Krew, wiara i wojna – ranking filmów Mela Gibsona

Jakub Piwoński
2025/03/06 18:00
0
2

Skandalista, zatwardziały katolik, hollywoodzki outsider, ale jednocześnie jedna z największych aktorskich gwiazd lat ‘90. Dokonania Mela Gibsona na polu reżyserii są równie imponujące i warte uwagi. Który film jest jego opus magnum?

Wielu kojarzy go głównie z dorobku aktorskiego. Przez lata podziwialiśmy jego występy w filmach sensacyjnych, takich jak Zabójcza broń, czy kultowej serii Mad Max. Jednak Mel Gibson, podobnie jak Clint Eastwood, nie poprzestał na aktorstwie i wszedł na ścieżkę reżyserii. I jeśli już się za to zabierał, to zwykle wychodziło z tego coś wielkiego – filmy, które nie tylko imponowały rozmachem, ale i na długo zapadały w pamięć widzów. Oto ranking wszystkich sześciu filmów Mela Gibsona, przygotowany z okazji premiery 3000 metrów nad Ziemią. Jak informowałem wcześniej na łamach portalu, twórca pracuje już nad swoim kolejnym projektem – Zmartwychwstaniem Chrystusa.

Miejsce 6. 3000 metrów nad ziemią (2025)

Nie dziwię się Gibsonowi. Patos może w końcu zmęczyć. Po latach tworzenia wielkich filmów, opartych na wielkich historiach i formułujących wielkie przesłania, reżyser w końcu zapragnął nieco obniżyć loty. Choć tytuł filmu sugeruje niezły odlot, to w rzeczywistości mamy do czynienia z kinem boleśnie przewidywalnym, raczej niskich, niż wysokich lotów. Ale takie były chyba założenia.

3000 metrów nad ziemią
3000 metrów nad ziemią

W samolocie znalazła się agentka przewożąca świadka koronnego oraz tajemniczy pilot, który – jak łatwo się domyślić – nie jest tym, za kogo się podaje. Intryga wychodzi z tego średnia, thriller właściwie żaden, ale za to miło popatrzeć, jak Wahlberg robi z siebie clowna. Podobnie jak w Infiltracji, przyciąga uwagę swoim nieco szelmowskim sposobem bycia, dodając filmowi odrobinę dynamizmu. Trzeba jednak przyznać, że to konwencjonalne widowisko przynajmniej zapewnia widzowi bezpieczny lot – od pierwszej do ostatniej minuty.

Miejsce 5. Człowiek bez twarzy (1993)

Człowiek bez twarzy to reżyserski debiut Mela Gibsona, w którym zagrał również główną rolę. Był wtedy w szczycie swojej aktorskiej kariery, a jednak postanowił tym razem stanąć po dwóch stronach kamery. Trudno się dziwić, że film ten przepadł w odmętach historii – to dramat konwencjonalny do granic możliwości, przez co pozostaje dość nijaki. Gibson przeciera sobie tutaj szlak, ale nie podejmuje jeszcze odważnych ruchów, które później staną się jego znakiem rozpoznawczym. Najbardziej zapamiętuje się z tego filmu zdeformowaną twarz bohatera i wynikające z niej poczucie wyobcowania.

Człowiek bez twarzy
Człowiek bez twarzy

Można w tym dostrzec pewien ukryty komentarz do sztuki Gibsona – jego bohater, choć ma wiele do powiedzenia, woli stać niepewnie na uboczu, bo wie, że w konfrontacji ze społeczeństwem może wiele stracić. Gibson, jako twórca, zdaje się odnosić do własnych doświadczeń, co dodaje filmowi nieco głębi. Choć to najmniej zaskakujące dzieło w jego dorobku reżyserskim, to jednak jego dramatyczna warstwa celnie trafia w emocje widza. W tle pobrzmiewają też motywy, które Gibson będzie rozwijał w przyszłości – wojna, moralność, konflikt jednostki z systemem. Można powiedzieć, że w Człowieku bez twarzy Gibson dopiero się uczy, ale już tutaj widać zaczątki stylu, który później rozwinie z pełną mocą w swoich najsłynniejszych filmach.

Miejsce 4. Przełęcz ocalonych (2016)

To film, którego pomysł brzmi lepiej niż jego realizacja. Historia Desmonda Dossa sama w sobie skłania do oklasków – był żołnierzem, który postanowił sprzeciwić się wojnie i nie używać żadnej broni. Nie pozwalała mu na to jego protestancka wiara. Znalazł jednak inny sposób, by być użytecznym na polu walki – został sanitariuszem, niosącym pomoc swoim walecznym kolegom. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że Gibson opowiada tę historię w sposób szalenie nadęty.

Przełęcz ocalonych
Przełęcz ocalonych

Realizacyjnie to oczywiście wysoka półka – pod tym względem reżyser nie zawiódł. Historia działa, a emocje oddane przez Andrew Garfielda również robią wrażenie. Nic dziwnego, że film zdobył aż sześć nominacji do Oscara, w tym za reżyserię. Problem w tym, że Gibson znów próbuje pouczać, wskazując jedynie słuszną moralnie drogę, nawet jeśli przeczy ona zdrowemu rozsądkowi. Ciekawy przypadek Desmonda Dossa to bez wątpienia fascynująca opowieść, ale nie sądzę, by ten wyjątek jakkolwiek wpłynął na regułę, jaką jest silnie zakorzeniony instynkt przetrwania. Jedno jest pewne – Przełęcz ocalonych to jeden z najoryginalniejszych filmów wojennych, jakie widziałem.

