Wspomnień czar - recenzja Crash Team Racing: Nitro-Fueled

Jakub Zagalski
2019/06/24 14:10
1
0

Niektórych klasyków lepiej nie ruszać. Inne zasługują na godnego następcę. Crash Team Racing: Nitro-Fueled jest wszystkim, o czym mógł marzyć wyznawca CTR.

Muszę wyznać, że oryginalny Crash Team Racing odegrał kluczową rolę w moim nastoletnim życiu. Spędziłem z nim setki godzin, znałem na pamięć każdą trasę, każdy skrót i najlepsze miejsca do stawiania skrzynek i buteleczek. Na domówkach z konsolą CTR bił na głowę wszelkie Tekkeny, ISS-y i inne sportówki. Nie przesadzam pisząc, że potrafiliśmy ze znajomymi spędzić pół nocy tłukąc się wyłącznie na Rampage Ruins w trybie Battle. Piękne czasy, do których właśnie powróciłem za sprawą niesamowitego remake'a od Beenox.

Nie będę owijał w bawełnę i już na początku napiszę, że Crash Team Racing: Nitro-Fueled nie tylko spełnił moje oczekiwania, ale dał mi o wiele więcej, niż się spodziewałem. Uruchomiłem pierwszy wyścig i od razu zalała mnie fala nostalgii, a z każdym pokonanym zakrętem było coraz lepiej. Wszystko było na swoim miejscu, każdy skrót, każde pole z przyspieszeniem, rzędy skrzynek z broniami i owocami wumpa. Może i twórcy nie odwzorowali całości 1:1 (musiałbym sprawdzać z linijką), ale wszystkie kluczowe elementy, które miałem w pamięci przez kilkanaście lat, odnalazłem w Crash Team Racing: Nitro-Fueled.

Nostalgia nostalgią, ale jeszcze większe wrażenie zrobiło na mnie przeniesienie jednej z moich ulubionych gier ever w XXI wiek. To nie jest tylko nałożenie tekstur w HD i zwiększenie liczby polygonów postaci. To pełnoprawny remake, który ożywia każdą trasę mnóstwem dodatkowych postaci i elementów na drugim planie. Nie wszystko da się zauważyć, gdy skupia się na prowadzeniu gokarta, ale warunki atmosferyczne czy zwierzaki biegające po moście rozwieszonym nad trasą pokazują, jak wiele się zmieniło przez ostatnie 20 lat. Jak bogate, żywe i świetnie wyglądające mogą być teraz poziomy, która znałem jak własną kieszeń.

Wspomnień czar - recenzja Crash Team Racing: Nitro-FueledPod względem audiowizualnym Crash Team Racing: Nitro-Fueled to prawdziwe cudeńko. I nawet gdyby na tym skończyły się nowości, to i tak jako wyznawca oryginału wystawiłbym nowej wersji bardzo wysoką ocenę. Ekipa Beenox poszła jednak kilka kroków dalej.

Crash Team Racing: Nitro-Fueled to wzorowy remake, który szanuje oryginał, nie zmienia tego, co dobre, a zarazem dorzuca masę nowej zawartości. Po pierwsze: model jazdy został praktycznie żywcem wyciągnięty z 20-letniej gry. Mamy więc zręcznościówkę, w której liczy się (oprócz umiejętnego korzystania z broni) zdobywanie przyspieszenia poprzez kontrolowane poślizgi, skoki itp. W 1999 roku Crash Team Racing w oczywisty sposób próbował nawiązać walkę z królującą serią Mario Kart. I choć pod wieloma względami CTR był wtórny, tak system przyspieszania podczas driftu stanowił ciekawą alternatywę. Ciekawą i w moim przekonaniu trudniejszą, bo w CTR trzeba nie tylko wprowadzić pojazd w poślizg, ale w odpowiednim momencie wcisnąć jeden z przycisków. Doświadczony kierowca będzie łączył taki dopalacz w sekwencję, ale wystarczy krótka chwila nieuwagi i szansa na boost przepada, a kart zaczyna skręcać w niepożądanym kierunku.

W Crash Team Racing: Nitro-Fueled jest tak samo z jedną drobną różnicą. W opcjach można ustawić ułatwienie polegające na tym, że gdy pojawi się idealny moment na odpalenie boosta, koła gokarta zaczynają się świecić. To oczywiście drobiazg, który nie ma nic wspólnego z ułatwieniami dla nowicjuszy wprowadzonymi w Mario Kart 8 DX.

Crash Team Racing: Nitro-Fueled odtwarza znany z oryginału tryb historii, w którym poruszamy się po pięciu krainach wypełnionych wyścigami i dodatkowymi zadaniami (jazda na czas, zbieranie literek C, T, R, kryształów itp.). Są walki z bossami, które wystawiają na próbę nie tylko umiejętności gracza, ale także jego cierpliwość. Szefowie są przesadnie szybcy i przez cały wyścig spamują pociskami/skrzynkami. Więc praktycznie jedyny sposób, by wyjść na prowadzenie, to trzy rakiety wystrzelone w tylny zderzak przeciwnika. Świetnym rozwiązaniem jest dorzucenie przez twórców trybu Classic i Nitro-Fueled. W tym pierwszym przechodzimy kampanię na klasycznych zasadach (jedna postać, jeden gokart, przeciwnicy wyciągnięci z oryginału). Z kolei w nowej wersji możemy wybrać poziom trudności, zmieniać kierowcę i pojazd między wyścigami, ścigać się z bohaterami Crash Nitro Kart itd.

