Graliśmy w King Arthur: Knight's Tale. Camelot w powijakach

Łukasz LM Wiśniewski
2021/01/26 13:00
1
0

Neocore Games wraca z kolejną grą o Królu Arturze. Sprawdzamy, ile jest mięsa w tym daniu.

Król Artur powraca. Zarówno na półki cyfrowej dystrybucji PC, jak i do mrocznego świata celtyckich legend. NeocoreGames ponownie pochyliło się nad arturiańskimi mitami i chociaż mamy tu kontynuację zapoczątkowanej jeszcze w 2009 roku serii, to tym razem ekipa ugryzła temat z nieco innej strony. Dobrze znany fanom cykl RTS-ów przeobraził się w miszmasz gatunkowy, czerpiący sporo z erpegów, taktycznych strategii i roguelikeów, a wszystko to z błogosławieństwem hojnych użytkowników Kickstartera. Co z tego wyszło? Odpowiedzi dostarczy wczesna wersja King Arthur: Knight's Tale, która jeszcze dziś ląduje w Steam Early Access na PC.

Graliśmy w King Arthur: Knight's Tale. Camelot w powijakach

Węgierska ekipa zafundowała mi kilkugodzinną wyprawę do Avalonu, gdzie mogłem wcielić się w poległego, ale przywróconego do życia Sir Mordreda, by szybko dowiedzieć się, że podobny los spotkał pozostałych Rycerzy Okrągłego Stołu. Naszym nadrzędnym celem jest kolejna konfrontacja z Arturem, ale droga do niej wyboista i pełna parchatych indywiduów, które z imieniem Pani Jeziora (lub jakimkolwiek innym) położymy pokotem. King Arthur: Knight's Tale to, zdaniem twórców, przede wszystkim gra RPG, ale jak w domu poczują się też wszyscy, którzy godzinami łupali w Darkest Dungeon czy XCOM-y. Całość ujęto w trzech wymiarach, dopakowanych elementami poszczególnych gatunków.

Trzy w jednym

Przygodę rozpoczynamy w śmierdzącym lochu, sterując bohaterem jak w typowym izometrycznym RPG akcji przy interakcjach z ciekawostkami i napotkanymi NPC-ami. Wszystko to do czasu, gdy na naszej drodze pojawi się wrogi oddział, a gra przerzuci nas na czas starcia na zabawę w turach z punktami akcji. Ostatecznie ukończona misja pozwoli przenieść się na mapę znanego nam świata, gdzie wybieramy kolejne zadanie, ulepszamy swoją bazę wypadową i zarządzamy podopiecznymi. Oczywiście wczesny dostęp rządzi się swoimi prawami i wiele elementów zaprojektowanych z myślą o finalnej wersji gdzieś tam majaczy na horyzoncie, ale nie sposób po nie sięgnąć.

Trzy w jednym, Graliśmy w King Arthur: Knight's Tale. Camelot w powijakach

GramTV przedstawia:

Pobawiłem się nieco tym nieociosanym jeszcze tworem, by odkryć, że nawet jeśli gra zakłada utratę towarzyszy, to zbudowała solidny plot armor dla naszego głównego bohatera. Totalnie położone zadnie nie wpędzi go do grobu, a najwyżej przyozdobi facjatę kilkoma siniakami. Nieco mniej szczęścia mają pozostali czempioni, ale nawet martwi nie znikają z puli bohaterów, więc można śmiało założyć, że przy odpowiednio ciężkiej sakiewce przywrócimy ich do życia. Jednym słowem, w trybie domyślnym bez zapisów przegrać nie sposób, ale zawsze jest ryzyko znalezienia się w punkcie, gdy nie mamy z czym grać. Jeśli nie kręcą Was elementy roguelite, to twórcy przygotowali też tryb fabularny, który pozwoli zapisywać i wczytywać stany gry.

Dokąd zmierzasz Mordred?

Erpegowego potencjału King Arthur: Knight's Tale dla tej próbki nie sposób jeszcze oszacować, ale nawet wczesna wersja zawiera już zalążki wyborów moralnych. Te nie tylko doprowadzą nas do jednego z wielu zakończeń, ale zdaje się, będą również determinować całą rozgrywkę. Zakończone misje i wydarzenia w świecie gry przesuwają nas na kompasie moralnym, a w zależności od pozycji otrzymujemy dostęp do specjalnych umiejętności czy kompanów do zwerbowania. W połączeniu z elementami ekonomicznymi, rozbudową Camelotu i rozwijaniem bohaterów, trafią do nas narzędzia, które będą promować obrany kierunek. Jednocześnie nic nie stanie na przeszkodzie, by z jednej misji na drugą zboczyć z prawej ścieżki i stać się tyranem.

Dokąd zmierzasz Mordred?, Graliśmy w King Arthur: Knight's Tale. Camelot w powijakach

Wczesna wersja tytułu najwięcej ma do zaoferowania na płaszczyźnie turowych potyczek. Nie ma tu żadnych rewolucji, przynajmniej na pierwszy rzut oka, ale nie sposób nie pochwalić całkiem ciekawego podejścia do walki w turach. W King Arthur: Knight's Tale mamy tury nasze i przeciwnika, a podczas nich możemy dowolnie przeskakiwać pomiędzy bohaterami, by swoje rozdanie uczynić jak najbardziej efektywnym. Żadnego kolejkowania postaci według wskaźnika inicjatywy – najpierw my, potem oni lub odwrotnie. Bardzo przyjemne rozwiązanie, szczególnie że nawet jeśli walki są początkowo śmiesznie proste, to w późniejszych misjach maksymalnie czterech bohaterów staje przed wrogiem o wyraźnej przewadze liczebnej. Efektywność tur usprawnia także możliwość chomikowania niewykorzystanych punktów akcji na kolejną.

Brać i grać?

Warto kupić już dziś? Jeśli nie zamierzacie angażować się w rozwój czy dorzucać grosza na proces deweloperski, to lepiej się wstrzymać. Pierwsza publiczna wersja King Arthur: Knight's Tale pokazuje ciekawe zalążki, ale nie zaoferuje zawartości, która pozwoli Wam dobrze się rozbujać w świecie gry, a sama aplikacja jest jeszcze w stanie surowym. Mamy szczątkowy dubbing, gdzieniegdzie pierwsze szlify dla oprawy wideo, kilka ścieżek dźwiękowych, szkic opowieści i momentami nieintuicyjny interfejs. Ten pociąg dopiero się rozpędza i wiele Was nie ominie, jeśli przegapicie pierwsze stacje.Brać i grać?, Graliśmy w King Arthur: Knight's Tale. Camelot w powijakach

Na tę chwilę King Arthur: Knight's Tale to satysfakcjonujący, ale niezbyt zróżnicowany TBS, który musi mieć podparcie w solidnej opowieści, by namawiać gracza do kolejnych wyzwań. Pozostałe elementy są jeszcze w powijakach, więc warto mieć grę na oku i weryfikować, w jakim kierunku zmierza. NeocoreGames szacuje premierę finalnej wersji za ponad pół roku, więc macie sporo czasu do namysłu i weryfikowania kolejnych iteracji, gdy ta nabierze już wyraźniejszych kształtów.

Komentarze
1
wolff01
Gramowicz
26/01/2021 13:55

Dzięki. Myślałem o zakupie ale nie interesuje mnie wczesna beta. Czasem EA oferuje już prawie gotowe gry które wymagają jedynie szlifów (i kasy?), ale tu widze jest jeszcze za wcześnie...