Graliśmy w Disciples: Liberation – ciekawy kierunek, ale nie dla tej marki

Łukasz LM Wiśniewski
2021/08/12 16:40
5
0

Już 21 października na rynku pojawi się Disciples Liberation. Nowa gra z zapoczątkowanej przez Strategy First serii raczej nie ma szans w walce o serca długoletnich fanów.

Graliśmy w Disciples: Liberation – ciekawy kierunek, ale nie dla tej marki

Jeśli po pierwszych prezentacjach rozgrywki z Disciples: Liberation zastanawialiście się, gdzie podziała się wykreowana przez Strategy First marka, to nie można Was winić. Odpowiedzialne za czwartą grę z rzeczonej serii studio Frima obrało zdecydowanie inny kierunek. Jednocześnie punkt widzenia, zależy tu już tylko od tego, jak mocno byliście przywiązani do serii, zanim ta trafiła w ręce Kalypso Media. Przez ostatnie kilka dni miałem okazję zmierzyć się z mocno okrojoną wersją beta Disciples: Liberation i chociaż bawiłem się nieźle z grą, to wiem, że od hardkorowych fanów marki polecą gromy. Bo Disciples: Liberation jest ciekawą ewolucją, ale czegoś, czego lepiej było nie ruszać.

W przeciwieństwie do marki Heroes of Might and Magic o Disciples łatwo było zapomnieć w ciągu ostatnich dwóch dekad. Jeśli spojrzeć na nią obiektywnie, to osadzona w mrocznym świecie fantasy gra rozpoczęła się i zakończyła na drugiej, wydanej w 2002 roku odsłonie Mroczne Proroctwo. Tytuł wypisz wymaluj w stylu pierwszych Heroes czy King’s Bounty urzekał stylem graficznym i prostotą rozwiązań, co wystarczyło, by marka zdobyła oddane i zarazem hermetyczne grono fanów. Kontekst jest o tyle ważny, że krótko później cykl od Startegy First przejęło Kalypso Media, które... przekazało produkcję innej ekipie.

Wyprodukowane pod nowym szyldem Disciples 3, a marka — jeśli przymknąć oko na dodatki — zniknęła z rynku na prawie dekadę, aż do niedawnej zapowiedzi Disciples: Liberation. Nowe wcielenie zarzuca scenariusze, turową eksplorację z punktami ruchu i bezpośrednią rozgrywkę dowolną z frakcji, na rzecz mechanik RPG, otwartego świata i podejmowanych przez nas wyborów. Co z tego wyszło? Na tym etapie mogę powiedzieć, że całkiem przyjemne i grywalne RPG z atktyczną walką, ale marne Disciples. Bo nawet jeśli od premiery Mrocznego Proroctwa minęło już niemal 20 lat, to właśnie tamte wydarzenia wciąż rozpalają fanów uniwersum Nevendaar.

Góralu, czy ci nie żal

Podobnie jak w Disciples 3, Liberation nie zaoferuje na start frakcji Górskich Klanów. Mamy wspomniane Imperium, Nieumarłych, Heretyków i Elfy, oczywiście jako stronnictwa walczące z nami albo o naszą uwagę. Główną bohaterką Disciples Liberation jest Avyanna. Ta rozpoczyna rozgrywkę jako neutralny i jedyny protagonista w grze, co implikuje pewne zależności. Raz, że buszując po rozmaitych regionach, spotykamy kombinacje powyższych, a zacieśnianie więzów przy rozwiązywaniu niemal 300 zadań ma zapewnić nam dostęp do jednego z kilku zakończeń. Każdy postępek jest brany pod uwagę i mamy sporo czasu, żeby się określić, ale też wcale nie musimy.

Jak wcześniej wspomniałem, tym razem zabawa rozgrywa się od razu w otwartym świecie, a każdy z kilkunastu zróżnicowanych regionów możemy potraktować jako pojedynczy scenariusz. Dostęp do regionów zdobywamy wraz z postępami w głównej fabule, a oddany na moje ręce build umożliwiał zapoznanie się z garstką z nich. Podobnie jak w Disciples 2 wciąż mamy jedną stolicę, tyle, że na grę a nie scenariusz, a tę konsekwentnie rozwijamy w obranym przez siebie kierunku. Ten warunkują podejmowane przez nas już w warstwie RPG decyzje, co najlepiej wyjaśnić to na krótkim przykładzie.

