Pierwsza część piątego sezonu Stranger Things już zadebiutowała na Netflixie. Oceniamy, czy to godny początek pożegnań z tą popularną serią platformy.
Podziały
Jedno z największych popkulturowych wydarzeń tego roku już za nami. Żaden inny serial, jak finałowy sezon Stranger Things, nie budził takiego zainteresowania widzów. Aż przypominają się złote czasy telewizji, kiedy na HBO królowała Gra o Tron, a stacje telewizyjne serwowały nam nowe sezony The Walking Dead, czy Breaking Bad, których każdy kolejny odcinek był szeroko komentowany na forach internetowych i w raczkujących dopiero wtedy mediach społecznościowych. Podobnie było z poprzednimi sezonami Stranger Things, które pomimo sporej konkurencji ze strony propozycji innych platform streamingowych i tak utrzymywały status kulturowego fenomenu. Niestety na wszystko przyjdzie swój czas i nie inaczej jest z hitem Netflixa, który powoli dobiega do swojego końca. Na dobry początek finału otrzymaliśmy pierwsze cztery odcinki, które udowodniają, dlaczego nawet po dziewięciu latach serial nie traci na swojej popularności.
Stranger Things 5
Piąty sezon Stranger Things doskonale zdaje sobie sprawę z ciężaru własnej wagi, będąc kulminacją całego budowanego od lat uniwersum, ale jednocześnie musząc zakończyć opowieść o Jedenastce i pozostałych bohaterach z Hawkins w godny sposób. Już pierwszy odcinek udowadnia, że twórcy chcą celebrować zakończenie serialu, zabierając nas w wybiórczą, ale nostalgiczną podróż po doskonale znanym fanom miasteczku. Zresztą pierwsza część finałowej serii jest trochę kompilacją „the best of”, która nie tyle powiela sceny, czy rozwiązania z poprzednich sezonów, ale umieszcza w odcinkach wszystko, począwszy od dramatu, przez horror i komedię, na rozszerzaniu symboliki tego świata i spełnianiu fanowskich oczekiwań, że widzowie od razu poczują się jak w dawno nieodwiedzanym domu. W rezultacie otrzymujemy ambitną, ale nieco chaotyczną produkcją, która imponuje swoim rozmachem, ale nie unika pewnej teatralnej maniery, która najbardziej objawia się w prezentowaniu na ekranie wielkich emocji bohaterów.
Jednym z najciekawszych elementów piątego sezonu jest sposób, w jaki pokazano Hawkins po katastrofie. Jak wiemy z zakończenia czwartego sezonu, miasto zostało zniszczone, a co więcej rozerwane na pół. Władze nie tylko załatało wielki kanion stalową drogą, przywodząc na myśl żółtą ścieżkę z Czarnoksiężnika z krainy Oz, ale również wprowadziły kwarantannę, więc wojsko widziane na ulicach stało się stałym elementem krajobrazu. Stranger Things byłoby jednak niekompletne, gdyby twórcy nie próbowali zapewnić swoim bohaterom choć namiastkę normalności. Chociaż wszystko się zmieniło, to nadal pobrzmiewają tu echa zwyczajnych dni, gdzie mieszkańcy udają, że nic się nie zmieniło. Połączenie prawdziwej apokalipsy z próbą powrotu do normalności tworzy unikatową atmosferę, z której zresztą serial braci Duffer jest znany. Dobrze to podkreśla główny motyw tego sezonu, czyli próby życia z traumą, która nie pozwala o sobie zapomnieć.
Stranger Things 5
Chociaż Stranger Things 5 jest pełnoprawnym widowiskiem, który spokojnie można byłoby puścić na kinowym ekranie, to dużą siłą nowych odcinków są momenty, gdy serial staje się nieco bardziej przyziemny i mniej pośpieszny. Twórcy świadomie odwołują się w takich fragmentach do pierwszego sezonu, gdy strach ukryty był w mroku i tajemnicy, a bohaterowie boleśnie przekonywali się, że wejście w dorosłość wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Teraz, gdy Jedenastka i reszta są już o wiele starsi, to te motywy powracają, ale już nie chodzi o zachowanie niewinności, ale pogodzenia się z jej stratą. Przede wszystkim wśród rodziców i opiekunów głównych bohaterów, którzy w obliczu śmiertelnego zagrożenia, wciąż chcą desperacko chronić swoje dzieci przed całym złem. Mimo wszystko twórcom udało się zachować ton psychologicznego horroru, w którym dominują wewnętrzne lęki zamiast zewnętrznego zagrożenia ze strony Vecny, choć nie ma wątpliwości, że zmieni się to w kolejnych dwóch częściach piątego sezonu.
W osobliwej krainie czarów
Nowe Stranger Things prezentuje się przeważnie imponująco. Chociaż apokaliptyczne Hawkins od początku robi ogromne wrażenie, to jeszcze lepiej wygląda Druga strona, która zyskała na przestrzeni, stając się osobnym fantastycznym światem. Chociaż nadal nie brakuje klaustrofobicznych miejscówek, to całość zyskała na większym rozmachu, a co ważniejsze, również na efektach specjalnych, które znacząco wzbogaciły i urozmaiciły krainę rodem z sennych koszmarów. Był to jednak miecz obusieczny i Druga strona przestała być już tak klimatycznie gęsta, co wzmacniało poczucie grozy. Wydarzenia rozgrywające się w królestwie Vecny teraz bardziej przypominają filmy akcji niż pierwszorzędny horror, chociaż nadal nie można odmówić temu wszystkiemu odpowiedniej stawki, która podbudowuje emocjonalną wartość. Problemem są jednak pojedyncze sceny z wykorzystujące efekty specjalne, zarówno w sekwencji otwierającej, jak i kilku późniejszych, gdzie widać, że nie wszystkie fragmenty z CGI zostały dopieszczone.
