Recenzja serialu Lupin. I o co tyle halo?

Kamil Ostrowski
2021/01/28 12:05
2
0

Słyszeliście o tym? We Francji grasuje dżentelmen-włamywacz. Obnaża spiski, wymierza sprawiedliwość i wodzi na nos policję!

Recenzja serialu Lupin. I o co tyle halo?

Jeżeli miałbym podać przykład najpowszechniej lubianego gatunku filmowego/serialowego/książkowego, to po głębszym namyśle wskazałbym na podgatunek włamywaczowo-napadowy. Z jakiegoś powodu cały świat dosyć uniwersalnym uczuciem darzy indywidua czy grupy pragnące z jakiegoś powodu coś zawinąć w bardzo zmyślny, albo bardzo bezczelny sposób. Tego rodzaju filmy cieszą się chyba jeszcze większą popularnością niż dzieła traktujące o seryjnych mordercach (a umówmy się, jako społeczeństwo mamy na ich punkcie prawdziwą manię). Kiedy więc dowiedziałem się, że na Netfliksie rekordy popularności bije serial inspirowany przygodami Arsene’a Lupina, kultowego złodzieja-dżentelmena, nie byłem szczególnie zdziwiony. Zdziwił mnie natomiast fakt, że serial zwyczajnie przyzwoity potrafił wzbudzić takie zainteresowanie.

Myliłby się ten, który spodziewałby się, że netflixowy serial stanowi w jakimkolwiek stopniu ekranizację klasycznych powieści. Nawet pisząc w poprzednim akapicie o tym, że obraz jest “inspirowany” literaturą, popełniałem drobne nadużycie. Tak naprawdę “inspiruje się” główny bohater Lupina, niejaki Assane Diop, który za młodu za namową ojca zaczytywał się w historiach stworzonych na przełomie XIX i XX wieku przez francuskiego pisarza Maurice’a Leblanca, a ten zasłynął właśnie z powieści przygodowych o dżentelmenie-włamywaczu Arsenie Lupinie. Dorosły Assane, podobnie jak jego fikcyjny wzór do naśladowania, jest złodziejem, który postępuje jednak z dużą dozą klasy i finezji.

GramTV przedstawia:

Assane Diop przybył za młodu do Francji jako imigrant z Senegalu. Wychowywany wyłącznie przez ojca, nie miał lekkiego życia. Jego rodzic został skazany za kradzież drogocennego naszyjnika należącego do jego pracodawcy, a on… no, to akurat rzecz której musicie dowiedzieć się sami. Wracając jednak do pracodawcy ojca głównego bohatera - niejaki Hubert Pellegrini, w przyszłości główny przeciwnik Assane’a, stanowi coś w rodzaju wyciągu z najgorszych cech neoliberalnej oligarchii i francusko-angielskiej arystokracji. Żyjący w przepychu magnat medialno-biznesowy, którego macki sięgają głęboko w świat polityki, zasłaniający się filantropią, a w rzeczywistości robiący szemrane interesy i wykorzystujący słabszych. Krótko mówiąc, postać jakich wiele również w prawdziwym świecie. Zasadnicza linia fabularna Lupina sprowadza się do tego, że Assane Diop stara się odkryć prawdę na temat rzekomej kradzieży naszyjnika. Do tego dochodzą wątki osobiste, bowiem jak przystało na złodzieja-dżentelmena, życie miłosne głównego bohatera nie należy do najbardziej uporządkowanych.

Każdy z odcinków pierwszego sezonu Lupina sprowadza się zasadniczo do zamkniętej w kilkudziesięciu minutach intrygi plecionej przez głównego bohatera. Raz jest to misternie opracowany, wielowątkowy plan włamania się i wykradzenia ważnego przedmiotu, a innym razem porwanie kluczowego świadka istotnych wydarzeń, którego następnie przychodzi mu przesłuchać. Zdarzają się też sytuacje w których Assane musi nieco “w locie” opracowywać plan działania, dostosowując się do działań swoich przeciwników, którzy zaczynają w pewnym momencie na niego dosyć agresywnie polować.