Góralu, czy ci nie żal, Graliśmy w Disciples: Liberation – ciekawy kierunek, ale nie dla tej marki

GramTV przedstawia:

Po wydarzeniach z prologu gry przenosimy się do naszej przyszłej stolicy. Miasto posiada szereg wolnych slotów, które podobnie jak w poprzednich odsłonach zapełnimy budowlami, a te dostarczą nam jednostek. Jednak jak wcześniej wspomniałem, Avyanna jest postacią neutralną, co sprawia, że w naszej stolicy możemy mieć całą gamę budynków z różnych frakcji. Oczywiście będziemy rozwijać je tak długo, jak zachowamy z nimi pozytywne relacje. Tym samym z miasta ruszamy do regionu, który zagwarantuje nam pierwszych sojuszników. Tyle że… wcale nie musi. Sam starając się zasiać jak największy chaos, zakończyłem region Imperium tak, że raczej za mną nie zatęskni. Tym śmiałym i nierozważnym ruchem zablokowałem sobie możliwość rozwoju budynków, czyli odciąłem dostęp do potężniejszych jednostek. A to dopiero początek gry.

Takie liberalne podejście do kwestii przynależności frakcyjnych, przeniesiono też na wykonywanie zadań, ścieżki rozwoju bohatera, rozbudowę miasta czy kolejność wkraczania w poszczególne regiony Nevendaar. Muszę przyznać, że przejażdżki konne w czasie rzeczywistym mają swój urok, szczególnie gdy przypomnę sobie, ileż to razy byłem sfrustrowany, gdy zabrakło mi punktu ruchu, by zainicjować walkę i dobić wrogą armię. Zachowajcie jednak te nostalgiczne wrażenie, bo jeszcze do niego wrócimy. Tymczasem regiony oferują pomniejsze zadania fabularne, wypełnione przeciwnikami i zagadkami środowiskowymi lochy, a także szereg budynków użytkowych, które będą przynosić nam regularny dochód, jeśli powalczymy z lokalną armią o ich przejęcie.

Avyanna i przyjaciele

Centrum naszego wszechświata jest oczywiście wspomniana już Avyanna. Tę poznajemy od pierwszych minut rozgrywki, ale też konsekwentnie kreujemy jej charakter. Każda z odstępnych w Disciples Liberation konwersacji oferuje wypowiedzi o określonym wydźwięku, co kształtuje rzeczoną bohaterkę. Według twórców wszystkie wypowiedzi będą dostępne niezależnie od tego, jak rozdysponujemy punkty rozwoju postaci, więc tylko od nas zależy, jak zapamięta nas Nevendaar. Stosunkowo krótka wersja beta nie pozwoliła ocenić, czy stałe podążanie określonym szlakiem niesie za sobą dodatkowe konsekwencje fabularne, czy jedynie wpływa na zadania tu i teraz. Ważne jest, że do każdego wyzwania możemy podejść na różne sposoby, kierując się potencjalnymi aliansami czy nieszczególnie przydatnym tu kodeksem moralnym.

Avyanna i przyjaciele, Graliśmy w Disciples: Liberation – ciekawy kierunek, ale nie dla tej marki

Na tym jednak nie koniec roleplayowych atrakcji w Disciples Liberation. Każde ukończone zadnie fabularne i potyczka są dla bohaterki źródłem cennych punktów doświadczenia, którego owocem są punkty rozwoju. Te możemy rozdysponować na jednym z drzewek, sięgając po premie do walki wręcz, użytkowych bonusów dla armii czy zdolności magicznych Avy. Tak dryfujemy bez konkretnego celu aż do poziomu 12, który pozwala porzucić szaty najemnika i obrać konkretny kierunek rozwoju, czyli jedną z 4 klas. W dowolnym momencie, ale za określoną opłatą, możemy zresetować punkty rozwoju i rozdać je na nowo, więc nic nie jest wyryte na kamieniu. No może poza jej towarzystwem, co samo w sobie nie jest żadną przeszkodą, jeśli tylko zapomnimy jak dobrze było skakać pomiędzy rozmaitymi armiami w „dwójce”.

Wszelkie aspekty związane z drzewkami rozwoju i wyborem klasy wzbogaca możliwość zmiany ekwipunku bohaterki i jej towarzyszy (o nich za chwilę). Znajdowane w skrzyniach czy zdobywane za wykonanie zadań przedmioty gwarantują określone premie do atrybutów bohaterki i przekładają się na jej sprawność bojową. Jako że poza walką poruszamy się swobodnie i nie musimy martwić się o punkty ruchu czy działania wroga, to pełen potencjał naszej postaci i jej armii obnażają jedynie działania militarne. Dotyczy to także jej kompanów, którzy niczym bohaterowie Total War Warhammera dołączają do armii Lorda obok regularnych jednostek.

