Taką zabawę w przetrwanie na obcej planecie to ja rozumiem - CryoFall - już graliśmy!

Małgorzata Trzyna
2019/04/12 16:00
0
0

Gra zapowiada się naprawdę obiecująco, choć nie obędzie się bez żmudnego grindu.

CryoFall to gra MMO typu survival, z PvP w otwartym świecie (w planach są także serwery PvE), przypominająca połączenie Minecrafta, Rust i Don't Starve Together. Zabawa w przetrwanie jest najlepsza, kiedy zaczynamy od zera, mając do dyspozycji tylko dwie ręce oraz świat pełen bogactw i niebezpieczeństw. Nasza historia zaczyna się w momencie, kiedy trafiamy na obcą planetę jako rozbitkowie. Na szczęście jest to pełen życia glob, którego atmosfera nadaje się do oddychania i gdzie większość roślin i zwierząt przypomina ziemskie gatunki. Łatwo można znaleźć jedzenie i przydatne materiały, z których zbudujemy dom, uszyjemy ubranie, skonstruujemy broń i zmontujemy rozmaite typy warsztatów i urządzeń.

Po zapoznaniu się ze wstępem fabularnym dalszą część historii piszemy sami. Zaczynamy standardowo, nie mając przy sobie niczego prócz marnej pochodni. Z pozbieranych z ziemi kamieni, patyków i trawy konstruujemy pierwsze, proste narzędzia - siekierkę, kilof i nóż. Wszędzie rosną rozmaite, jadalne rośliny. W zależności od strefy, w której aktualnie przebywamy, mogą to być banany, ananasy, różnego typu jagody, grzyby, kawa, kaktusy itp. Początkowo źródłem wody pitnej są specjalne, niebieskie owoce, później zbudujemy sobie zbiornik albo studnię. Lasy są gęste, każde drzewo można ściąć (drzewa szybko odrastają same, więc nie trzeba się martwić o sadzonki), jest więc od czego zacząć budowanie najprostszego obozu - przy ognisku upieczemy mięso albo grzyby, prymitywne łóżko pozwoli zaznaczyć, w którym miejscu odrodzimy się w razie zgonu (można też wybrać opcję odrodzenia się w losowym miejscu w świecie).

Ponieważ za dosłownie każde działanie w świecie gry otrzymujemy punkty, błyskawicznie odblokujemy rozmaite umiejętności związane z prowadzeniem farmy, konstruowaniem budynków, gotowaniem czy rzemiosłem. Początkowo kolejne zdolności wpadają wręcz same. Byłam zachwycona, że wytworzenie każdego przedmiotu to kwestia sekund. Po paru poprzednich, podobnych grach, w których nawet proste przedmioty produkowały się przez długie minuty, byłam wręcz w szoku, że w CryoFall wszystko tak sprawnie szło. Co więcej, kiedy już wydamy polecenie, by coś stworzyć, nie trzeba czekać przy warsztacie, gdyż przedmioty pojawiają się w ekwipunku postaci.

Taką zabawę w przetrwanie na obcej planecie to ja rozumiem - CryoFall - już graliśmy!

Oczywiście, z czasem tempo rozwoju spowalnia. Odblokowanie technologii z pierwszego poziomu wymaga niewielkiej liczby punktów. Na poziomie 2 sam dostęp do wybranego drzewka wymaga 100 punktów, na poziomie 3 - 250, a na 4 aż 500. Rozmaitych dziedzin, w których można się specjalizować, jest sporo. Mając dość determinacji i masę wolnego czasu, można odblokować wszystko - dużo lepiej jest jednak bawić się ze znajomymi i podzielić się specjalizacjami. Połączenie sił ma również znaczenie dlatego, że na serwerach PvP gracze mogą bez przeszkód atakować każdego, kogo napotkają, więc obronienie się przed agresorami w grupie jest łatwiejsze.

