The Elders Scrolls: Legends to gratka dla fanów serii i gatunku, ale nie dla mainstreamu

Kamil Ostrowski
2017/04/09 11:00
3
0

Jaki piękny i grywalny ten klon Hearthstone. Naprawdę bardzo dobry. Pytanie tylko czy „bardzo dobry” to dość dobry.

The Elders Scrolls: Legends to gratka dla fanów serii i gatunku, ale nie dla mainstreamu

The Elder Scrolls: Legends jest tak dobre, że aż mi będzie głupio, kiedy przestanę grać w nie grać, co nastąpi pewnie za parę dni. To naprawdę dobra gra, która pozwoliła mi na wzięcie głębszego oddechu i chwilowy odpoczynek… przed pojawieniem się kolejnego dodatku do Hearthstone’a, który zapewne sprawi że powrócę do produkcji Blizzarda. Szkoda, bo jak już wspomniałem - The Elder Scrolls: Legends w wielu aspektach jest lepszy od konkurencji.

Ok, zacznijmy od tego co spin-off od Bethesdy oferuje. Przede wszystkim mamy tryb fabularny, który służy za przesłużony samouczek, gładko wprowadzający nas w meandry mechaniki. Trzy akty to dwadzieścia misji, które nie tylko przedstawią nam historię (pomijalną), a także są przyzwoitą okazją, aby odblokować parę pierwszych kart i zapoznać się z elementami nietypowymi w stosunku do innych karcianek. Ponadto do dyspozycji graczy oddano „Tryb areny”, znany już również z Hearthstone’a. Zasady są w zasadzie identyczne, łącznie z przyjęciem, że zabawa kończy się po trzech przegranych spotkaniach. Różnicę stanowi fakt, że tryb ten dostępny zarówno w wersji PvE (świetny do grindowania), jak i PVP (dla graczy lubiących wyzwania). Ostatnim z trybów jest rzecz jasna klasyczna potyczka (dostępna zarówno w wersji niezobowiązującej, jak i rankingowej)

Ci z Was, którzy grali w Heartstone’a nie poczują się w The Elder Scrolls: Legends zgubieni. Podobnie jak w przypadku hitowej produkcji Blizzarda karty dzielą się na zaklęcia (tutaj „akcje”), stronników i bronie. Te ostatnie jednak nie służą do doposażania naszego bohatera, a przywołanych stworów. Podobnie jak u konkurencji w Legendsach co turę mamy do dyspozycji o jeden punkt many więcej i identycznie jak u konkurencji bohater na starcie ma trzydzieści punktów życia. Całość jest wręcz pioruńsko podobna – od składania talii, po samo myślenie o rozgrywce, próby rozgryzania „mety” i tak dalej.

Po dłuższej chwili spędzonej z The Elder Scrolls: Legends, kiedy otrząśniemy się z wrażenia bliźniaczego podobieństwa tej produkcji do głównego konkurenta, zaczniemy zwracać uwagę na to, ile wnoszą pozornie nieistotne urozmaicenia i różnice. Interesującym założeniem jest wprowadzenie mieszania klas – karty podzielone są na rozmaite atrybuty, które możemy łączyć w pary, efektem czego kombinacji jest naprawdę sporo. Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest podział na dwa szeregi w których możemy wystawiać stwory: taktyczny i „zwykły” (oficjalna nazwa to „frontowy”). Inna ciekawostka: każdego gracza chroni pięć run, a każda z nich odblokowuje się po utracie pięciu punktów zdrowia. Utrata runy równa się dociągnięciu karty przez danego gracza (niektóre karty mają właściwość, która pozwala rzucić tak zagraną kartę za darmo, w momencie dociągnięcia – tzw. „proroctwo”).

