Polskie studia polubiły rodzimych pisarzy. Czy to dobry czas dla growych adaptacji książek?

Mateusz Mucharzewski
2019/11/13 09:50
1
0

Wiedźmin pokazał, że polska książka może być świetnym materiałem na grę wideo. Czy podobnie będzie z innymi pozycjami? Niedługo się o tym przekonamy.

Polskie studia polubiły rodzimych pisarzy. Czy to dobry czas dla growych adaptacji książek?

Często jest tak, że pewne tematy uważane są za mało atrakcyjne. Pojawia się jednak prekursor, który pokazuje że jest odwrotnie. W Polsce można tak powiedzieć o Wiedźminie i grach na licencji rodzimych książek. Jako pierwszy zrobił to CD Projekt i odniósł ogromny sukces. Potrzeba było jednak kilku ładnych lat, aby również inni deweloperzy poszli podobną drogą. W ostatnim czasie widać jednak, że coś się ruszyło. Chociaż jeszcze za wcześnie, aby mówić o wielkim trendzie, kilka studiów rozpoczęło prace nad grami opartymi na książkach krajowych pisarzy. Czy oni również osiągną sukces na miarę Wiedźmina? A może pokażą, że polska literatura wcale nie jest tak ciekawa, a CD Projekt to tylko wyjątek potwierdzający regułę?

W tym momencie oficjalnie powstają aż trzy gry oparte na książkach polskich pisarzy. Pierwszą, na papierze najgłośniejszą, jest I, The Inquisitor autorstwa studia The Dust. Ekipa nie ma szczególnie imponującego portfolio, ale już udało jej się zgromadzić kilkumilionowy budżet na swoją grę. Pozwoli to na stworzenie cyfrowej wersji świata wykreowanego przez Jacka Piekarę. Druga gra, być może nawet ciekawsza, to nienazwany jeszcze tytuł na licencji powieści Stanisława Lema. Za jego stworzeniem stoi krakowskie Starward Industries. Zespół nowy, ale zakładany przez weteranów z takich ekip jak CD Projekt RED, Reality Pump czy Bloober Team. Na koniec zostaje Gamedec autorstwa Anshar Studios. W tym przypadku o grze wiemy całkiem sporo. Będzie to izometryczny RPG umieszczony w świecie wykreowanym przez Marcina Przybyłka. Na koniec mogę zdradzić, że według moich informacji została już wykupiona licencja na książki Jarosława Grzędowicza, twórca m.in. Pana Lodowego Ogrodu.

Aby nieco lepiej poznać specyfikę tworzenia gry na licencji książki, postanowiłem porozmawiać z przedstawicielami tych studiów. Poniżej znajdziecie ich wypowiedzi, które pozwolą dokładnie spojrzeć na całą sytuację. Na to skąd wziął się pomysł, największe atuty pracy na licencji, relacjach z pisarzami czy wyzwaniach.

Wypowiedzi moich rozmówców pokazują, że dla każdego dewelopera decyzja o pozyskaniu licencji była motywowana czymś innym. Oczywiście swoje zrobił Wiedźmin, który dla każdego był dowodem na słuszność tej drogi. Finalne decyzje zapadały jednak z innych powodów. W przypadku Anshar Studios zaczęło się od chęci stworzenia gry RPG w klasycznej formie – nastawionej na dialogi, tajemnice i intrygi. Później pojawił się Marcin Przybyłek, który wierzył że jego Gamedec to świetny materiał na grę. Jak określił to rozmawiający ze mną Szymon Bryła, szef marketingu w Anshar Studios, w tamtym czasie zaszła „właściwa koniunkcja sfer”. Z oczywistych względów tak nie mogło wyglądać w przypadku Starward Industries. Deweloper szukał dobrego pomysłu, podobnie jak ekipa The Dust. Wrocławska spółka wcześniej rozważała licencję na Thorgala czy Pana Lodowego Ogrodu. Finalnie jednak padło na Cykl Inkwizytorski Jacka Piekary.

Na pytanie o potencjał komercyjny moi rozmówcy nie mówią o wielkich oczekiwaniach związanych z rzeszą miłośników książkowych oryginałów. Tych może być w Polsce dużo, ale w skali świata ciężko o czymkolwiek mówić. Jako powód sięgnięcia po licencję wskazują coś zupełnie innego. Jest to możliwość skorzystania z ciekawego świata. Świata, który ma jeden duży atut – już jest gotowy. Tak opisuje to Szymon Bryła z Anshar Studios.

W naszym wypadku rozległy, złożony, a przy tym spójny świat Gamedeca jest ułatwieniem i dużą oszczędnością czasu i środków. Marcin Przybyłek, jako członek zespołu, to dodatkowe „przyspieszenie”, szczególnie cenne dla projektantów. Cenne, szczególnie gdy nie pytamy o wykreowane elementy świata, ale o te możliwe. Wówczas działa to najlepiej, bo wspólnie rozwijamy całe uniwersum!

Oczywiście, powiedzenie że nie ma dyskusji w tym obszarze byłoby kłamstwem, ale szczęśliwie rozumiemy siebie na tyle, że relatywnie szybkie osiągamy kompromis, nie czując braku elastyczności. To zasługa tego, że wiemy jaką grę chcemy stworzyć i jaką historię poprzez nią opowiedzieć graczom.

Duże znaczenie ma również fakt, że rodzima literatura jest dobrze znana dla wielu twórców gier. Jakub Wolff, prezes The Dust podkreśla, że jego zespół dobrze się czuje w takim środowisku.

