Recenzja Call of Duty: Warzone. Przyjazny, dostępny i ładny battle royale

Kamil Ostrowski
2020/04/04 19:24
0
0

Jeżeli do tej pory nie potrafiliście się przekonać do gier z gatunku battle royale, to jest spora szansa, że Call of Duty: Warzone jest dla Was.

Recenzja Call of Duty: Warzone. Przyjazny, dostępny i ładny battle royale

Przyznam szczerze, że moje przygody z produkcjami podobnymi do Call of Duty: Warzone nie były do tej pory pasmem sukcesów. Powodowany ciekawością, zmasowanym wysypem wiadomości, historyjek i filmików, podobnie jak szerokie masy innych graczy sięgnąłem po DayZ, potem PUBG, a wreszcie Fortnite. Pierwszy odrzucił mnie okrutną topornością, drugi wyśrubowanym realizmem i poziomem trudności, a trzeci chociaż wciągnął na chwilę, to ostatecznie nie kupiłem elementu budowania tych wszystkich schodków, murków, pułapek i tym podobnych. Straciłem już nadzieję na to, że kiedykolwiek się przywiążę do jakiego battle-royala. Aż tutaj prosto w twarz wszystkim graczom wybucha Call of Duty: Warzone. Przyznam, że siadłem do niego z braku laku, wobec zagrożenia nudą w czasie samoizolacji. Okazało się, że była to jedna z lepszych lekko podjętych decyzji “gierkowych” ostatnich miesięcy.

Call of Duty: Warzone to gra darmowa, w chwili obecnej oferująca dwa podstawowe tryby. Pierwszy z nich to battle-royale - zasady są już chyba na tym etapie wszystkim znane, nie ma sensu ich powtarzać. Wspomnę tylko, że w przeciwieństwie do większości produkcji tego typu, w tym przypadku preferowana jest zabawa w trójkowych drużynach, a wszystkich graczy jest na mapie łącznie stu pięćdziesięciu. Drugim trybem jest Plunder, czyli rabunek, w którym skupiamy się na zbieraniu gotówki, którą następnie odstawiamy do punktów zbiórki - wygrywa drużyna, która pierwsza zgromadzi na swoim koncie okrągły milion zielonych dolarów.

Zasadniczo można przyjąć, że pierwszy z wymienionych trybów jest bardziej wymagający, a drugi raczej rekreacyjny. Powód jest prosty - w przypadku battle-royale gdy zostaniemy powaleni, pomóc nam stanąć na własnych nogach może przez chwilę członek naszej drużyny. Jeżeli się to nie uda, to raz możemy wylądować w tzw. “Gułagu”, gdzie mamy szansę stoczyć pojedynek z innym graczem, którego też niedawno ubito na ubitej ziemi. Teb który wyjdzie z tego starcia zwycięsko, wraca na pole bitwy (poczynając oczywiście od skoku ze spadochronem, bez ekwipunku i tracąc zgromadzone dolary). Kiedy i to zawiedzie, możemy jeszcze liczyć na to, że któryś z naszych pozostałych na polu bitwy towarzyszy broni wykupi nas za uciułane dolary, co może uczynić w miejscach przeznaczonych na dokonywanie zakupów.

GramTV przedstawia:

Jak już się pewnie zorientowaliście, w grze istnieje swego rodzaju “bitewna” ekonomia. Otwierając skrzynki i wykonując pomniejsze zadania (w stylu dokonaj rekonesansu, zabójstwa, przemieść się gdzieś), a także zbierając kasę po poległych wrogach możemy zarobić sporo dolarów. Te z kolei wydamy w dwóch rodzajach sklepów - na rozmaite przedmioty, zestawy uzbrojenia, które możemy ustawiać “na sztywno” pomiędzy potyczkami, albo wspomnianą już możliwość wyciągnięcia z grobu któregoś z padłych kompanów. Pieniądze potrafią odgrywać sporą rolę nawet w trybie battle-royale. W Plunder z oczywistych względów jeszcze większy, chociaż tam z kolei nie mamy okazji do wydawania, łatwiejszy jest dostęp do zestawów uzbrojenia, a do tego więcej jest okazji do zarabiania. Twórcy właściwie wyważyli wszystkie proporcje, za co zdecydowanie należy się uznanie.