Idea jest dosyć przyjemna w założeniach i sprawia, że każdy odcinek jest swego rodzaju miniaturą typowego “skokowego” filmu. Wydawać nam się może, że działania głównego bohatera pozbawione są sensu, chociaż w kulminacyjnym momencie zaczynają składać się w spójną całość. Problemem Lupina jest to, że działania Assane’a średnio rozgarnięty widz jest w stanie bez problemu przewidzieć. Drodzy scenarzyści, nie takie już sztuczki widzieliśmy, żeby proste wybiegi i ucieczki do przodu były w stanie zrobić na nas wrażenie! Z całą moją niechęcią do Domu z Papieru (czemu dałem wyraz w niepochlebnej recenzji), trzeba oddać, że plany przygotowywane przez Profesora miały w sobie pierwiastek geniuszu. Tutaj tego geniuszu niestety nie zaobserwowałem. Co więcej, ku mojemu rozczarowaniu, momentami główny bohater z opresji wychodził wyłącznie siłą swoich muskułów i podejrzanym szczęściem. Nie tego się spodziewałem po dżentelmenie-włamywaczu.

Kolejną wadą jest fakt, że jedyną charyzmatyczną postacią w całym serialu jest główny bohater. Reszta wydaje się być jedynie statystami. A to wielka szkoda, bo aż prosi się o to, żeby nadać głównemu przeciwnikowi jakiś diabelski sznyt, dokooptować zabawnego side-kicka, a i z matki dziecka Assane’a można było więcej wykrzesać. Skutek jest taki, że dostajemy serial w moim mniemaniu o sporym potencjale, ale tylko punktowo wykorzystywanym. Niewiele zapamiętałem z czegokolwiek co się działo, bo historia jest tak przewidywalna, że po pierwszym odcinku przewidziałem wydarzenia z kolejnych trzech. Z kolei ostatni zupełnie mnie zaskoczył, przede wszystkim tym, że seria została zamknięta już po... pięciu epizodach. Spodziewałem się więcej, dużo więcej. Mam nadzieję, że drugi sezon będzie bardziej satysfakcjonujący.

6,1
Szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę ile szumu zrobił wokół siebie Lupin, spodziewałem się o wiele więcej
Plusy
  • Nie da się nie kochać zuchwałych kradzieży i złodzieja dżentlemena
  • Serial prosi się o wypychanie na wierzch elementów rasowo-progresywnych, ale nie to stanowi główną oś fabuły
  • Bardzo przyzwoicie napisane dialogi
Minusy
  • Straszliwie krótki, niemalże urwany w połowie sezon
  • Bardzo przewidywalna fabuła
  • Genialność głównego bohatera nie zdawała mi się zbyt genialna
Komentarze
2
wolff01
Gramowicz
29/01/2021 08:03

No wiadomo dlaczego wywołał kontrowersje :P

Ja tam preferuje "japońskiego" Lupina w formie anime :D Omar Sy to fajny aktor, ale do roli "dżentelmana" raczej mi nie pasuje. No i oczywiście musi być rap... nie wiem ale dla mnie połączenie rapu i "dżentelmana" jest bardzo "amerykańskie" (obojętnie jakiej produkcji jest serial). Ktoś powie że nie można ciągle przedstawiać tej historii w tej samej formule, trzeba świeżości. A ja powiem można, wystarczy nie posługiwać się znaną marką i napisać coś swojego. Nooooo, ale wtedy oczywiście nikt serialem by się nie zainteresował: bo wiadomo "kolorowy Lupin" przyciągnie większe zainteresowanie niż "serial o złodzieju".

Netflix stał sie mocno monotonny z ich "przesłaniem". Rzutuje to na mój odbiór ich dzieł, bo nie dość że to dzieła wątpliwej jakości to jeszcze chyba za bardzo skupiają sie na "łamaniu konwencji" niż na pisaniu dobrych scenariuszy...

JakiśNick
Gramowicz
28/01/2021 12:23

Serial fajny, lekki, ale urwany w połowie. I nie ma tu żadnego "niemalże". Jest dosłownie urwany cliffhangerem.