Tu pojawia się kolejna zaleta Crash Team Racing: Nitro-Fueled. Oprócz oryginalnej zawartości twórcy dorzucili trasy i bohaterów z Crash Nitro Kart (również w trybie Battle). Jest też modyfikacja wyglądu pojazdów i kierowców (skórki, kostiumy) w oparciu o dodatki, które odblokowujemy w trakcie gry. Albo kupujemy w pit-stopie za wirtualną walutę zarobioną po każdym wyścigu.

GramTV przedstawia:

CTR XXI wieku to wreszcie sieciowy multiplayer. Można zakładać swoją grę lub wyszukiwać chętnych do wyścigu lub walki na arenie. Niestety sieciowe początki nie są najlepsze. Wielu graczy narzeka na bugi, znikających przeciwników, błędy w wyświetlaniu ikonek na minimapie. Matchmaking również pozostawia wiele do życzenia (na pewno nie ze względu na brak chętnych do gry). Twórcy wiedzą o błędach i obiecują poprawki, dlatego trzeba być dobrej myśli. Szczególnie, że jak wynika z zapowiedzi Activision, to dopiero początek sieciowych atrakcji w Crash Team Racing: Nitro-Fueled. 3 lipca ma się ukazać pierwszy darmowy dodatek z trybem Grand Prix, zupełnie nową trasą i masą akcesoriów do zdobycia. Brzmi doskonale.

Wzorem oryginału mamy też lokalny tryb dla 2-4 graczy, który przypomniał mi stare dobre czasy, gdy zakup multitapa (czyt. rozgałęziacza na cztery pady) był dla licealisty nie lada wydatkiem. Crash Team Racing: Nitro-Fueled ma mnóstwo do zaoferowania dla samotnego gracza, jednak rywalizacja z żywym przeciwnikiem to kwintesencja tego typu gier. Nie będę wypisywać wszystkich trybów i atrakcji, ale gwarantuję, że każdy znajdzie coś dla siebie. Od pojedynczych wyścigów, przez puchary, czasówki, zbieranie świecidełek, po niesamowicie grywalne potyczki w trybie battle. Jasne, wszystko to już było w Mario Kart, ale taki Sonic Team Racing (choć pod wieloma względami świetny) nie może się pochwalić podobną różnorodnością.

Jako wyznawca CTR patrzę na Crash Team Racing: Nitro-Fueled jako list miłosny. Doskonałe odwzorowanie kluczowych elementów, tchnięcie nowego życia w znane na pamięć trasy itd. Mnie to pasuje, ale wiem, że osoby przyzwyczajone do Mario Kart 8 DX (szczególnie z najnowszymi ułatwieniami) będą kręcić nosem na pewne "archaizmy". Cały system boostowania może być źródłem frustracji, a bez przyspieszania na zakrętach można zapomnieć o zwycięstwie nawet na średnim poziomie trudności. Potyczki z bossami to kolejny relikt, który po prostu trzeba przeboleć. Crash Team Racing: Nitro-Fueled jest zdecydowanie mniej przystępny niż flagowa konkurencja Nintendo, co oczywiście nie będzie żadną wadą dla weteranów CTR. Warto jednak o tym pamiętać, gdy zechce się kogoś przekonać do kart racerów. W takim wypadku wybrałbym wyścigowego hydraulika.

Technicznych wad jest tu jak na lekarstwo i na każdą można przymknąć oko. Mam na myśli chociażby ciut za długie loadingi czy miejscowo nieintuicyjne oznaczenie granic trasy. Np. na Polar Pass po długim skoku tuż przed metą wylądowałem na szczycie bandy ze śniegu, co gra odczytała jako wypadnięcie poza mapę. Drobiazg, ale można było tego w łatwy sposób uniknąć.

Jeżeli tak jak ja darzycie Crash Team Racing wielkim sentymentem, to bez wahania łapcie za wersję Nitro-Fueled. To znakomicie zrobiony remake, w którym z jednej strony wszystko jest po staremu, a jednocześnie wrzucono masę dodatkowej zawartości w zupełnie nowej oprawie.

Zobacz ofertę przedmiotów dla fanów Crash Bandicoot w naszym sklepie.

9,0
CTR wrócił i znowu rządzi
Plusy
  • Zgodność z oryginalnym CTR
  • Oprawa AV
  • Kultowe trasy w nowej odsłonie
  • Raj dla kolekcjonerów
  • Dodatki z Crash Nitro Kart
Minusy
  • Multiplayer do poprawki
Komentarze
1
Renchar
Gramowicz
24/06/2019 19:23

Hmm recenzja spoko ,ale ze wszystkim się nie zgodzę wiele osób pisze że sztuczna inteligencja od poziomu normalnego jest przekokszona. Osoby używające niemal perfekcyjnie nitro mają problem wygrania planszy na normalu. Testowano wersje ze starego PSX i tam na normalu można bez stresu wygrać pojedynek. Odświeżony Crash nie daje takiej możliwości potyczki to bul. Przeciwnicy używają wszystkiego praktycznie perfekcyjnie. Pokonanie drugiego bossa to loteria. Za dużo osób narzeka na balans poziomów by mówić że gra jest dobrze odwzorowana tu powinien być minus.