Podobnie jak w poprzednich odsłonach o liczności armii Avyanny decyduje współczynnik przywództwa, który wzrasta z kolejnymi poziomami rozwoju bohaterki. Tych jest kilkadziesiąt, co oznacza, że pod koniec gry z pewnością zapełnimy sloty przygotowane dla pomniejszych jednostek, towarzyszy czy walczących w drugiej linii. Do niuansów turowych starć w Disciples Liberation przejdę za chwilę, a tu wspomnę jeszcze, że Companions nie budują jedynie potencjału bojowego naszej armii, ale też napędzają eksplorację. W każdym z regionów znajdziemy zablokowane przejścia czy przeszkody, które zneutralizować może wyłącznie towarzysz. To jednak nie wszystko, bo nawet jeśli już takiego znajdziemy, to specjalne zdolności nabędzie on dopiero wtedy, gdy ukończymy dedykowany mu wątek fabularny. Cóż, na pewno będzie co robić.

Komentarze
5
wolff01
Gramowicz
13/08/2021 12:05

Generalnie seria miała wiele fajnych elementów. Pierwszą część pokazał mi kolega, już wtedy wyglądała na "nisko-budżetową" ale urzekła mnie wtedy klimatem i nomen omen oryginalnymi rozwiązaniami: systemem walki i rozwojem jednostek w oparciu o doświadczenie (a nie "kupowanie" ulepszeń jak w HoMM). Demo było bodaj na płycie załączonej do CD-Action, ciężko raczej było wtedy o inne źródła. 

Ale już Disciples 2 było genialne. Ten niepowtarzalny klimat, duszący wręcz swoją beznadzieją (nawet "ludzka" frakcja wyglądała na taką mocno sfatygowaną). Melancholijne kobiece głosy i skrzekanie ptaszysk w tle. Teraz może się to wydaje niczym szczególnym, ale w tamtych czasach nie było innej tak wciągającej i dopracowanej turówki gdzie właściwie nie ma "tych dobrych" a walki choć na pozór statyczne, to miały pewną głębię i unikatowość (zwłaszcza gdy twoje oddziały miały mało exp i byle Ork mógł ci rozklepać oddział). Wszystko chciało cię zamordować, od wieśniaka po smoka :D Animacje naprawdę robiły wtedy wrażenie - obłędnie wyglądała np. w pełni "awansowana" armia demonów z tymi rogami, mackami i kolcami, albo armia 5 Śmierci + twój bohater. Prawdę mówiąc po dziś dzień uważam świat Nevendaar za wzorzec jak powinien wyglądać setting z gatunku Dark Fantasy.

Żal trochę że kolejna marka stałą się takim "odgrzewanym kotletem". Komuś kto chce zrobić jakąś tam grę przypomniało się że jest jakieś IP które może przyciągnie paru nieszczęsnych fanów dawnych gier...

MisioKGB
Gramowicz
13/08/2021 06:47
L-M napisał:

Dzięki za zwrócenie uwagi, bo faktycznie pominalem istotny temat. Jednostki zdobywają doświadczenie i awansują, ale się nie zmieniają. Przynajmniej na tym etapie który osiągnąłem w becie nie było żadnej ewolucji, zamiany na coś wyższego rzędu za rozwojem bazy.

Karatesan napisał:

Jak się ma sprawa z najbardziej charakterystycznym elementem poprzednich części czyli awansowaniem rekrutowanych jednostek? zdobywają doświadczenie? Posiadają swoje drzewka rozwoju? W tekście nie ma o tym ani jednego słowa.

To słabo, bo to było naprawdę świetne i na tym opierała się strategia 😁

L-M
Gramowicz
Autor
12/08/2021 23:59
Karatesan napisał:

Jak się ma sprawa z najbardziej charakterystycznym elementem poprzednich części czyli awansowaniem rekrutowanych jednostek? zdobywają doświadczenie? Posiadają swoje drzewka rozwoju? W tekście nie ma o tym ani jednego słowa.

Dzięki za zwrócenie uwagi, bo faktycznie pominalem istotny temat. Jednostki zdobywają doświadczenie i awansują, ale się nie zmieniają. Przynajmniej na tym etapie który osiągnąłem w becie nie było żadnej ewolucji, zamiany na coś wyższego rzędu za rozwojem bazy.




Trwa Wczytywanie