Tom Clancy's The Division 2 - (R)ewolucja w Waszyngtonie? - wrażenia z bety

Nowe miasto, nowe zagrożenia, stare problemy - tak można podsumować stan Tom Clancy's The Division 2 na miesiąc przed premierą.

Tom Clancy's The Division 2 - (R)ewolucja w Waszyngtonie? - wrażenia z bety

Tom Clancy’s The Division to marka, która nie miała zbyt łatwego życia. Sam mając około 1300 godzin przegranych w Nowym Jorku mój związek z Dywizją mógłbym nazwać iście toksycznym. Najpierw zauroczenie świetnym, post-apokaliptycznym settingiem na Manhattanie. Później powolne odkrywanie kolejnych tajemnic i przygotowanie się na „endgame”, aby… chwilę później rozczarować się wraz z nadejściem niesławnej aktualizacji 1.3, która mocno namieszała w rozgrywce. Z czasem jednak The Division zaczęło wychodzić na prostą, aby po trzech latach od premiery zaprezentować nam swoją ostateczną formę. I trzeba przyznać, że mimo różnych problemów Massive Entertainment udało się nie tylko wrócić do pierwotnych założeń rozgrywki, ale również zaoferować kilka dodatkowych aktywności. Zarówno później wydany dodatek Underground, Survival czy The Last Stand, a także darmowa aktualizacja Conflict pozwalały graczom wybrać aktywnosć, która idealnie będzie pasowała do ich stylu gry.

Pełen nadziei podchodziłem do prywatnej bety The Division 2, ale również i obaw, bo dobrze wiem, jak trudnym i żmudnym procesem było doprowadzenie jedynki do stanu, w którym możemy ją ogrywać dzisiaj. W tym przypadku ogromną rolę odegrała społeczność. Ogrywając testową wersję „dwójki” mam wrażenie, iż jest ona swego rodzaju laurką dla tych wszystkich Agentów, którzy przez trzy lata dzielnie walczyli w Nowym Jorku i stale sygnalizowali, co chcieliby zobaczyć w grze. I wynikiem tych wszystkich debat jest właśnie The Division 2.

Pierwsze i najważnieszje - The Division 2 to raczej ewolucja formuły, którą gracze dobrze znają niż próba ponownego budowania wszystkiego od podstaw. Każdy z elementów rozgrywki w pewien sposób różni się od tego, co można było zobaczyć wcześniej, ale z drugiej strony trudno w tym wszystkim się pogubić. Prędzej każda nowa rzecz wywołuje ciekawość niż kompletne wybicie z tropu i konieczność uczenia się wszystkiego na nowo. Zmiana pory roku czy też miejsca akcji sprawiły również, iż mimo bardzo podobnego klimatu czuć tę nutę świeżości oraz nowych wyzwań, które stoją przed graczem w stolicy Stanów Zjednoczonych.

Wystarczyło kilka pierwszych minut bety, aby poczuć: tak, faktycznie – wreszcie The Division jest tym, czym miało być od samego początku, czyli taktyczną grą akcji z toną sprzętu do zbierania. Zmieniony model poruszania się postaci, zachowania broni czy też nawet leczenia (a dokładniej wymiany pancerza na nowy poprzez dłuższe przyciśnięcie przycisku) powoduje, że samotne rajdy na wroga często kończą się łatwym zgonem. Wystarczy chwila nieuwagi, a już obrywałem częściej niż powinienem. Tym bardziej, że przeciwnicy o wiele lepiej wykorzystują sytuację, gdy widzą samotnego wilka odłączonego od stada. Atakują chętniej, a okrążenie jest kwestią czasu. Natomiast, gdy widzą, że nie mają większych szans… wycofują się na lepsze pozycje strzeleckie lub kierują się w stronę nadchodzących posiłków. Bez względu na to czy są to misje główne, poboczne czy również te patrolowe związane z przejmowaniem punktów. Rdzeń rozgrywki, mimo podobieństw, jest o wiele bardziej dopracowany, a zarówno gracze jak i przeciwnicy są w podobnym stopniu narażeni na obrażenia.