Miejsce 3. Apocalypto (2006)

Złośliwi mówią, że to film o bieganiu. Inni porównują go do Rambo osadzonego w lasach Jukatanu, tyle że w dalekiej przeszłości. Cóż, z tego, co mi wiadomo, Mel Gibson dokładnie w taki sposób rozpisywał wstępny scenariusz Apocalypto. Najpierw zrodził mu się pomysł na film o ucieczce, a dopiero potem obudował go niezwykle ciekawym krajobrazem amazońskiej dżungli, wykorzystując tajemniczość cywilizacji Majów. Był to strzał w dziesiątkę, ale Gibson postanowił jeszcze bardziej go skomplikować i uatrakcyjnić – bohaterowie mieli porozumiewać się w natywnym języku, a cała inscenizacja miała jak najwierniej odpowiadać historycznym realiom.

Apocalypto
Apocalypto

GramTV przedstawia:

Efekt? Film akcji, jakiego wcześniej nie było – brutalny, widowiskowy i jednocześnie zaskakująco przenikliwy. Choć nie zarobił za dużo pieniędzy (jednak jeśli amerykanie muszą czytać w kinie napisy, to działa to na nich zniechęcająco), to jednak spotkał się z uznaniem krytyków i zdobył trzy nominacje do Oscara, m.in. za zdjęcia i charakteryzację. Ten prosty scenariusz, wzbogacony licznymi niuansami, został dynamicznie poprowadzony, a końcowa konkluzja, którą Gibson zamyka film, do dziś pobrzmiewa w mojej głowie – czy przybysze ze wschodu są dla Majów zbawcami, czy może ich oprawcami? Nie da się tu postawić kropki, to wręcz zachęta do dłuższego dialogu.

Miejsce 2. Pasja (2004)

Zawsze uważałem, że ten film jest wartościowy dla każdego, bez względu na przekonania religijne czy moralne. Pasja to coś więcej niż adaptacja Ewangelii – to wyjątkowo dosadna opowieść o ludzkim cierpieniu, która chwyta za gardło i nie pozostawia obojętnym. Gibson zrobił coś niezwykle odważnego. Zamiast prowadzić narrację w sposób ostrożny i pozostawiać miejsce na interpretację boskości Chrystusa – co dla jednych czyniłoby go człowiekiem, dla innych Synem Bożym, prorokiem, a dla jeszcze innych postacią fikcyjną – obrał kierunek radykalnie szczery i zarazem skuteczny. Przedstawił tę historię tak, jakby autentycznie się wydarzyła, nie tyle próbując coś udowadniać, co maksymalizując jej emocjonalną siłę rażenia.

Pasja
Pasja

Zarzucano Pasji nadmierne epatowanie przemocą – i rzeczywiście, trudno temu zaprzeczyć. Brutalność przedstawiona w filmie sięga poziomu, który momentami przywodzi na myśl estetykę torture porn. Jednak to właśnie dzięki tej bezkompromisowej stylistyce historia miłości i poświęcenia uderza z siłą ciosu wymierzonego prosto w twarz. Gibson uwidacznia paradoks ludzkiej natury – dążącej do ideału, a jednocześnie zepsutej do cna. Jego wizja, choć kontrowersyjna, odniosła spektakularny sukces. Pasja zapisała się w historii jako jeden z najbardziej dochodowych filmów z kategorią R, bijąc rekordy box office’u i udowadniając, że kino religijne może jednocześnie szokować i przyciągać miliony widzów.

Miejsce 1. Braveheart - Waleczne Serce (1995)

30 lat od premiery, a film wciąż na niesamowitą siłę oddziaływania. Zaraz pewnie znawcy historii się zlecą i wypomną mi, że Waleczne serce, podobnie jak Gladiator, to film, który luźno odnosi się do prawdziwych wydarzeń, ale historyczną ścisłość traktuje wybiórczo. Mówcie sobie, co chcecie – dla mnie to kino totalne i jeden z najmocniejszych seansów mojego dzieciństwa, który ukształtował mnie na długie lata, zarówno moralnie, jak i estetycznie.

Braveheart - Waleczne serce
Braveheart - Waleczne serce

Sensem tego filmu jest przemożna potrzeba wolności jednostki – to wręcz manifest wolności jako wartości uniwersalnej. Rycerzowi odebrano ukochaną, a w imię jej śmierci buntuje się przeciwko swemu oprawcy, dając do zrozumienia, że granice zostały przekroczone, a za nimi jest już tylko wojna. To także historia o tym, że pokój za wszelką cenę, w imię podporządkowania się tyranii, nie ma sensu – czasem trzeba umieć stanąć z podniesionym czołem i powiedzieć, że można nam odebrać życie, ale nie wolność.

Dziękuję Melowi Gibsonowi za najlepszą scenę mowy motywacyjnej w historii kina i za kilka innych momentów, które, niesione piękną muzyką, z wiekiem trafiają do mnie coraz mocniej – zwłaszcza finał. To bez wątpienia jego opus magnum i film, który na zawsze zapisał się w historii kina. Nie bez powodu Waleczne serce triumfowało na Oscarach, zdobywając aż pięć statuetek, w tym za najlepszy film i reżyserię.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!