Stranger Things 5
GramTV przedstawia:
Wiele zmieniło się również w życiu samych bohaterów. Jedenastka nie jest już dzieckiem i bez ustanku trenuje, aby być przygotowana na kolejną walkę z Vecną. Z kolei Lucas, Will i Mike nie muszą bać się już szkolnych łobuzów, stając się od nich wyżsi, a przez to potężniejsi. To miła odmiana widzieć, jak z wyśmiewanych nerdów, paczka przyjaciół nadal nie porzuciła swoich popkulturowych upodobań, ale teraz mogą skutecznie przeciwstawić się dręczycielom. Jedynie mniejszy Dustin, który pragnie uczcić śmierć Eddiego, pakuje się w kłopoty, choć odwagi i hartu ducha mu nie brakuje. Chłopak popadł w żałobę po Munsonie, bezwiednie stając się jego małą kopią. Wiele zyskuje również Lucas, który staje się głosem rozsądku w grupie, a także jej największym strażnikiem, ale sporo przestrzeni otrzymuje również Will, który wreszcie może zmierzyć się ze swoją tożsamością.
Sporym zaskoczeniem jest duża rola Holly Wheeler, która do tej pory była jedynie dodatkiem do rodzinnych scen. Teraz staje się kluczową postacią, mającą wizję pewnego mężczyznę, którego nikt więcej nie widzi, a znany jest jako Pan Co To. Ten wątek nadaje nowemu sezonowi nieco fantastycznego, wręcz baśniowego charakteru i wprowadza kolejną tajemnicę do uniwersum. Są tu wyczuwalne motywy znane z klasycznych animacji Disneya, żeby tylko wspomnieć o Królewnie Śnieżce, czy Alicji w Krainie Czarów, a Nell Fisher doskonale sprawdza się w tej konwencji. Jeżeli można się do czegoś przyczepić, to do miłosnego trójkąta Jonathan-Nancy-Steve, który co prawda wprowadza trochę humoru, co też widzimy na początku pierwszego odcinka, ale im dalej, tym coraz bardziej zaczyna irytować i wybijać z mroczniejszego tonu opowieści.
Stranger Things 5 powróciło w wielkim stylu. Może jeszcze nie jest to poziom zakończenia poprzedniego sezonu, ale wszystko wskazuje na to, że kolejne dwie części będą jeszcze lepsze, bardziej emocjonujące i widowiskowe. Pierwsza część sezonu konsekwentnie buduje napięcie i prowadzi do wielkiego rozstrzygnięcia, i nawet jeśli tempo bywa miejscami nierówne, a ton opowieści zbyt szybko się zmienia, to nadal czuć stawkę wielkiej wojny z Vecną i zagrożeniami z Drugiej strony. W tym przypadku aż szkoda, że Netflix każe nam czekać na kolejne odcinki, chociaż pod wieloma względami, to słuszna decyzja. Teraz fani będą mogli spędzić długie tygodnie na rozpracowywaniu pierwszych czterech epizodów i szukaniu poszlak, a także kreowaniu własnych teorii, jak to wszystko się zakończy. Właśnie o to powinno chodzić w takich serialach, abyśmy o nich zbyt szybko nie zapomnieli i nasza uwaga nie była rozproszona dziesięcioma innymi nowościami.
8,0
Pierwsza część piątego sezonu Stranger Things to emocjonalnie ciężki, wizualnie zachwycający, a chwilami chaotyczny początek finału, który imponuje wtedy, gdy przypomina sobie, że jego największą siłą są bohaterowie, a nie jak największe widowisko.
Plusy
Historia wciąga od pierwszych chwil
Rozwój głównych bohaterów
Nowe wątki, które mają fantastyczny charakter
Świetne momenty pozornej ciszy i spokoju…
…ale nie brakuje widowiskowej akcji
Klimat apokaliptycznego Hawkins i rozszerzenie Drugiej strony
Wizualnie imponuje, przynajmniej przez większość czasu
Minusy
Jednak czasami widowisko jest zbyt dominujące, przez co gubią się w tym wszystkim emocje
Tempo bywa nierówne, co widać w przechodzeniu między głównymi wątkami
Druga strona, choć imponuje rozmachem, to utraciła na swojej grozie
Wiadomo, ocena każdego nie musi być obiektywna. Moja pewnie nie jest, przeszkadzają mi jak to w gayfixie wpychane wszędzie związki gejowskie i lesbijskie , które są idealne a związki między kobietą i mężczyzną przedstawione są w sposób hmm jakby biały facet zawsze był klaunem a kobieta super ogarnięta i w sumie czeka na jakiegoś rycerza na białym koniu lub Thota. Obsada udaje dalej dzieciaki, próbuje zachowywać się jak sprzed 5 lat. Ale ja osobiście tego nie kupuję, nastka jest macho , zabija bez mrugnięcia okiem jak główny zły harakter. Z jej przybranego ojca zrobili ciamajdę, niby kozak ale głosu nie ma. Wprowadzili flaki , krew i tony martwych żołnierzyków ( którymi nikt nigdzie się nie przejmuje) , ale inne postacie już nie giną , mają ciężkie obrażenia ale dają radę 😁 żeby nikomu z lewej strony nie było smutno. Szczerze oglądam od 1 sezonu , obejrzę do końca . Ale jest słabo , nie ma tego klimatu , zajawki dzieciakami , dorośli i aktorstwo podupadło. Moja ocena za ten sezon to taka 5/10 , mi nie płacą za ocenę i nie rozliczają za standardy.