokonuje zło dosłownie jedną ręką. Oooo a "wybraniec" to jakiś przegryw siedzący całe życie przed komputerem i którego wszyscy ciągną za sobą wszystkiego go ucząc i mówiąc mu jaki on specjalny jest - dlatego tak nastolatkowie lubią ten film XD

Matrix 4 to dokładnie ta sama opowieść tylko Neo jest tak doczepiony żeby było że to dalej Matrix. Tak naprawdę to bardziej opowieść z Trinity i Bug w centrum zgodnie z nowym trendem w Hollywood. Neo jest tam na doczepkę żeby fani się nie wkurzali że znowu robią "female only remake". To trochę tak jak robili serial Picard i aktor który go grał był wożony przez innych po galaktyce i wszyscy robili wszystko za niego a on tylko robił głupie przemowy. Bo potrzebowali nazwisko żeby przyciągnąć ludzi do ogólnie średniawego serialu.

Tutaj potrzebowali nazwisko do Matrixa 4. Reeves pełni tutal rolę walizki z Pulp Fiction XD

Tyle że zrealizowane to wszystko jest tak słabo że nawet "woke" Hollywood nie dało rady tego przetrawić i dlatego tyle recenzji jest pokroju 4/10. I czemu oceny oscylują w granicach 7/10 nawet ze wszystkimi fanboyami.

 

wolff01
Gramowicz
22/12/2021 15:45
Muradin_07 napisał:

Właśnie dlatego mam wrażenie, że to jest to, o czym mówiono wcześniej - ten film może podzielić widzów i to dość mocno. Przyznam, że jak zobaczyłem 4/10 od IGN to zacząłem bardzo mocno wątpić... 

Nie wiem czy akurat IGN jest dobrym punktem odniesienia. Wiem że to jeden z większych portali, ale pomijając że nie zawsze dobierają odpowiednią osobę do recenzji, a od paru lat mocno obniżyli poziom dziennikarstwa i skupili się na bardziej "okołogrowych" sprawach niż na byciu nerdami...




Trwa Wczytywanie