Zaczynając grę na oficjalnym serwerze, na którym bawiło się sporo osób, dopiero po dłuższym czasie znalazłam odpowiednie miejsce na zbudowanie własnego domostwa. W pobliżu znajdowały się złoża metali i minerałów, więc lokacja wydawała się całkiem niezła. Oczywiście, inni gracze wpadli na taki sam pomysł, więc czasem rywalizowałam w kopaniu o zasoby. Te na szczęście bardzo szybko się odnawiają, więc generalnie rzadko wchodziliśmy sobie w drogę. Napotykani gracze zwykle byli na tyle uprzejmi, by nie atakować, w końcu jednak natknęłam się na dwójkę, która postanowiła ułatwić sobie życie w grze i po prostu grabić innych. Owi gracze szybko się ze mną rozprawili (w przeciwieństwie do mnie, mieli dużo lepsze wyposażenie i broń palną). Ponieważ gdy postać ginie, wypadają z niej wszystkie przedmioty, zostałam obrabowana z co cenniejszych rzeczy. Nie lubię takich rozwiązań - nie bawi mnie ani bycie wredną wobec innych, ani bycie gnębioną - ale jeśli ktoś ma chęć porywalizować, jest to jak najbardziej możliwe. W przyszłości będą też serwery PvE, więc każdy będzie mógł wybrać, w jaki sposób się bawić, choć już teraz można dołączyć do spokojniejszych serwerów społeczności lub przy odrobinie determinacji postawić własny serwer i mieć cały świat gry tylko dla siebie.

Na oficjalnym serwerze można spotkać twórców, zapytać o różne rzeczy i dowiedzieć się o planach rozwoju gry. Ostatecznie jednak z powodu ciasnoty i obaw, że przez PvP często będę tracić postępy (zarówno cenne rzeczy, jak i część punktów przeznaczonych na rozwój technologii), postanowiłam spróbować szczęścia w mniej zatłoczonym świecie i przeniosłam się na serwer, gdzie równocześnie bawiło się nie 70, a 7 osób maksymalnie. Co prawda musiałam zaczynać od zera rozwijanie technologii i rozbudowywanie "domu", ale opłaciło się. W mniejszej grupie graczy dużo łatwiej było nawiązać kontakt ze sobą, nie wchodziliśmy sobie w drogę, przestałam się też obawiać, że po długim zbieraniu surowców i ciułaniu punktów zjawi się ktoś, kto ma akurat ochotę się bić i kilka godzin gry pójdzie na marne.

Co właściwie jest celem w CryoFall? Zanim zadecydujemy, do czego dążyć i czym się zajmować, gra podpowiada, co robić, dając "misje". Przykładowa misja polega na odwiedzeniu wszystkich biomów, ubiciu różnych typów zwierząt czy zbudowaniu farmy. Misje przyznawane są kolejno, ale - tu kolejna rzecz, za którą muszę pochwalić twórców - wyzwania zaliczane są wstecz, więc jeśli założyłam farmę zanim otrzymałam polecenie, by ją zbudować, mogłam od razu odebrać nagrodę.

GramTV przedstawia:

Ponieważ misje wymagały odwiedzenia "ruin", trochę pobiegałam po świecie, nim odkryłam, gdzie te ruiny się znajdują. Wyglądają one dziwnie, jak stare placówki badawcze albo kawałki miast z innego świata w środku dziczy. Najczęściej są to radioaktywne strefy, w dodatku pilnowane przez mocnych przeciwników, więc zapuszczanie się tam bez przygotowania jest kiepskim pomysłem. Oczywiście, znajdują się tam skrzynki z ciekawymi przedmiotami, np. częściami do maszyn, medykamentami albo nasionami, których nie sposób zdobyć inaczej (chyba, że inny gracz je zdobędzie i wystawi na sprzedaż).

Spodziewałam się, że będę ginąć często, wyprawiając się do ruin, więc przeniosłam bazę w pobliże interesującego mnie miejsca. Kolejne godziny poświęciłam zbudowaniu nowych murów, farmy, stołów rzemieślniczych, zebraniu ton surowców, stworzeniu najlepszego pistoletu, na jaki było mnie stać i amunicji. Mając 200 nabojów, sądziłam, że to wystarczy na dłuższy czas. Okazało się jednak, że to śmiesznie mało w starciu ze skorpionami. Co prawda można zrobić sobie buławę i bić się wręcz, ale nie ma to sensu, bo nie da się uniknąć ataków przeciwników (a przynajmniej jest to bardzo trudne).

