Zejście smoka - wrażenia z dema Guild Wars 2 - Living World Season 4 Episode 6

therionee
2019/05/14 18:00
0
0

Giń, Kralkatorriku!

Episode 6 jest już ostatnią częścią Guild Wars 2 - Living World Season 4. Czwarty sezon to kontynuacja fabuły z dodatku Path of Fire, w którym musieliśmy walczyć z bogiem ognia i wojny, Balthazarem. W międzyczasie nadepnęliśmy na odcisk nieumarłemu królowi Elony, Palawie Joko - jakby mało było problemów ze smokiem Kralkatorrikiem. W Sezonie 4 mieliśmy zatem do pokonania dwóch przeciwników: musieliśmy poświęcić nieco uwagi zarówno wrednemu truposzowi, jak i ogromnemu potworowi zagrażającemu istnieniu świata. Ponieważ odnalezienie smoka nie było proste, a Palawa Joko bardzo się naprzykrzał, wpierw zmierzyliśmy się z nieumarłym królem. Epizod szósty jest natomiast poświęcony w całości finalnej walce ze smokiem Kralkatorrikiem.

Fabułę najnowszego odcinka Living World Season 4 trudno opisać bez spoilerów. Dość powiedzieć, że epizod piąty zakończył się w szokujący sposób i urwał w takim momencie, że zaczęłam zastanawiać się - czy twórcy postradali zmysły? Sytuacja naszych bohaterów stała się beznadziejna, ale przecież nasza walka i sukcesy we wszystkich poprzednich epizodach nie mogły okazać się daremne. Wszystko wskazuje jednak na to, że ponieśliśmy porażkę i skończyły się pomysły, jak wybrnąć z sytuacji. Powiadają, że od dna można się tylko odbić, tak więc mimo przeciwności losu podejmujemy jeszcze jedną próbę pokonania Kralkatorrika. Widok olbrzymiej bestii mknącej przez niebo robi wrażenie, a jeśli zbliżyć się do gigantycznego cielska, nawet nieznaczny ruch ogonem sprawia, że podskakujemy nerwowo. Kiedy smok zaliczy dość twarde lądowanie, znów będziemy mieli okazję stanąć z nim oko w oko, jak pod koniec poprzedniego epizodu - a później zrobić coś tak niedorzecznego, że tylko wariat mógłby podjąć się takiego zadania. Muszę twórcom przyznać, że mieli naprawdę świetne pomysły na ten epizod, ale to trzeba zobaczyć samemu.

Sezon piąty ma rozpocząć się tuż po zakończeniu sezonu czwartego. Co w nim będzie - trudno odgadnąć. Pozostał niedomknięty wątek kłopotów zdrowotnych Taimi, ale raczej to nie wokół niego będzie zbudowana fabuła - chyba, że szukając sposobu, by jej pomóc, będziemy musieli zdobyć łuskę kolejnego, pradawnego smoka, przebudzimy bestię i zabawa zacznie się od nowa.

Zejście smoka - wrażenia z dema Guild Wars 2 - Living World Season 4 Episode 6

Tradycyjnie, wraz z nowym rozdziałem historii, dodano nową mapę - Dragonfall - która przypomina nieco połączenie Dragon's Stand i The Silverwastes. Różni się ona jednak od poprzednich map i jest najbardziej zróżnicowana, jeśli chodzi o wygląd i projekt lokacji, ponieważ posklejano ją z bujnej dżungli, płonącego lasu oraz ponurej domeny pełnej szkieletów i innego paskudztwa. Zlepek ten wygląda dziwnie, biomy nie przechodzą płynnie jeden w drugi, jednak ma to sens - wyjaśniono fabularnie, dlaczego mapa tak wygląda. Do każdego z obszarów prowadzi osobna ścieżka z punktu startowego. Część mapy zajmuje sam smok Kralkatorrik, który ruchami ogromnego cielska daje znać, że nie da się łatwo zabić.

Na nowej mapie nie ma "serduszek", adventures (wyzwań typu wyścigi itp.) ani bounty (polowania na czempionów). Czemu tak? Otóż wszystko kręci się wokół meta-eventu. Wykonywanie zadań z mety odblokowuje niektórych kupców, można to zatem uznać za nieco inną formę "serduszek". Podobnie jak na Dragon's Stand, rozpoczynamy eskortę NPC-ów z trzech punktów. Jeśli uda się dotrzeć do celu, trzeba jeszcze pokonać mini-bossa (tu pojawiają się mechaniki z bounty). Na szczęście nie ma na to limitu czasowego ani konieczności startowania wszystkich eskort równocześnie. Później NPC-e rozbijają obóz i w tym momencie pojawia się także waypoint, do którego w razie zgonu można się teleportować. Postawiony obóz można później ulepszać, wykonując zadania w okolicy, jednakże ponieważ każde zadanie przewidziane jest dla grupy graczy, a dostęp do dema miała tylko garstka przedstawicieli prasy, nie udało mi się zobaczyć finalnego bossa.