W obydwu trybach zasadniczo nie brakuje mi niczego. Od samego początku miałem wręcz wrażenie pewnego przesytu. Jest mnóstwo rodzajów broni i ekwipunku do zebrania - poza giwerami, które rzecz jasna dzielą się ze względu na “rzadkość” a których wariacji jest multum. Poza tym jest jazda samochodami, spadochron, który możemy otwierać również podczas skoków z wysoka, np. z dachów budynków, a do tego dochodzi mnóstwo rozwiązań znanych już z serii Call of Duty, jak na przykład nagrody za serie, których jest zatrzęsienie, a które możemy sobie dowolnie ustawiać będąc poza grą. Komunikację z drużyną ułatwia z kolei prosty, ale funkcjonalny system pingowania (jeżeli nie jesteście fanami komunikacji głosowej, która rzecz jasna również jest dostępna).

Przede wszystkim z Warzone bardzo przyjemnie upływa czas. Gra jest bardzo dynamiczna od samego początku - lądujemy razem z drużyną w wybranym miejscu i zaczynamy przeszukiwać okolicę w poszukiwaniu ekwipunku. Ze względu na rozmiar mapy i ilość graczy dynamika wygląda dosyć sensownie się “dystrybuuje” od samego początku. Zazwyczaj spotykamy jedną, może dwie drużyny, zanim zdążymy zebrać jakiś porządny zestaw broni - po lekkim przetrzebieniu uczestników zaczyna się faza w której staramy się obierać strategiczne pozycje, okopać, czasami wręcz pokampić. Ten etap zdecydowanie podoba mi się najbardziej. Nie brakuje napięcia, ale z drugiej strony Call of Duty: Warzone sporo wybacza, dzięki czemu nie czułem się aż tak zestresowany, jak grając chociażby w PUBG.

Jak gra wygląda od strony technicznej mogliście już przeczytać w recenzji Call of Duty: Modern Warfare (2019), na którym Warzone jest oparte. Pewien rodzaj wyczucia w kwestii wizualnej bardzo mi odpowiada, jeżeli chodzi o przełożenie na mechanikę zabawy. Widoczność z wewnątrz budynku jest lepsza, niż z zewnątrz, gdy chcemy zajrzeć do zaciemnionego środka. Całość jest żywa, ale jednocześnie czytelna, więc nie mamy aż tak wielkiego problemu z dostrzeżeniem wroga. Gra się po prostu podoba, a animacje są bardzo plastyczne, do czego przyzwyczaiło nas zresztą Call of Duty. Produkcja ma w sobie jakość, której czasami produkcjom free-to-play jednak brakuje, zwłaszcza na początku ich żywota.

Przyznam szczerze, że bardzo miło mi się grało w Call of Duty: Warzone. Co prawda widoczne były problemy techniczne, głównie graficzne glitche, a zabawa w trybie Plunder nie wciągnęła mnie na dłużej, niemniej gdybym miał obstawiać, to nie zdziwiłbym się, gdyby ta produkcja szybko sięgnęła po koronę króla gier typu battle-royale. Jest tak przyjemnie casualowa, że nawet taki kaleka jak ja dobrze się z nią bawił.

8,4
Jeżeli do tej pory mieliście problem z załapaniem o co chodzi z tym całym battle royale, to jest szansa, że Warzone Was do siebie przekona
Plusy
  • Formuła która nieco zmiękcza bezlitosne zasady battle-royale
  • Świetnie brzmi i wygląda
  • Dwa tryby, jeden bardziej hardkorowy, drugi rekreacyjny
  • Zawartości od groma, a nawet pewien przesyt
Minusy
  • Graficzne glitche
  • Nie narzekałbym na większe urozmaicenie misji pobocznych
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!