GramTV przedstawia:

Innymi elementami, które wprowadzają do The Elder Scrolls: Legends sporo kolorytu są m.in. karty wsparcia. Po ich zagraniu pozostają one na polu bitwy aż do jej końca (chociaż istnieje parę kart pozwalających na ich usunięcie) i zapewniają nam rozmaite bonusy. Część z nich ma kilka ładunków, inne oferują stałe „buffy” dla stronników. Większych i mniejszych różnic jest więcej. Możemy podejrzeć stos kart odrzuconych przez przeciwnika. Zamiast karty monety, która rekompensuje stratę gracza zaczynającego jako drugi jest pierścień magii, który aktywujemy aż trzykrotnie. Górny limit many to dwanaście, a nie dziesięć. Takich urozmaiceń jest więcej i o dziwo, większość z nich to zupełne nowości, przynajmniej dla mnie – nie ma potrzeby, aby opisywać tutaj wszystkie.

Na ogromny plus zaliczam niższe tempo samej rozgrywki. Praktycznie nie ma możliwości, żeby partia zakończyła się przed rozpoczęciem dziesiątej tury. O wiele większe szanse mają talie kontrolne, zupełnie inaczej niż w Hearthstone, którego projektanci wiecznie borykają się z przerostem potężnych talii aggro. The Elder Scrolls: Legends trafiło w tym wypadku w moje gusta bezbłędnie.

Wszystkie te różnice nie zmieniają faktu, że zasadniczy „feeling” jest tożsamy z tym znanym z Hearthstone, co stanowi zarówno wadę, jak i zaletę karcianki od Bethesdy. Na pewno się nie pogubicie i poczujecie jak w domu, aczkolwiek z nieuchronnego starcia z gigantem Blizzarda spin-off serii The Elders Scrolls raczej nie może wyjść zwycięsko.

Ciężko mi w gruncie rzeczy wymienić jakiekolwiek konkretne, poważne wady Legends. No dobra, kampania jest naprawdę drętwa. Największym problemem z Legends jest jednak fakt, że idzie z Hearthstone na czołówkę, a nie ma na to żadnych szans. Owszem, gra odróżnia się nieco od konkurenta, niektóre rzeczy robi lepiej, ale jeżeli Blizzard nie strzeli sobie w najbliższym czasie jakiegoś samobója, to bezpośrednia walka z nim jest pozbawiona sensu. Nie w przypadku, gdy staramy się kopiować i ulepszać.

Szkoda, ale takie są realia rynku. The Elder Scrolls: Legends raczej nie powalczy o tron, chociaż to dobra gra. Może przyciągnąć na jakiś czas miłośników serii, albo osoby skrajnie znudzone Hearthstonem, więc jakiś biznesowy sens całe to przedsięwzięcie ma, a co za tym idzie – serwery przez dłuższy czas będą działały. Warto jest dać tej produkcji szansę, bo po pierwsze primo, zawsze to jakieś urozmaicenie, a po drugie primo, można podejrzeć jak wygląda karcianka, w której decki aggro nie psują całej zabawy w dwa tygodnie po wyjściu kolejnego dodatku.

8,5
The Elder Scrolls: Legends jest zbyt podobne do Hearthstone, więc na dłużej przyciągnie głównie fanów
Plusy
  • Mechanika promująca talie kontrolne
  • Sporo ciekawej mechaniki
  • Wysokiej jakości wykonanie
Minusy
  • Zbyt podobna do Hearthstone'a, aby uniknęła porównań
  • Drętwa kampania
Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
10/04/2017 08:02

Powinien być -20 do oceny za wypuszczenie karcianki w czasie hypu na karcianki zamiast pełnoprawnej kontynuacji TES

Usunięty
Usunięty
09/04/2017 15:46
Cygi napisał:

"Górny limit many to dwanaście, a nie dziesięć." A czy limit czasem nie wynosi piętnaście?

12 jest bazowo z tego co dostaje sie co ture, jeśli używasz kart do "rampu" to automatycznie podnoszą one też górny limit wiec może to byc i 20.

Usunięty
Usunięty
09/04/2017 13:26

"Górny limit many to dwanaście, a nie dziesięć." A czy limit czasem nie wynosi piętnaście?




Trwa Wczytywanie