Elite Dangerous: Odyssey - wrażenia z testów nowego dodatku!

Elite Dangerous: Odyssey sprawiło, że nie myślę już o powrocie do Horizons. Nie zmienia to jednak faktu, że przed Frontier Developments sporo pracy przed i po premierze…

Elite Dangerous: Odyssey - wrażenia z testów nowego dodatku!

Minął niecały miesiąc od momentu ruszenia technicznej alfy Elite Dangerous: Odyssey. Znamy już oficjalną datę premiery (19. maja 2021 r. na pecetach i jesienią 2021 r. na konsolach), więc przydałoby się podsumować to, czego mniej więcej możecie się spodziewać.

O ile Odyssey w swych założeniach potrafi wywołać opad szczęki, tak cały czas miałem wrażenie, że to dopiero początek większego projektu w Elite Dangerous. Dlatego też trzeba to powiedzieć wprost - głębi, której obiecywali twórcy m.in. Star Citizen (jeszcze) tutaj nie uświadczycie. Nie mniej jednak jako początek zupełnie nowego rozdziału w grze Frontier Developments z pewnością ED: Odyssey rozgrzeje wielu graczy.

Z bardzo prostego powodu - wreszcie można rozprostować kości.

“Armstrong moment!”, czyli jednak umiem chodzić?

Możliwość rozprostowania kości oraz wyjścia ze statku na ląd to ten najmocniej promowany przez twórców “ficzer”. Nie ukrywam, że sam tuż po zainstalowaniu Elite Dangerous: Odyssey cieszyłem się, że środowisko testowe rzuca gracza do jednej z stacji planetarnych w wybranym przez FDev układzie i… dalej Komandorze radź sobie sam.

Cieszyłem się głownie dlatego, że badanie kolejnych elementów rządzących zabawą “na piechotę” przypomniało mi mój początek w Elite Dangerous. O ile niektóre mechaniki są dość do siebie podobne (korzystanie z terminali w celu zbierania zadań, kontakty z władzami itp.), tak dochodzi do tego kilku nowych sprzedawców (ekwipunek, sprzedaż części i surowców, danych geologicznych, kupno statków etc) oraz możliwość zgarniania zadań bezpośrednio od… NPC znajdujących się na stacji. Do tego dokładamy to, że raz na jakiś czas możemy trafić na innych graczy i zaczyna się robić całkiem interesująco…

… gdyby nie to, większość tych miejsc wygląda do siebie bardzo podobnie i można mieć poczucie deja vu. Co prawda nie zawsze, bo różne typy baz oraz stacji kosmicznych mogą się różnić kolorem, układem pomieszczeń czy widokiem z okna, ale na tym koniec. Oczywiście można zapomnieć o jakichś dalszych pieszych wędrówkach po tych molochach. Zostaje tylko poruszanie się po wydzielonym kawałku stacji. Dalej już tylko winda do statku w hangarze.

GramTV przedstawia:

Zresztą, podobny problem mają również bazy rozrzucone po galaktyce. Co prawda jest ich o wiele więcej, niż w przypadku Elite Dangerous: Horizons, ale te również w wielu przypadkach opierają się na bardzo podobnych schematach budowanych przez proceduralnie generowane skrypty. Czy zmieni się to w pełnej wersji? Możliwe, że w pewnym momencie tych klocków do budowania będzie znacznie więcej i wpłyną one na większe zróżnicowanie całości. Tutaj liczę głównie na różnice między frakcjami, do których konkretne miejscówki należą.

“Do roboty, do roboty”, czyli kilka nowych zleceń.

Ostatecznie chodzi w tym wszystkim o sam fakt tego, że Elite Dangerous otrzymuje kolejną płaszczyznę, na której odbywa się cała zabawa. O ile kategorie zadań wykonywanych na piechotę są podobne do tych wykonywanych na statkach, tak są one o wiele bardziej zróżnicowane. Nawet jeśli wiele z nich opiera się na prostym schemacie poleć - zrób coś - wróć, to i tak starałem się wykonywać różne typy zadań zamiast opierać się na tych, które wychodzą mi najlepiej.

Oczywiście, nadal gra wręcz zachęca do tego, aby swoją własną historię w tej grze tworzyć. Jednak w Odyssey sam fakt tego, że broń jest na wyciągnięciu ręki, to i o wiele łatwiej jest się właściwie obronić przed ewentualnym atakiem grupki wrogich NPC. A takich sytuacji było naprawdę sporo. Właściwie każda próba wykonania misji związanej z wyciąganiem różnych elementów z wraków kończyła się lądowaniem najemników. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo oprócz nagrody za wykonanie zlecenia łatwo zgarnąć nagrodę za zabicie przeciwników oraz kilka podzespołów do sprzedania z samego statku.

To samo się również tyczy korzystania z usług Frontier Solutions - organizacji, która pomaga najemnikom w dotarciu na konkretne pola bitwy. W technicznej alfie dostępne było coś na kształt trybu kontroli z dodatkowymi NPC biegającymi po całej bazie, aby gracz miał poczucie walki o konkretny przyczółek dla wybranej przez siebie frakcji. Jako urozmaicenie? Całkiem fajne, ponieważ tu również całkiem sprawnie można zgarnąć sporo kredytów, a i model strzelania na piechotę w Elite Dangerous: Odyssey jest co ciekawe… całkiem przyjemny. Oczywiście daleko mu do FPSów, a kilka typów broni to tylko przykłady, ale nie ukrywam - jeśli będzie większa możliwość dostosowywania jej do własnych potrzeb, a inżynieria nie będzie zbyt skomplikowana (ta, jasne), to o wiele więcej czasu spędzę dłubiąc przy ekwipunku niż statku.

Można równie dobrze bawić się w odkrycia geologiczne i botaniczne, ale skakanie ze skanerem od kwiatka do kwiatka będzie raczej rozrywką dla bardzo wąskiej grupy Komandorów. Tutaj również jednak stawiam na to, iż wraz możliwością podróżowania poza bańkę ta aktywność będzie nieco ciekawsza zwłaszcza, że FDev planują przeprojektowanie tego elementu rozgrywki. Jeśli jednak dodamy do tego sam fakt możliwości postawienia pierwszego kroku (czyli ten “Armstrong moment”) na planecie, której jeszcze nikt wcześniej nie odwiedził, to fani eksploracji mogą mieć powody do ekscytacji.

Koniec końców nie można powiedzieć, że nowe aktywności nie wprowadzają świeżości. Można byłoby wymagać o wiele większej różnorodności w wielu kwestiach, ale właściwie nie wychodzi to poza schematy, do których już Frontier Developments nas przyzwyczaiło. Jednym to będzie pasowało, a inni po wykonaniu kolejnej łudząco do siebie podobnej misji podziękują za współpracę.

Mimo wszystko zawsze to dodatkowe urozmaicenie, z którego można skorzystać. Zamiast kolejnego, dużego transportu można postawić na szybką neutralizację grupki niepokornych najemników lub przywrócić zasilanie w jednej z placówek badawczych i właśnie dlatego dodanie tej nowej płaszczyzny zabawy jest tak ekscytujące. Ewentualnie twórcy powinni pomyśleć nad kilkoma elementami typowo społecznościowymi, bo zupełnie szczerze - fajnie byłoby ze swoim składem usiąść w barze na Kooi Station lub rozkręcić imprezę niczym Shepard w Purgatory. Ewentualnie opowiedzieć kilka historii na temat tego, że Anaconda potrafi dość sprawnie i szybko przeszmuglować to czy tamto.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!