Powrót zbrodniczego klauna – recenzja filmu To: Rozdział 2

Joanna Kułakowska
2019/09/10 09:00
1
0

Twórcom drugiej odsłony opowieści o krwiożerczej istocie terroryzującej Derry nieco plączą się nogi, gdy próbują nadać sens groteskowym tańcom Pennywise’a.

Minęło dwadzieścia siedem lat od chwili, gdy Klub Frajerów po raz pierwszy stawił czoła tajemniczej, sycącej się ludzkim strachem mocy, przybierającej formę upiornego Pennywise’a Tańczącego Klauna. To: Rozdział 1 kończy się sekwencją scen ukazujących, jak po mrożących krew w żyłach wydarzeniach Bill zainicjował przysięgę obligującą przyjaciół do ponownej walki, jeśli monstrum powróci do miasteczka. Wizja nastoletniej Beverly mówiła, że gdy będą oni w wieku swoich rodziców, poczują ogromny strach... I wszystko wskazuje na to, że ów czas właśnie nadszedł. W Derry znów znikają ludzie, ma miejsce zbrodnia z nienawiści, znaleziono też rozczłonkowane zwłoki. Mike, który w przeciwieństwie do reszty pozostał w prowincjonalnej mieścinie i nie zrobił kariery, poświęcając się za to funkcji strażnika, zbierającego informacje o historii Pennywise’a i dowody na jego działania, postanawia znów zebrać grupę.

Powrót zbrodniczego klauna – recenzja filmu To: Rozdział 2

Osią fabularną filmu To: Rozdział 2 (ang. It: Chapter 2) w reżyserii Andy’ego Muschiettiego jest paralela między przeszłością a teraźniejszością i nostalgiczna potrzeba więzi z tą pierwszą, choćby nawet instynkt samozachowawczy starał się ją zakopać głęboko pod problemami dnia dzisiejszego i pogonią za lepszą przyszłością. I tak niemal wszyscy bohaterowie, których poznaliśmy w utworze To: Rozdział 1, podążyli za marzeniami niczym za balonikiem Pennywise’a, nieskutecznie próbując zgubić za sobą potwora utkanego z ich lęków, skaz i przyzwyczajeń. Równie ulotne okazały się wspomnienia dzielnych Frajerów – może tylko z powodu wpływu zbrodniczego klauna, może po trosze też z pragnienia wyparcia traumy – a przecież wydarzenia, które przeżywamy, zarówno złe, jak i dobre doświadczenia, czynią nas tym, kim jesteśmy, pozwalają realizować potencjał i uzbroić się do walki o samych siebie...

W obrazie To: Rozdział 2 widzimy zatem niegdyś kontrolowaną i molestowaną przez ojca projektantkę Beverly (Jessica Chastain), która tkwi w toksycznym, przemocowym związku z zazdrosnym mężem; specjalistę od oceny ryzyka Eddiego (James Ransone) – w przeszłości tłamszonego przez matkę, która by uzależnić od siebie syna, zrobiła zeń hipochondryka, ten zaś powtórzył schemat, żeniąc się z jej młodszym wcieleniem; Billa (James McAvoy), co to niby odniósł sukces jako pisarz, ale panoszący się w jego podświadomości strach czyni go niezdolnym do tworzenia happy endów i psuje relacje z żoną; czy wreszcie Stana (Andy Bean), który kontestował oczekiwania swego ojca, stając się w końcu jego odbiciem... Z pozoru wspaniale poradzili sobie pyskaty Richie (Bill Hader), obecnie zawodowy komik spieniężający swe rozbrajające, ordynarne poczucie humoru, i Ben (Jay Ryan), który przeszedł metamorfozę z żaby w księcia, zmieniając się z zahukanego grubasa z nosem w książkach w bogatego architekta o sylwetce lekkoatlety... Jednak i oni noszą w swej psychice niezabliźnione rany. Dlatego kiedy Mike (Isaiah Mustafa) wzywa przyjaciół do powrotu, są zagubieni, przerażeni i kompletnie bezbronni, ledwie przypominając niegdysiejsze harde dzieciaki – aby dotrzymać przysięgi, będą musieli znów je w sobie odnaleźć, i właśnie to jest najbardziej miodna warstwa w filmie To.

Oba Rozdziały wykreowane przez reżysera Andy’ego Muschiettiego i scenarzystę Gary’ego Daubermana to wybuchowa mieszanka kina Nowej Przygody, hołdu dla młodzieżowych komedii i obyczajowych dramatów z lat 80., małomiasteczkowych brudów tak często opisywanych przez Stephena Kinga (powieść To bynajmniej nie była wyjątkiem) oraz groteskowej, pełnymi garściami czerpiącej z campu i dziecięcych koszmarów opowieści grozy. W produkcji To: Rozdział 2 dochodzą jeszcze Lovecraftowskie klimaty, żonglowanie motywem psychologicznej regresji i pokonywania własnych demonów, jak również samoświadomy wątek pisarza i oczekiwań odbiorców, który znajduje przewrotne odzwierciedlenie w rozwoju filmowych wydarzeń, w których nie ma już tej młodzieżowej beztroski. Podobnie jak poprzednio satyra i farsa idą ramię w ramię z nieco przerysowanym, lecz nieźle straszącym horrorem. Fabuła stworzona przez Daubermana (twórcę zaangażowanego w uniwersum Obecności) mocno odbiega jednak od prozy Kinga. Oczywiście uwspółcześniono opowieść; nie znajdziemy tu w ogóle Makrowersum; brak ważnego wątku łączącego męża Beverly i żonę Billa; w przeciwieństwie do książki główni bohaterowie i bohaterka muszą zachować się trochę jak postacie w generycznym heroic fantasy lub drużyna w RPG, a wytłumaczenie, skąd się wzięło To, i propozycja „ocalenia świata” (czyli po prostu Derry) przed owym złem, są cokolwiek kuriozalne – i dziurawe jak pęknięty balonik. Powtarzana „mantra”, że kiedy istota przywdzieje daną powłokę, podlega jej prawom, niewiele tu zmienia.

