Gamedec - recenzja - Cyberpunkowa przygoda w Warszawie

Michał Myszasty Nowicki
2021/09/16 22:00
1
2

Zostań detektywem mówili, zwiedzisz świat mówili…

Gamedec - recenzja - Cyberpunkowa przygoda w Warszawie

I zwiedzisz, na dodatek nie jeden, choć większość z nich będzie światami wirtualnymi. Bo Gamedec stworzony przez rodzimą ekipę Anshar Studios, to gra na wskroś cyberpunkowa, przenosząca nas w relatywnie odległą przyszłość, taką nie do końca świetlaną, w której światy wirtualne zdominowały pod niemal każdym względem życie przeciętnego człowieka. O ile on sam wciąż jeszcze jest człowiekiem w naszym rozumieniu. Klonowanie ciał i umysłów, uczące się, adaptatywne sztuczne inteligencje, zacieranie się granic między tym co sztuczne, a prawdziwe, to już chleb powszedni tych czasów.

Gamedec powstał z inspiracji uniwersum stworzonym przez Marcina Przybyłka, które doczekało się do dziś niemal dziesięciu książek. Nie jest wszakże ich adaptacją, a zupełnie osobną opowieścią, głęboko osadzoną w realiach wykreowanych przez pisarza. Ten zresztą wspomagał twórców podczas prac nad grą, dbając nie tylko o kwestie merytoryczne, ale też spójność projektu z jego wizją, a i bez podrzucania własnych pomysłów zapewne się nie obyło. Warto też powiedzieć, że o ile literacki Gamedec odleciał swego czasu daleko w kosmos, o tyle gra trzyma się nastroju bliższego pierwszym tomom, czyli futurystycznego noir. I serio, jeśli bliżej wam do pierwszego Blade Runnera, niż rozbuchanego Cyberpunka, to nie powinniście się zawieść. Gamedec jest zdecydowanie bardziej cyber, niż punk.

Choć Gamedec należy zaliczyć do gier cRPG, to jednak musicie być świadomi jednej, bardzo istotnej rzeczy. Jest to przede wszystkim gra narracyjna, oparta na fabule i interakcjach, a przy tym niemal pozbawiona “erpegowych” aspektów związanych ze statystykami, czy poziomami doświadczenia. Ba, tutaj nawet nie ma walk w klasycznym tego słowa rozumieniu. Wszystkie czynności - bo do konfliktów również może dojść - rozwiązywane są w sposób fabularny. Tak, przypomina to wszystko nieco Disco Elysium, ale mimo pewnych podobieństw, są tytuły jednak dość różne. Co więc dodatkowo wyróżnia Gamedec na tle innych erpegów?

Moja najbardziej chyba ulubiona w tym gatunku konstrukcja fabuły. O niej samej za chwilę, na razie skupmy się na wspomnianej konstrukcji. Otóż ludzie z Anshar postanowili zrealizować koncepcję, na której wykładały się znacznie bardziej doświadczone zespoły. Koncepcję, która zakłada, że gracz wcale nie musi zobaczyć, doświadczyć i odkryć w grze wszystkiego za pierwszym razem. Podejmowanie różnorodnych decyzji sprawia, że nie zobaczymy pewnych sytuacji, nie spotkamy pewnych ludzi lub zobaczymy ich w zgoła innych okolicznościach. Przechodziłem grę równolegle dwoma postaciami i wierzcie mi, te różnice są często większe i poważniejsze, niż byście się spodziewali. Może nie jest to poziom rozpasania z Age of Decadence, gdzie w zasadzie otrzymywaliśmy kilka całkowicie osobnych linii fabularnych, ale nie raz było tak, że w obliczu wydarzeń w równoległej grze mamrotałem: “No, ale przecież teraz powinno…” Przy jednokrotnym podejściu wydaje się to niemożliwe, ale tak właśnie jest, szczególnie jeśli podejmuje się skrajnie różne decyzje. Mimo sporych uproszczeń w końcówce gry, szacun.

GramTV przedstawia:

Co w tym wszystkim najlepsze, samo podejmowanie tych decyzji bywa naprawdę trudne. I to nie tylko w aspekcie czysto moralnym, ale też choćby w kontekście zaufania. Bohaterowie bywają piekielnie niejednoznaczni, często trudno określić, co jest w ich ustach prawdą, co kłamstwem, a co kolejną grą, czy warstwą półprawd, przetykanych obietnicami, czy groźbami. Podczas rozgrywki kilka razy zdarzało mi się zmieniać zdanie o którymś z bohaterów niezależnych, a to już osiągnięcie zazwyczaj zarezerwowane dla dobrych książek, czy filmów. Tym bardziej, że twórcy niczym w najlepszym kryminale mieszają nam ciągle w głowie, podrzucają tony poszlak i domysłów, zmuszają do dedukcji, bawiąc się przy tym z graczem w kotka i myszkę. Co w całej mechanice dedukcji jest zaś najlepsze, nie wykluczają żadnej opcji. Niczym w prawdziwej detektywistycznej robocie zbieramy informacje i dowody, a następnie całkowicie samodzielnie musimy podjąć decyzję, która wersja wydarzeń jest według nas najbardziej prawdopodobna. I myślicie pewnie, że jeśli wybierzecie jedną z fałszywych, to gra wam o tym usłużnie powie? Guzik prawda. Fabuła będzie się toczyć dalej, a konsekwencje niektórych decyzji wyjdą na jaw dopiero po pewnym czasie. Albo nigdy się o nich nie dowiecie. I strasznie mi się to podoba. Żeby nie było, nie jest też tak, że wybierając cokolwiek zawsze doprowadzicie do szczęśliwego zakończenia. Nie, nie, to byłoby zbyt proste…

Sama fabuła, to połączenie klasycznej historii detektywistycznej z naprawdę głębokimi i ciekawymi rozważaniami na temat technologii, transhumanizmu, sztucznej inteligencji i granicy człowieczeństwa oraz jej przekraczania. Pod tym względem, jest to jedna najbardziej cyberpunkowych - w dobrym tego słowa znaczeniu - gier, z jakimi miałem do czynienia. Wbudowana “encyklopedia” jest zresztą świetną lekturą, chwilami niemal tak samo ważną i cenną, jak dialogi w grze. Oczywiście nie będę tu zdradzał choćby założeń fabularnych gry, ale opowiadana historia łączy w sobie zarówno sporo oryginalnych pomysłów, jak i mocno pobrzmiewające dickowskie, czy cronenbergowskie akcenty. Szkoda tylko, że od mniej więcej ⅔ gry odnosi się wrażenie, że zdecydowano się pójść na skróty. Niewiele już tam dedukcji, więcej prostych zagadek i wrażenia, że zaczynamy coraz bardziej jechać po sznurku. Trudno nie odnieść przy tym wrażenia, że miało być inaczej, w podobnej konwencji, jak wcześniej, ale zabrakło czasu i środków. Przekłada się to też na finał, który jest po prostu końcówką tego lejka - prostą i wąską. Przyznam, że spodziewałem się jednak czegoś więcej.

Komentarze
1
Gregario
Gramowicz
02/10/2021 04:15

Przy kolejnej grze będzie pewnie lepiej ;)

Tak czy inaczej gra wygląda zachęcająco, więc trafiała już na moją listę życzeń.