Większa część z nas znała Cykl Inkwizytorski, więc nie musieliśmy wszystkiego tworzyć i opowiadać historię na bazie której graficy, animatorzy czy programiści mają robić grę. Nowe IP daje trochę większą przestrzeń do tworzenia, ale my dobrze się czujemy oscylując wokół już istniejących motywów. Świadczą o tym nasze pierwsze gry - Frankenstein: Beyond The Time i Together.

GramTV przedstawia:

Warto w tym momencie poruszyć temat udziału pisarza w procesie produkcji. Jak dobrze wiemy, Andrzej Sapkowski nie udzielał się zbyt mocno przy tworzeniu cyfrowego Wiedźmina. Starward Industries z przyczyn oczywistych również nie może liczyć na pomoc Stanisława Lema. Pozostali deweloperzy dobrze jednak żyją ze swoimi licencjodawcami. Prezes The Dust nie ukrywa, że cieszy go wybór Cyklu Inkwizytorskiego między innymi ze względu na bardzo dobre stosunki z Jackiem Piekarą. Z kolei współpraca Marcina Przybyłka z Anshar Studios tak dobrze się rozwijała, że pisarz stał się pełnoprawnym członkiem zespołu deweloperskiego.

Pasowaliśmy do siebie. Oczywiście nie było tak, że od razu nam wyszło. My rozwijaliśmy nasze studio, skupiając się na innych projektach, jednocześnie szukając tożsamości i wizji na przyszłość, a Marcin ludzi, którzy przetłumaczą jego świat na język gry wideo, jednocześnie szanując jego filary. Trochę to zajęło, ale udało się. Poszliśmy nawet o krok dalej i Marcin z konsultanta stał się pełnoprawnym członkiem zespołu i razem pracujemy nad Gamedeciem.

Tworzenie gry na licencji książki nie jest jednak usłane różami. Z jednej strony licencja daje możliwość skorzystania z bogatego i gotowego świata, a czasami również pomocy autora, z drugiej pojawia się wiele wyzwań i problemów. Na przykład ogromne oczekiwania, które najlepiej widać na przykładzie serialu Wiedźmin produkowanego przez Netflixa. Mimo znacznie mniejszej skali czuje to również ekipa The Dust.

Chcemy zapewnić wszystkim atrakcyjną rozgrywkę i umożliwić przeżycie fantastycznej historii, jednak zdajemy sobie sprawę, że ta sytuacja jest trochę zero-jedynkowa. Albo gracze znający historię Cyklu dadzą nam wyraźnie do zrozumienia, że ona im nie odpowiada, albo będą bardzo zadowoleni naszą interpretacją. Przy nowym IP ten problem nie występuje, ale wydaje mi się również, że sukces w takim przypadku jest trochę mniej doceniany.

Szymon Bryła z Anshar Studios dodaje do tego fakt, że czytelnik wyobraża sobie pewne rzeczy. Później to co wykreuje deweloper niekoniecznie musi się wpisywać w jego wizję.

Książki są tym większym wyzwaniem, iż „żywią” się wyobraźnią. Każdy zatem ma jakieś wyobrażenie świata czy bohaterów oraz (mniej lub bardziej) odmienne rozumienie wydźwięku wydarzeń. Do tego mamy wyzwania jakie stawia przed nami medium jakim są gry i rynek tychże. Podczas produkcji musimy sobie odpowiedzieć na olbrzymią liczbę pytań, jednocześnie mając na horyzoncie nasze główne cele. To skomplikowana sieć, w której koniecznym jest znalezienie właściwego balansu, często kosztem czegoś lub potrzeb kogoś. To trudny, ale fascynujący proces

Dla polskiej literatury sukces cyfrowego Wiedźmina był wielkim wydarzeniem. Teraz jednak czas udowodnić, że nie było to jednorazowe. Jeśli rodzimi autorzy faktycznie mają masowo dostarczać wykreowane przez siebie światy twórcom gier, Gamedec, I, the Inqusitor i tytuł Starward Industries muszą odnieść sukces. Wtedy będzie to dowód na to, że taka współpraca ma sens. W końcu polska literatura nie kończy się tylko na Sapkowskim, Lemie czy Piekarze. Ciągle też powstają nowe pozycje.

Potencjalny sukces wyżej wymienionych gier to również szansa na coś innego. Może polskie książki, a także historia nie są szczególnie znane na świecie. Są to jednak często fantastyczne opowieści, które warto opowiedzieć językiem gier. Swego czasu wielu krajowych deweloperów mówiło, że robienie produkcji na bazie Powstania Warszawskiego nie ma sensu, bo nikogo na świecie nie interesuje to wydarzenie. Tak samo jak nie interesuje zupełnie nowe IP, które co chwilę ktoś tworzy. Może więc warto sięgnąć po gotowy materiał i stworzyć coś wokół niego? Wdzięcznych tematów na pewno nie brakuje.


Na koniec troszkę suchych faktów, które być może będą dla kogoś ciekawe po przeczytaniu tego artykułu. Gamedec od Anshar Studios pojawi się w sprzedaży najwcześniej, bo w przyszłym roku. Platformy to na razie tylko PC. Na I, the Inqusitor i produkcję Starward Industries poczekamy znacznie dłużej. Oba tytuły nie został jeszcze pokazane. Z pierwszej widzieliśmy tylko widoczne w tym tekście rysunki, a o drugiej wiemy że przedstawi akcję z perspektywy pierwszej osoby. Na konkrety musimy chwilę poczekać.

Komentarze
1
Kafar
Gramowicz
14/11/2019 15:03

Akurat jak Polskie filmy to totalnie gnioty i wstyd na świat, tak akurat książki szczególnie fantastykę ale nie tylko mamy na świetnym poziomie i warto ją promować.