Tradycją już jest, że aby daną mapę ukończyć w stu procentach, trzeba zrobić niektóre eventy (lub nawet cały meta-event), nie inaczej jest i tym razem. Niestety, oznacza to też, że jeśli meta dopiero startuje, mamy ogromną mapę z jedynym dostępnym waypointem w rogu - a to oznacza, że jeśli chcielibyśmy gdziekolwiek dotrzeć, musimy się nabiegać.

Epizod 6 wprowadza też ósmego wierzchowca - Skyscale. Jest to smok (drugie latające stworzenie, na którego grzbiecie możemy podróżować) który, w przeciwieństwie do Gryfa, może wzlatywać pionowo do góry, zawisnąć w powietrzu i trwać w jednym punkcie bez końca, a także przyczepiać się pazurami do pionowych ścian, gdzie odzyskuje nieco energii do dalszego wzbijania się. Jest bardzo przydatny, lecz ma swoje ograniczenia. Jego największą wadą jest to, że jest dość powolny i choć w teorii mógłby zastąpić Springera czy Gryfa, w praktyce często lepiej skorzystać z szybszych wierzchowców. Zdobywanie smoka zostało wplecione w fabułę. Podobnie jak w przypadku żuka Roller Beetle, dodanego w którymś z poprzednich epizodów, odblokowanie Skyscale'a wiąże się z wychowywaniem młodego osobnika i zdobywaniem przedmiotów do rozmaitych kolekcji. Z nowym wierzchowcem powiązane są wyzwania rozsiane po większości map i prawdopodobnie dlatego na Dragonfall nie ma tego typu zadań.

W nowym epizodzie nie mogło też zabraknąć nowej, legendarnej broni. Tym razem możemy stworzyć Greatsword Exordium, który nie tylko wygląda ładnie, ale też zmienia swój wygląd i kształt w zależności od tego, jaka klasa go dzierży i jakiej umiejętności używa. Fani kolekcjonowania wszelkiej maści skórek mogą też spróbować zdobyć nowy zestaw upgrade'owalnej zbroi. Twórcy zapewnili, że tym razem nie będzie potrzebne nic w stylu bardzo drogiego Superior Sigil of Nullification (jak w przypadku poprzedniej zbroi z mapy Jahai Bluffs), niemniej znając Guild Wars 2, można śmiało założyć, że nie obejdzie się bez żmudnego zbieractwa.

GramTV przedstawia:

Epizod 6 czwartego sezonu pozytywnie mnie zaskoczył. Bardzo podobały mi się fabularne rozwiązania, które wywołały szeroki uśmiech na mojej twarzy. Widok ogromnego smoka Kralkatorrika, czy to mknącego przez niebo, czy to odpoczywającego na ziemi, również wywarł na mnie ogromne wrażenie. Niezbyt przypadła mi natomiast do gustu mechanika odblokowywania kupców tylko po ukończeniu zadań z meta-eventu czy bardzo mała liczba waypointów (odkąd wprowadzono wierzchowce, zagęszczenie waypointów znacznie zmalało, a na najnowszej mapie ograniczenie ich do zaledwie jednego, z możliwością odblokowania trzech innych pod warunkiem wykonania pewnych zadań, to stanowczo przesada). Wierzchowiec Skyscale okazał się niezbyt szybki, ale za to niezwykle przydatny i trudno sobie wyobrazić, jak do tej pory można było się bez niego obywać. Legendarna broń Exordium to świetnie zaprojektowany Greatsword, lecz jego zdobycie (jak każdej legendarki) to zabawa dla najwytrwalszych. Nowa zbroja z kolei nie wywołała u mnie efektu "wow" i raczej nie pokuszę się o zebranie wszystkich części.

Podsumowując, Living World Season 4 okazał się ciekawą przygodą. ArenaNet co kilka miesięcy udostępniała kolejne epizody, które można było bezpłatnie odblokować, po prostu logując się do gry. Każdy epizod przynosił ze sobą nowe fragmenty fabuły (całkiem sympatycznej, pełnej zwrotów akcji, zabawnych momentów i chwil zwątpienia), nowe mapy (mniej lub bardziej udane), wyzwania, wierzchowce, legendarną broń i upgrade'owalne zbroje. Choć zdobywanie tych przedmiotów wymaga nieco żmudnego zbieractwa, to są one całkowicie opcjonalne, a gra oferuje mnóstwo ciekawej zawartości. Chociaż jeszcze odkrywanie wszystkich sekretów nowej mapy i zdobycie Skyscale na prywatnym koncie jest jeszcze przede mną, już nie mogę się doczekać kolejnego sezonu.

gallery:13006

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!