W filmie istnieje sekwencja scen, która niby daje wskazówkę, skąd wzięła się powłoka znana jako Pennywise Tańczący Klaun (Bill Skarsgard), ale dostajemy tu albo kłamstwo Tego – stworzone, by wstrząsnąć Beverly poprzez nawiązanie do kwestii „córeczki tatusia” – albo wątek porzucony, niedopracowany. Owszem, jak mówi Stephen King: Clowns scare children more than anything else in the Word, ale dlaczego pojawia się akurat ten, którego strój jest tak anachroniczny (zbliżony raczej do XVIII w., gdy Derry zyskiwało prawa miejskie), a nie jakiś inny? To: Rozdział 2 nie oferuje żadnego wątku przydatnego dla mitu założycielskiego (rozpiętego, bagatela, na... miliony lat) pod tym względem, choć Pennywise stanowi najbardziej kontrowersyjną, przerażającą personę. W konstrukcji filmu zgrzyta również kilka innych rzeczy.

GramTV przedstawia:

Film Andy’ego Muschiettiego jest bardzo długi, ale nie stanowi to wielkiego problemu – gorzej, że okazał się zbyt długi w stosunku do treści, zbyt wiele kwestii jest w nim niepotrzebnie rozwleczonych. Świetnie, że znów pozwolono nacieszyć się widzom wspaniałymi młodymi aktorami, którzy wcielali się w bohaterów w poprzedniej części, to dobry pomysł, by uzupełnić luki w akcji, dodając nowe sceny w formie powracających wspomnień – szkoda jednak, że część elementów dosztukowano topornie albo w gruncie rzeczy nie są one potrzebne, szkoda również, że rozbuchana, finałowa konfrontacja zajmuje niemal trzecią część utworu, nużąc oglądających. Irytuje także kwestia potraktowania wspominanej zbrodni z nienawiści – mamy tu wyraźną paralelę: Rozdział 1 ukazywał nienawiść na tle rasowym, w Rozdziale 2 otrzymujemy nienawiść dotyczącą „niewłaściwej” orientacji seksualnej, tylko że przez to, iż motyw ten pojawił się i zniknął, generalnie w ogóle nie rzutował na fabułę. W poprzedniej odsłonie rasizm miał impakt, podgrzewał atmosferę, zostało też dane do zrozumienia, dlaczego jedna z postaci wyżywała się na słabszym „innym”. W recenzowanym filmie rzeczony inny mógłby być kimkolwiek, kto wkurzyłby bandziorów czy idiotów, tak więc mamy tu typowy, wrzucony na siłę token, bo i realny problem, i na czasie.

Trzeba jednak powiedzieć, że choć twórcom drugiej odsłony nieco plączą się nogi, gdy próbują „tańczyć” mitem założycielskim i konstrukcją filmu, to produkcja To: Rozdział 2 i tak stanowi porządną rozrywkę. Wprawdzie stawia się tu na jump scare’y, ale w tej opowieści ma to sens, a wspomniane uprzednio ukłony w stronę Lovecrafta, regresji i przepracowywania traumy, która odciska palące piętno na całym życiu, dodają głębi obrazowi, w którym odmalowano przede wszystkim strach i nostalgię. W filmie Muschiettiego występują świetni aktorzy i aktorki, którzy doskonale wcielają się w role. Bill Skarsgard, strasząc, potwierdza, że jest godną konkurencją dla Tima Curry’ego, niezapomnianego odtwórcy Tego w miniserialu z 1990 roku, a Bill Hader i James Ransone przyprawiają o ból brzucha ze śmiechu. Jessica Chastain i James McAvoy robią to, co zwykle – prezentują wiarygodne psychologicznie postacie. Praca kamery, zdjęcia i ścieżka dźwiękowa wywołują wspaniałe wrażenie, podobnie jak komputerowo generowane efekty specjalne. Mamy tu do czynienia z ucieleśnieniem lęków dzieciństwa, a więc siłą rzeczy przybierają one absurdalną, kiczowatą formę, lecz to jakoś działa, budząc nieprzyjemny dreszcz na grzbiecie, w przeciwieństwie do stworów w Upiornych opowieściach po zmroku, których recenzję można przeczytać tutaj. To: Rozdział 2 nie jest tak udanym filmem, jak To: Rozdział 1, ale i tak warto udać się do kina.


To: Rozdział 2 jest filmem dla Ciebie, jeśli:

  • chcesz poznać ciąg dalszy historii Klubu Frajerów,
  • interesują Cię ekranizacje prozy Stephena Kinga,
  • rozbroił Cię klaun w Twisted Metal, a Clown House uważasz za niezły odstresowywacz.
Komentarze
1
MisioKGB
Gramowicz
13/09/2019 23:32

Dzięki za reckę, na pewno obejrzę, książka była niesamowita <3