Po długich i ciężkich zmaganiach odblokowałam sobie drogę do skrzynek. Ograbiłam je, ale nie zdążyłam wyjść poza ruiny, zabiło mnie promieniowanie. Oczywiście, wszystkie przedmioty upuściłam w miejscu zgonu. I tu zaczęły się schody, jak odzyskać łup. Postać po śmierci czuje się osłabiona, co oznacza, że ginie natychmiast, kiedy tylko zetknie się z promieniowaniem, trzeba więc odczekać, aż dojdzie do siebie. Co gorsza, nie ma pancerza ani broni, więc trzeba mieć coś w zapasie w bazie albo pobiec bez wyposażenia. Jeśli postać zginie ponownie w ciągu 3 minut, znów upuszcza łup, ale tym razem albo trzeba czekać, by móc obudzić się w łóżku, albo odrodzić się w losowym miejscu w świecie. Najczęściej bardzo oddalonym od punktu, w którym chcielibyśmy się znaleźć. Na podniesienie upuszczonego łupu mamy tylko godzinę, więc tym bardziej konieczność czekania irytuje.

Po wielu próbach i kolejnych zgonach udało mi się wreszcie odzyskać swoje rzeczy. Unikatową nagrodą było 9 części elektronicznych (akurat o 1 za mało, żeby zbudować lodówkę) oraz puszka z rybą. W tym momencie miałam ochotę wyłączyć grę i więcej do niej nie wrócić.

Kolejne wyprawy do ruin szły mi lepiej, jednak notorycznie brakowało mi nabojów. Zaczął się piekielnie żmudny grind, czyli w kółko ścinanie drzew, zbieranie rud metalu i minerałów, zbieranie ziółek i grzybków na medykamenty, przetapianie rud w piecu, tworzenie amunicji, tworzenie nowych zbroi i broni, przygotowywanie jedzenia. Wszystko po to, by móc zabić jeszcze parę stworzeń i odblokować kolejne ulepszenia. Zbudować lepszą lodówkę, gdzie jedzenie tak szybko się nie będzie psuć. Kopać po to, by później móc kopać szybciej i by kilof wystarczył na dłużej. Zbierać zielsko po to, by zrobić sobie medykament zapewniający premię do siły i jeszcze bardziej przyspieszyć kopanie.

Ileż można w kółko robić to samo? Nie wiem. CryoFall ma jednak w sobie coś, co w jakiś sposób po prostu mnie do niej przyciągało - tak, jak kiedyś Minecraft. Może dlatego, że tak łatwo w niej zagarnąć kawałek terenu dla siebie i zbudować bazę wedle widzimisię. Może dlatego, że zasobów nie brakuje i łatwo znaleźć wszystko, co jest potrzebne. Wyprawy do ruin ostatecznie okazały się nie takie straszne, jeśli dobrze się przygotować, a dobre łupy przynosiły radość. Oczywiście, ponieważ jest to MMO, trzeba regularnie (najlepiej codziennie) odwiedzać swą bazę, inaczej sama z siebie zacznie się rozpadać - nawet bez czynnego udziału innych graczy, którzy mogą zechcieć ją złupić.

CryoFall okazało się zaskakująco przyjemną grą. Ma niskie wymagania, wygląda ładnie, jest w niej co robić. Z jednej strony trzeba poświęcić wiele godzin, by odblokować wszystko, co tylko jest możliwe do odblokowania, z drugiej punkty lecą same za każdą czynność i nawet nie wiadomo, jak i kiedy, a mamy to, na co pracowaliśmy. Można grać na oficjalnych serwerach, można założyć własny albo dołączyć do serwerów społeczności - jak kto woli. W planach są serwery PvE, więc jeśli nie lubicie rywalizować z innymi - nie będzie problemu. Zdecydowanie warto zagrać.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!