Problem w tym, że to uczucie znika wtedy, gdy pojawia się grupa więcej niż dwóch graczy i beta nie do końca radzi sobie dobrze ze skalowaniem wyzwania. W tym momencie na wyższym poziomie trudności przeciwnicy wracają do czasów „starego, dobrego The Division” i trzeba w nich wpakować o wiele więcej pocisków niż na poziomie normalnym, przez co powraca frustracja, gdy na zestrzelenie zwykłego przeciwnika potrzeba około półtora magazynka. Nie jest to jednak nic, czego nie można poprawić w ciągu kolejnych tygodni przed premierą gry.

Zarówno misje na samym początku gry, jak również ich odmiany po ukończeniu głównego wątku fabularnego stawiają na o wiele bardziej zorganizowane starcia, a walki z bossami wymagają lepszej koordynacji z innymi graczami. Zwłaszcza wtedy, gdy pojawia się frakcja Black Tusk – wyszkolona grupa najemników wyposażonych w najwyższej klasy sprzęt oraz technologie. Pojawia się różnorodność, a wraz z nią o wiele więcej zabawy i rozgryzania tego, co będzie najlepszym środkiem na nowe zagrożenia. Zamiast wybuchających samochodów – drony. Do tego roboty i wyspecjalizowany sprzęt uziemiający dodatkowe umiejętności Agentów. Podoba mi się to, że zamiast katować te same misje non stop po ukończeniu głównej części gry pojawia się kolejna warstwa rozgrywki. Pytanie brzmi: czy na dłuższą metę faktycznie będzie to dobre rozwiązanie? Wszystko zależy od tego, czy problem skalowania poziomu trudności w zależności od ilości graczy zostanie rozwiązany, a także innych aktywności, które będą dostępne w The Division 2.

Zmiany dotknęły również Dark Zone. Zamiast jednej, wielkiej strefy otrzymujemy trzy mniejsze, gdzie każda z nich stawia na inne starcia. Czy Strefa Mroku straciła przez to swój urok? Ani trochę. To nadal miejsce, w którym z jednej strony świetnie walczy się z frakcjami i zgarnia dodatkowy loot, a niepewność towarzyszy za każdym razem, gdy pojawiają się inni gracze. Zmniejszenie obszarów objętych kwarantanną nie wpłynęło jednak znacząco na częstotliwość starć między graczami. O wiele łatwiej natomiast wybrać odpowiedni punkt, aby ponownie spróbować swojego szczęścia i dorwać niepokornych Agentów. Szkoda, że na kilkanaście godzin spędzonych w Dark Zone spora część sprzętu trafiała mi się jako zwykły loot, który nie wymaga wysyłania go helikopterem. Co więcej – był on o wiele potężniejszy niż ten, który oznaczony był jako skażony. Brakuje również ogólnej zachęty do eksploracji w postaci wszelkiej maści skrzynek, toreb, plecaków itp. To, czego jest pełno w zwykłym świecie gry w Dark Zone praktycznie nie istnieje. A chyba nie na tym polegać powinien looter shooter, prawda?

GramTV przedstawia:

Pozytywnie natomiast odbieram to, jak normalizacja broni wpływa na poziom starć między graczami. Czy to w Dark Zone, czy to w trybie Conflict (starcia 4 na 4 na przygotowanych wcześniej arenach). Dzięki niej wszystko sprowadza się właściwie do umiejętności, strategii oraz odpowiedniego dobrania modyfikacji. Zawsze miałem wrażenie, że mam szansę się odgryźć przeciwnikowi, a nie, tak jak poprzednej części, zginąć błyskawicznie ze względu na wymaksowany do granic możliwości sprzęt. Warto jednak przypomnieć, że w The Division 2 pojawi się również strefa, w której poziom uzbrojenia (gear score) nie będzie wyrównywany. Z pewnością to dobra informacja dla graczy chcących sprawdzić, czy stworzone przez nich buildy są wystarczająco dobre w starciach z innymi.

