Mortal Kombat 11 - Krew, krew... dużo krwi - wrażenia z betatestów

W Mortal Kombat 11 niewątpliwie tkwi przepis na świetną bijatykę. Wszystko zależy od tego, jak wypadnie reszta w dniu premiery.

Mortal Kombat 11 - Krew, krew... dużo krwi - wrażenia z betatestów

O tym, że Mortal Kombat jako marka ma status legendarnej można pisać i mówić latami. Tak samo, jak można dyskutować o tym, od której gry faktycznie rozpoczęła się zwyżka formy ekipy Eda Boona. Mortal Kombat dogonił konkurencję fenomenalną „dziewiątką” oraz świetnym „iksem”, dla którego zresztą swego czasu kupiłem konsolę w ówczesnej generacji. Nie może więc dziwić, że przed jedenastą odsłoną stoi dość trudne zadanie – udowodnić, że Mortal nadal jest w czołówce gatunku, a także obronić zaprezentowane przez NetherRealm zmiany. Te pozornie mogą wydawać się kosmetyczne, ale tkwi w ich coś o wiele ciekawszego niż alternatywne stroje.

W betatestach gracze mogli nie tylko rozegrać kilka szybkich starć sieciowych, ale również przedrzeć się przez klasyczną wieżę ułożoną z dostępnych wojowników – Scorpiona, Skarlet, Jade, Baraki oraz Kabala z trzema różnymi stylami walki. Dodatkowo, każda z postaci posiadała również kilka możliwości zmiany wyglądu, jak również zestawu umiejętności specjalnych, a nawet animacji rozpoczynających oraz kończących starcie. Możliwości jest sporo, znalazło się również miejsce do zapisywania stworzonych przez siebie zestawów.

W teorii wszystko prezentuje się bardzo dobrze. Zestawy podstawowych ciosów pozostają te same, więc wszystko opiera się o to, co lepiej sprawdza się przy egzekwowaniu kolejnych kombosów. Z pewnością każdy będzie próbował znaleźć złoty środek i ulubiony styl, a to z kolei droga do różnorodności podczas sieciowych pojedynków. Nie tylko pod względem wyglądu bohaterów. O tym jednak, jak będzie wyglądało to w praktyce dowiemy się dopiero w dniu premiery. Nie chcę mówić głośno, że obawiam się pewnych kwestii – po prostu mam nadzieję, że w ostatecznym rozrachunku całość nie będzie opierać się na zdobywaniu coraz to lepszych wzmocnień dla swoich postaci.

Pod względem rozgrywki na samym początku miałem wrażenie, że tempo starć jest o wiele mniejsze niż w przypadku poprzednich odsłon. Wszystko jednak mija z czasem, gdy podstawowe oraz zaawansowane ciosy zaczynają się łączyć w konkretne kombinacje. Wtedy na ekranie maluje się przepiękna, przerywana efektownymi zbliżeniami, masakra w starym, dobrym stylu. Tym razem wszystkie ataki specjalne zostały podzielone na dwa paski – ofensywny i defensywny – w odróżnieniu od jednego, który przy podzieleniu wszystkich trzech części dawał możliwość zaatakowania przeciwnika X-Rayem. W jego miejsce pojawia się Fatal Blow, czyli atak specjalny udostępniany wojownikowi, gdy poziom zdrowia spadnie niebezpiecznie nisko. W odróżnieniu od X-Ray ten może być wykorzystany tylko raz w trakcie całego pojedynku, co oznacza, że odpowiednie zarządzanie „ostateczną bronią” może być kluczowe do przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść.

GramTV przedstawia:

via Gfycat

Inną sprawą jest fakt, że zaskakująco często kończyłem swoje starcia poprzez Brutality. O ile w przypadku kultowego Fatality problemów nigdy nie było, a wszystko było kwestią zapamiętania kombinacji, tak Brutality wskakiwało naturalnie podczas kolejnych prób łączenia ciosów. Z pewnością podnosi to widowiskowość starć w Mortal Kombat 11, ale z drugiej strony zawsze miałem wrażenie, że Brutality było tym nieco trudniejszym do wykonania trikiem, a już z pewnością, gdy walczy się z losowym przeciwnikiem.

Pod kątem optymalizacji również trudno jest się do Mortal Kombat 11 przyczepić. Wszystko działało niesamowicie stabilnie PlayStation 4, a czasy ładowania również nie były przydługie – nawet podczas walk sieciowych. Co ciekawe, NetherRealm ponownie stawia na Unreal Engine 3, który nadal prezentuje się bardzo przyzwoicie. Wygląda na to, że twórcy specjalnie nie przeskakiwali o poziom wyżej wiedząc, co jeszcze do zaoferowania ma poprzednia wersja silnika.

NetherRealm ponownie stawia na kilka nowych pomysłów zachowując przy tym dobrze znany i lubiany przez gracz trzon rozgrywki i to się chwali. Nie jest to jednak ogromny haust powietrza, który może wnieść serię na zupełnie nowy poziom. Czy to źle? Niekoniecznie. Wiele osób na pewno doceni to, że w Mortal Kombat 11 raczej zabraknie drastycznych zmian względem poprzednich odsłon. W przypadku reszty możemy się tylko domyślać…

Liczę, że pozostałe elementy układanki w dniu premiery spasują na tyle, że będziemy mogli nazwać Mortal Kombat 11 najlepszą bijatyką tej generacji. Nie ma chyba nic bardziej kultowego niż głośno wykrzyczane Mortal Kombat. Status legendy zobowiązuje, a NetherRealm ma szansę 23. kwietnia dowieźć świetną bijatykę.

Komentarze
1
Mezar2077
Administrator
04/04/2019 10:52

Ciekawe