Cały system uzbrojenia, umiejętności czy dodatkowych atrybutów nie różni się drastycznie od tego znanego graczom, choć doczekał się sporego odświeżenia w kilku aspektach.

Nadal wszystko opiera się na trzech atrybutach (sile ognia, żywotności oraz sile umiejętności), ale są to raczej tylko podpowiedzi, które pomagają określić mocne i słabe strony naszej postaci. Podobnie jest z modyfikacjami. Te, w odróżnieniu od poprzedniej odsłony, są odblokowywane na stałe po wytworzeniu ich w bazie, a część z nich można dopasować tylko do konkretnego typu broni. Przykładowo: ten sam magazynek do karabinu szturmowego nie będzie pasował do karabinu snajperskiego. Każdy dodatek ma również swoje plusy i minusy, dzięki czemu to zadaniem gracza jest rozgryźć, co będzie mu niezbędne w danym momencie. Czy postawi na celownik zwiększający obrażenia przy strzale głowę czy te zadawane przeciwnikom elitarnym. Jednakże tutaj pojawia się mała obawa – czy czasem nie lepiej będzie zrezygnować z modyfikacji oraz tych kilku procent korzyści, ale za to nie mieć ujemnych statystyk do innych broni. Czas pokaże, ale już teraz widać, że możliwości do kombinowania będzie całkiem sporo.

W połączeniu z nowymi specjalizacjami, które zastępują wcześniej znane umiejętności specjalne może być naprawdę smakowicie. Zwłaszcza, gdy powoli zacznie się wgryzać w endgame, a także przewidziany dla ośmiu osób raid. Choć mam wrażenie, że amunicji specjalnej wypadało stosunkowo mało w trakcie misji udostępnionej graczom w trakcie bety. A może to ja nie miałem tyle szczęścia?

Wszystkie elementy związane rozgrywką są świetnym rozwinięciem idei pierwszej części The Division. Tego właśnie oczekiwałem! Wyciągnięcia wniosków, złapania kilku pomysłów podrzuconych przez społeczność i połączenia w jedną całość. Problem w tym, że od strony technicznej betatesty nie wypadły już aż tak dobrze, choć z dnia na dzień było w pewnych kwestiach było coraz lepiej. Nie zmienia to jednak faktu, że Massive ma sporo pracy przed marcową premierą The Division 2. Kłopot z doczytywaniem się tekstur (zwłaszcza na PS4 Pro), losowe rwanie połączenia zmuszające do powrotu na start czy też gubione pakiety pamięci serwerowej – to wszystko jest do naprawienia i mam nadzieję, że uda się do 15. marca większość problemów załatać. Zresztą, część z tych najbardziej upierdliwych przypadłości naprawiono małymi aktualizacjami przez kilka dni, więc jest szansa, iż marcowa premiera przebiegnie bez większych problemów.

Tom Clancy’s The Divsion 2 z pewnością nie ma znamion tytułu, który zrewolucjonizuje branżę gier. Jest jednak świetną ewolucją tego, z czym gracze mieli do czynienia wcześniej z garścią kilku nowych pomysłów, w których mogą tkwić setki czy tysiące godzin. Waszyngton, mimo że nie jest aż tak znanym w popkulturze miastem jak Nowy Jork, zachęca do poznania historii tych, którzy przez te wszystkie miesiące od wybuchu epidemii walczyli o przetrwanie. To, że nie jest aż tak mocno wyeksploatowanym w popkulturze miejscem na ziemi tylko działa na jego korzyść. A kradzież Deklaracji Niepodległości… to już samo w sobie brzmi świetnie. Wszystko jednak zależy od tego, czy Massive Entertainment uda się pokonać wszelkie problemy, które wyszły wraz z rozpoczęciem betatestów oraz tego, jakie atrakcje zaproponowane zostaną graczom miesiąc czy dwa po premierze.

Czy to proste zadanie? Patrząc na to, co działo się w przeszłości z różnymi grami – nie, ani trochę. Mam jednak nadzieję, że tym razem się uda.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!